sobota, 31 marca 2018

Życzenia

Czcigodni Czytelnicy
Przypominanie Wam, co wydarzyło się prawie dwa tysiąc lat temu i jakie skutki przyniosło światu i ludzkości, byłoby wielkim nietaktem w stosunku do chrześcijan. Zaś osoby podzielające konserwatywne i narodowe spojrzenie na świat a jednocześnie niewierzące, na pewno nie będą do nas żywić urazy za nawiązanie do wydarzenia, bez którego nie powstałaby cywilizacja białego człowieka, jeszcze nie tak dawno dominująca na naszej planecie.
Czego Wam zatem życzymy? Nie raz już na tym blogu przypominaliśmy, że zarówno rocznica Narodzenia Pańskiego, jak i Jego śmierci i zmartwychwstania, to przede wszystkim czas na oderwanie się od codziennej gonitwy i pomyślenie o kilku sprawach i wartościach ponadczasowych, determinujących nasz ziemski żywot. Niezależnie od tego, czy osoby te wierzą w to, że istnieje Coś Jeszcze, niż banalny obieg materii w przyrodzie.
Tymi myślami najlepiej podzielić się z osobami najbliższymi i w ich gronie spędzić ten dzień. Przedkładając wartość takiego sposobu spędzenia czasu nad sarmackie tradycje obżarstwa.
I niech święta tego niezakłócą Wam żadne smutne wydarzenia, odbierane w tym czasie szczególnie boleśnie.
Chrystus zmartwychwstał. Czyli również i nadzieja na bardziej sensowny przebieg naszego żywota doczesnego.

Stary Niedźwiedź
Refael 72

środa, 21 marca 2018

Justytutki

Jak podał nadworny portal PiS:

https://wpolityce.pl/polityka/386817-ujawniamy-liste-sedziow-ktorzy-jutro-zalic-beda-sie-na-polske-w-brukseli-w-wycieczce-wezma-udzial-min-zurek-zawistowski-i-marczynski

we wtorek do Brukseli wybrała się silna grupa ustępujących (a właściwie właśnie spuszczanych w ustępie) gwiazd procederu  sędziowskiego. Kogóż tam nie ma! Wedle wspomnianego portalu ta dwudziestka piątka to:
Wojciech         Buchajczuk
Dominik          Czyszkiewicz
Beata             Donhefner-Grodzicka
Maria             Ejchart-Dubois
Magdalena      El-Hagin
Monika           Frąckowiak
Katarzyna       Gajda-Roszczynialska
Katarzyna       Gopera
Paulina           Kieszkowska-Knapik
Marta             Kożuchowska-Warywoda
Tomasz           Marczyński
Dariusz           Mazur
Justyna           Metelska
Beata              Morawiec
Artur               Pietryka
Bartłomiej       Przymusiński
Dominika        Stępińska-Duch
Bartłomiej       Tkacz
Arkadiusz        Tomczak
Michał             Wawrykiewicz
Magdalena       Witkowska
Mirosław          Wróblewski
Dariusz            Zawistowski
Katarzyna        Zawiślak
Waldemar        Żurek
 
Są zatem i sędziowie Sądu Najwyższego i członkowie odchodzącej w niebyt Krajowej Rady Sądownictwa i tak zwane justytutki.
W dniu dzisiejszym zgraja ta od rana lamentowała w eurocyrku nad rzekomym upadkiem praworządności w Polsce. Ich bajdurzenia i łgarstwa najtrafniej zrekapitulować spiżowymi słowami Aleksandra hrabiego Fredry:

Burdelowy cech upada
Kurwom grozi tu zagłada
Przeto, najjaśniejszy panie
Sprawiedliwość niech się stanie!

Ale jak poinformował prof. Zdzisław Krasnodębski:

http://niezalezna.pl/220371-niezalezni-sedziowie-poskarzyli-sie-brukseli-mieli-wsparcie-w-europoslach-po-ale-cos-poszlo-nie-tak

poza polskimi europosłami pies z kulawą noga nie przylazł słuchać tych trenów. Olali ich równo nie tylko najjaśniejszy moczymorda Junkers czy wicekról Franca, nie pojawił się też i niejaki Verhofstadt. Więc nie można o nich nawet powiedzieć, że Guj z nimi.
A cała ta Justytucja nieuchronnie przypomniała nam podobną organizację, założoną przed wojną w Łodzi przez Menachema Bornsztajna, Pierwszego Prezesa Łódzkiej Dintojry, lepiej znanego jako Ślepy Maks. Organizacja ta nie miała oficjalnej nazwy, bowiem prezes Bornsztajn nigdy jej formalnie nie zarejestrował. Potocznie nazywana była Związkiem Zawodowym Złodziei.
Przynależność do związku osób trudniących się tym procederem była obowiązkowa, płacenie składek związkowych rzecz jasna też. Za to złodziej mający przymusową przerwę w uprawianiu swego fachu był pewny tego, że rodzina podczas jego pobytu z kratkami będzie wspomagana finansowo. Ot, takie sobie stypendium, tyle tylko że nie wolności (jak to nazwało kilka idiotek, kwestujących ostatnio na złodzieja a zarazem śmierdzącego lenia) lecz odsiadki.
I tu trzeba uznać przewagę Sądu Najwyższego. Bowiem należący do sędziowskiej szajki „łańcuchowi” złodzieje maja zagwarantowaną bezkarność a przy wyjątkowym niefarcie kradzież kończy się jedynie przejściowym obniżeniem apanaży.
Natomiast co się tyczy poziomu moralnego, justytutki wyraźnie ustępują ZZZ. Swego czasu pewien łódzki złodziej okradł niezamożną wdowę, mającą na utrzymaniu trójkę dzieci. Ograbiona poszła na skargę do Ślepego Maksa. Następnego dnia przed drzwiami jej mieszkania stały wszystkie skradzione rzeczy, zaś złodzieja odnaleziono w jednym z łódzkich cieków. Dlatego zdaniem redakcji porównanie „rodziny” Małgorzaty Gersdorf z syndykatem Menachema Bornsztajna mimo wszystko wypada na korzyść tego ostatniego.
A skoro mowa o takich organizacjach, nie sposób nie przypomnieć pewnego wyroku, wydanego przez Łukasza Siemiątkowskiego, zwanego Tatą Tasiemką. Znanego działacza Polskiej Partii Socjalistycznej, warszawskiego radnego z jej ramienia i jednocześnie Pierwszego Prezesa Warszawskiej Dintojry. Nie widzimy tu jakiejkolwiek sprzeczności w połączeniu tych funkcji, bowiem kradzież jest immanentnym składnikiem każdej bez wyjątku wersji socjalizmu.
Na wokandzie Wysokiej Dintojry stanęła sprawa o zniesławienie. Po jej rozpoznaniu ustalono, że istotnie było to pomówienie. Tata wydał wtedy salomonowy wyrok: w celu powetowania swoich strat moralnych pomówionemu zezwolono na pięciokrotne (niektóre źródła piszą o trzykrotnym)  kopnięcie oszczercy w dupę przed obliczem Wysokiej Dintojry.
A swoją drogą wielka szkoda, że obecne prawo RP ver. 3.5 nie przewiduje takiej kary. Bo jak musiałyby dzisiaj wyglądać tyłki goebbelsiątek Szechtera, Lisa Syfilisa, Polsratu czy TFałszN, gdyby w sprawach o oszczerstwo orzekał obecnie Tata Tasiemka. Że o właścicielach i szefach wymienionych szczujni nie wspomimy.

Stary Niedźwiedź
Refael 72

poniedziałek, 12 marca 2018

Pożar nie tylko w Leżajsku

Gdy w roku 2015 PiS zdobyło prezydenturę, wkrótce potem samodzielną większość w obydwu izbach parlamentu, a szajka Przestępczości Organizowanej plus zielonej agencji towarzyskiej została odcięta piłą od koryta, niektórzy sceptyczni komentatorzy, w tym i czcigodny Tie Fighter, podsumowali to krótko. Orzekli że o suwerenności nadal nie ma mowy, bo w polityce zagranicznej nastąpiła jedynie zamiana smyczy, na której trzymany jest rząd. Z niemieckiej na USraelską.
Przez niemal półtora roku mydlono nam oczy rzekomo znakomitymi relacjami polsko  - izraelskimi oraz szerzej rzecz ujmując, polsko – żydowskimi. Rząd odbył wyjazdowe posiedzenie w Izraelu, PAD systematycznie pali w Pałacu Prezydenckim chanukowe świece. Słyszeliśmy też banialuki o Izraelu jako rzekomym strategicznym partnerze Polski. Na czym mają polegać korzyści z takiego
partnerstwa”, redakcja nie ma bladego pojęcia. Bo poza odesłaniem do piekła bandyty Kilanowicza (ksywa „Grzegorz Korczyński”), nic nam nie wiadomo o jakiejkolwiek innej przysłudze, oddanej Polsce przez władze  Izraela od czasu powstania tego państwa. Jeśli któryś z Szanownych Czytelników wie o choćby drugim takim przypadku, bylibyśmy wielce zobowiązani za informację. 
No i co w końcu wyszło z tego „strategicznego partnerstwa? Ano dreck, panie oberlejtnant, jak by powiedział dobry wojak Szwejk.
Poza judaizmem Żydzi dorobili się i świeckiej religii, wyznawanej również i przez ich wszelkie lewactwo oraz żydowskich ateistów, niekiedy zwanej religią Holocaustu. Jej zasadnicze przykazania (prawdami nazwać tego nie sposób) brzmią następująco:
1. Tylko i wyłącznie Żydzi byli ofiarami masowych prześladowań na tle narodowościowym, rasowym oraz religijnym, zarówno podczas II Wojny Światowej, jak i wcześniej.
2. Wszystkie państwa świata mają obowiązek karać, najlepiej więzieniem, jakąkolwiek próbę dyskusji o tych wydarzeniach, nawet na gruncie naukowym. Bowiem każda taka próba to zbrodnia zwana „kłamstwem oświęcimskim”.
3. Straty poniesione przez inne narody, nawet jeśli liczone są w milionach zamordowanych, nie mogą być nazwane masowym ludobójstwem, bo pojęcie to zawłaszczył sobie
naród wybrany”. Zatem choćby przypominanie o tym, iż podczas I WŚ Turcy wymordowali za samo pochodzenie półtora miliona Ormian, a w czasie II WŚ Niemcy i Sowieci zabili co najmniej trzy miliony etnicznych Polaków, to zdaniem bezczelnych grandziarzy „negowanie Holocaustu”.
4. Obowiązująca dawniej definicja antysemity, jako człowieka nie lubiącego Żydów, została radykalnie zmieniona. Bo obecnie antysemitą może być nazwany każdy, kogo nie lubią Żydzi. A stosunek tej osoby do tego narodu nie ma najmniejszego znaczenia.
Parlament RP oraz PAD znowelizowali ustawę o Instytucie Pamięci Narodowej. Poza kwestią penalizacji banderyzmu (akurat to skończyło się na w sumie mało istotnym jazgocie na UPAdlinie) karalne mają być wszelkie próby przypisywanie Państwu Polskiemu i Narodowi Polskiemu współuczestnictwa w niemieckich zbrodniach przeciwko ludzkości. Z penalizacji mają być zwolnione badania naukowe, oraz (co uważamy za idiotyzm) „działalność artystyczna”. Bo prezydentowi, rządowi i większości parlamentarnej naiwnie wydawało się, że gojom też wolno dbać o swój honor.
No i się zaczęło. Podczas uroczystości rocznicowych wyzwolenia obozu Auschwitz ambasador Izraela Anna Azari wygłosiła przemówienie, w którym zbeształa Polskę za tę ustawę,  w stylu rosyjskiego wielkorządcy „Kraju Przywiślańskiego”. Bo już radzieccy ambasadorzy z czasów PRL bardziej dbali o pozory i nawet gdyby pierwszy sekretarz PZPR dostał od nich w gębę, miałoby to miejsce w radzieckiej ambasadzie, a nie publicznie.
W każdym szanującym się kraju taki ambasador zostałby poproszony o spakowanie manatków i wyniesienie się z tegoż kraju do wszystkich diabłów. Ale wedle stawu grobla, izraelski ogon zamerdał amerykańskim psem i Departament Stanu „wyraził zaniepokojenie” niektórymi aspektami tej ustawy.
Niedawno owa Azari wrzuciła następny granat do szamba i zaczęła bredzić, że ostatnie kilka tygodni udowodniły jej, jak rzekomo łatwo jest w Polsce obudzić „demony antysemityzmu”.
Ta zakłamana osoba zdecydowanie  przecenia możliwości swoje i swoich dyplomatołków. Skoro  przez 28 lat Szechterowi i jego posługaczom udało się raptem doprowadzić do jednego publicznego spalenia kukły Żyda, a szmatom z TFałszN raz zorganizować statystów do odegrania farsy „wafel SS”, to ona jest bez szans.
Jak do tej pory, jedynie pan profesor Żaryn, senator z ramienia PiS, zachował się jak polski polityk. Bowiem w grzecznych słowach zasugerował ambasador Azari zakończenie jej misji w Polsce.
A niedawno, jak poinformował nadworny portal Androniego Macierenki:

http://niezalezna.pl/219313-pozar-w-budynku-w-ktorym-znajduje-sie-grob-slynnego-cadyka-elimelecha

W Leżajsku, w ostatni piątek po północy, wybuch pożar w budynku, w którym znajduje się grób Elimelecha Weissbluma, jednego z najważniejszych cadyków w dziejach chasydyzmu. 11 marca przypada rocznica jego śmierci i z tej okazji do Leżajska przybyło z całego swiata kilka tysięcy żydowskich wyznawców tego odłamu judaizmu. Przy grobie cadyka paliło się wiele świec i leżało mnóstwo „kwitełe”. Nie jest to żadne robienie sobie przez nas jaj, bowiem chasydzi właśnie tak nazywają kartki z prośbami o pomoc Jahwe w różnych sprawach, które składają na tym grobie. Gd wierzą w to, iż w rocznicę śmierci Elimelech zstępuję na ziemię by zabrać te podania do nieba.
Na szczęście straż pożarna zjawiła się  bardzo szybko i pożar ugasiła. Niewielkim uszkodzeniom uległa ściana i dach budynku, sam grób ocalał. Zdaniem strażaków źródłem pożaru były te „kwitełe”, które zajęły  się ogniem od świec.
TVP jak na razie nie wspomniała o żadnej histerycznej akcji GW no Prawda czy TFałszN. Zakładamy zatem (stan wiedzy na wieczór 12 marca), że przynajmniej na razie szczekaczki te nie próbują wkręcić Polaków w ów pożar. Bowiem wizyt na rzeczonych witrynach nie złożymy. Nie chcąc ryzykować zwymiotowaniem na ekran komputera.
A żeby nikt nie zrzucał nam rasizmu, antysemityzmu, antyfeminizmu, homofobii, nazizmu etc. (te określenia osoby o IQ jednokomórkowca na ogół serwują w pakiecie), mamy konstruktywną propozycję. Niech chasydzi pójdą z duchem czasu i wszystkie te prośby nagrają na krążek DVD. Na osobę przypadnie bez porównania więcej niż popularne 140 znaków, pożar nie grozi, a i bagaż do nieba będzie lżejszy.
A co się tyczy przyczyny pożaru, specjalistom ze straży pożarnej poddajemy pod rozwagę również i wariant B. Cadyk Elimelech żył w I RP w latach 1717 -1787, a zatem nie miał specjalnych powodów do niechęci do naszego kraju. Więc jeśli istotnie 11 marca zstąpił z nieba i zobaczył tę żydowską hucpę oraz aż tak załgane ataki na Polskę, mógł się zapalić ze wstydu.

Stary Niedźwiedź
Refael 72

czwartek, 8 marca 2018

Dupy wołowe a nie legislatorzy

Tristan Bernard, popularny francuski komediopisarz z przełomu XIX i XX wieku, akcję jednej ze swych fars umieścił w piekle. Gdy spytano go, jak wyobraził sobie miejsce, w którym nigdy nie był, odpowiedział:
To proste. Zastanowiłem się, jak wyglądałby kraj, w którym Anglik jest kucharzem, Włoch żołnierzem, Niemiec policjantem a Arab mechanikiem.
Do tej listy koniecznie trzeba dopisać legislatorów z PiS.
Sejm wybrał nowy skład Krajowej Rady Sądownictwa. Totalna Targowica ułatwiła rządzącym zadanie, bojkotując to głosowanie. Zatem już w pierwszym podejściu dziewięciu sędziów popieranych przez PiS i sześciu rekomendowanych przez K'15 z wielkim zapasem przekroczyło wymagane 3/5 oddanych głosów. Ale na wiwaty jest grubo zbyt wcześnie.
Aby nowa KRS mogła zacząć działać, musi się zabrać i powołać swoje władze statutowe. A zgodnie z tą idiotyczną nowelizacją ustawy o KRS, jej pierwsze posiedzenie plenarne zwołuje prezes KRS, a przy braku takowego, I Prezes Sądu Najwyższego.
Wczoraj ze stanowiska szefowej KRS zrezygnowała niejaka Gersdorf. W świetle tych regulacji, przyczyna tej rezygnacji jest oczywista. Należy dodać że 2 kwietnia ta obrzydliwa postać zakończy też swoje urzędowanie na stanowisku I Prezesa SN. A do tej pory na pewno posiedzenia nie zwoła, w końcu kto się najął za psa, ten musi szczekać.
Z zacytowanych w nadwornym portalu PiS analiz pana Tomasza Skory:


https://wpolityce.pl/polityka/384839-krs-czeka-paraliz-postawa-prof-gersdorf-moze-doprowadzic-do-kilkumiesiecznej-bezczynnosci-nowej-rady
 

wynika, że zanosi sie na dłuższy paraliż działalności KRS. Bowiem wprawdzie prezydencka wersja ustawy przewiduje, że przy braku I Prezesa pracami SN kieruje sędzia wskazany przez prezydenta, ale pierwszym prezesem niewątpliwie nie jest. A tkwiące nadal w SN kamienie kałowe PRL i Tusklandii zrobią co tylko w ich mocy, by wybór nowego prezesa maksymalnie opóźnić.
Do tej pory redakcja zdążyła się przyzwyczaić do partactw fachurów ze stajni Zbigniewa "Kapiszona" Ziobry. Rażące błędy wymagały na ogół kilku poprawek i uzupełnień (patrz walka z ansztaltem niejakiego Rzepy), zanim wreszcie ustawa jako tako spełniała swoje zadanie. Ale tę wyrychtowano w Kancelarii Prezydenta RP, który legitymuje się doktoratem prawa.
Nie trzeba być Wernyhorą, by przewidzieć sabotaż Gersdorf i reszty "nadzwyczajnej kasty", a raczej wyjątkowej szajki. Zatem czy aż tak trudno było do ustawy wpisać, że pierwsze posiedzenie plenarne KRS nowej kadencji zwołuje i otwiera prezydent, marszałek sejmu lub marszałek senatu?
Czyli prezydenccy juryści są takimi samymi fachurami, jak ci od "Kapiszona" a sam ich pryncypał kierowany do parlamentu projekt przeczytał po łebkach, skoro tak rażącego błędu nie zauważył. Bo nie śmiemy przypuszczać, by wyłapanie tak koszmarnego babola przekraczało możliwości doktora prawa.
Wygląda na to, że partia rządząca powinna wynająć do pisania ustaw jakąś dobrą kancelarię adwokacką z Jerozolimy czy z Tel Awiwu. Giszeft ist giszeft, więc na pewno chętni by się znaleźli. A ustawy byłyby zgodne z zamiarami koalicji rządzącej od pierwszego razu. Oczywiście nie mógłby zachodzić konflikt interesów, zatem w przypadku "dużej reprywatyzacji" koalicja rządowa byłaby zdana na własne siły.
Bo ci pisowscy "prawnicy" w II RP nie załapaliby się nawet na posadę szamesa (czyli gońca) w rabinacie na zapadłej prowincji. Przecież żaden ówczesny rabin nie zgodziłby się pracować z takimi matołami.


Stary Niedźwiedź
Refael 72

czwartek, 1 marca 2018

Dzień Żołnierzy Wyklętych

Dzień pierwszego marca od pewnego czasu jest oficjalnym świętem, zwanym Dniem Żołnierzy Wyklętych. Mamy zatem okazję by przedstawić stanowisko redakcji w tej kwestii.
Swego czasu pewien herold patriotyzmu nekrofilskiego wielce się dziwował, iż na Antysocjalu Żołnierze Wyklęci cieszą się wielkim szacunkiem, natomiast zbrodniarzy pokroju Komorowskiego, Okulickiego czy Chruściela, którzy wywołali Powstanie Warszawskie, nazywamy po imieniu. Zatem wyjaśniamy to szanownym Czytelnikom dla memoriału a rzeczonym idiotom dla nauki, jak by powiedział ksiądz Chmielowski.
Skutkiem decyzji „Bora” i reszty tych tępych zupaków była śmierć na polu walki dwudziestu kilku tysięcy żołnierzy  AK (a po upadku powstania niemal tyle samo zmarło na skutek odniesionych ran) oraz około dwustu tysięcy cywilnych mieszkańców Warszawy. Lewobrzeżna część miasta została zrównana z ziemią, bowiem Sowieci pozostawili Niemcom ponad trzy miesiące spokoju na dokonanie tego zniszczenia. Efekt tego powstania bezbłędnie przewidział dziadek Starego Niedźwiedzia już wieczorem 1 sierpnia 1944. Z zawodu był on mistrzem zecerskim, ale umiejętność logicznego myślenia tego wysoko wykwalifikowanego robotnika to były za wysokie progi na generalskie i pułkownikowskie nogi z Komendy Głównej AK.
Natomiast Wyklęci rzucili na szalę SWOJE życie i zdrowie. Ich motywacje były różne. Niektórzy mogli wierzyć we wznowienie wojny przez Aliantów, choć po Teheranie, Jałcie i Poczdamie wiara ta kłóciła się z realiami. Inni uważali, że świadomość braku całkowitej bezkarności może nieco przytłumić komunistyczny terror. Jeszcze inni nie wierzyli, że mogą wydostać się poza żelazną kurtynę a ich zdaniem w Polsce czekała ich nieuchronna śmierć. Zatem postanowili sprzedać swoje życie jak najdrożej, odsyłając do piekła jak najwięcej komunistycznych kanalii.
Żołnierze Wyklęci swoje decyzje przypłacili śmiercią lub przy wielkim szczęściu długoletnimi wyrokami. Represje dotknęły również ich rodziny (brak możliwości nauki, blokada awansów zawodowych etc.), ale żadne miasto nie zostało przez bezpiekę zburzone a sąsiedzi rodzin Wyklętych rozstrzelani. I dlatego należy im się wielki szacunek. Dla patriotów - nekrofili to chyba zbyt trudne.
Ale jeszcze większe uznanie zespół Antysocjala ma dla tej części Narodowych Sił Zbrojnych, która od tytułu wydawanego pisma nazywana była Grupą „Szańca”. W marcu 1944 nie podporządkowała się decyzji scalającej NSZ z AK i nie dała wkręcić w szaleństwo „Akcji Burza”. Podjęła decyzję o scalaniu oddziałów partyzanckich w większe formacje. A gdy we Francji wreszcie powstał drugi front, za strategiczny cel uznano przebicie się do sił alianckich. Zaś za doraźny walkę zarówno z Niemcami, jak i z komunistycznymi bandytami pokroju Mykoły Demko (ksywa „Mieczysław Moczar”) czy Stefana Kilanowicza (ksywa Grzegorz Korczyński”). Późniejszego generała tzw. Ludowego Wojska Polskiego i kata Wybrzeża w roku 1970. Tego ostatniego dosięgła sprawiedliwość, bowiem wykopany na ambasadora do Algierii, zatruł się. Była to nieznana wcześniej toksykologii unikalna trucizna w postaci kilku magazynków UZI. Bowiem na bandycie tym, mającym w dorobku również i zamordowanie na tle rabunkowym około setki Żydów, którzy uciekli z lubelskiego getta, wykonano wydany w Izraelu wyrok śmierci. Jest to, przynajmniej do tej pory, jedyny znany redakcji przypadek przysługi, którą to państwo oddało Polsce.
Ale na największy szacunek zasługuje epopeja Brygady Świętokrzyskiej, opisana już przez nas:


Panu pułkownikowi Antoniemu Szackiemu ps. „Bohun”, dowódcy brygady, po podjęciu decyzji o zawarciu zawieszania broni z Niemcami, udało się przedostać do 3 Armii Amerykańskiej generała George Pattona. Przedtem wyzwolili przygotowany już do wysadzenia w powietrze obóz koncentracyjny dla kobiet w Holiszowie a schwytanych esesmanów oczywiście rozstrzelali. Ocalone w ostatniej chwili więźniarki na pamiątkę uszyły żołnierzom Brygady Świętokrzyskiej ze swych obozowych pasiaków pamiątkowe serduszka:


Opublikowane na FB ze zbiorów pana Leszka Żebrowskiego

Generał Patton uznał żołnierzy pułkownika Szackiego za formację aliancką a dowódcę i sztab brygady przyjął serdecznie. Widząc na mundurach te serduszka, spytał o nie. Gdy się dowiedział o ich pochodzeniu, pogratulował aż tak wysokich odznaczeń. A gdy wkrótce do 3 Armii przybyli sowieccy oficerowie z żądaniem wydania im „faszystów", najwybitniejszy amerykański dowódca z II Wojny Światowej pobił wszelkie rekordy lakoniczności autorstwa Juliusza Cezara. Bowiem Sowietom odpowiedział jedynie:
Wypierdalać!
Patton osobiście dopilnował by żaden z żołnierzy Bygady Świętokrzyskiej nie został wydany komunistom. Osiedlili się oni głównie w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i we Francji.
Pułkownik Antoni Szacki zmarł w Kalifornii w wieku 90 lat w roku 1992. Jako jedyny dowódca dużej formacji podziemia niepodległościowego uratował życie swoich żołnierzy, zasługuje zatem na szczególny szacunek. Z satysfakcją przyjęliśmy fakt, że podczas ostatniej wizyty w Niemczech PAD znalazł czas na złożenie kwiatów na grobach żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej, za co spotkał się z oszczekaniem ze strony SLD, GW no Prawda czy POmiotu. Ani trochę nas to nie dziwi. Z rzekomo socjaldemokratycznych lakierek zawsze komunistyczna słoma wyłazi, potomkowie „żydokomuny” z KPP i UB zawsze będą sobą a Werwolf jedynie bardzo nieudolnie pełni obowiązki Polaków. I stąd zapewne ten skrót PO.

Stary Niedźwiedź
Refael 72