piątek, 31 lipca 2020

Przeklęta rocznica

Stanowisko Antysocjala w kwestii zarówno romantycznych narodowych seppuku ogólnie, jak i Powstania Warszawskiego w szczególności, jest od ponad dwudziestu lat niezmienne. Osoby zainteresowane nim mogą je znaleźć w naszym archiwum:

https://staryantysocjal.blogspot.com/2018/08/powstanie-warszawskie.html

Wpis ten powstał na jeszcze "omletowym" pierwszym Antysocjalu  1 sierpnia 2009. I jestem pewny tego, że stanowisko to nigdy nie będzie musiało ulec modyfikacji. Współczucie dla młodych ludzi, którzy przez ponad dwa miesiące tak nadaremnie ginęli i nie mniejsze dla cywilów, których żaden tępy zupal z Komendy Głównej AK o zdanie nie pytał,  miesza się z wściekłością z powodu czynienia patronami ulic zbrodniarzy w rodzaju Komorowskiego ("Bora"), Okulickiego ("Niedźwiadka") czy Chruściela ("Montera"). Bo nawet zwykła głupota może być zbrodnicza, a co dopiero skretynienie.
Czcigodny Refael podesłał dwa linki:

https://m.demotywatory.pl/5014254

oraz

https://m.demotywatory.pl/5014247

świadczące szczęśliwie o tym, że mimo rozpaczliwych wysiłków "patriotów" a la Androni Macierenko, wiele osób z młodszego pokolenia używa swoich szarych komórek i spuszcza w wiadomym urządzeniu hurra pseudopatriotyczny bełkot.
I to stwarza jakąś nadzieję na opuszczenie przez Polskę oślej ławki na lekcjach historii i zaprzestanie odgrywania roli głupkowatego osiłka Europy.

Stary Niedźwiedź

środa, 29 lipca 2020

Wspomnienia z Atlantydy

Od końca kwietnia, korzystając z przywileju bycia emerytem, siedzę sobie na Mazurach. Oddycham świeżym powietrzem, a dokonując zakupów w pobliskim miasteczku, zakładam maskę pro forma, głównie jako dowód szacunku dla personelu tamtejszych sklepów. Bowiem w całej gminie do tej pory nie odnotowano ani jednego przypadku "koronaświrusa". A do Warszawy coraz mniej chce mi się wracać. Zmusi mnie do tego chyba tylko niechęć do odśnieżania zimą posesji i utrzymywania "ścieżek życia" dom - drewutnia, by móc napalić w kominku, oraz samochód - wyjazd na drogę.
Skąd ta niechęć do powrotu? Mając wiele czasu na rozmyślania, zadałem sobie z pozoru banalne pytanie, w jakim właściwie mieście spędziłem ostatnie kilkanaście lat? I co ono ma wspólnego z Warszawą mojego dzieciństwa, młodości i wieku dojrzałego?
Nieżyjący już aktor i piosenkarz Andrzej Bogucki, starszym Czytelnikom zapewne znany ze swoich jeszcze przedwojennych przebojów "A mnie jest szkoda lata" i "Czy ty wiesz, moja mała" ma w dorobku również znaną z czasów odbudowy stolicy piosenkę "A tu jest Warszawa". Jej pierwsza zwrotka głosiła:

Niedowiarki, czcze umysły
plotą nam rozprawy,
że na lewym brzegu Wisły
nie ma już Warszawy.

Ale historia zakpiła z urzędowego optymizmu dalszej części tej piosenki. Ruiny i gruzowiska, będące dziełem Niemców (a nie żadnych mitycznych hitlerowców !!!), a powstałe jedynie dzięki bezcennej pomocy Sowietów, którzy na odcinku środkowej Wisły urządzili pięciomiesięczne zawieszenie broni, oczywiście zniknęły. A ruiny stadionów sportowych, tworzące się za rządów Gronkowca Walcującego i Rafała Gówiennego przez zaniechanie jakichkolwiek konserwacji, by przygotować tereny dla developerów, to oczywiście skala mniejsza o kilka rzędów wielkości. Ale co się tyczy inteligencji i elementarnej przyzwoitości większości mieszkańców, są to niewątpliwie żałosne ruiny.
Za epicentrum tej atrofii mózgów trzeba uznać Żoliborz. Nie mam tu oczywiście na myśli jednostkowego przypadku Kaczelnika Państwa, noszącego inny kibolski szalik. Lecz całe hordy idiotów, używających "nadredaktora" do myślenia, zamiast do sikania. Jadających w modnej knajpie śniadania, złożone z jajecznicy z dwóch jajek (niestety nie własnych) z malinami i rukolą oraz podłej lury, zwanej kawą, za niecałe 40 zł. Na stole każdego głąba obowiązkowo leży szmatławiec z Oszczerskiej i tablet, rzecz jasna z otwartym jakimś szkopskim "serwisem informacyjnym". Zakupy robiących w modnym sklepie, w którym przykładowo sześciopak jajek kosztuje trzynaście złotych. A w księgarniach dopytujących się z wypiekami na twarzy, czy przypadkiem nie wyszła nowa książka paszkwilantki Tokarczuk,  AAAAdama lub jego parobków.
O okolicach Wilanowa, a zwłaszcza o osiedlu, przez niedobitki starych warszawiaków (a nie żadnych warszawian!) zwanych Zatoką Czerwonych Świń, nie ma nawet co wspominać. Podczas ostatnich wyborów Gówienny miał tam wynik porównywalny z aresztami śledczymi i zakładami karnymi, czyli matecznikami najwierniejszego elektoratu POmiotu. Bo te świnie umieją myśleć logicznie i POmiot uważają za znacznie cenniejszego sojusznika, niż wypierdki po komunie z pedałem udającym wisienkę na torcie.
Ale matołki z umownej okolicy Placu Wilsona nie przeważyłyby szali. O bilansie decydują korpoludki i tak zwane słoiki. Nie mam nic przeciwko ludziom, przyjeżdżającym do Warszawy w poszukiwaniu pracy (choć ostatnio w rankingu miast oferujących sensowne zatrudnienie spada ona na łeb, na szyję).  Zastanawiam się tylko, dlaczego ludzie z umownej prowincji, z którymi na tejże prowincji można rozmawiać sensownie, po przyjeździe do Warszawy i uzyskania w niej prawa głosu również i w wyborach samorządowych, aż tak kretynieją.
W felietonach prezentowanych na jeszcze onetowym Antysocjalu, a obecnie dostępnych w archiwum, wspominałem warszawiaków z dziada pradziada, w rodzaju Siefowej z knajpy Kawalerska:

https://staryantysocjal.blogspot.com/2020/01/curling-kawalerska-i-jajeczko.html

czy pani Wiele:

https://staryantysocjal.blogspot.com/2020/01/pani-wiele.html

 
Nie zapomnę też pana Jurka, portiera i szatniarza w prywatnej szkole , w której swego czasu uczyłem. Był to prawdziwy "praski rodak" o niebywałym poczuciu humoru. Gdy po sześciu godzinach wykładów przychodziłem pobrać klucz do sali, w której miałem gadać przez kolejne dwie, kilka zamienionych z nim słów i jakis jego żart na tyle poprawiały mi humor, że zmęczenie malało. Obawiam się, że z racji wieku, obecnie pomaga świętemu Piotrowi.
Wspomnienie pani Wiele zakończyłem gorzką refleksją:
     Od razu przed oczami stanęła mi scena kończąca „Lalkę”, czyli wg mojej ocenie najlepszą polską powieść napisaną w dziewiętnastym stuleciu. Gdy na pytanie doktora Szumana kto tu zostanie chóralnym „My!” odpowiedzieli mu Maruszewicz i Szlangbaum.
   Umierają ostatni prawdziwi warszawiacy, to samo dzieje się, głównie we Wrocławiu, z ludźmi posługującymi się cudownym lwowskim "bałakiem" i przechowującymi w swoich sercach wspomnienia o tym skradzionym. ale kto wie, czy nie najbardziej polskim mieście. Podobno broni się jeszcze Kraków.
   Czy jesteśmy ostatnim pokoleniem posiadającym jakieś korzenie a po nas pozostaną już tylko Młodzi Wydymani z Wielkich Miast?
    Tfu!

 
Odnośnie Krakowa, będę bardzo wdzięczny czcigodnemu Jarkowi Dziubkowi za informacje z pierwszej ręki. Bo warszawskie Okopy św. Trójcy niestety padły. Ale dopóki ludzie będą wychodzić z budynku "na pole" a podczas śniadania smarować masłem "wekę", resztki nadziei pozostaną. Na detoks Polaków z "europejskiego" i "postępowego" (niczym pewien rodzaj paraliżu) zaczadzenia. Bo tak bardzo bym chciał zakończyć żywot w mieście, w którym się urodziłem. Czyli też w Warszawie, a nie w jakimś parszywym Lemingradzie, Słoikowie czy innej Pedalskiej Wólce.

Stary Niedźwiedź

wtorek, 21 lipca 2020

Wielka wtopa rzekomego prawa i rzekomej sprawiedliwości - dodatek

W poprzednim wpisie podałem link do strony sejmowej, zawierającej odsyłacze do wszystkich głosowań sejmowych z 15 lipca. Zaś dzięki tweetowi posła Krzysztofa Bosaka wiadomo już, które głosowania (36, 46 i 56) dotyczyły kandydatury księdza Tadeusza Isakowicza - Zaleskiego. Początkowo sądziłem, że brak informacji o meritum poszczególnych głosowań był efektem kosmicznego bałaganu w sejmowej kancelarii. Ale obecnie zastanawiam się, czy tak skandaliczna fuszerka nie została popełniona na polecenie marszałek Witek, próbującej tak nieudolnie cerować cnotę kaczelnika i jego pomagierów. Daremny trud, bowiem po tej wtopie z cerowaniem nie poradziłby sobie nawet najlepszy żaglomistrz.
Interesujący się szczegółami szanowni Czytelnicy mogą sami zapoznać się z takowymi. Dla wygody tych, którym nie chce się w sieci grzebać, lub w miejscu, w którym spędzają wakacje, szkopska lub francuska hołota nie zapewnia zasięgu, służę tymi szczegółami. Wyselekcjonowanymi arbitralnie, bowiem podaję jedynie, jak głosowały osoby o co bardziej znanych nazwiskach.

W pierwszym głosowaniu jak należy zachowali się:

CYMAŃSKI TADEUSZ za   
EMILEWICZ JADWIGA za   
GOWIN JAROSŁAW za   
KAMIŃSKI MARIUSZ za   
PŁAŻYŃSKI KACPER za   
SIARKOWSKA ANNA MARIA za   
SOŚNIERZ ANDRZEJ za   
ZIOBRO ZBIGNIEW za   

Natomiast kaczelnikowe "wicie, rozumicie" ponad elementarną przyzwoitość przedłożyli:

ARDANOWSKI JAN KRZYSZTOF pr.   
BŁASZCZAK MARIUSZ pr.   
BOCHENEK RAFAŁ pr.    
DWORCZYK MICHAŁ pr.   
DZIEDZICZAK JAN pr.   
GLIŃSKI PIOTR pr.   
GOSIEWSKA MAŁGORZATA pr.   
GRÓBARCZYK MAREK pr.   
HORAŁA MARCIN pr.   
KACZYŃSKI JAROSŁAW pr.   
KALETA SEBASTIAN pr.   
KOWALCZYK HENRYK pr.   
KRUPKA ANNA pr.   
KUCHCIŃSKI MAREK pr.   
LICHOCKA JOANNA pr.    
MACIEREWICZ ANTONI pr.   
MORAWIECKI MATEUSZ pr.   
MOSIŃSKI JAN pr.   
MÜLLER PIOTR pr.   
PIECHA BOLESŁAW pr.   
POLACZEK JERZY pr.   
SASIN JACEK pr.   
SCHREIBER ŁUKASZ pr.   
SELLIN JAROSŁAW pr.   
SUSKI MAREK pr.   
SZEFERNAKER PAWEŁ pr.   
ŚNIADEK JANUSZ pr.   
TCHÓRZEWSKI KRZYSZTOF pr.   
TERLECKI RYSZARD pr.   
WASSERMANN MAŁGORZATA pr.   
WITEK ELŻBIETA pr.

W dalszych turach zmiany w tych gronach były minimalne. Sebastian Kaleta był już w obydwu za kandydaturą księdza Tadeusza. A Tadzio Cymbalski ośmieszył się ze szczętem, bowiem w drugim głosowaniu był przeciw, zaś w trzecim wstrzymał się od głosu.
Widać, że do grona starych pierników, ze stażem jeszcze w Porozumieniu Centrum, słuchających Kaczelnika Państwa niczym wachmistrz Soroka Kmicica, dołączyło pokolenie, jak ich nazywam, młodych wiceministrów. Takich, jak choćby Horała czy Szachermacher.
Co się tyczy narcyza Gówina, a w dużo mniejszym stopniu i Emilewicz, tym razem zachowali się przyzwoicie. Do pani Emilewicz nie mam tak wielkich zastrzeżeń, ale po demolce nauki polskiej i warcholskim udupieniu wyborów w regulaminowym terminie, Gówina mam za mega szkodnika. Zatem to głosowanie muszę uznać za wypadek przy pracy, nie zmieniający mojej oceny tego zakochanego w sobie a skrajnie niekompetentnego błazna.
Bardzo ciekawe jest głosowanie "Kapiszona" Ziobry, a z opóźnionym zapłonem i jego zastępcy Kalety. Czyżby kaczelnikowi znudził się kompromitujący go szajs, produkowany przez panazbysiowych "prawników" i obydwaj już czują, że są na wylocie? Bo takie wyjaśnienie uważam za najbardziej prawdopodobne.
I to tyle w temacie tej wtopy. Obawiam się, że na kolejną nie przyjdzie nam bardzo długo czekać, co ani trochę mnie nie cieszy. Bo nie podzielam dewizy "im gorzej, tym lepiej". POzostawiając ją temu, co stanowi totalną opozycję a Gówienny spławia Wisłą do rehitleryzowanego Gdańska.

Stary Niedźwiedź

niedziela, 19 lipca 2020

Wielka wtopa rzekomego prawa i rzekomej sprawiedliwości

Do połowy ubiegłego tygodnia pełniłem obowiązki gospodarza, goszcząc dwie osoby z grona moich przyjaciół. A więc siłą rzeczy nie poświęcałem uwagi wydarzeniom na krajowej scenie politycznej. Ograniczałem się do pobieżnego przejrzenia tytulów w internetowych serwisach informacyjnych, ciesząc się z rozdzierającego kwiku targowickiej hołoty i wspierających ją kretynów.. Dopiero czcigodna Flavia zwróciła mi uwagę na skandal związany z wyborem przez sejm trzech członków Rady d/s Pedofilii. Używam i będę używać tej skróconej nazwy, nie chcąc przepisywać tasiemcowatej oficjalnej.
W środę sejm wybrał po długich i ciężkich męczarniach tę trójkę z pośród dziesiątki wytypowanej przez sejmową komisję sprawiedliwości i praw człowieka. Piszę o tych męczarniach, bowiem ustawa przewidywała, że w pierwszym podejściu głosuje sie kolejno na każdego z kandydatów, a wybór wymaga uzyskania 3/5 głosów obecnych posłów przy obecności ponad połowy ich liczby. Oczywiście nikt nie pokonał tej poprzeczki, zatem w kolejnych głosowaniach do wyboru wystarczyła zwyczajna większość bezwzględna.
Z ciekawości wszedłem na sejmową stronę:

http://sejm.gov.pl/Sejm9.nsf/agent.xsp?symbol=listaglos&IdDnia=1795

zawierającą linki do wszystkich głosowań przeprowadzonych 15 lipca br.  I tu mną zatrzęsło.
Z linków tych wynika, że w tej sprawie odbyły się aż 34 (słownie: trzydzieści cztery) głosowania. Przy każdym napisano, ilu posłów ogółem było za, ilu się wstrzymało, ilu było przeciw a ilu nie głosowało. Poniżej podano te same informacje dla każdego klubu i koła. Można było nawet ściągnąć PDF z informacją, jak głosował każdy wymieniony z imienia i nazwiska poseł. Natomiast NIGDZIE nie podano, NAD CZYJĄ KANDYDATURĄ GŁOSOWANO!!!
Czyli w sejmowej kancelarii mamy nie mniejszy burdel, niż w gronie pisowskich układaczy prawa.
Wobec wspomnianego mechanizmu zwykłej większości w dalszych turach Podatki i Socjalizm bez problemu przepchnęły trójkę swoich kandydatów. Ale by ten cel osiągnąć, musieli utrącic kandydaturę księdza Tadeusza Isakowicza - Zaleskiego.
Będąc chrześcijaninem innej konfesji, nie dysponuję wiedzą o wystąpieniach i poglądach na istotne sprawy poszczególnych hierarchów i księży Kościoła Rzymskokatolickiego, o ile te wystąpienia lub osoby je głoszące nie są w Polsce powszechnie znane. Ale z grona duchownych tego kościoła ksiądz Isakowicz - Zaleski jest dla mnie niekwestionowanym numerem jeden, a jego słów zawsze słucham z największą uwagą. Bo jest to człowiek wielkiej wiary, ogromnej mądrości i dobroci oraz trzymający się prawdy do tego stopnia, że może być wzorem dla wszystkich duchownych chrześcijańskich w Polsce. Dla przytłaczającej większości niestety wzorem niedościgłym.
Za komuny szykanowany i maltretowany fizycznie i psychicznie, cudem przetrwał pobicia przez ścierwo z SB. Po okrągłostolikowym kabarecie organizował konwoje z pomocą humanitarną do krajów byłej Jugosławii, Albanii, Czeczenii i Ukrauny. Pomaga niepełnosprawnym, będąc założycielem i prezesem Fundacji im. Brata Alberta. Przypomina o męczeństwie Polaków na Kresach i zbrodniach bandytów z OUN / UPA. Za te zasługi ksiądz kardynał Franciszek Macharski nadał mu tytuł kanonika honorowego archidiecezji krakowskiej.
Ale gdy ksiądz Tadeusz zaczął badać powiązania duchownych tej archidiecezji z komunistycznym aparatem terroru a księcia kościoła na krakowskiej stolicy zastąpił kamerdynał Stasiu, zaczęły się problemy. Bowiem kapciowy i jego totumfaccy stawali na głowie, by prawdę zamieść pod dywan a księdza Isakowicza - Zaleskiego zakneblować. Co na szczęście im się nie udało w całości. Ale zakaz opublikowania pracy o pedałach w polskim KRK okazał się skuteczny.
Od siebie dodam, że mnie jako protestanta ujął sposób udzielania Eucharystii przez księdza Tadeusza podczas odprawiania przezeń nabożeństwa w rycie ormiańskim. Do patery z komunikantami miał przymocowany mały pucharek z winem, a brzeżek opłatka maczał w winie przed podaniem przyjmującemu sakrament. Czyli można udzielać Komunii pod dwoma postaciami, tak jak nakazał Zbawiciel? Można! Zatem oferowanie wiernym jakiejś "półkomunii na sucho" jest ignorowaniem tego nakazu,
a rzekoma niemożność udzielania tej prawdziwej z przyczyn technicznych, to jak dla mnie kompletna bzdura.
Kandydaturę księdza Tadeusza o dziwo zgłosiła zielona agencja towarzyska, a motorem tej akcji był Kukuś. Wytrzeźwiał, czy co, u licha? Poparło ją koło konfederatów. Ale jak podał na tłiterze Krzysztof Bosak, w decydującym głosowaniu za księdzem Tadeuszem padły 63 głosy PiS, 28 PSL/Kukuś, 11 Konfederacji i o dziwo, aż 10 z POmiotu. Przeciw było aż 140 ciurów Kaczelnika, 118 z Targowicy i rzecz jasna 49 lewaków. Wstrzymało się 10 pisiaków i jeden platfus. W swojej wypowiedzi ksiądz podaje, że jego kandydaturę poparło 96 posłów. Rozbieżności tej nie potrafię wyjaśnić, bowiem jak już napisałem, bezprecedensowy burdel na sejmowej witrynie nie pozwala tych danych zweryfikować.
Po tym głosowaniu, jak informuje Der Dziennik, ksiądz Isakowicz - Zaleski odniósł się do sprawy na swoim profili na Facebooku. Cytuję za Dziennikiem i na jego odpowiedzialność, bowiem Pejs Zbuka i Cukerszwanca programowo olewam.

"Sojusz ołtarza z tronem w pełnej krasie. Nie miałem złudzeń, co do wyniku głosowania, bo wierchuszka Prawo i Sprawiedliwość musiała odwdzięczyć się władzom polskiego Kościoła za ustawiczne poparcie polityczne. A dla władz tych niezależna i sprawnie działająca komisja państwowa ds. pedofilii to śmiertelne zagrożenie. Będzie tak jak w sprawie molestowań kleryków przez abp. Juliusza Petza w Archidiecezji Poznańskiej czy lustracji w Archidiecezji Krakowskiej - czyli "zamiatanie pod dywan" doprowadzone do perfekcji.
Jeżeli mnie coś dziwi, to fakt, że znaczna część posłów PiS głosowała razem z posłami PO i Lewicy. Z tego wynika, że tzw. "wojna kulturowa" to kolejna ściema dla zamydlenia oczu maluczkim. Ale do czasu. Mane, tekel, fares.
PS. Bardzo dziękuje 96 posłom z różnych ugrupowań za poparcie. Bardzo to sobie cenię".

Stare powiedzenie głosi, że gdy nie wiadomo, jak się zachować, trzeba zachować się przyzwoicie. Ale zdaje sobie z tego sprawę ze dwadzieścia kilka procent posłów PiS. I tak więcej, niż myślałem.
Swego czasu dewiza SS głosiła "wierność jest moim honorem". Było to o tyle groteskowe, że honor był ostatnia rzeczą na świecie, o którą można było kanalie w czarnych mundurach podejrzewać. Z kolei dewizą zdecydowanej większości parlamentarzystów Podatków i Socjalizmu jest sentencja "Kaczor jest moim rozumem". Też idiotyczna, bo szukanie u nich rozumu to strata czasu.

Stary Niedźwiedź


PS
Udało mi się ustalić, które głosowania dotyczyły kandydatury księdza Isakowicza - Zaleskiego. Z tweeta Krzysztofa Bosaka wynika, że miały one numery 36, 46 i 56. Wkrótce podam nazwiska co bardziej znanych PiSdzielców, którzy tę kandydaturę utrącili.

SN

piątek, 17 lipca 2020

I śmiesznie, i ponuro

POmiotowe "yntelygenty", czerpiące wiedzę o świecie wyłącznie z Szechter Beobachter, Rynsztok FM i Tfałszenu, próbują dodać sobie animuszu deprecjonując na wszelkie możliwe sposoby elektorat prezydenta Andrzeja Dudy. Dzień po ogłoszeniu przez PKW wyników wyborów moja przyjaciółka dostała SMS, który głosił (treść cytuję z pamięci), że "wygrała ta połowa Polaków, którym nazwiska Sobieski, Szopen czy Baczewski kojarzą się tylko z wódka".
No cóż, tak się głupio składa, że nazwisko Baczewski kojarzy się przede wszystkim z rodzinną firmą założoną we Lwowie w roku 1782 i produkującą właśnie spirytualia z najwyższej światowej półki. Zatem autorem tego SMS musi być jakiś burak, i to nawet nie ćwikłowy, lecz  pastewny. Któremu pomyliły się nazwiska Baczewski i Baczyński (a może i Bacewicz). Czyli jeden z tych "otwartych na świat i proeuropejskich" ćwierćinteligentów, którzy chwalą się, że jadają homery, czytują Homara i wiedzą, że autorem Iliady jest Hemar.

Z kolei wyrób gomułkopodobny zwany Budką powiedział, że POmiot zastanawia się nad zmianą nazwy i logo. Biedaczek nie wie, że gdy dom publiczny cienko przędzie, to zmienia się panienki, a nie czerwoną latarnię.
Ale nie do śmiechu było mi po przeczytaniu artykułu do którego link podesłała mi zaprzyjaźniona pani księgowa:

https://gf24.pl/biznes-i-gospodarka/item/2801-vat-od-nasienia-bykow

Co najmniej od początku tego roku VAT na niemal wszystkie wyroby spożywcze systematycznie wędruje w górę do poziomu 23%. Wiem to zarówno od mojego przyjaciela, pracującego w handlu żywnością, jak i z własnych obserwacji. Rzekome obniżki dotyczą głownie niektórych (bo nie wszystkich!!!) asortymentów pieczywa. Moje pokolenie pamięta jeszcze czasy niejakiego Gomułki, kiedy to oficjalna propaganda tłumaczyła, że koszty utrzymania stoją w miejscu. Bo wprawdzie podrożały mięso, nabiał, chleb i warzywa, ale za to potaniały lokomotywy i statki drobnicowce.

Na razie mój domowy budżet jeszcze zbytnio na tym nie ucierpiał, ale tylko dlatego, że jestem emerytem, dysponującym samochodem i zamrażarkami zarówno w Warszawie, jak i w mazurskim domku. Zatem gdy w internetowych gazetkach promocyjnych wypatrzę coś atrakcyjnego (głównie mięso i nabiał), mogę zajechać pod dany sklep o siódmej rano i "załapać się" na tę okazję, kupując większy zapas owych dóbr. Ale co ma powiedzieć zdecydowana większość rodaków, poruszająca się komunikacją miejską a na prowincji "busową" (pomysłowy Dobromir niech sie huknie w pusty łeb, mogę mu pożyczyć dwukilowy młotek), a pracę rozpoczynająca o siódmej rano lub nawet wcześniej?
W linkowanym artykule opisano rozpaczliwe wysiłki uzupełnienia budżetu po breweriach Napoliona. Były próby podniesienia VAT na medykamenty weterynaryjne, a obecnie to samo robi się z materiałem używanym do inseminacji bydła i trzody chlewnej.
Prześmiewcy mogą powiedzieć, że będziemy mieć budżet po byku. Ale gdy  za jakiś czas pójdą do sklepu po wieprzowinę czy wołowinę, będą życzyć Geniusiowi Żoliborza i Matołuszkowi, żeby ich chudy byk wybiedronił.

Stary Niedźwiedź

poniedziałek, 13 lipca 2020

Na gorąco

We wpisie po pierwszej turze wyborów zamieściłem cierpką opinię, że wobec szkolnych błędów i politycznego dyletantyzmu Geniusia Żoliborza, przeciwnicy Targowicy największą nadzieję muszą pokładać w dobroci Pana Boga, który kolejny raz posprząta po durniach. Celowo użyłem określenia przeciwnicy Targowicy, bo w gronie moich znajomych taka motywacja oddania głosu na Andrzeja Dudę zdecydowanie przeważała nad jakimkolwiek uznaniem (że o podziwie nie wspomnę) dla rzekomego geniuszu politycznego Napoliona z koziej sempiterny i jego handlangrów.
No i kolejna interwencja z góry nastąpiła. Aniołki przyniosły durniowi zgubione złoty róg oraz czapkę z piór a PAD wygrał z niewielką, ale bezpieczną przewagą nieco ponad 2%.
Ale jest jeszcze za wcześnie na odtrąbienie sukcesu i kolejną defiladę geniusiowych kolonoskopów. W wieczorze wyborczym TVPiS jakiś dziennikarski najmita na neohitlerowskim żołdzie wypaplał otwartym tekstem, co teraz zrobi Werwolf. Ruszy taka lawina dowolnie kretyńskich protestów wyborczych, by sąd nie był w stanie rozpatrzyć ich do ustawowego terminu zakończenia przez urzędującego prezydenta obecnej kadencji. Dopiero po pokonaniu tej przeszkody Pobożność i Socjalizm mogą zadąć w surmy zwycięstwa (swoją drogą, dziwny jest widok cymbałów grających na trąbach). Zaś w Berlinie powiedzą "noch einmal Dreck", w Moskwie "apiat' gawno" a w Jerozolimie "ajajaj".

Stary Niedźwiedź