Wśród istotnych dla istnienia każdego państwa ministerstw, w
naszej III RP wyjątkowego pecha zarówno do szefów, jak i do personelu miał i
nadal ma resort spraw zagranicznych. Niedawno czcigodny Robert Grunholz (pozdrawiamy
najserdeczniej) zadał sobie trud poruszenia tego tematu:
i wymienienia z nazwiska osób kierujących po roku 1989 tym
ministerstwem wraz z super zwięzłą ich charakterystyką:
1. Skrajny
germanofil – Krzysztof Skubiszewski.
2. Pracownik
Banku Światowego, członek zarządu Fundacji im. Sorosa vel Batorego,
,,stypendysta” wymienionego kryminalisty z Collegium Invisibile – Andrzej
,,Bilderberg” Olechowski.
3. Władysław
„L4” Bartoszewski, o którego opis mogą się już postarać komentatorzy.
4. Kolejny
pracownik Banku Światowego i ,,stypendysta” – Dariusz Rosati.
5. Benjamin
Lewertow, znany szerzej jako – Bronisław ,,Polonofob” Geremek.
6. Trzeci
już ,,stypendysta”, tym razem Fullbrighta – Włodzimierz Cimoszewicz.
7. Adam
Daniel Rotfeld, syn adwokata Leona Rothfelda.
8. Syn
żydowskiego komunisty, podobnie jak i ojciec ,,poszkodowany” w wydarzeniach
marcowych – Stefan Meller.
9. Amerykańska
,,stypendystka” – Anna Fotyga.
10. Korespondent
brytyjski, mąż Anne Apfelbaum, oceniający w prywatnych rozmowach swoją własną
politykę jako ,,murzyńskość” i ,,robienie laski Amerykanom” – Radosław
Sikorski.
11. Tym
razem skrajny ukrainofil – Grzegorz Schetyna.
12. Nowiutki
,,stypendysta” – Witold Waszczykowski.
Ponieważ nie wolno nie doceniać roli kadr nieco niższego szczebla
(przy dyrektorach departamentów będących Krzepickimi nawet minister Dyzma z
biedą da sobie radę), postanowiliśmy przypomnieć szczególnie odrażającą postać
z tejże półki. Której niezwykła kariera jest dziełem zbiorowym niemal całej
wymienionej tu parszywej dwunastki.
Ryszard Schnepf pochodzi z „dobrej” rodziny. Ojciec w
szeregach Ludowego Wojska Polskiego wspomagał towarzyszy radzieckich w „obławie
augustowskiej” oraz uczestniczył w innych formach zwalczania Żołnierzy
Wyklętych. Matka była pracownicą Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Po znacznym
przerzedzeniu przez Jaruzela tzw. „żydokomuny” w kierownictwie LWP tatuś
przypomniał sobie o swoich korzeniach i zatrudnił się początkowo jako jeden z
dyrektorów Żydowskiego Instytutu Historycznego a następnie jako dyrektor
administracyjny Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Warszawie. Mamusia też się oczywiście załapała na jakieś szekele.
Nasz bohater do służby dyplomatycznej został wstawiony przez
Skubiszewskiego. W latach 1991-96 był ambasadorem RP w Urugwaju i Paragwaju.
Zasłynął wtedy rozpętaniem kampanii oszczerstw w stosunku do Jana Kobylańskiego,
najbardziej szanowanej osoby w gronie południowoamerykańskiej Polonii. W Polsce
dzielnie wspierały go w tej działalności „merdia” spod znaku Szechtera
(wyprzedaż polskiej prasy Niemcom dopiero startowała). Poza tym prowadził
handelki z miejscowymi przedstawicielami narodu wybranego, głównie
sprowadzanymi bez cła luksusowymi samochodami. W latach 1996-98 był dyrektorem
założonej w Polsce za „amerykańskie” pieniądze Fundacji Shalom. Następnie objął
stanowisko wicedyrektora Departamentu Spraw Zagranicznych w kancelarii
premiera. W latach 2001-2005 był ambasadorem RP w Kostaryce z akredytacją na
całą Amerykę Środkową.
Po powołaniu pierwszego rządu PiS został sekretarzem stanu w
kancelarii premiera Marcinkiewicza i jego głównym doradcą do spraw polityki
zagranicznej. Ze stanowiska tego został wyrzucony po publicznym poparciu
inicjatywy budowy Nord Stream bez spytania się Napoliona o zgodę. Dymisja ta
nieomal z rozpaczą została odnotowana na stronie internetowej Światowego
Kongresu Żydów. Bowiem ten „doradca” premiera RP oczywiście doradzał mu
spełnienie wszystkich żądań żydowskich reketierów bez wyjątku.
Na jesieni 2007 był współorganizatorem (wraz z takimi
kanaliami jak choćby Jan Hartman) wznowienia działalności w Polsce przez tak
zajadle antypolską organizację jak żydowska loża masońska B’nai B’rith. Prezydent
Lech Kaczyński wysłał do tych łajdaków depeszę gratulacyjną, co na szczęście
dla jego wizerunku nie zostało podane do publicznej wiadomości. Widocznie Żoliborska
Historyczna Grupa Rekonstrukcyjna Sanacji jest do tego stopnia niekumata iż nie
wie nawet o tym, że dekret prezydenta Mościckiego z roku 1938 zdelegalizował działalność
na terenie RP B’nai B’rith i innych antypolskich łajdaków.
Za Zdradka Sikorskiego został podsekretarzem stanu w MSZ a
następnie ambasadorem w Hiszpanii (2008-12). Szczytem jego kariery było
stanowisko ambasadora w USA w latach 2012-16. Na tej ostatniej placówce zasłynął
konfliktami z amerykańską Polonią, udostępnianiem podległych ambasadzie
placówek kulturalnych na antypolskie hece oraz desperackim popieraniem TW „Bolka”.
Już na jesieni ubiegłego roku minister Waszczykowski był wielokrotnie pytany,
kiedy ten antypolski insekt zostanie wreszcie z Waszyngtonu usunięty. Minister
z miną dziecka o IQ poniżej 30 tłumaczył że głupie kilka miesięcy nie robi
różnicy. Woda została wreszcie spuszczona 31 lipca br. Ale redakcja nie ma
złudzeń że ta substancja prędzej czy później wypłynie.
O genialnym pomyśle sprowadzenia do Polski na własne życzenie
Kolombiny, Arlekina, Pantalone i reszty tych weneckich komediantów wiedzą wszyscy. Gdy
tuż po ogłoszeniu wiadomości o ich przyjeździe podczas kolegium redakcyjnego Stary Niedźwiedź po kilku minutach guglowania
podał jaki werdykt ta zgraja ogłosi za kilka miesięcy, nie znalazł chętnego,
który by się założył że będzie on inny.
Ponieważ natura nie znosi próżni, wkrótce po zakończeniu
afery Schnepfa bo już we wrześniu br. Waszczykowski powołał na stanowisko wiceministra SZ tajemniczego
Roberta Greya. Który mając podwójne obywatelstwo, polskie i Stanów
Zjednoczonych, miał się zajmować sprawami amerykańskimi i azjatyckimi!!! W tej
sprawie interpelację zgłosił poseł Robert Winnicki, odpowiedź MSZ przytaczamy
za portalem Kresy.pl:
Warszawa, 04-11-2016
Szanowny Panie Marszałku!
Odpowiadając na interpelację nr 6646
Pana Posła Roberta Winnickiego w sprawie mianowania Roberta Greya
podsekretarzem stanu w MSZ uprzejmie informuję, co następuje:
- Czy pan Robert Grey jest obywatelem polskim?
Pan Robert Grey jest Polakiem,
urodził się w Polsce, jego rodzice są Polakami i nigdy nie zrzekał się
obywatelstwa polskiego w oparciu o porozumienie między Polską i USA.
- Czy posiada inne, niż polskie, obywatelstwo?
Jeśli tak, to jakie?
Pan Robert Grey ma także drugie
obywatelstwo tj. jest również obywatelem USA.
- Dlaczego na wysokie, bardzo ważne stanowisko w MSZ mianowano człowieka
nie będącego Polakiem, mieszkającego w Polsce zaledwie od kilku lat?
Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie
komentuje decyzji personalnych, stwierdza jednoznacznie, że Pan Robert Grey
jest Polakiem i spełnia wszystkie warunki merytoryczne i formalne przewidziane
ustawą o służbie zagranicznej. Każdy Minister ma prawo dobierać sobie
współpracowników.
- Jakimi zasługami w walce o polskie interesy , również w konfrontacji z
interesami USA lub innych państw i organizacji narodowych, może pochwalić
się pan Robert Grey?
Podstawą do zatrudnienia są
kwalifikacje oraz dotychczasowe doświadczenia zawodowe.
Kilkuletnia praca Pana Roberta Greya
w Organizacji Narodów Zjednoczonych była istotnym argumentem przemawiającym na
rzecz przydatności zatrudnienia w MSZ.
- Dlaczego mianowano na stanowisko wymagające walki o polskie interesy
m.in. na gruncie amerykańskim i strategicznie ważnym – azjatyckim,
Amerykanina, zamiast, jak nakazywałaby elementarna logika, Polaka?
Pan Robert Grey jako polski
obywatel, który spędził szereg lat za granicą ma takie same prawa jak ci,
którzy z Polski nie wyjeżdżali z powodów politycznych.
- Jakie są gwarancje politycznej lojalności pana Roberta Greya wobec
Polski, w przypadku kolizji interesów Rzeczypospolitej Polskiej i USA w
poszczególnych, powierzonych mu, strategicznie ważnych obszarach
dyplomacji: azjatyckim, amerykańskim i ekonomicznym?
Nie ma żadnych podstaw aby
kwestionować lojalność polityczną Pana Roberta Greya wobec Polski, USA są
naszym najważniejszym sojusznikiem, w przypadku ewentualnej kolizji interesów
Rzeczypospolitej Polskiej i USA Pan Robert Grey jak każdy Polak będzie bronił
polskiej racji stanu.
- Kiedy ostatni raz cudzoziemiec pełnił tak wysoką funkcję w polskim
Ministerstwie Spraw Zagranicznych? Proszę o uwzględnienie okresu od 1945
r.
W Ministerstwie Spraw Zagranicznych
po 1945 r. pracowało wiele osób, które miało obywatelstwo np. radzieckie,
rosyjskie czy brytyjskie.
- Czy polityka nominowania cudzoziemców na wysokie stanowiska w polskiej
dyplomacji jest manifestacją braku własnych, polskich kadr, zdolnych
podjąć takie zadania?
Minister Spraw Zagranicznych jak
każdy minister ma prawo dobierać sobie współpracowników. Pan Rober Grey nie
jest cudzoziemcem, jest Polakiem, który przebywał zagranicą i ma prawo pracować
w Polsce, wykorzystując zdobytą wiedzę, doświadczenie do czego namawiał i
realizował wcześniejszy rząd i obecny.
- Czy nominowanie Amerykanina na wysokie,
strategiczne ważne stanowisko w polskiej dyplomacji jest wyrazem
podporządkowania naszej polityki zagranicznej Stanom Zjednoczonym i ich
interesom?
Polska Polityka Zagraniczna nie jest
zależna od jakiegokolwiek państwa. Pan Robert Grey jest Polakiem i wobec tego
może zajmować każde stanowisko.
- Czy Pan Minister planuje kontynuować politykę
nominacji utrzymanych w tym duchu? Czy możemy spodziewać się, że za
realizację polskich interesów narodowych na odcinku niemieckim będzie
odpowiadał Niemiec, czeskim - Czech, rosyjskim – Rosjanin, chińskim –
Chińczyk etc.?
Pytanie dotyczy polityki kadrowej
resortu co jest prerogatywą ministra i z tej racji nie będzie na nie
odpowiedzi.
Z poważaniem,
Z upoważnienia Ministra Spraw
Zagranicznych
Jan Dziedziczak
Sekretarz Stanu
Ręce opadają a wszelkie komentarze zbyteczne.
A tu już 30 listopada tajemniczy pan Grey został odwołany.
Niezbyt życzliwa rządowi „Rzeczpospolita” i zajadle wroga GW no Prawda utrzymują że
powodem był fakt, iż pan Grey był współpracownikiem amerykańskich służb. Jeśli
to rzeczywiście była druga twarz Greya to łowcom sensacji z tych me(r)diów pozostało jeszcze do
ujawnienia brakujące 48, bo tyle przewidział kiczowaty film. Kompinujta chłopaki z Oszczerskiej, kompinujta! I tylko Mossadu nie wsypta.
Tenże minister Waszczykowski zabierając głos na temat CETA powiedział
że „z geopolitycznego punktu widzenia wydaje się
opłacalna, z ekonomicznego tych plusów nie widać”. Czyli on sobie a wyrób
kwiatkowskopodobny czyli wicepremier Morawiecki sobie.
No i ostatni skandal, chowany pod dywan. Media
zapowiadały dumnie warszawskie spotkanie ministrów spraw zagranicznych. Poza V4
i członkami eurokołchozu z Europy Południowo-Wschodniej czyli Włochami,
Słowenią, Chorwacją, Rumunią i Bułgarią, uczestniczyli też ministrowie krajów
aspirujących, czyli Czarnogóry, Serbii, Macedonii, Albanii,
Bośni i Hercegowiny oraz częściowo uznawanej tak zwanej Republiki Kosowa, czyli
„republiki” handlarzy narkotyków i sutenerów. Za paprotkę robiła obecna na sali
niejaka Federica Mogherini. No i podczas tego spotkania reprezentant dilerów i
alfonsów niejaki Enver Hoxhaj (Flavia sprawdziła, na pewno pisze się przez A) obraził Serbów
jako naród. Stwierdzając że są winni wszystkich wojen i ludobójstwa na
Bałkanach. Waszczykowski będący w końcu gospodarzem, nabrał wody w gębę i nie
wygęgał ani słowa. Serbski minister opuścił to spotkanie. 1 grudnia już w
Brukseli minister Dasić powiedział że jest gotów do rozmów z kosowskimi
Albańczykami. Ale tylko wtedy, gdy nie będą wygłaszać takich tekstów jak w
Warszawie.
O wszystkim informują kresy.pl:
Ale na ten portal, od zawsze broniący polskiej racji stanu i odporny na banderofilię prezesa i jego drużyny, zawsze można liczyć.
Afera z Greyem dowodzi że „wymiana” z UPAiną nie jest
jednokierunkowa. My im daliśmy (zwrócą je wtedy gdy Anna Grodzka w ciąży
przejedzie na pasach trzeźwego Kwaśniewskiego) ponad 4 mld PLN ale oni
zrewanżowali się lekcją kim obsadzać w państwie wysokie stanowiska.
A tak podsumowując to jaki Napolion, taki i Talleyrand.
Stary Niedźwiedź
Flavia de Luce