A zaczynają się one gromadzić nad Napolionem jego ekipą.
Wedle wszelkich znaków na ziemi i niebie czas, który upłynął od wyborów parlamentarnych, został przez koalicję rządową zużyty głównie na podchody w senacie, mające przeforsować ponowny wybór pana Karczewskiego, dotychczasowego marszałka tej izby. Starania te z góry były skazane na niepowodzenie, bowiem z grona senatorów "niezależnych" jedynie pani Lidia Staroń zasługuje na to miano, ale nawet po jej ewentualnym pozyskaniu, za kandydatem PiS opowiedziałoby się tylko 49 senatorów. Bowiem jeszcze niedawno tęczowe a obecnie "chrześcijańskie" (cudzysłów konieczny) gumofilce desperacko walczą własnie z PiS o utrzymanie choćby części wiejskiego elektoratu i na żadne układy z partią rządzącą nie pójdą. Z kolei koktajl czerstwych komuchów, trockistowskich chujwejbinów, pedałów, ateotalibów i ekoterrorystów z definicji marzy o zakończeniu rządów PiS. Zaś ci pożal się Boże "niezależni" to POpaprańcy, na ogół z prokuratorskimi zarzutami.
Zaprzysiężony w ostatni piątek rząd jest niewątpliwie gorszy od poprzedniej ekipy Mateusza Morawieckiego. Poza powrotem po kilkuletniej nieobecności ministerstwa skarbu pod zmienioną nazwą, co jedynie potwierdza, że jego likwidacja była błędem, w oczy kłuje obsada ministerstwa finansów. Został nim niejaki Tadeusz Kościński, osobnik bez dyplomu studiów wyższych, mający w dorobku karierę w Londynie na najniższych szczeblach bankowości oraz kilkuletnie robienie za Krzepickiego przy premierze. Czyli niemal kopia sławetnego Vincenta Rostowskiego (pseudonim "Jacek"), oby nie jeszcze głupsza. Do tego trzeba dodać rozmnożenie resortów przez pączkowanie, czyli wydzielenie z MSZ "spraw europejskich" oraz całkiem już operetkowe "ministerstwo klimatu" (czy jak się tam ono zwie). Moja przyjaciółka zauważyła przy szklaneczce Campari, że jest idealną kandydatką na dyrektora departamentu klimatu śródziemnomorskiego. Bowiem poza angielskim włada biegle włoskim i francuskim a tamte strony zna doskonale, jako że kilka lat spędziła na Sycylii. Musiałem ją rozczarować mówiąc, że ani nie należała do Porozumienia Centrum, ani nawet nie może liczyć na rekomendację któregoś z mameluków Napoliona, wywodzących się z tego środowiska. Zatem jest bez szans.
Wszystko to wygląda ponuro.
Ale największe zagrożenie dla partii rządzącej stwarza awantura o zniesienie bariery "trzydziestokrotności" w płaceniu składek ZUS. Tłumacząc to na polski, do tej pory osoby o wysokich zarobkach (miesięcznie ponad dwie i pół średniej krajowej) nie musiały płacić składek od zarobków powyżej tej granicy. Obecnie PiS chce to ograniczenie znieść, a dziennikarze z TVPiS wciskają kit, że tak będzie sprawiedliwiej, bowiem skoro ktoś ma w przyszłości uzyskać wyższą emeryturę, to powinien płacić wyższe składki. Jest to oczywiste łgarstwo. Choćby pobieżna znajomość zasad wyliczania emerytury pozwala dojść do oczywistego wniosku, że jeśli osoba A płaci na ZUS miesięcznie trzy razy więcej niż osoba B, to wcale nie uzyska w przyszłości trzykrotnie wyższej emerytury. Przez delikatność pominę fakt, że płacący obecnie na ZUS nie mają żadnej gwarancji, że w z jakiś czas doczekają się jakiejkolwiek emerytury. A cała ta operacja wydaje się świadczyć jedynie o tym, że opowieści o zrównoważonym budżecie na rok 2020 to bujda na resorach, skoro sięga się po tak desperackie szukanie brakujących wpływów. No cóż, zaczyna się odbijać czkawką polityka pozyskiwania głosów wyborców za pomocą takich zabiegów, jak choćby trzynasta i czternasta emerytura.
Przeciw temu pomysłowi zdecydowanie wypowiedział się wicepremier Gowin i jego posłowie w koalicji "Zjednoczonej Prawicy" (cudzysłów również konieczny). O polityku tym, po chlewie zrobionym przezeń w szkolnictwie wyższym i nauce, mam złą opinię i na pewno nie jestem jego fanem. Ale w zaistniałej sytuacji Napolion ma dwa wyjścia.
Jeśli odzyska rozum, wycofa się z tego pomysłu i uratuje spójność swojego klubu parlamentarnego.
Ale w grę wchodzi i druga opcja. Uczepi się tego pomysłu niczym złodziej Gawłowski immunitetu senatorskiego i stanie na głowie, by go przeforsować a Gowinowi pokazać,kto tu rządzi. Co mu się uda, bowiem stary komunistyczny gangster Swetrzasty wraz ze swoim klubem pomysł Napoliona poprą z entuzjazmem i to zniesienie bariery wpłat na ZUS przejdzie. Oczywiście lewizna będzie wrzeszczeć o "sprawiedliwości społecznej", w co jej najgłupsi wyborcy uwierzą. Ale tak naprawdę chodzić będzie o coś zupełnie innego. Bowiem PiS straci większość w sejmie po wysoce wtedy prawdopodobnym wyjściu ludzi Gowina. A ten ostatni może znowu zostać wicepremierem, tyle że w rządzie, za przeproszeniem, "ocalenia narodowego". Złożonego z Przestępczości Organizowanej, lewizny, zielonej prostytutki i właśnie trzódki Gowina. Bez tego ostatniego sklecenie takiej większościowej bandy jest niewykonalne, zatem w takiej hipotetycznej sytuacji może on utargować bardzo wiele. Trzeba tez pamiętać, że Gowin swego czasu został wykopany z Przestępczości Organizowanej po tym, jak ośmielił się być kontrkandydatem ryżego volksdeutscha na stanowisko herszta tej szajki. W oczach Grega Shityny na pewno nie jest to wielki grzech, a i inne osoby wpływowe w tej rodzinie mafijnej, nawet gdy poziom setki IQ przekraczają dopiero łącznie w trójkę, zaczynają wreszcie rozumieć, że Chyży Rój obecnie ma ich w tyłku. I będąc murowanym kandydatem z łaski swej prawdziwej ojczyzny na wodza łże chadeków w euroburdelu, Przestępczość Organizowana traktuje obecnie jak użytą prezerwatywę.
Przy wszystkich, i to coraz liczniejszych zastrzeżeniach do głupich poczynań premiera Morawieckiego, na sama myśl o takim nierządzie koalicyjnym ciarki przechodzą mi po plecach. Więc modlę się, by Napolion w swej chorobie dwubiegunowej wystarczająco długo pobył sobie na właściwym biegunie.
Stary Niedźwiedź