Podczas kampanii austriackiej w roku 1809 wojska Napoleona (oczywiście tego prawdziwego) dotarły do Dunaju. 21 maja cesarz rozpoczął przeprawę z zamiarem zajęcia Wiednia, ale gdy na drugim brzegu znalazła się trzecia część jego dziewięćdziesięciotysięcznej armii, siedemdziesięciopięciotysięczne oddziały arcyksięcia Karola Ludwika przypuściły energiczny atak. Wprawdzie w nocy Francuzi zwiększyli swe siły na tym brzegu do 60 tysięcy, ale gdy 22 maja doskonale rozmieszczona artyleria austriacka zaczęła dziesiątkować Francuzów, cesarz nakazał odwrót za rzekę. W bitwie tej straty francuskie wyniosły ok. 30 tys., zaś austriackie 24 tys.
Aspern było pierwszą porażka Napoleona w bitwie, tym nie mniej po lipcowym zwycięstwie pod Wagram Austria uznała się za pokonaną a V koalicja antyfrancuska podzieliła los swoich poprzedniczek.
W ostatnich dniach listopada 1812 wracające z Moskwy resztki Wielkiej Armii, złożone już tylko z trzydziestu kilku tys. żołnierzy zdolnych do walki oraz mniej więcej takiej samej liczby maruderów z nieistniejących już jednostek, dotarły do rzeki Berezyny w okolicy miasta Borysowa (obecna Białoruś). Rosjanom atakującym po obydwu stronach rzeki siłami ok. 40 tys. udało się zniszczyć broniony przez dywizję gen. Dąbrowskiego most. Francuscy oraz polscy saperzy, stojąc nierzadko po szyję w lodowatej wodzie, musieli zatem zbudować nowy, po którym niedobitki wojsk napoleońskich przeprawiły się przez rzekę i ruszyły w kierunku Wilna. Straty francuskie wyniosły ponad 30 tys., w części maruderów, rosyjskie 14 tys. Podkreślić należy więcej niż znaczący udział w tej bitwie ok. 9 tys. żołnierzy polskich, którzy kosztem 3 tys. poległych, odpierając kolejne ataki Rosjan, umożliwili budowę wspomnianego mostu. Po bitwie tej w armii cesarza zdolnych do walki było już tylko kilka tysięcy żołnierzy.
A potem była Bitwa Narodów pod Lipskiem i koniec epopei napoleońskiej.
Dlaczego o tym piszę?
PiS rozpoczął w swoim już tradycyjnym stylu walkę z organizacjami przestępczymi w rodzaju Themis czy Justytucji. Wszystkim wieszającym psy na PAD za jego zawetowanie ustawy o Sądzie Najwyższym trzeba przypomnieć, że dostał do podpisu koszmarny szajs prawny (nazwanie tego bublem byłoby niezasłużonym komplementem) którego poszczególne paragrafy wzajemnie się wykluczały. Ale i panu prezydentowi mam za złe to, że zamiast odepchlić ten syf i ewentualnie dla picu pozmieniać mało istotne szczegóły, kazał opracować całkowicie nową wersję ustawy o znacznie stępuionym ostrzu.
Dalszy ciąg był oczywisty. Ladacznice w togach i z łańcuchami zaczęły krążyć niczym komety między mediami szkopskimi, francuskimi oraz polskojęzycznym, finansowanymi .przez kanalie pokroju Sorosa. Wszelkie Guje (czyt. Huje) i France wyły niczym wszystkie kojoty na amerykańskich preriach razem wzięte. A Franca nawet zaskarżyła Polskę do TSUE.
Tu trzeba przypomnieć, że jak do tej pory, Grecja olała „wyroki” tego nędznego kabaretu 11 razy, Włochy 10 razy, Hiszpania 7 razy, Portugalia 5 razy a Szwecja, Belgia, Irlandia i Luksemburg po 2 razy. Niemcy nie musiały tego robić ani razu, bo od czasu, gdy Trybunał Konstytucyjny IV Rzeszy orzekł, że prawo niemieckie ma pierwszeństwo przed jakimikolwiek eurowygłupami, ów mieszczący się w Luksemburgu cyrk (ponad 2 tys. urzędasów, roczny budżet prawie 360 mln. €) w stosunku do rasy panów zachowuje się niczym peerelowski milicjant, kończący swój raport z przyłapania w parku kopulującej w krzakach parki słowami:
- Wezwałem ich do rozejścia się, na co mężczyzna odpowiedział mi „odpierdol się”, co też niezwłocznie uczyniłem.
Po raz pierwszy zaniepokoiłem się, gdy robiący za szefa MSZ Jacek Czaputowicz, godny następca Dupy Wołowej Z Uszami, zapowiedział, że Polska uszanuje KAŻDY wyrok TSUE. Na efekt tej bramki samobójczej nie trzeba było długo czekać. Jakaś hiszpańska sędzina jednoosobowo zażądała od Polski, jako zabezpieczenia procesowego, natychmiastowego przywrócenia do pracy wszystkich sędziów Sądu Najwyższego, odesłanych na emeryturę z powodu przekroczenia 65 roku życia. Nie był to nawet wyrok tego TSUE.
A co nastąpiło potem, wszyscy wiemy. Rządząca większość świńskim galopem spełniła to żądanie, zmieniając ustawę o SN. Co będzie dalej, nie trudno zgadnąć. Eurolewactwo poczuło krew i już nie popuści, skoro widać i czuć, że Napolion i jego wojsko już popuściło, i to nie tylko w sferze legislacyjnej.
Całe szczęście, że obecna siła przewodnia nie ma większości konstytucyjnej. Bowiem te wszystkie trele morele, mówiące o tym, że konstytucja jest w Polsce najwyższym aktem prawnym, zaś prawo stanowi parlament, mogłyby zostać uzupełnione o ważny punkt, de facto już obowiązujący, o treści:
"O ile jakaś lewacka europinda nie rozkaże, że ma być inaczej".
11 listopada pan prezydent Duda w swym pełnym patosu przemówieniu zapewniał, że polska flaga jest biało-czerwona i nigdy nie będzie ani czerwona, ani biała. Wiele wskazuje na to, że owo nigdy trwało aż dziesięć dni.
Nawet nie wiecie Państwo, jak bardzo chciałbym sie mylić.
Aspern było pierwszą porażka Napoleona w bitwie, tym nie mniej po lipcowym zwycięstwie pod Wagram Austria uznała się za pokonaną a V koalicja antyfrancuska podzieliła los swoich poprzedniczek.
W ostatnich dniach listopada 1812 wracające z Moskwy resztki Wielkiej Armii, złożone już tylko z trzydziestu kilku tys. żołnierzy zdolnych do walki oraz mniej więcej takiej samej liczby maruderów z nieistniejących już jednostek, dotarły do rzeki Berezyny w okolicy miasta Borysowa (obecna Białoruś). Rosjanom atakującym po obydwu stronach rzeki siłami ok. 40 tys. udało się zniszczyć broniony przez dywizję gen. Dąbrowskiego most. Francuscy oraz polscy saperzy, stojąc nierzadko po szyję w lodowatej wodzie, musieli zatem zbudować nowy, po którym niedobitki wojsk napoleońskich przeprawiły się przez rzekę i ruszyły w kierunku Wilna. Straty francuskie wyniosły ponad 30 tys., w części maruderów, rosyjskie 14 tys. Podkreślić należy więcej niż znaczący udział w tej bitwie ok. 9 tys. żołnierzy polskich, którzy kosztem 3 tys. poległych, odpierając kolejne ataki Rosjan, umożliwili budowę wspomnianego mostu. Po bitwie tej w armii cesarza zdolnych do walki było już tylko kilka tysięcy żołnierzy.
A potem była Bitwa Narodów pod Lipskiem i koniec epopei napoleońskiej.
Dlaczego o tym piszę?
PiS rozpoczął w swoim już tradycyjnym stylu walkę z organizacjami przestępczymi w rodzaju Themis czy Justytucji. Wszystkim wieszającym psy na PAD za jego zawetowanie ustawy o Sądzie Najwyższym trzeba przypomnieć, że dostał do podpisu koszmarny szajs prawny (nazwanie tego bublem byłoby niezasłużonym komplementem) którego poszczególne paragrafy wzajemnie się wykluczały. Ale i panu prezydentowi mam za złe to, że zamiast odepchlić ten syf i ewentualnie dla picu pozmieniać mało istotne szczegóły, kazał opracować całkowicie nową wersję ustawy o znacznie stępuionym ostrzu.
Dalszy ciąg był oczywisty. Ladacznice w togach i z łańcuchami zaczęły krążyć niczym komety między mediami szkopskimi, francuskimi oraz polskojęzycznym, finansowanymi .przez kanalie pokroju Sorosa. Wszelkie Guje (czyt. Huje) i France wyły niczym wszystkie kojoty na amerykańskich preriach razem wzięte. A Franca nawet zaskarżyła Polskę do TSUE.
Tu trzeba przypomnieć, że jak do tej pory, Grecja olała „wyroki” tego nędznego kabaretu 11 razy, Włochy 10 razy, Hiszpania 7 razy, Portugalia 5 razy a Szwecja, Belgia, Irlandia i Luksemburg po 2 razy. Niemcy nie musiały tego robić ani razu, bo od czasu, gdy Trybunał Konstytucyjny IV Rzeszy orzekł, że prawo niemieckie ma pierwszeństwo przed jakimikolwiek eurowygłupami, ów mieszczący się w Luksemburgu cyrk (ponad 2 tys. urzędasów, roczny budżet prawie 360 mln. €) w stosunku do rasy panów zachowuje się niczym peerelowski milicjant, kończący swój raport z przyłapania w parku kopulującej w krzakach parki słowami:
- Wezwałem ich do rozejścia się, na co mężczyzna odpowiedział mi „odpierdol się”, co też niezwłocznie uczyniłem.
Po raz pierwszy zaniepokoiłem się, gdy robiący za szefa MSZ Jacek Czaputowicz, godny następca Dupy Wołowej Z Uszami, zapowiedział, że Polska uszanuje KAŻDY wyrok TSUE. Na efekt tej bramki samobójczej nie trzeba było długo czekać. Jakaś hiszpańska sędzina jednoosobowo zażądała od Polski, jako zabezpieczenia procesowego, natychmiastowego przywrócenia do pracy wszystkich sędziów Sądu Najwyższego, odesłanych na emeryturę z powodu przekroczenia 65 roku życia. Nie był to nawet wyrok tego TSUE.
A co nastąpiło potem, wszyscy wiemy. Rządząca większość świńskim galopem spełniła to żądanie, zmieniając ustawę o SN. Co będzie dalej, nie trudno zgadnąć. Eurolewactwo poczuło krew i już nie popuści, skoro widać i czuć, że Napolion i jego wojsko już popuściło, i to nie tylko w sferze legislacyjnej.
Całe szczęście, że obecna siła przewodnia nie ma większości konstytucyjnej. Bowiem te wszystkie trele morele, mówiące o tym, że konstytucja jest w Polsce najwyższym aktem prawnym, zaś prawo stanowi parlament, mogłyby zostać uzupełnione o ważny punkt, de facto już obowiązujący, o treści:
"O ile jakaś lewacka europinda nie rozkaże, że ma być inaczej".
11 listopada pan prezydent Duda w swym pełnym patosu przemówieniu zapewniał, że polska flaga jest biało-czerwona i nigdy nie będzie ani czerwona, ani biała. Wiele wskazuje na to, że owo nigdy trwało aż dziesięć dni.
Nawet nie wiecie Państwo, jak bardzo chciałbym sie mylić.
Stary Niedźwiedź