czwartek, 28 lutego 2013

Różne barwy "lib"

Niedawno podczas dyskusji pod jednym z wpisów Czcigodnej Flavii spotkałem się z zarzutem iż zamiast piętnować socjalizm, zająłem się zwalczaniem liberalizmu.
Diagnozując kondycję jakiegoś kraju i jego obywateli, należy przede wszystkim wziąć pod uwagę stan gospodarki (do tej kategorii zaliczam rzecz jasna system podatkowy oraz zamożność obywateli) oraz sposób organizacji społeczeństwa czyli system prawny plus zasady moralne którym się ono kieruje. Wszelkie teorie iż wystarczy wysoki poziom pierwszego z tych dwóch komponentów aby dane społeczeństwo oczekiwała świetlana przyszłość jest oczywistym absurdem. Historia zna wiele przykładów zamożnych państw które pozbawione zdolnych do wytyczania właściwych celów politycznych elit oraz woli ich realizacji ze strony obywateli upadły pod naporem ludów biedniejszych i prymitywniejszych ale mających ściśle zdefiniowane cele polityczne oraz wolę ich realizacji, na ogół na drodze wojny. Cesarstwo Zachodniorzymskie najlepszym tego przykładem.
Co się tyczy składowej gospodarczej, eurosocjalizm niewątpliwie jest szkodnikiem z najwyższej półki i o tym żadnego z Szanownych Czytelników tej witryny przekonywać nie trzeba. Wysokie podatki, skrępowanie działalności gospodarczej tysiącami zakazów, nakazów czy kretyńskich norm to fakty powszechnie znane. A córka kolegi, z zawodu nauczycielka biologii, przyznała mi się niedawno że po prostu nie wie jak postąpić gdyby jakiś uczeń będący nieukiem lub dowcipnisiem powiedział jej na lekcji że ślimaki są rybami a korzeń marchwi to owoc. Bo tak przecież wymyśliła Komisja Europejska a więc w eurokołchozie stanowi to normę prawną. Zatem  teoretycznie rzecz biorąc gdyby za taki tekst dostał jedynkę, mógłby skutecznie dochodzić swoich praw przed sądem. Dlatego  teoretycznie rzecz biorąc każda forma liberalizmu czyli ideologii krzyczącej o wolności gospodarowania  byłaby od stanu obecnego lepsza.
Byłaby to prawda gdyby liberałowie ograniczyli się do takiej dawki wolności gospodarowania jaka występuje choćby w Singapurze. Lub sięgając po doświadczenia europejskie co najwyżej rozszerzyli zgodnie z realnymi możliwościami zakres reform Margaret Thatcher. Tego typu program zgłaszają „konslibowie” których szanuję i uważam za najbliższych sojuszników. Bowiem w kwestiach gospodarczych różnią ich od konserwatystów detale o które możemy się spierać ale nie są to sprawy groźne dla kondycji ekonomicznej państwa.
Ale pozostałe grupy ludzi które same określają się jako „lib”cośtam (że już o anarchistach którzy nazwali się miniarchistami nie wspomnę) mają pomysły tego typu że nie wiadomo czy się śmiać czy płakać. Nie będę wchodzić w kwestie klasyfikacyjne i dzielić ich na poszczególne rasy bo to nie mój cyrk i nie moje małpy. Dla wygody (na felieton nie nakłada się takich wymagań formalnych jakie obowiązują pracę naukową) nazwę ich „leberałami”. Na cześć epopei Janusza Szpotańskiego o towarzyszu Szmaciaku.
Żelazna Lady zastosowała genialne rozwiązanie pozwalające pogodzić konieczność nadzoru państwa nad strategicznymi podmiotami gospodarczymi z efektywnym czyli prywatnym ich zarządzaniem. Mam oczywiście na myśli „złotą akcję” czyli prawo zawetowania każdej decyzji zarządu firmy przez zasiadającego w tymże zarządzie przedstawiciela rządu Jej Królewskiej Mości. Oczywiście spotkałem się w sieci z oskarżeniami Margaret Thatcher o socjalizm, właśnie z tego powodu. Gdy sam spytałem takiego leberała czy akcje Rafinerii Gdańskiej powinien móc kupić każdy kto tego zechce i ma na to środki, oczywiście usłyszałem że jak najbardziej tak. Wyjaśniłem więc że w skład majątku tej rafinerii wchodzi również i „naftoport” czyli jedyny w Polsce terminal mogący przyjmować ropę z tankowców w zauważalnych ilościach. Zatem gdyby mógł go kupić każdy, już dawno wpadłby w rosyjskie łapy, na przykład takiego „Gazpromu”. I wtedy usłyszałem że histeryzuję bo „Gazprom” to przecież PRYWATNA FIRMA . Nie będę dociekać czy mój rozmówca był idiotą czy sabotażystą którego Polska wręcz uwiera. Ale tego typu liberalizm rodem z piaskownicy jest dla leberałow standardem.
W kwestiach podatkowych wielu z nich na szczęście wierzy w podatek liniowy (a ściślej wprost proporcjonalny do dochodów). Ale rasowy leberał jest wyznawcą „podatku półgłównego”, jak tę wybroczynę umysłową JKM, czyli zasadę płacenia przez każdego podatku identycznego kwotowo, nazwała swego czasu moja przyjaciółka Milom. Co byłoby kompletną katastrofą w przypadku realizacji tej chorej idei gdyż grubo ponad połowa obywateli mogłaby nabrać niechęci do swojego państwa a przy okazji najbliższych wyborów zagłosować na socjalistów aby ten koszmar się skończył. Jakie to szczęście że prędzej nasza planeta zmieni kierunek obrotów dookoła swojej osi niż ten system podatkowy zostanie wdrożony w Polsce.
„Czystym socjalizmem” jest też oczywiście jakakolwiek kontrola systemu bankowego przez państwo. W kraju który wydał takich „bankierów” jak Grobelny, Plichta czy Bagsik. A jeśli ktoś straciłby całe oszczędności swojego życia, oczywiście sam jest sobie winien. I zawsze przecież może skoczyć z mostu do rzeki. Tego żaden leberał, tak czuły na punkcie wolności, na pewno nikomu nie zabroni ani nawet nie odradzi.
A zatem już w sferze gospodarki taka „wolność” jest najlepszą gwarancją upadku państwa. Ale nie ma co marzyć że dadzą się na takie pomysły nabrać Rosjanie czy Niemcy, co na jakieś ,kilkaset lat skutecznie rozwiązałoby nasze problemy związane z najbardziej parszywym położeniem geograficznym w całej Europie. Oni na pewno nie są aż takimi idiotami.
A jak wygląda drugi filar każdego państwa czyli system prawny plus wspierane zasady moralne w oczach omawianych tu grup?
Euroocjaliści już dawno temu zrezygnowali z kokietowania swojego rzekomego elektoratu bazowego czyli robotników. Bowiem ci ostatni przekonali się że w jako tako przyzwoitym państwie kapitalistycznym uczciwą pracę można do czegoś dojść. Więc potrzebny był na gwałt jakiś nowy znaczący liczebnie elektorat. A więc wykreowano „proletariat zastępczy”, jak tę grupę ludzi genialnie nazwał Dibelius. Którego zasługi dla stworzenia kanonu terminologicznego „Antysocjala” są nie do przecenienia. Do proletariatu zastępczego należy zaliczyć:
•    Wszelkich obiboków którzy z „obiektywnych” powodów (ołów w tyłku, dwie lewe ręce etc.) nie mogą pracować.
•    Wszystkich ludzi zamieszkujących byłe kolonie państw europejskich o ile rzecz jasna odnoszą się z dostateczną niechęcią do chrześcijaństwa i zbudowanej na tym fundamencie cywilizacji europejskiej.
•    Zdecydowaną większość zboczeńców. Wprawdzie pedofile, nekrofile czy zoofile jeszcze pukają do drzwi obory dla świętych krów ale wpuszczenie ich tam jest kwestią czasu.
•    Feminazistki (pod żadnym pozorem nie mylić z feministkami zajmującymi się realnymi problemami kobiet) pragnące wysłać kobiety do kopalń, głoszące jakieś „genderowe” brednie i organizujące za pieniądze podatników „warsztaty waginalne”
•    Ekoterrorystów głoszących „dwutlenkowe”  brednie za które na każdej politechnice wylecieliby z egzaminu z wymiany ciepła na zbity pysk z oceną niedostateczną w indeksie.
•    Proskrobankowców uważających że każda dziewka która nie wie z kim miała okoliczność bowiem była zaćpana w cztery litery powinna mieć „prawo do swojego ciała”. Zrozumienie że dziecko ma inny genom i nie jest częścią ciała matki przekracza możliwości intelektualne tych idiotów. Można jedynie żałować iż matki entuzjastów aborcji „na życzenie” nie podzielały tego poglądu bo mniej by było takich kanalii na świecie.

 
Oczywiście wszystkie te grupy są hołubione za swoje „postępowe” poglądy. Nie da się ukryć że równie postępowe jak pewien rodzaj paraliżu.
Ale o ten sam elektorat desperacko walczą również i leberałowie. Zdający sobie sprawę z tego że ich ekonomiczna anarchia praktycznie wyklucza poparcie ze strony ludzi pragnących się czegoś dorobić. Bo realizm plus kalkulator czterodziałaniowy są dla leberała groźniejsze niż „osinowy” kołek  dla wampira. Więc skoro w sferze materialnej nie mają niczego z sensem do zaproponowania, sięgają po tych którym, jak to napisał mistrz Michalkiewicz, już nie byt ale odbyt kształtuje świadomość.
Elitą nihilistycznych elit są tak zwani „wolnościowcy” dla których świat zaczyna się i jednocześnie kończy na prawie do ćpania, kurwienia się i wyskrobywania. Ale tego wątku nie będę rozwijał gdyż opisała to doskonale Flavia. A jak dawno temu zauważył mistrz z Czarnolasu, „nie każdy weźmie w Polszce po Bekwarku lutniey”.
Tak jak w kwestiach gospodarczych widzę daleko zachodzącą zgodność poglądów konslibów z konserwatywnymi, w kwestiach prawno-obyczajowych ta kompatybilność jest jeszcze większa. Bowiem po licznych dyskusjach, zarówno „netowych” jak i „mailowych”, widzę na dobrą sprawę dwie kwestie które nas różnią. Są nimi pornografia oraz narkotyki.
Co do tej pierwszej, jej ewidentna szkodliwość dla nieletnich nie wynika nawet z dosłowności przedstawiania kopulacji. W mojej ocenie szkodliwość polega głównie na serwowaniu paranoicznego świata ułudy, nie mającego nic wspólnego z realem. Dlatego pryszczaty gówniarz pod wpływem oglądania tego barachła może dojść do wniosku że dziewczyna oczekuje że po minucie znajomości należy zacząć ją obmacywać a po następnych kilku należy przejść do „konkretów”. Zaś piętnastoletnia dziewucha nabrać przekonania że jeśli nie zaliczy jej byle kto to stanie się pośmiewiskiem całej szkoły jako „cnotka niewydymka”. Czyli gówniarzeria oglądająca pornosy uzna sam akt fizyczny za bzdet bez znaczenia który nie wymaga istnienia jakiejkolwiek więzi uczuciowej między dwojgiem jego uczestników. Oczywiście więź ta jest dla każdego człowieka nie będącego moralnym mniej niż zerem warunkiem koniecznym. A wiele osób wymieni dodatkowy warunek. Bo ich zdaniem dopiero on stanie się wystarczającym.
Uważam że w dobie internetu istnienie punktów sprzedaży pornografii praktycznie  nie jest do niczego potrzebne tym którzy bez tego nie są w stanie się obyć. Zaś kilkoro konslibów sądzi że jeśli dostęp do takowej byłby dla nieletnich zablokowany, punkty te mogą istnieć. Najważniejsze iż jesteśmy zgodni co do tego iż te arcydzieła nie powinny walać się przyłożone do szyb każdego kiosku z prasą a zatem być wystawione na widok publiczny.
Zaś w kwestii narkotyków, swego czasu tak reprezentatywny konslib jak Czcigodny Jarek Dziubek (pozdrawiam najserdeczniej) stwierdził że za sprzedaż narkotyków nieletnim (rzecz jasna tak jak i singapurscy prawodawcy nie ma on wątpliwości że „marychujana” jest narkotykiem) należy się kara śmierci. Ale dorośli nie powinni być za ćpanie karani. Moje bezwzględne stanowisko w tej materii wynika z faktu że rzekomy zakaz sprzedaży nieletnim alkoholu czy papierosów jest w Polsce kompletną fikcją. Zatem zaprzestanie zwalczania  dystrybucji tego łajna dałoby małolatom praktycznie nieograniczony dostęp do niego. Ale doszliśmy z Jarkiem do wniosku iż dalszą wymianę poglądów na ten temat możemy odłożyć do czasu gdy w Polsce kara śmierci za wyjątkowo ohydne zbrodnie ponownie będzie orzekana i wykonywana. Czego wszystkim konslibom i konserwatystom a wśród nich Jarkowi i sobie z całego serca życzę.
Oby Jarek tego doczekał! Bo już ja nie jestem tego pewny.

Stary Niedźwiedź

niedziela, 24 lutego 2013

Znasz li ten kraj?

W swoim ostatnim bardzo ciekawym wpisie poświęconym demografii czcigodny Dibelius (pozdrawiam Go serdecznie) wykazał iż nie ma prostej korelacji między dzietnością a materialnym poziomem życia.
http://dibelius.blogspot.com/2013/02/kryzys-demograficzny-sa-rozwiazania.html
Swoją analizę zilustrował przykładami krajów zaliczonych przez niego do sześciu grup, zaś w gronie krajów wysoko rozwiniętych o gospodarce kapitalistycznej umieścił Singapur. Co spotkało się z gwałtownym protestem dyżurnego narkomańskiego degenerata polskiego internetu który popisał się złotą myślą:
„nie rozśmieszaj mnie tym Singapurem, bo tam socjalizm /rozumiany jako kontrola państwa nad obywatelem/ jest rozwinięty aż do bólu...”
Przez wiele lat Singapur zajmował pierwsze miejsce na liście „index of Economic Freedom”, ostatnio spadł na drugie za Hong Kong. Ponieważ jak swego czasu pisałem, nie jestem czcicielem tego rankingu który na ósmym miejscu umieszcza Danię a na osiemnastym Szwecję z ich zbójecko wysokimi haraczami podatkowymi na hodowlę meneli, sięgnąłem do danych. I dowiedziałem się o Singapurze wielu ciekawych rzeczy.
Osoba chcąca podjąć działalność gospodarczą a więc i zarejestrować swoją firmę może to zrobić korzystając z internetu. Jeśli nie są potrzebne dodatkowe wyjaśnienia w sprzyjających warunkach już po kwadransie można uzyskać odpowiedź czy firma została zarejestrowana. Koszt takiej operacji dla cudzoziemców zaczyna się od 300 dolarów singapurskich (1 SGD to około 2.4 zł) a dla tubylców od 50 SGD. Niektóre formy działalności gospodarczej (drobni rzemieślnicy, straganiarze, taksówkarze) nie wymagają żadnej rejestracji.
Stawka podatku CIT zawarta jest w widełkach 4.25% do 17%. Ale dochód inwestowany w dalszy rozwój firmy jest zwolniony z opodatkowania zaś firmy rozpoczynające działalność od zysku poniżej 100 tys. SGD rocznie przez pierwsze trzy lata nie płacą żadnego podatku. VAT wynosi 7% zaś stawki PIT są progresywne, od zera do 20%. Ta ostatnia obowiązuje po przekroczeniu progu dochodowego 320 tys. SGD rocznie. Dywidendy i zyski kapitałowe nie są opodatkowane. Nie będę ukrywał że jeśli to ma być socjalizm to do takiego dałbym się przekonać.
Prawo jest tam konsekwentnie egzekwowane. Rzucenie papierka na ulicy karane jest wysoką grzywną. Dotknięcie kobiety bez jej akceptacji skutkuje odsiadką lub karą chłosty, podobnie jak akty chuligańskie w rodzaju demolki. Karany jest również wwóz pornografii. Ale najbardziej bezlitosny jest tamtejszy kodeks karny dla narkomanii. Osoba przy której znaleziono 500 g marihuany, 200g haszyszu, 30 g kokainy lub 15 g heroiny jest po prostu skazywana na karę śmierci a następnie wieszana. Ma się rozumieć dotyczy to również cudzoziemców.  Władze republiki są w tej materii konsekwentne i nie poddają się międzynarodowym naciskom i klangorowi postępactwa. I to wyjaśnia dlaczego ów śmieć  bełkotał  na haju  o singapurskim socjalizmie.
Jako ostatnia ciekawostkę muszę dopowiedzieć że osoby ubiegające się o stanowiska rządowe muszą nie tylko legitymować się odpowiednim wykształceniem ale również przejść testy kwalifikacyjne a wśród nich jest również i TEST NA INTELIGENCJĘ. Obawiam się że polscy „mężykowie stanu” w
singapurskich rządowych budynkach mogliby się pojawić jako osoby tam zatrudnione jedynie w roli operatorów mopa.
A parafrazując znany wiersz, można podsumować:

Znasz li ten kraj gdzie rośnie tamarynda,
CIT, VAT, PIT niski, pracowitych raj.
Dilerskie łajno tam na stryczku dynda.
Singapurem zwie się ten piękny kraj.

Stary Niedźwiedź

środa, 20 lutego 2013

Tolerastia - cz. II

W pierwszej części tego felietonu pobieżnie scharakteryzowałem pochodzenie tolerastii. Dyskusja która się wywiązała, pozwoliła mi zwrócić uwagę na dodatkowy powód dla którego jest ona w stosunku do islamskiej dziczy aż tak niebezpieczna.
Apostołami tolerastii są nie tylko socjaliści ale i „wolnościowcy” różnego autoramentu. W ich przypadku to określenie oznacza że są całkowicie wolni zarówno od elementarnej wiedzy o swoich śniadolicych pupilach jak i umiejętności dostrzegania prostych faktów i wyciągania z takowych logicznych wniosków.
Gdy mowa jest o mentalności arabskich czy perskich wyznawców Allacha, przypomina mi się wywiad rzeka jakiego udzielił w latach osiemdziesiątych (wkrótce po obaleniu w Iranie reżimu szacha) hrabia Aleksander de Marenches, szef SDECE (francuski wywiad i kontrwywiad) w latach 1970-81. Opowiedział on o ciekawym zdarzeniu jakie miało miejsce na francuskiej prowincji w latach siedemdziesiątych gdy mieszkał tam na wygnaniu ajatollah Chomeini. Jego wnuk chodził do francuskiej szkoły podstawowej i i po jakiejś szkolnej bójce wrócił do domu z podbitym okiem. Chomeini zamówił się na audiencję do prefekta tego departamentu a gdy został przyjęty, zażądał aby dzieciaka który jego wnukowi podzelował oko ukarać śmiercią! De Marenches dodał że gdy słyszy w telewizji ble-ble tak zwanych profesorów aranbistów, dostaje ataku śmiechu. Bo ci durnie nie zdają sobie sprawy z tego że fanatyczni muzułmanie osadzeni sa mentalnie gdzieś w jedenastym, góra dwunastym wieku. A ze zdobyczy cywilizacji europejskiej najbardziej podobają im się wynalazek pana Kałasznikowa oraz materiały wybuchowe.
Historia tego żądania Chomeiniego mnie dała więcej do myślenia niż „fachowe” wywody o islamie których nie brakowało również i w polskich mediach. Ale toleraści z uporem godnym lepszej sprawy bawiąc się w przewidywania reakcji islamistów na takie czy inne bodźce zakładają że byłyby wielce podobne do tych które przejawiają biali beneficjenci socjalu.
W dyskusji spotkałem się na przykład ze stwierdzeniem że muzułmańskie obiboki nie będą myśleć o niczym więcej jak wydębieniem pieniędzy na byczenie się w domu i oglądanie seriali dla debili. A ich przywódcy zadowolą się napychaniem własnych kieszeni i wkomponują w obecny system.
Głosicielom takich poglądów zawsze należy zadać banalne pytanie. Skąd się biorą islamscy kamikadze? I dlaczego przedkładają wysadzenie się w powietrze w towarzystwie możliwie licznego grona giaurów nad przeszmuglowanie się do Europy i podłączenie do kroplówki która oferują im tolerastyczni durnie? Odpowiedź jest porażająco prosta. Oni są pewni tego że na każdego „świętego męczennika” w mahometańskim raju (do którego z automatu za takie bum się dostaną) czeka na nich setka dupencji a za ich dziewictwo ręczy sam burdeltata Allach. Dla dziada którego nie stać nawet na jedną żonę a swe potrzeby w tej materii może na co dzień zaspokoić z kozą a od święta  z jakąś białą wyznawczynią multikulti, na ogół nie będącą już podlotkiem, wybór jest banalnie prosty.
Tak samo brzuch rozbolał mnie ze śmiechu gdy jakiś czas temu w dyskusji na „Antysocjalu” spotkałem się z opinią że ewentualny napływ islamistów do Polski niczym by nie groził. Bo najwyżej około roku 2080 światowy rozgłos zdobyłby na przykład polski fizyk Hussein Kowalski. Autora tego pomysłu (który zakasował wszystko co napisał Witkacy) musze poinformować że gdyby taka inwazja istotnie nastąpiła, w tymże roku 2080 co najwyżej Zuleika Zielińska spytałaby matkę:
Mamo, czy to prawda że gdy babcia całowała się w parku z dziadkiem, nie dostała za to pięćdziesięciu kijów?
Inna halucynacja tolerastów to wiara w potęgę demokracji którą z entuzjazmem zaaprobują muzułmanie przebywający w Europie. W dyskusji pod pierwszą częścią tego wpisu padł głos że moje czarne scenariusze mogą się spełnić jedynie jeśli tę dzicz porwie charyzmatyczny przywódca. No to pytam się grzecznie skąd się wzięła władza Chomeiniego, mułły Omara i całej reszty tego barachła? Może któryś z nich cierpliwie maszerował demokratyczną ścieżką? Toleraści chyba do końca swoich dni nie pojmą że dla dżihadysty demokracja jest równie obrzydliwa jak dla mnie komunizm. Ich zdaniem jeśli białasy są tak bezdennie głupie że bożkowi demokracji bezcenzusowej oddają cześć to warto wykorzystać ich głupotę i posiłkując się tym mechanizmem oraz bombą demograficzną zdobyć władzę. Której jak Lenin/Stalin/Hitler nie planują już oddać komukolwiek bo wprowadzą szariat i nareszcie zapanuje "porządek".
Czas na podzielenie się z Szanownymi Czytelnikami moimi prognozami. Co nie co wyrywkowymi bowiem nie mam czasu ani chęci studiować realiów Italii czy Norwegii.
Na Francji, jak już nie raz pisałem, po prostu postawiłem krzyżyk. Wielkość tego kraju i zamieszkujących go ludzi (epoka Ludwika XIV czy Napoleona) to czas przeszły dokonany. Cezurą była Pierwsza Wojna Światowa, wygrana przez Francję jedynie dzięki włączeniu się do niej Stanów Zjednoczonych i pojawieniu się we Francji armii generała Pershinga za pięć dwunasta. Zarówno straty materialne jak mi ludzkie były tak ogromne że definitywnie wybiły mieszkańcóm tego kraju chęć do wojaczki. Co najlepiej było widać podczas następnej wojny. Zaczęło się od kompromitującej klęski doskonale wyekwipowanej armii której zabrakło jako tako sensownego dowodzenia i chęci do obrony swojego kraju. Zmykający przed Niemcami francuscy żołnierze zabierali z sobą tylko to co na wojnie jest niezbędne czyli manierki z winem. A do niczego niepotrzebne klamoty w rodzaju karabinów lądowały w przydrożnych rowach. Późniejszy ruch oporu odbywał się głównie na niwie wojny bakteriologicznej a jego największym francuskim bohaterem był krętek blady. Który do spółki z inną cichą bohaterką francuskiego "resistence" czyli dwoinką Neissera zadał Wehrmachtowi, Luftwaffe i Kriegsmarine większe straty niż reszta francuskiego ruchu oporu plus Wolni Francuzi generała de Gaulle razem wzięci. A w końcu Francję wyzwolili Amerykanie, Brytyjczycy i inne narody (nie sposób tu nie wspomnieć o Pierwszej Dywizji Pancernej generała Maczka). I tego Francuzi nigdy już Amerykanom nie wybaczą.
Dlatego w starciu z wojującym islamem nie daje Francuzom żadnych szans. A najlepszym dowodem były ostatnie obietnice Hollanda. Który przyrzekał likwidacje ograniczeń imigracyjnych wprowadzonych przez Sarkozy’ego, i tak stanowczo zbyt nieśmiałych w stosunku do realnego zagrożenia. Jak widać choćby z tego, obecny prezydent jest malutkim politycznym kanciarzem. Jego wzrok nie sięga dalej niż do kolejnych wyborów a strategiczne interesy swojego kraju ma poniżej pleców. Lub jest aż tak głupi że nie potrafi ich dostrzec. W każdym razie Kalifat Paryża widać w nie tak znowu odległej przyszłości. A tolerastów dyndających pod Łukiem Triumfalnym oczywiście też.
O Holandii którą sądząc po ostatnich doniesieniach z tego kraju, rządzą eutanaziści plus „homintern”, szkoda gadać. A zresztą czy wolno mieć choć szczyptę szacunku dla narodu który podczas wojny o niepodległość w szesnastym wieku, dobrowolnie sprzedawał broń, amunicję i żywność hiszpańskiej armii okupacyjnej księcia Alby?
Brytyjczycy w swoim przypływie tolerastii doszli już do tego że w niektórych drobniejszych sprawach islamscy imigranci nie stają przed obliczem sędziego w baraniej peruce lecz przed sądem szariackim. Ale wyspiarze nie są narodem zdegenerowanym do tego stopnia jak ich sąsiedzi przez Kanał La Manche. Więc o ile dostatecznie szybko się wezmą do odkręcania tej paranoi, mają jeszcze szanse. Nieco otuchy dodają na razie niezbyt liczne doniesienia z Wielkiej Brytanii, mówiące że do ludzi zaczyna wreszcie docierać że stoją już po pas w szambie. Więc czas przestać się dalej w nim pogrążać.
Sytuacja Niemiec jest na tyle nietypowa że Arabowie są dopiero trzecią pod względem liczebności etniczną grupą muzułmanów, po Turkach i Kurdach.A to moim zdaniem w sposób istotny zmienia rokowania.
Każdy kto miał przyjemność podczas wakacji odwiedzić Turcję, musiał zwrócić uwagę na fakt że nawet w interiorze kobiety nie wychodzą na ulicę przebrane za namioty a mężczyźni w kafejkach do kawy i fajki wodnej zamawiają kieliszek raki czyli wódki. A zatem ten ich islam jest zdecydowanie bardziej soft. Poza tym Turcy mieszkający w Niemczech nie żywią aż takiej pogardy dla cywilizacji białego człowieka jak Arabowie. I o ile mi wiadomo, nie mają nic przeciwko dorobieniu się w warstwie materialnej i wolą z taka wizją przyszłości wiązać nadzieje. Tak więc w ich przypadku hipoteza że ich mentalność jest bliska europejskiej ma zdecydowanie większy sens. O ile w kategoriach męsko-damskich do kręgu cywilizacji europejskiej zaliczymy obyczajowość rodem z Sycylii co niezbyt mi odpowiada.  Ja na przyszłe skutki tureckiej dominacji liczebnej w Niemczech spoglądam oczywiście z polskiej perspektywy. I pragnę przypomnieć że osiemnasto czy dziewiętnastowieczne Cesarstwo Otomańskie na pewno było państwem bardziej islamskim niż dzisiejsza Turcja, nawet pod obecnymi rządami partii islamskiej. A mimo to stosunek byłego imperium do Polski i Polaków był bardzo życzliwy. Więc tureckich Niemiec zupełnie się nie obawiam. A potencjalne problemy  rodowitych Niemców tyle mnie obchodzą co zeszłoroczny śnieg.
W krajach byłego ZSRR dla inwazji islamskiej najzwyczajniej w świecie nie ma miejsca. Bo tam nieproszonych gości po prostu by zlikwidowano a protesty postępaków i tolerastów każdy Rosjanin, od Putina zaczynając a na przysłowiowym Griszce kończąc miałby głęboko gdzieś. Bo kto rozsądny traktowałby serio pisk eunuchów?
Na deser zostawiłem sobie Polskę. I muszę zacząć od ciekawej rozmowy z poddanym JKMości Elżbiety II, radnym miasta Manchester z ramienia torysów i bratem ciotecznym mojego kolegi. Rozmowa ta miała miejsce na kilka miesięcy przed anschlussem do eurokołchozu. I pan ten powiedział nam że zamiast obawiać się tego że przyjadą Niemcy i wykupią wszystkie nieruchomości, bardziej powinniśmy obawiać się kolorowych którzy mogą się u nas pojawić aby w kraju o niższym koszcie utrzymania wydawać swoje „ciężko zapracowane” brytyjskie czy francuskie zasiłki dla bezrobotnych. I wspomniał o regularnych bitwach, również i w jego Manchesterze, jakie policja kilka już razy stoczyła z kolorową hołotą niszczącą sklepy i podpalającą samochody.
Szczęśliwie nic takiego nie nastąpiło. Zastanawiałem się od dłuższego czasu nad różnymi wchodzącymi w grę tego powodami. Ale nieomal pewności odnośnie przyczyny nabrałem po rozmowie z żoną syna znajomych.
Nie tak dawno temu pisałem o nim i o dziewczynie (a wkrótce i żonie)  która przywiózł z Francji. Jest nią śliczna i mądra Berberyjka, zachwycona mężem, Polską i Polakami, matka dwójki dzieci, pracująca i biegle już mówiąca po polsku.
Dżamila powiedziała że gdy Romek przekonał ją o autentyczności i sile swojego uczucia do niej, głęboka konspiracja i końcowy wyjazd do Polski stał się dla niej czymś oczywistym. Bo dopiero tam nie groził jej „mord honorowy” ze strony nożownika nasłanego przez rodzinę czy jakiegoś skretyniałego mułłę. Ale bardzo bała się polskich realiów. Bo we Francji wśród zwykłych ludzi panuje przekonanie że po polskich ulicach chodzą rasiści którzy w najlepszym razie ludzi o innym kolorze skóry obrażają. W gorszym biją a w najgorszym chwytają i odstawiają do „polskich obozów koncentracyjnych”. W których przecież komory gazowe i krematoria nadal funkcjonują i czekają na surowiec do przetworzenia. W te obozy oczywiście nie wierzyła. Ale poczuła wielką ulgę gdy już na tyle mówiła po polsku aby zrozumieć co znaczą wygłaszane przez kolegów męża komentarze typu „ty cholerny farciarzu, ale laseczkę sobie znalazłeś !”. Bo zrozumiała że ten czarny PR to bujda na resorach.
W swoim miejscu pracy (przedstawicielstwo francuskiej firmy) Dżamila w wolnych chwilach przegląda przychodzącą tam regularnie francuską prasę. Jako dziewczyna bardzo inteligentna szybko zauważyła że te liczne doniesienia o polskiej ksenofobii czy nietolerancji często gęsto powołują się na polskie „merdia”. Tak się głupio składa że prym w tej materii wiodą dwie prywatne stacje telewizyjne oraz szmatławiec którego nazwy nie podam nie chcąc obrażać inteligencji Szanownych Czytelników. Dlatego ten mechanizm Dżamila uznała za ewidentny przejaw działalności reketierów z „The Holocaust Industry”. Bo doskonale wie w rękach jakiej nacji znajduje się większość francuskich mediów oraz to kluczowe polskie.
Ale jedną z cech narodu wybranego jest bezdenna arogancja. A więc w swym pędzie do opluwania Polski wszędzie i wszystkimi dostępnymi sposobami nie są w stanie dostrzec że ten czarny PR jest z pewnego względu dla Polski korzystny. Bo obok mikroskopijnego w porównaniu z krajami „starej” Unii socjalu, skutecznie odstrasza kolorowych śmierdzących leni od pojawiania się nad Wisłą. I dlatego jestem wprawdzie bardzo umiarkowanym ale jednak optymistą
Czyżby „nadredaktor” był dla polskiej racji stanu takim samym użytecznym idiotą jak G.B.Shaw czy Fryderyk Joliot-Curie dla Stalina?
Zaczyna wyglądać na to że Polska w przyszłości znowu może stać się „przedmurzem chrześcijaństwa”. Tyle tylko że tym razem zachodnim. Widać już taki nasz los.

Stary Niedźwiedź

czwartek, 14 lutego 2013

Historia zatacza krąg

Swego czasu na stronie Niezależna.pl udało mi się przeczytać arcyciekawy dokument a raczej jego tłumaczenie na język polski, które na wszelki wypadek skopiowałem. Był to dobry pomysł bowiem obecnie owego tekstu na tej witrynie już nie ma więc nie mogę podać linku do niego. Pozostaje mi zatem zamieścić jego treść.

Ściśle tajne
KAA/OC113.    
Moskwa,3.IV.1947r.
Instrukcja NK/003/47
(Odpis dokumentu pochodzącego z kancelarii Bolesława Bieruta)
1. W gmachu ambasady nie należy przyjmować żadnych informatorów terenowych rekrutujących się z krajowców. Spotkania z tymi ludźmi organizują nasze służby specjalne w miejscach publicznych. Informacje przyjmuje ambasada za pośrednictwem naszych służb specjalnych.
2. Należy szczególnie zadbać o to, aby nie było żadnych kontaktów pomiędzy naszym wojskiem a ludnością cywilną kraju. Niedopuszczalne jest składanie wizyt w domach krajowców przez naszą kadrę oficerską, ani nawiązywanie kontaktów przez naszych żołnierzy szeregowych z miejscowymi kobietami, ludnością lub żołnierzami krajowców.
3. Przyśpieszyć likwidację krajowców związanych z KPP, PPS, Walterowców, KZMP, AK, BCh i innych ugrupowań, które powstały bez naszej inspiracji. Wykorzystać w tym celu fakt istnienia zbrojnej opozycji.
4. Dopilnować, aby do wszystkich akcji bojowych w pierwszej kolejności kierowano żołnierzy, którzy przed wstąpieniem do Armii Kościuszkowskiej przebywali na naszym terytorium. Doprowadzić do ich całkowitej likwidacji.
5. Przyśpieszyć zjednoczenie wszystkich partii w jedną organizację i dopilnować, aby wszystkie kluczowe stanowiska obsadzone były przez ludzi zatwierdzonych przez nasze służby specjalne.
6. Doprowadzić do połączenia całego ruchu młodzieżowego w jedną organizację, a stanowiska od szczebla powiatowego wzwyż obsadzić przez ludzi zatwierdzonych przez nasze służby specjalne. Do czasu zjednoczenia zlikwidować znanych przywódców harcerstwa.
7. Spowodować i dopilnować, aby delegaci wyznaczeni na zjazdy partyjne nie zachowali mandatów na okres kadencji wybranych przez siebie władz partyjnych. W żadnym wypadku delegaci nie mogą zwoływać posiedzeń międzyzakładowych. W razie konieczności zwołania takiego posiedzenia należy wyeliminować ludzi, którzy wykazali się aktywnością w wysuwaniu koncepcji i postulatów. Na każdy następny zjazd wybierać nowych kandydatów (ruchowo) tylko wytypowanych przez nasze służby specjalne.
8. Należy zwrócić baczną uwagę na ludzi wyróżniających się zmysłem organizacyjnym, umiejących sobie jednać popularność. Ludzi takich należy pozyskać, a w razie odmowy nie dopuszczać do wyższych stanowisk.
9. Doprowadzić do tego, aby pracownicy na stanowiskach państwowych (z wyjątkiem służb ścigania i pracowników przemysłu wydobywczego) otrzymywali niskie pobory. Dotyczy to w szczególności służby zdrowia, wymiaru sprawiedliwości oświaty i kierowników różnych szczebli.
10. Do wszystkich organów władzy i większości zakładów pracy wprowadzić ludzi współpracujących z naszymi służbami specjalnymi (bez wiedzy władz krajowych).
11. Należy zwrócić szczególną uwagę, aby prasa krajowców nie podawała sumarycznych ilości i rodzajów towarów wysyłanych do naszego kraju. Nie można też nazwać tego handlem. Należy dopilnować, aby prasa krajowa podkreślała ilość towarów wysyłanych przez nas do krajowców, ale wspominała, że to w ramach wymiany handlowej.
12. Wpłynąć na władze krajowców, aby nabywcy ziemi, parceli i gruntów nie otrzymywali aktów własności, a jedynie akty nadania.
13. Ukierunkować politykę w stosunku do rolnictwa indywidualnego tak, aby prowadzenie gospodarstw stało się nieopłacalne, a wydajność jak najmniejsza. W następnej kolejności przystąpić do kolektywizacji wsi. W razie wystąpienia silniejszej opozycji należy zmniejszyć dostawy środków produkcji dla wsi i zwiększyć powinność wobec państwa. Jeżeli to nie pomoże, spowodować, aby rolnictwo nie dawało pełnego pokrycia potrzeb żywnościowego kraju i oprzeć wyżywienie na imporcie.
14. Spowodować, aby wszystkie zarządzenia i akty prawne, gospodarcze, organizacyjne (z wyjątkiem wojskowych) nie były precyzyjne.
15. Spowodować, aby dla każdej sprawy powoływano kilka komisji, urzędów, instytucji społecznych, ale żadne z nich nie powinno mieć prawa podejmowania skutecznej decyzji bez konsultacji z pozostałymi (nie dotyczy przemysłu wydobywczego).
16. Samorządy w zakładach pracy nie mogą mieć żadnego wpływu na kierunek działania przedsiębiorstw. Mogą się zajmować jedynie sposobem wykonywania zleconych zadań.
17. Związki zawodowe nie mogą mieć możliwości sprzeciwu wobec poleceń dyrekcji. Obciążyć związki inną pracą, jak organizowanie wczasów, zaopatrzenia, działalności rozrywkowej i oświatowej, wycieczki oraz rozprowadzanie atrakcyjnych towarów, potwierdzanie opinii i decyzji władz politycznych.
18. Należy spowodować, aby awansowano tylko tych pracowników i kierowników, którzy wzorowo wykonują przydzielone im zadania i nie wykazują skłonności do analizowania spraw wychodzących poza te działania.
19. Krajowcom na stanowiskach partyjnych, państwowych i gospodarczych należy stworzyć warunki do działań, które będą kompromitować ich w oczach podwładnych i zamykać im powrót do środowisk, a których pochodzą.
20. Kadrze oficerskiej rekrutującej się z krajowców można powierzać odpowiednie stanowiska pod warunkiem, że są tam już nasze służby specjalne.
21. Otoczyć szczególnym nadzorem ilość amunicji do wszystkich rodzajów broni z każdego arsenału akcyjnego i ćwiczeń w ostrym strzelaniu, prowadzić swoiste rozliczenie.
22. Objąć szczególnym nadzorem wszelkie laboratoria i instytucje naukowo-badawcze.
23. Należy zwrócić szczególną uwagę na ruch racjonalizatorów i wynalazczy, rozwijać go i popierać, ale wszystkie odkrycia dokładnie rejestrować i zapisem przekazywać do centrali. Dopuszczać do realizacji tylko te wynalazki, które przydatne są w przemyśle wydobywczym, wstępnej obróbki i określone w specjalnej instrukcji. Nie mogą być realizowane te odkrycia, które mogłyby doprowadzić do wzrostu produkcji kosztem ograniczenia wydobycia surowców lub zaniechania zalecanych działań. W wypadku głośnych odkryć spowodować ich sprzedanie za granicę. Nie dopuszczać do publikacji zawierających wartości i opisy wynalazków.
24. Spowodować zakłócenia w punktualności transportów (z wyjątkiem transportu określonego w instrukcji NK55246).
25. Inspirować zwoływanie narad środowiskowych i problemowych, zbierać stawiane tam wnioski i propozycje, rejestrować wnioskodawców, a realizować linię określoną w instrukcjach.
26. Spopularyzować wywiady z ludźmi pracy na aktualne tematy produkcyjne, w których zawarta jest krytyka przeszłości lub lokalnego bałaganu, ale nie doprowadzać do likwidacji przyczyn krytykowanych zjawisk.
27. Wystąpienia publiczne władz krajowców mogą zawierać akcenty narodowe i historyczne, ale nie mogą prowadzić do zjednoczenia ducha narodu.
28. Zwrócić baczną uwagę, czy w odbudowywanych i nowych większych miastach i osiedlach nie budowano ujęć wodnych niezależnych od głównej sieci wodociągowej. Stare ujęcia wodne i studnie uliczne systematycznie likwidować.
29. Przy odbudowie i rozbudowie przemysłu dopilnować, aby ścieki przemysłowe spływały do rzek mogących stanowić rezerwaty wody pitnej.
30. Mieszkania w nowych osiedlach i odbudowywanych miastach nie mogą zawierać dodatkowych pomieszczeń pozwalających na hodowlę inwentarza lub gromadzenie żywności na dłużej i w większych ilościach.
31. Spowodować, aby prywatne przedsiębiorstwa i rzemieślnicy otrzymywali surowce i urządzenia nie pozwalające na produkcję artykułów dobrej jakości, a ceny tych produktów powinny być wyższe od podobnych wytwarzanych przez państwo.
32. Doprowadzić do maksymalnej rozbudowy administracji biurowej wszystkich stopni. Można dopuszczać krytykę działalności administracyjnej, ale nie wolno pozwolić na jej zmniejszenie ani sprawną pracę.
33. Należy dopilnować wszystkich planów produkcyjnych w przemysłach wydobywczych i w działach określonych odpowiednimi instrukcjami i nie wolno dopuścić do wykonania zaopatrzenia rynku krajowego.
34. Szczególnej obserwacji poddać Kościół i tak ukierunkować działalność oświatowo-wychowawczą, aby wzbudzić powszechny wstręt do tej instytucji. Objąć baczną uwagą i kontrolą kościelne drukarnie, biblioteki, archiwa, kazania, kolędowania, treści nauk religijnych oraz obrzędy pogrzebowe.
35. W szkolnictwie podstawowym, zawodowym, a w szczególności w szkołach średnich i wyższych doprowadzić do usunięcia nauczycieli cieszących się powszechnym autorytetem i uznaniem. Na ich miejsce wprowadzić ludzi mianowanych. Doprowadzić do zerwania korelacji między przedmiotami, do ograniczenia wydawania materiałów źródłowych, do usunięcia ze szkół średnich łaciny, greki, filozofii ogólnej, logiki i genetyki. W historii nie można podawać, co który władca chciał zrobić lub zrobił dla kraju, trzeba natomiast ukazywać tyranię królów oraz walki uciemiężonego ludu. W szkolnictwie zawodowym doprowadzić do wąskich specjalizacji.
36. Inspirować organizowanie imprez państwowych związanych z walką krajowców z zaborcami (z wyjątkiem zaboru rosyjskiego), szczególnie z Niemcami i walki o socjalizm.
37. W publikacjach krajowych nie dopuszczać opracowań traktujących o krajowcach przebywających w naszym państwie do rewolucji i w czasie II wojny światowej.
38. W razie powstania organizacji popierającej sojusz z naszym państwem, ale zmierzającej do kontroli działalności gospodarczej oficjalnych władz kraju, należy natychmiast podjąć działalność (niezależnie od władz kraju) obciążając te organizacje tendencjami nacjonalistycznymi i szowinistycznymi. Formy działalności: burzenie naszych pomników i cmentarzy, publikowanie ulotek wyszydzających nasz naród, naszą kulturę, sens zawartych układów. Do prac propagandowych angażować krajowców i wykorzystywać istniejącą nienawiść do nas.
39. Zadbać o budowę i rozbudowę mostów, dróg i licznych połączeń, aby w razie konieczności interwencji wojskowej można było szybko i z każdej strony dotrzeć do punktu oporu lub koncentracji sił opozycji.
40. Pilnować, aby aresztować przeciwników politycznych. Rozpracować przeciwników z autorytetem wśród krajowców. Likwidować w drodze tzw. zajść sytuacyjnych przypadkowych, zanim staną się głośnymi, lub aresztować ich wcześniej za wykroczenia kryminalne.
41. Nie dopuszczać do rehabilitacji osób skazanych w procesach politycznych. W razie konieczności rehabilitacji można ją przeprowadzić tylko pod warunkiem, że sprawa będzie uznana za pomyłkę sądową, bez wszczynania dochodzenia i stawiania przed sądem winnych pomyłki (sędziów, świadków, oskarżycieli, informatorów).
42. Nie wolno stawiać przed sądem ludzi na stanowiskach kierowniczych obsadzonych przez partię, którzy swą działalnością spowodowali straty lub wywołali niezadowolenie podwładnych. W sytuacjach drastycznych należy ich odwołać ze stanowiska i przenieść do innych miejscowości na stanowiska równorzędne lub wyższe. W skrajnych sytuacjach ulokować na stanowiskach niekierowniczych i traktować jako rezerwę kadrową do późniejszej wymiany.
43. Ogłaszać publicznie procesy ludzi ze stanowisk kierowniczych (wojsko, minister, główne zarządy, szkolnictwo) oskarżonych o działalność przeciw ludowi, przeciwko socjalizmowi, przeciwko industrializacji. Będzie to mobilizować czujność mas pracujących.
44. Dbać o wymianę ludzi na stanowiskach roboczych przez dopuszczanie do tych funkcji ludzi z awansów, mających najniższe kwalifikacje.
45. Spowodować napływ do szkół wyższych ludzi pochodzących z najniższych grup społecznych, którzy nie wykazują zainteresowań zawodowych, a tylko chęć zdobycia dyplomu.

 

Dokument ten zamieszczam nie tylko jako ciekawe świadectwo naszej najnowszej historii. Bowiem w kilku miejscach pojawił się felieton Jana Pietrzaka
http://cubee.nowyekran.pl/post/87501,ustawa-o-zbrojnej-pomocy-jan-pietrzak-felieton
co skłoniło mnie do zainteresowania się treścią tych aktów prawnych.

30 sierpnia 2011 r. wprowadzono ustawę
"O zmianie ustawy o stanie wojennym oraz o kompetencjach Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych i zasadach jego podległości konstytucyjnym organom Rzeczypospolitej Polskiej oraz niektórych innych ustaw."
http://www.bbn.gov.pl/portal/pl/475/3447/Ustawa_z_30_sierpnia_2011_r_o_zmianie_ustawy_o_stanie_wojennym_oraz_o_kompetencj.html
 
Zgodnie z jej obecną treścią:
 „W sytuacji szczególnego zagrożenia konstytucyjnego ustroju państwa, bezpieczeństwa obywateli lub porządku publicznego, w tym spowodowanego działaniami o charakterze terrorystycznym lub działaniami w cyberprzestrzeni, które nie może być usunięte poprzez użycie zwykłych środków konstytucyjnych, Rada Ministrów może podjąć uchwałę o skierowaniu do Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej wniosku o wprowadzenie stanu wyjątkowego”

Natomiast 18 I 2013r. Premier Tusk skierował do Marszałka Sejmu Kopacz projekt ustawy
O udziale zagranicznych funkcjonariuszy lub pracowników we wspólnych operacjach lub wspólnych działaniach ratowniczych na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej
http://orka.sejm.gov.pl/Druki7ka.nsf/0/5FA767215E79AE82C1257B0300317679/%24File/1066.pdf

W projekcie tym mowa jest o „wspólnych działaniach prowadzonych na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej z udziałem zagranicznych funkcjonariuszy i pracowników.”
W szczególności projekt ten dotyczy
„Udzielania pomocy przez specjalną jednostkę interwencyjną, o której mowa w decyzji Rady 2008/617/WSiSW z dnia 23 czerwca 2008 r. w sprawie usprawnienia współpracy pomiędzy specjalnymi jednostkami interwencyjnymi państw członkowskich Unii Europejskiej w sytuacjach kryzysowych."
 
A porównując dokument sprzed ponad sześćdziesięciu pięciu lat z legislacyjnymi wyczynami (nie)rządu Donalda Tuska który jak widać coraz bardziej obawia się Polaków (czemu zresztą trudno się dziwić), nasuwa się pytanie czy w Berlinie w jakimś sejfie nie spoczywa analogiczny dokument do zacytowanego tu moskiewskiego. Oraz na myśl przychodzi znany pokoleniu pamiętającemu czasy PRL fragment oficjalnej piosenki tak zwanego Ludowego Wojska Polskiego. Który brzmiał:
Co ci przypomina, co ci przypomina
Widok znajomy ten?

Marek Jeden Taki

niedziela, 10 lutego 2013

Tolerastia - cz. I

Jakieś trzysta pięćdziesiąt lat temu książę Franciszek de la Rochefoucauld powiedział że nie ma większego głupca niż wykształcony głupiec. Obecnie trzeba dopowiedzieć że w tej elitarnej grupie pojawiła się elita elit, na blogu tym nazywana tolerastami.
Zacznijmy od kilku słów o etiologii tego schorzenia.
Choćby ludzie lewicy w rozpaczliwy sposób zaklinali deszcz i doszukiwali się źródła potęgi Europy gdzie indziej, cywilizacja białego człowieka została zbudowana na chrześcijańskim fundamencie. Gdy Cesarstwo Zachodniorzymskie na skutek swej słabości militarnej zaczęło się rozpadać pod naporem ludów przez Rzymian nazywanych barbarzyńcami, ci ostatni rzecz jasna zaczęli czerpać z organizacyjnego i cywilizacyjnego dorobku niegdysiejszego imperium. Ale w odróżnieniu od wielu innych znanych z historii podbojów wyżej postawionych cywilizacyjnie państw przez wojowniczych a zarazem prymitywniejszych zdobywców, nie próbowali na zdobytych lub swoich ale oderwanych od byłego imperium ziemiach kultywować dawnej religii. Stało się wręcz przeciwnie, miejsce germańskich, galijskich czy celtyckich bożków zajęło chrześcijaństwo. Zaakceptowane również i przez ludy takie jak Skandynawowie, nie mający wcześniej zbyt bliskich związków z Cesarstwem Rzymskim. Co więcej, Niemcy którzy po imponującej lecz krótkotrwałej dominacji państwa Karolingów stali się głównym europejskim mocarstwem, dokonali fuzji  chrześcijaństwa ze swoją doktryną państwową powołując tak zwane Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego. I prowadząc „Drang nach Osten już pod znakiem krzyża. A nie Odyna, Thora, Frei i reszty starogermańskiego zoo. Ruś, Bułgarzy czy Serbowie przyjęli chrześcijaństwo oraz „cyrylicę” z Bizancjum (ich władcy zrozumieli że czasy państw wojowniczych ale w stu procentach niepiśmiennych matołów się skończyły), Czesi i państwo Mieszka Pierwszego zrobili to w wersji łacińskiej. A po tych zamieszkujących między Łabą a Odrą którzy poszli w zaparte i do końca trzymali się swoich trójgraniastych i czworograniastych bałwnów, nie pozostał poza skąpymi wzmiankami w kronikach i nielicznymi wykopaliskami żaden ślad.
Cywilizacja chrześcijsńska odniosła bezprecedensowy sukces w skali już nie swojego kontynentu lecz całego globu. Opanowała oba kontynenty amerykańskie, skolonizowała Australię a pod koniec XIX wieku sprawowała bezpośrednią lub pośrednią (Chiny) kontrolę nad niemal cała Azją. Oczywiście ludzie postępu nie mają słów oburzenia przeciwko podbojowi przez Europejczyków tych ziem biadoląc nad upadkiem tak wspaniałych cywilizacji jak choćby aztecka, regularnie składająca swoim bożkom ofiary z ludzkich serc żywcem wyrywanych z piersi „dawców”. Czy z lekkością motyla prześlizgujących się nad zbrodniami takich zdobywców jak choćby Tamerlan, mający na sumieniu więcej ofiar niż inkwizycja przez cały czas swojego istnienia. Ale to byli poganie a takim wolno robić w zasadzie wszystko. Bo z definicji są wporzo, spoko i ciool.
Dżumą dwudziestego wieku były socjalizm oraz jego również nieślubna młodsza siostra czyli tolerastia. Socjalizm osiągnął zatrważające sukcesy zarówno w wersji radzieckiej jak i nazistowskiej. Gdyby te dwa reżimy potrafiły dojść do porozumienia, los świata a już na pewno Eurazji i Afryki byłby przesądzony. Ale doszło do II Wojny Światowej i wersję niemiecką na skutek połączonego wysiłku praktycznie całej reszty świata w końcu diabli wzięli. Radziecki przejściowo opanował wprawdzie wschodnią część Europy ale zapowiedzią jego klęski był paranoiczny system gospodarczy, tak beznadziejnie niewydolny że dla ludzi myślących już w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku stało się oczywiste że jeśli w ciągu kilkunastu – dwudziestu kilku lat nie opanuje on świata, jego klęska  jest nieuchronna.
Dlatego eurosocjaliści przyjęli inną strategie działania.
Pogodzili się z faktem że gospodarka kapitalistyczna jest jedynym znanym we współczesnym świecie wydolnym sposobem gospodarowania. Ale aby uzyskać nad nią kontrolę w warunkach tak zwanej mediokracji, i sterować nią poprzez system podatków oraz nakazów, koncesji i ingerencji w relacje pracodawca – pracobiorca, musieli zdobyć odpowiednio liczny elektorat który w warunkach mediokracji zapewni im stabilne rządy. Na robotników czyli oczko w głowie socjalistów z pierwszej połowy minionego stulecia nie mogli już liczyć. Bowiem do tychże robotników dotarło że uczciwą pracą można się w kapitalizmie czegoś dorobić. A w najzamożniejszych krajach Europy Zachodniej rodzina robotnicza mogła już sobie pozwolić na takie luksusy jak zakup i spłacenie w dającej się przewidzieć przyszłości domku lub mieszkania, wejście w posiadanie samochodu czy wyjazd na wakacje do Hiszpanii. Więc nie tędy wiodła droga do władzy.
Sprawdzonym rozwiązaniem okazał się wynalazek szwedzkich socjaldemokratów czyli kontrolowana hodowla menelstwa. Patent ten polega na płaceniu ludziom zasiłków za sam fakt że żyją, zamieszkują terytorium Królestwa Szwecji i do tego raczą oddychać, jeść, pić, pokarmy przetwarzać na metabolity i rozmnażać się. Ta nowa klasa społeczna doskonale wie komu zawdzięcza możliwość opieprzania się na koszt ogółu podatników. Więc przy okazji każdych wyborów karnie maszeruje oddać głos na swoich socjalistycznych dobrodziei. Więc interes sam się napędza co fachowo należy nazwać dodatnim sprzężeniem zwrotnym. Jedynie ludzie ciężko pracujący płacili coraz wyższe podatki na utrzymanie tego burdelu. I klęli w żywy kamień iż wzorem wielu wybitnych sportowców nie mogą dać drapaka z kraju mającego w herbie trzy korony. Bo Stefan Edberg (chyba najpiękniej grający tenisista lat dziewięćdziesiątych XX wieku) mógł się osiedlić w Londynie gdyż jego praca polegała na jeżdżeniu z turnieju na turniej po całym świecie a zatem miejsce stałego pobytu nie miało znaczenia. Natomiast lekarz  Svensson czy inżynier Johansson byli przypisani do swojego miejsca pracy.
Jak na zapobiegliwych gospodarzy przystało,  szwedzcy socjaldemokraci nie ograniczyli się do rodzimego menelstwa. Sięgnęli po ludzi których Dibelius (korzystając z okazji serdecznie go pozdrawiam) nazwał proletariatem zastępczym. Używając tego określenia w stosunku do zboczeńców, narkomanów oraz ludzi o innym niż biały kolorze skóry.
Zboczeńcom lewica ma do zaoferowania uznanie ich patologicznych zachowań za fizjologiczną normę. Z takimi konsekwencjami jak akceptacja „ślubów” jednopłciowych i zrównanie takich par w prawach z małżeństwami, czego najdrastyczniejszym przejawem jest prawo do adopcji dzieci. W końcu dewiantom należy się adopcja dziecka jak psu buda, choćby dlatego że w tej kołtuńskiej przyrodzie istnieją mechanizmy eliminacji śmieciowych genów, polegające choćby na tym że para jednopłciowa nie jest w stanie sprokurować dziecka. A nie każdego pedała (lesbijki mają dużo łatwiej) stać na wynajęcie „surogatki”.
Gwoli ścisłości muszę tu dopowiedzieć że również szwedzki kościół luterański ugiął się pod naporem sił postępu. Mając status „religii państwowej” a zatem i dofinansowanie z budżetu został kilka lat temu zaszantażowany przez rząd iż jeśli zboczeńcom nie będą udzielane śluby kościelne, dotacje diabli wezmą. I synod skapitulował przed tą groźbą, przedkładając pieniądze nad Pismo Święte. A ja od tej pory nie uważam tej instytucji za jeden z Kościołów Ewangelicko-Augsburskich. Bowiem ksiądz doktor Marcin Luter w sposób oczywisty dla każdego nastolatka przystępującego do konfirmacji przedłożył wyższość nauczania biblijnego nad ewentualnymi pomysłami kościoła ziemskiego. W ramach tej dygresji muszę jednocześnie wyrazić wielkie uznanie szwajcarskiemu Kościołowi Ewangelicko –Reformowanemu. Który nigdy nie uzależnił się od budżetowych pieniędzy więc postępactwo może mu skoczyć. Gdy niedawno próbowało ono i tam wymusić pedalskie śluby, superintendent szwajcarskich kalwinów wyraźnie dał do zrozumienia gdzie zboczeńcy mogą go pocałować. Bynajmniej nie miał na myśli ręki.
Ćpunom ludzie postępu mają do zaoferowania znaczną liberalizację (nic na to nie poradzą ale słowo to coraz częściej odbieram jako obelżywe) zwalczania narkomanii. Poprzez wprowadzenie do języka prawnego takich horrendów jak „niewielka ilość na własny użytek” oznaczającą praktyczną depenalizację handlu narkotykami.
A co się tyczy „białych inaczej”, sprowadzanie ich do Szwecji oznaczało jeszcze większą zmianę proporcji między popierającymi socjalizm nierobami a pracującymi frajerami na korzyść tych pierwszych. Bo przecież islamskim czy murzyńskim amatorom darmochy socjal należy się już za to że ich kraje były kiedyś koloniami. A fakt że akurat Szwecja nigdy nie posiadała zamorskich kolonii nie ma tu przecież nic do rzeczy.
Szwedzki wynalazek został z entuzjazmem zaadaptowany przez socjalistów brytyjskich, francuskich, holenderskich i innych krajów „starej” Unii. Dawniej (za umowną cezurę uważam przełom lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego stulecia) do byłych metropolii przybywali mieszkańcy ich byłych kolonii aby PRACOWAĆ. Oczywiście jako w większości ludzie słabo wykształceni musieli podejmować najmniej atrakcyjne prace. Ale już ich dzieci, urodzone w kraju osiedlenia, po ukończeniu szkoły miały na rynku pracy znacznie lepsze perspektywy. Typowym przykładem jest saga rodzinna właściciela małej restauracyjki w której stołowali się moi znajomi podczas wakacji we Francji. Jego dziadek trudnił się zmywaniem naczyń w restauracji. Ojciec jako władający biegle francuskim a zarazem człowiek inteligentny i z poczuciem humoru, pracował też w restauracji, ale już jako barman. Lubiany przez klientów i obdarowywany napiwkami mógł sobie pozwolić na należyte wykształcenie syna i dopomożenie mu w zakupie własnej knajpki. A że żywią w niej smacznie zaś ceny są przystępne, interes kwitnie i w następnym pokoleniu zapewne rodzinie przybędzie kolejny lokal.
Przeciw takim imigrantom i prezentowanej przez nich postawie życiowej nie wypowiem jednego złego słowa. Co więcej, zawsze będę im okazywać swój szacunek. Tak samo jak i „żółtej” imigracji, w przytłaczającej większości przybywającej do Europy też po to aby pracować. A swoją pracowitością dającą „białasom” dobry przykład.
Ale zwiększanie przez lewactwo, jak to barwnie nazwał mój gastrolog, „masy kałotwórczej mediokracji” spowodowało że wśród ludzi o innym kolorze skóry poza jednostkami akceptującymi potrzebę stania się pożytecznymi członkami społeczeństwa, pojawiła się również zgraja pasożytów po prostu groźnych dla naszej cywilizacji. Ich wspólnym mianownikiem jest wojujący islam.
Toleraści w swej bezdennej tępocie roili sobie w swoich lewackich (a niekiedy i liberalnych) mózgownicach iż ludzie ci przekupieni darmochą nie tylko będą głosować na tych którzy im ją fundują ale też powoli przejmą ideały swoich dobrodziei oraz ich system wartości. A tu trafiła kosa na kamień.
Oczywiście darmocha jest przyjmowana. Bo jak powie każdy mułła, jeśli Allach ogłupił giaurów do tego stopnia że dają pieniądze wiernym za nic, należy dar Allacha uszanować. I prosić go aby ogłupił tolerastów  jeszcze bardziej. W wyborach (o ile w nich uczestniczą) głosują na lewicę. Ale umieją liczyć i potrafią korzystać z „bomby D” (D jak demografia). Wiedzą więc że korzystając z tej broni masowego rażenia, za kilka pokoleń w sposób jak najbardziej demokratyczny jakaś partia islamska wygra wybory, przejmie władzę, wprowadzi szariat i da białasom popalić za wszystkie czasy.
Drugim poza „wyborczym” powodem hołubienia przez eurolewactwo, „leberałów”, ludzi postępu i wszelką pomniejszą swołocz islamistów jest zoologiczna nienawiść „ludzi światłych” do chrześcijaństwa. Nie zawsze jest to wyartykułowane bez ogródek w stylu manii prześladowczej pewnego aktywnego w blogosferze narkomańskiego degenerata. Który potrafi wyjechać z oskarżeniami chrześcijaństwa przy każdej okazji, nawet podczas dyskusji o uboju rytualnym, uprawianym jak wiadomo przez Żydów i muzułmanów. Ale każdy samozwańczy „człowiek rozumny” na sam widok krzyża dostaje jednocześnie ataku epilepsji i rozwolnienia a w przypadku mężczyzn również i wzwodu do wewnątrz. Więc gotów jest poprzeć nawet i inną religię o ile tylko jest dostatecznie antychrześcijańska. A islam to kryterium na pewno spełnia. Dlatego w rzekomo świeckiej (a ściślej rzecz biorąc zoologicznie antychrześcijańskiej) Francji katolicyzm był rugowany z przestrzeni publicznej. W imię tak zwanych „tradycji republikańskich”. Ale w czasach kiedy w tym kraju pewnemu obywatelowi zakazano postawienia na własnej ziemi krzyża o wysokości kilku metrów, meczety wyrastały tam niczym grzyby po deszczu.

Takie były początki dżumy dwudziestego wieku. Którą nie jest AIDS lecz właśnie socjalizm, po kolejnej mutacji przybierający postać eurosocjalizmu oraz „tolerastia”. Stan obecny i potencjalne scenariusze dalszego rozwoju wydarzeń będą tematem następnego wpisu.

Stary Niedźwiedź

poniedziałek, 4 lutego 2013

To jaszcze matura czy już tylko chęć szczera?

Ponieważ zarówno WOŚP jak i próba przepchnięcia tylnymi drzwiami nadania pewnych praw (oczywiści e przy zerowych obowiązkach) związkom jednopłciowym były tematami typu tu i teraz, inne problemy którymi chciałem się zająć musiały odczekać swoje w kolejce. Ale ponieważ ten „partnerski” szwindel na pewno będzie powracać pod obrady sejmu niczym grypa każdej zimy, pozwalam sobie zamieścić przysłany przez Czcigodnego Pulsara link:
Korzystając z niego można poprzeć oczywistą prawdę iż rodzina składa się z matki, ojca i dzieci. Gorąco do tego zachęcam.
Pozwolę sobie też polecić ostatni wpis linkowanej u mnie Czcigodnej Flavii: 
http://flaviadeluce.blog.onet.pl/2013/02/04/jak-rozbroic-bombe-demograficzna/
Dotyczący tak palącego problemu jak groźba zapaści demograficznej.
A teraz czas na główny wątek czyli ciąg dalszy reformowania szkolnictwa średniego a w szczególności egzaminu maturalnego.
Jak niedawno pisałem, jeszcze w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia moja koleżanka podczas wieczornych rozmów przy kieliszku wina postawiłą tezę że warunkiem koniecznym przyjęcia Polski do eurokołchozu jest tak daleko posunięta destrukcja szkolnictwa na wszystkich szczeblach aby Polak nie stanowił na rynku pracy wielkiego zagrożenia dla ludzi wywodzących się ze „starej” Unii. Opinia ta została wtedy przez bezkrytycznych „federastów” zmieszana z błotem ale czas pokazał że Bożenka przepowiedziała rozwój wypadków trafniej niż Wernyhora. Kulminacją psujstwa były działania (ło)Buzka a dwoma perłami w koronie tego sabotażysty powołanie gimnazjów oraz likwidacja tak potrzebnego szkolnictwa zawodowego. Potem było jeszcze gorzej, przykładem może być likwidacja obowiązku zdawania matematyki czy obniżenie przez „długiego Romka” progu zdawalności matury. A pracownicy wyższych uczelni (zwłaszcza technicznych) z łezką w oku wspominali czasy gdy uczelnie mogły przeprowadzać egzaminy wstępne a więc przyjmować na pierwszy rok młodych ludzi legitymujących się jakimś minimum przyzwoitości odnośnie wiedzy z przedmiotów kierunkowych.
Do skarbnicy anegdot naszego wydziału przeszedł w czasach „nocy połobuzkowej” wyczyn studenta który twierdził że trójkąt istnieje jeśli długości jego boków wyrażone są liczbami dodatnimi. Wręczyłem mu linijkę, cyrkiel oraz kartkę papieru i poprosiłem o narysowanie trójkąta o długościach boków 1cm , 2 cm i 10 cm. Po minucie powiedział mi że trójkąt narysował tylko jeden z boków trochę wystaje.
Odrobina nadziei zagościła w naszych sercach odkąd matematyka wróciła na maturę. Ale pozostawionym w laboratorium egzemplarzu „Metra” z 22 stycznia b.r. znalazłem w artykule pod buńczucznym tytułem „Żarty się skończyły, egzaminy będą coraz trudniejsze” rozmowę z prof. Sławomirem Żurkiem z KUL, członkiem zespołu przygotowującego zmiany w egzaminie maturalnym. A jedna z informacji podanych przez pana profesora powaliła mnie na kolana. Powiedział on że wkrótce każdy uczeń będzie musiał zdać z przynajmniej jednego przedmiotu dodatkowego egzamin na poziomie rozszerzonym. A w następnym zdaniu dodał „Ale nie będzie tu progu zdawalności, czyli nawet jeśli dostanie zero procent, zda maturę”.
A więc po jakiego diabła te wygłupy i ten cały zespół?
Chyba ze chodzi jedynie o dobre wrażenie na użytek durniów. Co znakomicie koresponduje z osobą minister Szumilas oraz jej pryncypała. W końcu stwierdzenie „uczeń nie zna budowy geologicznej Andów” brzmi bez porównania lepiej niż powiedzenie że delikwent nie potrafi na globusie odnaleźć Ameryki Południowej.
A jak powiedziała swego czasu wspomniana już tu Bożenka, wszystkie te „reformy” szkolnictwa zasługują na swoją nazwę jedynie dlatego że kojarzą się z pewną częścią ciała. Młodszych Szanownych Czytelników muszę w tym miejscu poinformować że swego czasu „reformami nazywano ciepłe damskie majtki. Zaś tytuł jest trawestacją sloganu z początków PRL kiedy to do tak zwanego Ludowego Wojska Polskiego przyjmowano chętnych do służby zawodowej kierując się jedynie ich właściwą postawą ideologiczną. A zachętą do zgłaszania się był slogan „Nie matura lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera”.
Ciekaw jestem czy planowane jest zdanie matury poprzez wysłanie SMSa informującego że nadawca odczuwa taką potrzebę?

Stary Niedźwiedź