W poprzednim komentarzu, napisanym w nocy z 21 na 22 października na podstawie wyników „exit polls”, zastrzegłem się, że można go traktować jako moją opinię o tych wyborach, o ile oficjalny raport PKW w sposób istotny tych prognoz nie zmieni.
W mojej dedykacji wielkomiejskiemu motłochowi POkroju żoliborskich ćwierćinteligentów nie muszę zmieniać niczego. Już po wyborach, więc „Czaskowski” sprawnie wycofuje się ze swych obietnic. Bowiem słusznie uważa, że wspomniany motłoch zapomni o nich po pięciu tygodniach, a co dopiero po pięciu latach. I Warszawa będzie, jak głosiły jego billboardy, „miastem dla wszystkich”. Oczywiście dla wszystkich złodziei.
Skoro już mowa o Warszawie, do swojej klęski (nazwijmy rzeczy po imieniu) walnie przyczynił się też sam Patryk Jaki. Zamiast skoncentrować się na palących problemach, olewanych przez 12 lat przez gang z ratusza, wzorem premiera Morawieckiego plótł jakieś żałosne dyrdymały o XIX dzielnicy Warszawy i iluś tam nowych liniach metra. Szerzej tę kwestię omówił czcigodny Dibelius:
W mojej dedykacji wielkomiejskiemu motłochowi POkroju żoliborskich ćwierćinteligentów nie muszę zmieniać niczego. Już po wyborach, więc „Czaskowski” sprawnie wycofuje się ze swych obietnic. Bowiem słusznie uważa, że wspomniany motłoch zapomni o nich po pięciu tygodniach, a co dopiero po pięciu latach. I Warszawa będzie, jak głosiły jego billboardy, „miastem dla wszystkich”. Oczywiście dla wszystkich złodziei.
Skoro już mowa o Warszawie, do swojej klęski (nazwijmy rzeczy po imieniu) walnie przyczynił się też sam Patryk Jaki. Zamiast skoncentrować się na palących problemach, olewanych przez 12 lat przez gang z ratusza, wzorem premiera Morawieckiego plótł jakieś żałosne dyrdymały o XIX dzielnicy Warszawy i iluś tam nowych liniach metra. Szerzej tę kwestię omówił czcigodny Dibelius:
i do przeczytania jego komentarza serdecznie szanownych Czytelników zachęcam.
Niczego też nie muszę zmieniać w swoich gorzkich słowach, skierowanych do mieszkańców tak mi bliskich Warmii i Mazur, czyli w mojej ocenie najpiękniejszego zakątka Polski, w którym jest największy w Polsce odsetek bezrobotnych. Działa tam niestety klasyczne dodatnie sprzężenie zwrotne. Czyli biedniście, więc głupiście. A że z głupoty wybraliście tak, jak wybraliście, będziecie jeszcze biedniejsi.
Natomiast pewnej korekty wymagają uwagi pod adresem siły przewodniej i jej targowickich oponentów.
Gdyby PiS ugrało góra trzy sejmiki, jako stary belfer akademicki postawiłbym im dwóję. Cztery czy pięć zasługiwałoby na trójczynę. Obecne pewne już sześć to nieco naciągana ocena trzy i pół. Jeśli w jednym z sejmików, w którym języczkiem u wagi są radni „niezależni”, uda się z nimi zawiązać koalicję, zwiększając liczbę kontrolowanych sejmików do siedmiu, te trzy i pół będzie już mocne. Ale na czwórkę prezes i jego podkomendni zasłużą w moich oczach dopiero wtedy, gdy na Mazowszu i być może w jeszcze jakimś województwie przekonają kilka „panienek” z tak zwanego PSL, że zielony burdel właśnie się pali i czas przenieść się do innego lokalu. Że co, że namawiam do korupcji politycznej? A od kiedy to polityka jest szlachetnym fechtunkiem na broń białą? Wielki Ronald Regan powiedział kiedyś, że jeśli prostytucja istotnie jest najstarszym zawodem świata, to pod względem stażu drugie miejsce na pewno zajmuje polityka. Wycięcie takiego numeru Zakosiniakowi – Kłamyszowi świadczyłoby o tym, że Napolion wreszcie zdał maturę z polityki. Ale na licencjat, że o magisterce nie wspomnę, musi jeszcze solidnie popracować.
W ocenie zarówno mojej, jak i zaprzyjaźnionego konserwatysty, tak jak i ja na pewno nie będącego szalikowcem PiS, wynik Porozumienia Prawicy mógł być o co najmniej 3% lepszy, gdyby w teren ruszyła doskonale potrafiąca rozmawiać ze zwykłymi ludźmi i ciepło przez nich odbierana pani Beata Szydło. Ale Napolion, sam będąc zarówno technicznym, jak i ekonomicznym analfabetą, jest zauroczony premierem Morawieckim. W którego prezentacje z Power Pointa zapewne uwierzył i jest święcie przekonany, że „Tu na razie jest ściernisko, ale będzie San Francisco”, jak śpiewali bracia Golcowie. No cóż, nic mi nie wiadomo, aby pracownicy Doliny krzemowej już zapisywali się na kursy polskiego. A wiedząc, jakie nakłady trzeba ponieść na stworzenie centrum badawczego nowych technologii, oraz jakie wynagrodzenia zapewnić jego pracownikom, tych bredni Mateusza Morawieckiego, który o technice wie tyle, co jego pryncypał o gospodarce, ani przez sekundę nie mogę traktować serio. Co oczywiście nie zmienia faktu, że choćby za ograniczenie kilkudziesięciomiliardowych rocznych wycieków z budżetu, premier Morawiecki na tle swoich poprzedników z „Tuska, Kopacz i kamieni kupy" jaśnieje niczym gwiazda.
Grzechu Shityna oczywiście świruje, że PiS rzekomo strzelił sobie w stopę, w kolano i w coś jeszcze. No cóż, POwinien się raczej martwić o to, jak mocno za te wyniki wyborów w ambasadzie szkopskiej w Dzień Zaduszny Makrela strzeli go w mordę . I za co każe go POwiesić jego oficerowi prowadzącemu z BundesNachrichtenDienstu. Mam przeczucie, graniczące z pewnością, że nie będzie to ani stopa, ani kolano, ale właśnie to coś jeszcze.
Bredni i kłamstw jego dwóch girlasek, które mają IQ niższe od numeru noszonego obuwia, nie warto komentować. Nawet niejaki Swetrzasty, komentując skierowane pod jego adresem słowa babochłopa, powiedział w wywiadzie radiowym, że dla niego partnerem do rozmów może być jedynie szef, a nie personel.
Stary Niedźwiedź
Niczego też nie muszę zmieniać w swoich gorzkich słowach, skierowanych do mieszkańców tak mi bliskich Warmii i Mazur, czyli w mojej ocenie najpiękniejszego zakątka Polski, w którym jest największy w Polsce odsetek bezrobotnych. Działa tam niestety klasyczne dodatnie sprzężenie zwrotne. Czyli biedniście, więc głupiście. A że z głupoty wybraliście tak, jak wybraliście, będziecie jeszcze biedniejsi.
Natomiast pewnej korekty wymagają uwagi pod adresem siły przewodniej i jej targowickich oponentów.
Gdyby PiS ugrało góra trzy sejmiki, jako stary belfer akademicki postawiłbym im dwóję. Cztery czy pięć zasługiwałoby na trójczynę. Obecne pewne już sześć to nieco naciągana ocena trzy i pół. Jeśli w jednym z sejmików, w którym języczkiem u wagi są radni „niezależni”, uda się z nimi zawiązać koalicję, zwiększając liczbę kontrolowanych sejmików do siedmiu, te trzy i pół będzie już mocne. Ale na czwórkę prezes i jego podkomendni zasłużą w moich oczach dopiero wtedy, gdy na Mazowszu i być może w jeszcze jakimś województwie przekonają kilka „panienek” z tak zwanego PSL, że zielony burdel właśnie się pali i czas przenieść się do innego lokalu. Że co, że namawiam do korupcji politycznej? A od kiedy to polityka jest szlachetnym fechtunkiem na broń białą? Wielki Ronald Regan powiedział kiedyś, że jeśli prostytucja istotnie jest najstarszym zawodem świata, to pod względem stażu drugie miejsce na pewno zajmuje polityka. Wycięcie takiego numeru Zakosiniakowi – Kłamyszowi świadczyłoby o tym, że Napolion wreszcie zdał maturę z polityki. Ale na licencjat, że o magisterce nie wspomnę, musi jeszcze solidnie popracować.
W ocenie zarówno mojej, jak i zaprzyjaźnionego konserwatysty, tak jak i ja na pewno nie będącego szalikowcem PiS, wynik Porozumienia Prawicy mógł być o co najmniej 3% lepszy, gdyby w teren ruszyła doskonale potrafiąca rozmawiać ze zwykłymi ludźmi i ciepło przez nich odbierana pani Beata Szydło. Ale Napolion, sam będąc zarówno technicznym, jak i ekonomicznym analfabetą, jest zauroczony premierem Morawieckim. W którego prezentacje z Power Pointa zapewne uwierzył i jest święcie przekonany, że „Tu na razie jest ściernisko, ale będzie San Francisco”, jak śpiewali bracia Golcowie. No cóż, nic mi nie wiadomo, aby pracownicy Doliny krzemowej już zapisywali się na kursy polskiego. A wiedząc, jakie nakłady trzeba ponieść na stworzenie centrum badawczego nowych technologii, oraz jakie wynagrodzenia zapewnić jego pracownikom, tych bredni Mateusza Morawieckiego, który o technice wie tyle, co jego pryncypał o gospodarce, ani przez sekundę nie mogę traktować serio. Co oczywiście nie zmienia faktu, że choćby za ograniczenie kilkudziesięciomiliardowych rocznych wycieków z budżetu, premier Morawiecki na tle swoich poprzedników z „Tuska, Kopacz i kamieni kupy" jaśnieje niczym gwiazda.
Grzechu Shityna oczywiście świruje, że PiS rzekomo strzelił sobie w stopę, w kolano i w coś jeszcze. No cóż, POwinien się raczej martwić o to, jak mocno za te wyniki wyborów w ambasadzie szkopskiej w Dzień Zaduszny Makrela strzeli go w mordę . I za co każe go POwiesić jego oficerowi prowadzącemu z BundesNachrichtenDienstu. Mam przeczucie, graniczące z pewnością, że nie będzie to ani stopa, ani kolano, ale właśnie to coś jeszcze.
Bredni i kłamstw jego dwóch girlasek, które mają IQ niższe od numeru noszonego obuwia, nie warto komentować. Nawet niejaki Swetrzasty, komentując skierowane pod jego adresem słowa babochłopa, powiedział w wywiadzie radiowym, że dla niego partnerem do rozmów może być jedynie szef, a nie personel.
Stary Niedźwiedź