niedziela, 29 lipca 2018

Megalomański interes

Jak doniosły media, których nie sposób podejrzewać o nienawiść do PiS:

https://wpolityce.pl/polityka/405603-msz-odmawia-azylu-norwezce-z-corka
 
https://dorzeczy.pl/kraj/71884/Minister-Czaputowicz-odmawia-azylu-Norwezce-i-jej-poltorarocznej-corce.html

w maju 2017 do Polski uciekła przed norweskim Barnevernetem (tamtejszy odpowiednik niemieckiego Jugendgestapo) wraz z wówczas kilkumiesięczną córką obywatelka tego kraju pani Silje Garmo. Ucieczka była w pełni uzasadniona, bowiem norweskie Jugendgestapo zdążyło już jej odebrać starszą córkę, zaś procedura odebrania również i młodszej była w toku.
W Polsce panią Garmo i jej córkę wspomogła tak zasłużona w walce z eurozbydlęceniem i innymi syndromami postępu organizacja jak Ordo Iuris. Przydzielony jej do pomocy adwokat pan Bartosz Lewandowski wystąpił w jej imieniu do władz RP o azyl. W rozmowie z portalem "Do Rzeczy" poinformował, że podczas trwania postępowania azylowego władze norweskie kilkakrotnie podjęły starania o wydalenie pani Garmo i jej córki z Polski, niewątpliwie w celu ich rozdzielenia.
Już w styczniu Urząd ds. Cudzoziemców stwierdził, że w przypadku wydalenia Silje Garmo do Norwegii istnieje poważne ryzyko naruszenia jej praw podstawowych. Wydawało sie zatem, że sprawa jest na dobrej drodze. Ale 26 lipca do Ordo Iuris dotarła informacja, że minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz odmówił udzielenia uciekinierkom azylu. A swoją decyzję uzasadnił "ważnym interesem Rzeczypospolitej".
Instytut Ordo Iuris oczywiście zapowiedział już rozpoczęcie działań prawnych, mających na celu odwołanie tej równie oburzającej co podłej decyzji.
Polskie (?) dyplomatołectwo chyba zaczyna rozumieć, jakiego koncertowego samobója właśnie sobie strzeliło. Bowiem w dzisiejszym "wPolityce":

https://wpolityce.pl/polityka/405705-msz-tlumaczy-decyzje-ws-norwezki

zamieszczono bełkotliwe usprawiedliwienie tego babola. Żeby było śmieszniej jest ono zatytułowane:

MSZ tłumaczy decyzję ws. Norweżki: Nie ma przesłanek do wydania azylu. Kobieta może pozostać w Polsce jako obywatelka UE

Nie będziemy dociekać, czy jest to kolejna wtopa portalu braci Karnowskich, czy też może dyplomatołectwo z MSZ nie wie nawet tego, że Królestwo Norwegii NIE JEST członkiem euroburdelu.
A co się tyczy "ważnego interesu". Słowo interes ma w języku polskim wiele znaczeń. Jeśli mówimy o kimś, że prowadzi jakiś interes, chodzi o firmę. Pytanie o to, jaki ktoś ma interes w zrobieniu czegoś, oznacza że chcemy sie dowiedzieć, jaką z tego działania odniesie korzyść. Wreszcie w mowie potocznej interes jest dosyć cenzuralnym określeniem męskich genitaliów. I takie znaczenie doskonale pasuje do ministra Czaputowicza, godnego następcy galerii łajdaków w rodzaju Skubiszewskiego, Geremka czy Bartoszewskiego i jedynie zwykłych bałwanów pokroju Dupy Wołowej z Uszami, czyli swojego poprzednika. Ale jego twierdzenie, że jest ważnym interesem Rzeczypospolitej, świadczy jedynie o manii wielkości, przekraczającej wszelkie granice śmieszności.

Stary Niedźwiedź
Refael 72

niedziela, 22 lipca 2018

Żólta kartka

Pod ostatnim postem Niedzisiejszego czcigodny Kaszub napisał komentarz, który zdaniem R72 i SN warto przytoczyć w całości, jako uwerturę naprawdę poważnej dyskusji:

Sorry ale PIS jest już trzeci rok u władzy i ilość sk.... które zaczyna przepychać bokiem należy oceniać coraz bardziej negatywnie. I w przeciwieństwie do stwierdzenia że tamci byli gorsi mogę jednak przytoczyć że ci nie są w żaden sposób lepsi. Trochę ze zdziwieniem akurat w tym miejscu czytam iż mamy lemingi co i tak zagłosują na PO no i nie ma szansy na nic lepszego? Serio uważacie że te 20 procent to tylko idioci i beneficjenci koryta? W mojej ocenie spora część tych 20 proc to ludzie szczerze wk.... tym co odwala PIS ale wlasnie stosujacy metodykę głosowania na tych co maja szanse (po zmianie ordynacji pozamiatane) ewentualnie chcacy doj... obecnym cwaniakom . O ile pojedyńcze akcje PIS można było tłumaczyć chęcią zmian i czyszczenia burdelu to teraz pod wodzą bankstera Morawieckiego mamy skok na kase i nieudolną politykę która kończy sie rozpoczętym festiwalem podwyżek podatków , ch... inwestycji w złota narodowe jak np stocznia gdańsk przy całkowitym olaniu Solarisa , nowe opłaty ( nie podatki oczywiście ) dobrowolne co kiełkują jak grzyby po deszczu. Nic nie może usprawiedliwić tego co sie teraz zaczyna odp... , i nie widzę cienia uzasadnienia dla pojawiającego sie stwierdzenia ze i tak niema innych to niestety trzeba nasmarować d... maścia zacisnąć zęby i pogodzić się z losem. Zwłaszcza zadziwia mnie takie podejście u prowadzących tego bloga gdzie jednak była realna ocena ( często bolesna ) ale prawdziwa tego co jest.
 

Skoro zostaliśmy wywołani do tablicy, odpowiadamy. Czyniąc to na gorąco i spontanicznie, więc te kilka słów nie pretenduje do rangi długo tworzonej i szlifowanej analizy całości zjawiska o nazwie rządy PiS.

W naszym powyborczym komentarzu z października 2015 staraliśmy się sprowadzić na ziemię szalejących z radości szalikowców PiS, zwracając uwagę na umykający uwadze nieuków fakt, że większość w obydwu izbach parlamentu plus własny prezydent, to jeszcze zbyt mało by SKUTECZNIE rządzić. Bo w roku 2007 trybunalska konstytutka uwaliła i tak już spóźnioną o 17 lat ustawę lustracyjną. A magister Stępień rechocząc Polakom w twarz ogłosił, że powodem jest zapis konstytucyjny, głoszący iż Polska jest demokratycznym państwem prawa. 

Rządzący wzięli się za odwszenie tej de facto trzeciej najwyższej izby parlamentu, czyniąc to skandalicznie nieudolnie, raz nawet przez swoją legislacyjną indolencję stawiając się w przegranej pozycji. Czego nie wykorzystał arogancki matoł, nie potrafiący nawet odróżnić prawa cywilnego od konstytucyjnego. Ale po długich a ciężkich męczarniach w końcu jednak sprawę doprowadzono pomyślnie do mety.
Zwróciliśmy również uwagę na stan wymiaru niesprawiedliwości, który na pewno zintensyfikuje starania, by Polakom żyło się jak najgorzej a zatem nastroje społeczeństwa były możliwie złe. Usuwanie kamieni kałowych z tego środowiska jeszcze trwa i nic nie wskazuje na to, by w trzecią rocznicę wygranych wyborów proces ten się zakończył. Chyba największym sukcesem jest dotarcie do społeczeństwa z informacjami, jacy łajdacy zakładają na szyje łańcuchy z orłem i bronią do upadłego opryszków ze swojej szajki.
Przypomnieliśmy też o istnieniu "krzywej Laffera" i znanym efekcie wzrostu wpływów do budżetu na skutek obniżki podatków. Co w tej materii zrobiono? Rzecz jasna nic.
Wysunęliśmy też postulaty pod adresem ówczesnej premier in spe pani Beaty Szydło, nie niosące za sobą wielkich obciążeń dla budżetu. Były to uproszczenie przepisów adopcyjnych, jasna deklaracja o niewpuszczeniu do Polski islamskiej dziczy oraz zacieśnienie współpracy w Grupie Wyszehradzkiej.
W pierwszej z tych kwestii nic nam nie wiadomo o jakiejś rewolucji. Ograniczono jedynie proceder odbierania rodzicom dzieci z powodu biedy. Lepsze to, niż nic.
W kwestii dżihadystowskich agresorów pani Beata zachowała się jak mężczyzna. I za to nalezy się jej duży szacunek W naszych oczach jest najwartościowszym politykiem w drużynie Napoliona.
Współpraca wyszehradzka wreszcie ruszyła. Chyba głównie dlatego, iż bez zapowiedzi weta ze strony Viktora Orbana (w naszej ocenie jedynego męża stanu dzisiejszej Europy) wszelakie Huje (tak należy poprawnie wymawiać to imię) Verhofstadty czy France Timmermansy defekowałyby Polsce na głowe znacznie intensywniej, niż czynią to obecnie. Ale nie zapomnimy o przykrym fakcie, że gdy za końcówki nierządu Ewci Peron Orban złożył w Polsce wizytę nieoficjalną (na zaproszenie polskich organizacji biznesowych) Geniuś Żoliborza nie znalazł czasu, by się z nim spotkać.
Czcigodny Kaszub napisał, że grono ludzi ciężko wkurzonych postępowaniem PiS rośnie. I te circa 20% popierających Przestępczość Organizowaną, to nie tylko idioci i złodzieje. A co nas obecnie najbardziej irytuje?
Zamiana pani premier Szydło na bankstera Mateuszka w naszej ocenie jest posunięciem tragicznym. Już jako wicepremier -  książę udzielny na finansach i gospodarce przygotował w swoim resorcie tak wspaniałą ustawę "supermarketową", że przerażeni tym projektem polscy kupcy wyszli na ulice protestować. A pan Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, powiedział wręcz, że jeśli rząd nie ma pojęcia, jak taką ustawę napisać, to prawnicy związku chętnie i bezpłatnie w tym pomogą. Niekompetencja czy sabotaż?
Gdy słyszymy bajdurzenia o Polsce jako światowym centrum tworzenia nowatorskich technologii, do którego wybitni fachowcy z całego świata będą walić jak w dym, ręce nam opadają. Ten "ekonomista" nie ma pojęcia, ile w takie ośrodki badawcze trzeba zainwestować, zanim owe nakłady zaczną sie zwracać. Zatem jego power pointowe prezentacje są niewiele więcej warte, niż bajdurzenia sprzed kilku lat technicznego analfabety Androniego Macierenki o rzekomym sposobie spowodowania katastrofy Tu-154 na podsmoleńskim lotnisku.
A za najgorsze uważamy to, że obrady komisji "reprywatyzacyjnej" i w sprawie Amber Gold, tak jak i śledztwa prokuratorskie w tych sprawach, ciągną sie niczym smród za Armią Czerwoną, a aktów oskarżenia konkretnych osób za wielomiliardowe przewalanki jak nie było, tak nie ma. Ś.p. Milom swego czasu nadała szeryfowi Ziobrze ksywę "Kapiszon". Jak to zawsze w jej przypadku było, miała rację.
Zatem nie ma co liczyć na wdrożenie do przyszłorocznych wyborów rzekomego programu cela+. A Chyży Rój, gdy upłynie jego kadencja pierdzenia w fotel, skakania wokół Makreli na dwóch łapkach, zakładania odzieży zalanemuw cztery Kwachy Junkersowi i szkodzenia Polsce, nie doczeka się europejskiego nakazu aresztowania.
Zgadzamy się z czcigodnym Niedzisiejszym, że przynajmniej jak do tej pory, obecny rząd mimo wszystko jest najlepszym od roku 1989. W tym sensie, że zdecydowanie najmniej szkodzi, a niekiedy nawet Polakom pomaga. A i kwoty idące na jakieś bombastyczne pseudopatriotyczne dziwowiska lub trafiające całkowicie bezzasadnie do rąk kompletnie niekompetentnych durniów, są zdecydowanie mniejsze. Zaś jeśli w triumfalnych komunikatach o ograniczeniu przekrętów mafii VATowskich jest nawet tylko pół prawdy, to i tak jest całkiem nieźle.
Zatem bilansując całokształt, na nieco rok przed kolejnymi wyborami, dajemy rządzącym żółtą kartkę. Ale żeby było jasne. Na targowiczan i volksdeutschów nikt z grona redakcji nigdy nie zagłosuje. Bo czysto teoretycznym powodem takiego desperackiego czynu mogłoby być jedynie sprostytuowanie się PiS w jeszcze większym stopniu, niż uczynili to Chyży Rój i jego gang. A to jest po prostu NIEWYKONALNE.

Stary Niedźwiedź
Refael 72

czwartek, 19 lipca 2018

Czasy postprawdy

To też taki element współczesnej nowomowy. Co prawda wielu ten problem dostrzegło już dawno, ale ciągle mam wrażenie, że nie dość często się o tym wspomina. I nie dość intensywnie.
Kłamstwo i manipulacja królują w mainstreamowych mediach. Media te to jedno wielkie kłamstwo, oszustwo, łgarstwo, propaganda i mapipulacja.
Osobiście, przeraża mnie stopień odmóżdżenia i bezkrytycznego przyjmowania prawd objawionych serwowanych przez telewizornię i dominujące portale. I to bez względu na orientację polityczną czy ideologiczną.

Frustrujące jest takie spostrzeżenie, bowiem żyjemy w czasach informacji globalnej, gdzie każdy chętny, może znaleźć interesującą go informację, w czeluściach internetu. Wyszukiwarki znajdą każdy temat. Każdy z nas ma możliwość dotarcia do prawdy, do sedna, do faktów czy liczb. Ale po co, jak wystarczy przeczytać nagłówki wiodących portali. I już wszystko jasne. Dla leniwych intelektualnie, na pewno.

Siła propagandy działa tylko na słabe umysły. Po tym bez trudu można poznać leminga dowolnej orientacji. Ale może kilka przykładów jak ta propaganda i prasowanie słabych umysłów wygląda w praktyce.
Wczoraj na Interii wielki tytuł: "Dokumenty TW "Bolka" podrobione? IPN umarza śledztwo"
wielki Totalny Leming (co wynika z tysięcy komentarzy pod artykułem) ma satysfakcję, że 'pisowskie oskarżenia Wałęsy o kolaborację z SB były kłamstwem'. I leming nie kryje swojej satysfakcji. Tymczasem, gdyby przeczytał artykuł, dowiedziałby się (choć pewnie nie dotarłoby do ostatniej szarej komórki), że IPN umarza śledztwo, bo żadnych esbeckich fałszywek nie było, a donosy Bolka są jak najbardziej prawdziwe i oryginalne. Ale zmanipulowany tytuł jest właśnie skierowany w stronę bezmózgich lemingów. Marginesem i głupcami nie zajmowałbym się ani minuty, ale chcących głosować na Partię Oszustów jest wciąż w naszym kraju prawie co czwarty jej obywatel!!! I to jest nieszczęście! 
Tak się czasem zastanawiam, co musiałaby taka PO jeszcze wywinąć, aby się skompromitować w oczach swego zmanipulowanego elektoratu. I dochodzę do wniosku, że nie ma takiej granicy. Wtłoczona w puste, nienawykłe do samodzielnego myślenia łby zwierzęca nienawiść do PISu, do Kaczyńskiego, do rządu innego niż Tuska czy Kopacz - jest aberracją umysłową i patologią moralną. Najgorsze, że jest ich aż tylu.Niemal co czwarty Polak jest ofiarą zagranicznych mediów i ubeckiej propagandy.

Nie żebym był bezkrytycznym wielbicielem PIS. Widzę ich błędy, pomyłki, brak PR i zwyczajne wtopy. Ale jakiekolwiek porównania z POprzednią władzą to cały kosmos różnic.
Krokodyle łzy nad nagrodami dla rządu Beaty Szydło. Zagranie psychologicznie w dziesiątkę. Bo nic tak nie rusza Polaków jak bezinteresowna zawiść. Tyle, że histeria wywołana akurat przez ugrupowanie złodziei, metodycznie okradające Polaków przez 8 lat swoich rządów woła o pomstę do nieba. Zarobki prezesów państwowych spółek. Ocean hipokryzji krytyków. Za rządów PO prezesi tych spółek zarabiali przecież najniższą krajową. Resztę sobie dorabiali po godzinach, na śmietnikach i cmentarzach....

Gdyby do władzy (nie daj boże doszła nowośmieszna czy kukizowcy, to prezesi spółek pracowaliby za darmo. Oczywiście. A publika daje się nabierać na te plewy. Zawiść co do zarobków innych, to struna na której można długo grać Polakom. Bo ja za 2 tysiące się męczę, a tu taki prezes Orlenu czy innego KGHM zarabia tyle codziennie. A żołądki mamy przecież jednakowe....

Osobiście uważam, że rządzącym , którzy dla Polaków odzyskali miliardy od różnych kombinatorów, oszustów, mafii i przekręciarzy - premie należą się jak psu buda. Kilkanaście milionów za kilkadziesiąt miliardów. Ale Polacy nie widzą, bo nie chcą widzieć tych miliardów, które choćby w postaci 500 plus do nich wpływa co miesiąc. Widzą te kilkadziesiąt tysięcy dla ministra...

Tyle, że styl ich przyznania jest dla mnie nieakceptowalny. To powinna oficjalna uchwała sejmowa. Wszystko jawnie, transparentnie i czysto. I tyle. Osobiście ministrom Glińskiemu czy Gowinowi nie dałbym ani grosza. Niech im funduje któraś z fundacji młodej żony Glińskiego. 

Cała histeria wokół zarobków ministrów i niższego szczebla personelu, jest infantylna i żałosna. Minister to ciężka, odpowiedzialna i niewdzięczna praca. Na całym świecie jest dobrze wynagradzana, nie rozumiem czemu u nas ma być inaczej. Średniego płazu przedsiębiorca śmieje się do rozpuku słysząc wysokość tych 'niebotycznych ' premii. Jak rozumiem, zdaniem większości Polaków, w ministerstwach powinni pracować stażyści z łapanki pod urzędami pracy, za najniższą krajową. Tak. Wtedy będziemy świetnie rządzeni. Wtedy rządzić będą nami prawdziwi fachowcy i specjaliści. Wszędzie na świecie wiedzą, że za dobrą pracę, za dobrych specjalistów przynoszących korzyść ogółowi, trzeba dobrze zapłacić. Nie wiedzą o tym Polacy. Polacy chcieliby jeleni, którzy za parę złotych będą harować dla ich dobra. Bezinteresownie i za Bóg zapłać.

poniedziałek, 16 lipca 2018

Cham Putas i sędzia do rymu

Niedzielny finał mistrzostw świata zakończył się zgodnie z zapowiedzią mojego przyjaciela Paulika, wygłoszoną ze dwa tygodnie przed rozegraniem takowego. Powiedział mi wtedy, że mistrzem zostały wytypowane francuskie wojska kolonialne i co najwyżej trzęsienie ziemi mogłoby ten werdykt zmienić. Na moją uwagę, że choćby grająca pieknie a przy tym skutecznie Chorwacja też jest kandydatem do złota, odpowiedział krótko:
- A co to ma do rzeczy? Czy w 2002 Koreańczycy nie powinni zebrać łomotu już w pierwszym meczu fazy pucharowej?
Mecz finałowy sędziował Argentyńczyk Nestor Pitana, tak przynajmniej jego nazwisko podają media. Być może w doniesienia te wkradła sie literówka, bowiem Putana byłoby doskonałym potwierdzeniem słuszności łacińskiego przysłowia "nomen omen".
Dyskretne wspomaganie słusznego triumfatora imprezy zaczął od gwizdnięcia rzutu wolnego za rzekomy faul na Griezmannie, który potknął sie o własne nogi. Dośrodkowanie musnął głową Mandżukić na tyle nieszczęśliwie, że zmylił bramkarza i 1:0 dla Francji.
Chorwaci przystąpili do energiczniejszych ataków i po pięknej akcji wyrównali. Zaczęli w meczu osiągać przewagę i wtedy sędzia odgwizdał dyskusyjny rzut karny dla żabojadów (czy może słuszniej byłoby powiedzieć szarańczojadów). Griezmann strzelił pewnie i do przerwy 2:1 dla drużyny Francji, która w tej połowie meczu tylko raz strzelała w światło chorwackiej bramki.
Po przerwie Chorwaci, nie mając już innego wyboru, zaatakowali, siłą rzeczy mocno się odkrywając. Rodowici Francuzi Pogba i Mbappe to wykorzystali i po dobrze przeprowadzonych kontrach ich drużyna prowadziła już 4:1. Na otarcie łez Chorwatów Mandżukić się zrehabilitował za tego "swojaka" i ustalił wynik meczu na 4:2.
Jesteśmy bardzo ciekawi, jak przebiegłby ten mecz, gdyby to Francuzi musieli odrabiać straty a Chorwaci kontrowali.
Na wręczaniu medali raczył pojawić się sam car Putas. Obok niego znajdowali się pani prezydent Kolinda Grabar-Kitarović oraz francuska ofiara pedofilii. I wtedy lunął solidny deszcz. Nad carem natychmiast rozpięto parasol, jego sąsiedzi mokli w ulewie.
No cóż, cham z KGB at mortem defecatam pozostanie tylko chamem z KGB. A pod względem znajomości savoir vivre'u może sobie zafundować fląderkę i żółwika z innym chamem. Swego czasu też robiącym za prezydenta, i też chowającym się pod parasolem, gdy kobieta będąca jego gościem mokła, czyli tak zwanym chrabią Bulem. Mogliby przepić do siebie z jednej musztardówki i zakąsić śledziem, otrzepanym z nadmiaru soli poprzez walnięcie o cholewę.

Stary Niedźwiedź
Refael 72


PostScriptum

Zapraszam do odwiedzania i komentowania Archiwum starego Antysocjala.
Refael72

czwartek, 12 lipca 2018

Hvala Hrvatskoj!

Po pierwszej połowie meczu byliśmy pełni jak najgorszych obaw. Ale Chorwaci potrafili przełamać zmęczenie, Luka Modrić, Ivan Perisić i Mario Mandżukić zagrali koncertowo. I do rzekomego domu wraca nie puchar, lecz drużyna Anglii. A czy z medalem brązowym, o który będzie walczyć z równie siekierką ciosanymi Belgami, czy też z medalem cynowym, miedzianym lub olowianym (jak było powiedziane w Dobrym wojaku Szwejku) za czwarte miejsce, tyle nas obchodzi co zeszłoroczny śnieg.
Oczywiście w finale będziemy nadal kibicować Chorwatom, mającym w nogach o 90 minut gry więcej od francuskiego kolorowego multi kulti. I grającym najładniejszy futbol na tych mistrzostwach. Bo powtarzanych z oślim uporem podwórkowych kiwek a la Brazylia bądź Meksyk za dojrzałą piłkę nie sposób uznać. Zaś cierpiącego na "padaczkę" Neymara na dłuższą metę nie da się oglądać bez uczucia politowania.
Jeszcze raz hvala!

Stary Niedźwiedź
Refael 72

wtorek, 10 lipca 2018

Piłkarskie wykopki

Mistrzostwa świata wkroczyły w fazę medalową. Kibicuję drużynie Chorwacji ale jestem pełen obaw. Dzisiejszy pojedynek dwóch bantustanów ani trochę mnie nie ekscytuje. Tym nie mniej obydwaj jego uczestnicy będą mieli o jeden dzień odpoczynku więcej przed wielkim finałem o złoto i małym o brąz. Stawia to w szczególnie złej sytuacji Chorwatów, którzy mają za sobą w fazie pucharowej dwa mecze do upadłego, zakończone karnymi. Natomiast ich jutrzejsi przeciwnicy Anglicy mieli wprawdzie też karne w meczu z Kolumbią, ale szwedzkich tępaków ograli bez większego wysiłku w normalnym czasie. Oby nie okazało się, że Chorwaci resztki sił stracą w przegranym meczu półfinałowym, a brąz oddadzą bantustanowi (chyba jednak belgijskiemu) już praktycznie bez walki.
Tfu, na psa urok!
A jak to było z naszymi orłami, sokołami?
Oczywiście nawiązano do tradycji engelowych "gorących kubków" czy janosikowej ekipy, rozgrywając mecz otwarcia, mecz o wszystko i mecz o honor, unikając zajęcia ostatniego miejsca w grupie z zerem zdobytych punktów. Na forach internetowych wszyscy tędzy stratedzy piłkarscy nie zostawiają na Adamie Nawałce suchej nitki, z czym nie do końca mogę się zgodzić.
Niewątpliwie trener poipełnił dwa duże błędy.
Po pierwsze, zaczął eksperymenty z ustawieniem na boisku i taktyką gry. Przez zwycięskie eliminacje do Euro 2016, przyzwoitą grę na takowych (odpadnięcie w ćwierćfinale po karnych z późniejszym mistrzem nie jest obciachem) i eliminacje do Mundialu 2018 drużyna grała systemem 4 - 5 - 1 (niektórzy twierdzą, że 4 - 4 - 2 ale nie mam zamiaru się o to sprzeczać). A tu do meczu z Senegalem wyszedł hurra ofensywny skład, dobry na Wyspy Owcze lub San Marino. O środek pola nie za bardzo miał kto walczyć i Murzyni nas ograli TAKTYCZNIE. Stan ducha piłkarzy najlepiej oddał Maciej Rybus, szczerze mówiąc dziennikarzowi, że tak jak i koledzy, nie za bardzo wiedział, co ma na boisku robić. Bo mnogość rozważanych wariantów gry kompletnie mu sie pozajączkowała.
Drugi błąd to sugerowanie się magią nazw klubów, w których grają kadrowicze. Thiago Cionek grywanie ogonów w klubie SPAL, obecnie w Serie A, może uważać za gigantyczny życiowy sukces, bowiem wcześniej po przejściu z Jagiellonii do Włoch, grywał w Seria B, a nawet Serie C. Arkadiusz Milik w Napoli głównie grzeje ławę po ciężkiej kontuzji. a i wcześniej w meczach reprezentacji wykorzystywał góra co piątą stuprocentową sytuację strzelecką. Zaś Wojciech Szczęsny w Juventusie jest bramkarzem rezerwowym, w poważnych meczach nie występuje a teraz wygrał z Davidem de Gea w dwóch klasyfikacjach: na najmniej skutecznego bramkarza mistrzostw oraz na najgłupszy błąd fazy grupowej.
Ale z drugiej strony, trener Nawałka wprowadził drużynę w latach 2016 i 2018 do finałów dwóch najpoważniejszych imprez. a po sobie nie zostawia spalonej ziemi. No i wreszcie pokazał, że jest człowiekiem honoru i podał sie do dymisji, bo ponosi odpowiedzialność z obecny blamaż.
Wspomniani już mądrale z forów dyskusyjnych najczęściej obstają za powołaniem trenera krajowego. Dokonajmy telegraficznego przeglądu dotychczasowych.
Ś.p. pan Kazimierz Górski zdobył złoto na olimpiadzie 1972, brąz na mistrzostwach świata 1974 i srebro na olimpiadzie 1976. W galerii trenerów polskiej reprezentacji nie ma żadnego poważnego konkurenta.
Na drugim miejscu plasuje się Antoni Piechniczek, który na mistrzostwach świata 1982 zdobył brąz, a na następnych w 1986 wyszedł z grupy eliminacyjnej i w 1/8 finału przegrał nie tyle z Anglią, co z niesamowitym Gary Linekerem.
Na osobną wzmiankę zasługuje Janusz Wójcik, który stworzył ostatnią godną zapamiętania drużynę narodową, czyli srebrnych olimpijczyków z Barcelony 1992. Grały tam tak wielkie talenty jak Kowalczyk, Juskowiak, Brzęczek, Koźmiński, Świerczewski, Wałdoch czy Staniek. Naturalnym posunięciem było powierzenie mu pierwszej reprezentacji, którą stanowiliby jego olimpijczycy, uzupełnieni o zaledwie kilku piłkarzy spoza tej drużyny. Ale czerstwe komunistyczne pierdziele z PZPN i kadrowicze, czyli takie zera jak choćby wesoły Romek Kosecki, w trosce o swoje apanaże, pomysł taki skutecznie upupili. Więc "srebrna" drużyna sie rozlazła a kadrę prowadziły takie trenerskie nieporozumienia, jak Andrzej Strejlau, Henryk Apostel czy Wojciech Łazarek, przegrywający w kompromitującym stylu  eliminacje do wszystkich możliwych imprez. Odkurzony w roku 1996 Antoni Piechniczek oczywiście przegrał eliminacje do mistrzostw świata w 1998, chyba głównie dlatego, że nie miał kim grać. W połowie 1997 łaskawie przypomniano sobie o Wójciku, który z tej samej przyczyny przegrał eliminacje do ME 2000.
Szczególnie negatywnie w mojej pamięci zapisał sie jako działacz i "trener" niegdyś naprawdę świetny piłkarz, czyli Zbigniew Boniek. Podczas mistrzostw w Korei i Japonii systematycznie podsrywał Jerzemu Engelowi. Rzekomo go chwaląc a zarazem mówiąc, że na treningach zwracał mu uwagę na ponoć doskonale dysponowanych zawodników, którzy nie wyszli na kolejne mecze. I dopiął swego, zostając selekcjonerem drużyny narodowej. Osły z PZPN nie pamiętały lub nie chciały pamiętać o jego sukcesach trenerskich w Serie A, czyli o przeprowadzeniu drużyny Lecce do Serie B. Nikodem Dyzma polskiej myśli trenerskiej dokonał wielkiej sztuki, przegrywając wyścig do ME 2004 nie tylko ze Szwecją (ulec drużynie, w której grali Henrik Larsson czy Zlatan Ibrahimowić nie jest obciachem) ale i z Łotwą.  Która w roku 2002 wygrała w Warszawie z Polską, grając ciekawym systemem 8 - 1 - 1.
Dlatego nie jestem optymistą. Jeśli zwycięży opcja "krajowa", kolejne lata może zmarnować zero pokroju Fornalika czy Smudy. A jeśli trener ma być z importu, to oby to nie był jakiś kumpel Bońka, który o trenerce wie tyle samo, co "Zibi". Czyli gówno.

Stary Niedźwiedź