wtorek, 28 listopada 2017

Wolna wola i zbawienie

Na blogu czcigodnego Krusejdera, odnoszącego się do kwestii związanych z osobą księdza doktora Marcina Lutra i pięćsetleciem umownego początku Reformacji z katolickiego przedsoborowego punktu widzenia:

http://przedsoborowy.blogspot.com/2017/11/500-lat-reformacji.html#comment-form

wywiązała się ciekawa dyskusja. Jej chyba najistotniejszym elementem jest kwestia wolnej woli.
Czcigodny Gospodarz uważa, że jeden z filarów luteranizmu i innych nurtów protestantyzmu, czyli stwierdzenie „Tylko Łaska” (jako jedyne źródło zbawienia), oznacza iż wedle tego nauczania człowiek pozbawiony jest wolnej woli. I odsyła do naszej oficjalnej strony, na której omówiona jest polemika Marcina Lutra z Erazmem z Rotterdamu na temat tejże wolnej woli:

http://www.luteranie.pl/materialy/rozne_pisma/kilka_zasadniczych_szczegolow_kontrowersji_dogmatycznej_o_niewolnej_woli_ks_dr_marcina_lutra,345.html 

Do dyskusji włączyli się też Imperator oraz pan Jan Olisiejko, zatem konieczne jest przedstawienie stanowiska redakcyjnego w formie obszerniejszej, niż kilkuzdaniowy wpis na forum komentatorskim.
Zacząć musimy od stwierdzenia, że ksiądz doktor Marcin Luter był jedynie człowiekiem. A nie jakimś pół czy ćwierćbogiem, na kształt greckich herosów czy katolickich świętych i błogosławionych. I z tego powodu w jego pismach znajdują się sformułowania nie do końca precyzyjne i łatwe do zrozumienia. Typowym tego przykładem jest nazwanie woli człowieka „servum arbitrium”, czyli wolą niewolną. W odróżnieniu od „liberum arbitrium” czyli całkowicie wolnej woli, którą dysponuje wyłącznie Bóg.
Nie traktujemy słów Marcina Lutra tak, jak Kościół Rzymskokatolicki czyni to z tak zwaną Tradycją. Uważając za niewzruszone dogmaty również i wielce osobliwe wynalazki, ogłoszone przez grono dżentelmenów w purpurowych sutannach lub jednego w białej, w rodzaju obligatoryjnego celibatu księży katolickich czy chyba najgenialniejszej w historii cywilizacji białego człowieka maszynki do robienia pieniędzy z niczego, zwanej czyśćcem. Każdy rabin czytając o czyśćcu zielenieje z zazdrości, bo nawet „starsi i mądrzejsi” na taki pomysł nie wpadli. Dlatego akceptujemy choćby stwierdzenie, że człowiek jest istotą grzeszną i bez pomocy Ducha Świętego nie jest w stanie przyjąć Jezusa Chrystusa. Ale już stwierdzenie Lutra, porównujące człowieka do konia ujeżdżanego przez diabła lub przez Boga, to naszym zdaniem triumf dydaktycznej łopatologii nad myślą, którą ta łopatologia miała przekazać, a tylko ją wykoślawiła. Kościół Ewangelicko – Augsburski w RP (czyli mówiąc potocznie – luterański) nie zakazuje nam myśleć ani czytać Pisma Świętego,
zatem przedstawimy tu punkt widzenia naszego kościoła na kwestie wolnej woli i zbawienia. Dla przypomnienia Kościół Rzymskokatolicki jeszcze w XVIII wieku zakazywał świeckim tak „szkodliwej” lektury, jak Biblia. Co jest dla nas oczywiste. Bowiem po skonfrontowaniu z oryginałem, rzeczona tradycja wyglądałaby w oczach uważnego czytelnika jeszcze mizerniej, niż Wielka Armia Napoleona Bonaparte po powrocie z Moskwy.
1. Dobre i złe uczynki zostały w Piśmie Świętym opisane, poczynając od Dekalogu, a kończąc na Dziejach Apostolskich i zawartych w nich listach. Nie jest to wszelako coś w rodzaju kodeksu drogowego, będącego katalogiem wszystkich możliwych wykroczeń i kwot mandatów oraz punktów karnych, które są za nie przyznawane. Dlatego korzystanie z daru Boskiego, którym jest rozum, to konieczność.
2. Wolna wola człowieka jest kompletnie nieporównywalna z Boską wolna wolą. I stąd to niekoniecznie precyzyjne określenie „servum arbitrium”. Bóg może wszystko, zaś możliwości czynienia przez człowieka dobra i zła są bardzo ograniczone ludzką niedoskonałością. Bracia Albertyni nie są w stanie nakarmić wszystkich głodnych, zaś nawet Stalin nie był w stanie wymordować wszystkich „wrogów ludu”. A gdy Szwedzi będą uciekać przed islamską dziczą do Polski, ich życzenie nie wystarczy, by wody Bałtyku się rozstąpiły. I mogli dotrzeć do Polski samochodem, tak jak to kiedyś zrobili Mojżesz i jego ekipa, przekraczając Morze Czerwone per pedes.
3. Nie wszystko, co się na naszym świecie wydarzy, jest „zatwierdzone do realizacji” przez Stwórcę, jak to próbuje wmawiać ateotaliban spod jednej czerwonej gwiazdy, lub tuzina złotych na niebieskiej szmacie. Sięgając po drastyczny przykład, Niemiec wrzucający cyklon B do komory gazowej, nie realizował woli Boskiej. I na pewno Tam został za to sprawiedliwie osądzony, nawet jeśli tu wykręcił się sianem.
4. Dobre i złe uczynki nie są precyzyjnie wyceniane w jakiejś skali punktów ujemnych i dodatnich, zatem nikt na tym świecie nie ma pewności, że zasłużył na zbawienie. Ostateczny werdykt zależy wyłącznie od nieomylnego Sędziego, którego nie krępują jakiekolwiek regulaminy czy kodeksy. Nie nam dociekać, jakimi kryteriami Sędzia się kieruje, w końcu do tej pory nie uznał za stosowne o tym ludzi poinformować. Przykładem może być choćby Rachab (Joz. 2). Dlatego za bezczelność uważamy stwierdzenia, że ktoś NA PEWNO jest w niebie, bowiem został przez KRK uznany za świętego. Możemy jedynie PRZYPUSZCZAĆ,  że ktoś pokroju matki Teresy z Kalkuty dostąpił zbawienia. Ale to kategoryczne stwierdzenie że tak jest, uważamy za bezczelność. Bo jest to znacznie bardziej groteskowe, niż wyrokowanie przez ciecia z parkingu przed biurowcem korporacji o niejawnych decyzjach prezesa.
W dyskusji u Krusejdera pojawił się też wątek kalwinizmu i jego sławnej predestynacji. Czyli poglądu utrzymującego iż człowiek w chwili narodzin już jest przeznaczony do zbawienia lub potępienia. I nic tego nie zmieni a więc również i jego ziemskie uczynki. Niektórzy teolodzy kalwinistyczni głosili, że te ziemskie dobre lub złe uczynki to ilustracja tego nieodwołalnego werdyktu. Stary Niedźwiedź w dyskusji u Krusejdera uległ powszechnemu stereotypowi, iż kalwiniści w myśl swojego nauczania nie mają wolnej woli. Obecnie po namyśle rewiduje ten pogląd. Przy takich założeniach mają oni wprawdzie wolna wolę wyboru między czynieniem dobrem i zła. Tyle tylko, że jest to w randze niemalże hobby, interesującego jedynie tych, z którymi mają do czynienia.
Autorzy poznali w realu kilkoro polskich kalwinistów i uważają ich za przyzwoitych ludzi. Znana stałym czytelnikom naszej witryny Milom powiedziała o kalwinizmie, że jego wierni są bez porównania lepsi od jego doktryny. A ponieważ dewiza tego nurtu reformacji brzmi „Kościół reformowany i nieustannie się reformujący”, życzymy braciom kalwinistom wykałapućkania się z tego predestynacyjnego babola.

Stary Niedźwiedź
Refael 72

piątek, 24 listopada 2017

Posłuchaj, banderofilu!

W naszym poprzednim wpisie nieopatrznie pochwaliliśmy Macierenkę za umieszczenie na Grobie Nieznanego Żołnierza tablic, upamiętniających walkę Polaków (głównie kresowych oddziałów samoobrony, bowiem szalona Komenda Główna AK koncentrowała się przede wszystkim na jeszcze bardzziej absurdalnej akcji „Burza") z bandytami spod znaku UPA. Redakcji bowiem nikt nie przekona do „powściągliwości”, czyli bredzenia, że wypierdki po Banderze, Szuchewyczu i Onyszkiewiczu to rzekomo strategiczny sojusznik Polski. A włazić tym kanaliom do prostnicy nakazuje polska racja stanu.
No i spotkała nas zasłużona kara za to drastyczne przeszacowanie. Bowiem okazało się, że rzeczony Antek Policmajster na pewno nie jest cudownym dzieckiem. Co do którego nigdy nie wiadomo, kiedy powie wierszyk, a kiedy nasika na dywan. A ten typ niewątpliwie potrafi lać niczym wół do karety, za to z wierszykami jest znacznie gorzej.
Na portalu Prawy.pl

http://prawy.pl/60987-usunieto-obroncow-birczy-z-grobu-nieznanego-zolnierza-zenada/

ksiądz Tadeusz Isakowicz - Zaleski poinformował, że bezpośrednio po zainstalowaniu tych tablic, na jednej z nich widniała nazwa bieszczadzkiego miasteczka  Bircza. Którego już po wojnie bronili przed bandytami spod znaku UPA żołnierze z 9, 12 i 17 DP tak zwanego Ludowego Wojska Polskiego oraz milicjanci. Jak wynika z badań pani Ewy Siemaszko, autorytetu w dziedzinie walk w Bieszczadach w latach czterdziestych ubiegłego wieku, wśród tych milicjantów nie brakowało byłych żołnierzy AK, którzy w tamtejszych wielce specyficznych warunkach wstąpili do Milicji Obywatelskiej, by móc legalnie posiadać broń i bronić tamtejszych Polaków przed banderowskim bydłem. A co się tyczy żołnierzy LWP, byli wśród nich zarówno tacy, którzy „spóźnili się na Andersa i musieli wyjechać z Sowietów Berlingiem”, jak to określił ojciec kolegi, były żołnierz 1 Armii LWP. Jak i akowcy, którzy w roku 1944 na terenach zajętych przez Sowietów wstępowali do LWP, by uchronić się przed wysoce prawdopodobnym aresztowaniem po zakapowaniu przez lokalne komunistyczne gnidy. Wrzucać ich do jednego worka z oddziałami KBW czy UB, walczącymi z Żołnierzami Wyklętymi, może tylko skończony idiota lub wyznawca macierenkowej odmiany pisizmu.
Ale jak napisał ksiądz Isakowicz –Zaleski, w nocy stał się cud i rano okazało się, że nazwa Bircza z tablicy zniknęła.
Wpis pani Anny Wiejak:

http://prawy.pl/60957-bedzie-protest-w-sprawie-usuniecia-birczy-z-tablicy-upamietniajacej-polska-samoobrone-przed-bandami-oun-upa/

sugeruje, że inspiratorem tej zamiany może być kancelaria prezydenta. Wiążącego jakieś idiotyczne  nadzieje ze swoją wizytą na UPAinie. Ale co się tyczy bezpośredniego wykonawstwa, Grób Nieznanego Żołnierza znajduje sie pod opieka MON. Bez którego wiedzy i aprobaty tablica nie mogła ulec tej niezwykłej metamorfozie.
Naszym zdaniem, co najmniej równie prawdopodobną przyczyną jest też obsesja Macierenki. Bowiem jak twierdzą złośliwi, z Grobu Nieznanego Żołnierza za jakiś czas może zniknąć też informacja o przełamaniu w lutym 1945 Wału Pomorskiego i zdobyciu Kołobrzegu w marcu tegoż roku przez 1 Armię LWP. Bo dla tego świra w jej skład wchodziły  niemal same komuchy.
A jako ciekawostkę możemy podać, że w marcu 1945 Kołobrzegu bronili nie tylko Niemcy, ale i Francuzi. A konkretnie  niedobitki 33 Dywizji Grenadierów Pancernych SS „Charlemagne”. To tak a propos sławetnego „francuskiego ruchu oporu”, który zadał Niemcom jedynie pewne straty natury materialnej i zdrowotnej. Bo jego akcje bojowe polegały głównie na zawyżaniu rachunków przez burdelmamy i kelnerów oraz wojnie bakteriologicznej, prowadzonej przez francuskie panienki lekkiej konduity. Jak widać, serial dokumentalny „Allo allo” nie podaje całej prawdy, bowiem wśród żabojadów byli i tacy, którzy naprawdę walczyli z bronią w ręku, tyle że po stronie Niemiec. 

Tak czy inaczej, odpowiedzialny za ten skandal powinien zniknąć z polskiego życia politycznego raz na zawsze.  A pisowskim pielgrzymom do postbanderowskich prostnic dedykujemy parafrazę klasyki:

Posłuchaj, banderofilu!
Tu warunki takie stoją:
Kiedy po oszustwach tylu
Zechcesz wkraść się w łaskę moją,
Obrócę cię, podły chłopie,
By zobaczyć, gdzie twa dupa.

Solidnie dupę skopię,
Wywietrzeje ze łba UPA.

Stary Niedźwiedź
Refael 72

niedziela, 12 listopada 2017

Widzicie, mięknie. Kompinuj PAD, kompinuj!

W poprzednim wpisie wytknęliśmy PAD złosliwe blokowanie reform wymiaru niesprawiedliwości pod zaiste idiotycznym pretekstem „walki o pluralizm” tego segmentu życia publicznego. Jako żywo, przypominało to bolkową "walke o pluralis" czyli „wspieranie lewej nogi”. Która w podzięce tak kopnęła go w tyłek, że od przegranych z moczymordą wyborów prezydenckich robił za błazna, a od ujawnienia kiszczakowej polisy na bezkarność – już tylko za kanalię.
W międzyczasie wyskoczyła kolejna niespodzianka.

https://wpolityce.pl/polityka/366107-nasz-news-dlaczego-sejm-zawiesil-prace-nad-ustawa-penalizujaca-propagowanie-banderyzmu-ma-to-byc-gest-dobrej-woli-wobec-prezydenta

Sejm zawiesił procedowanie ustawy autorstwa K15, będącej aneksem do umocowania prawnego IPN, bowiem nakazującej penalizację banderyzmu na równi z nazizmem i komunizmem. Ustawa ta przeszła już przez pierwsze czytanie oraz komisyjne doszlifowanie, podczas którego posłowie PiS zachowywali się rozsądnie, a zgłaszane przez nich poprawki miały sens. I nagle marszałek Kuchciński zdjął głosowanie nad nią z porządku dziennego. Zdaniem portalu „wPolityce” był to gest pod adresem prezydenta, wybierającego się z wizytą na UPAinę.
Dodatkowym zgrzytem była odmowa PAD odsłonięcia wspólnie z Antkiem Policmajstrem dwóch dodatkowych tablic na Grobie Nieznanego Żołnierza, upamiętniających walkę oddziałów samoobrony na Kresach, ratujących Polaków przed mordercami z UPA. Za te tablice po raz pierwszy od bardzo długiego czasu musimy Antka pochwalić, zaś prezydent zarobił kolejną krechę.
Poseł Tomasz Rzymkowski, jeden z współautorów tej ustawy,  słusznie nie zostawił suchej nitki na tym kolejnym paroksyzmie pisowej banderofilii.

https://wpolityce.pl/polityka/366093-bardzo-mocne-wystapienie-posla-rzymkowskiego-czekam-kiedy-warta-honorowa-ss-galizien-bedzie-witala-polskiego-prezydenta-wideo

Nawet senator PiS prof. Jan Żaryn nazywając stosunki Warszawa – Kijów „trudnymi" a postawę Polski „miękką”

https://wpolityce.pl/polityka/366171-prof-zaryn-o-napietych-relacjach-miedzy-warszawa-a-kijowem-ukraincy-sa-przyzwyczajeni-ze-jestesmy-miekkim-partnerem

delikatnie dał do zrozumienia, że ta pisowska banderofilia jest jednym wielkim idiotyzmem i szkodnictwem. A polityka Geniusia na tym kierunku klęska nie mniejszą, niż Piławce czy Batoh.
Kolejnym kwiatkiem na prezydenckiej oślej łączce było zaproszenie na obchody Święta Niepodległości ryżego volksdeutscha. Wprawdzie zaproszenie przez prezydenta na tę uroczystość wszystkich byłych prezydentów i premierów jest czynnością rutynową, tym nie mniej wspomniana antypolska kanalia już trzykrotnie nie przyjęła zaproszenia (inaguracja obecnej prezydentury plus 11 listopada w latach 2015 i 2016). Więc w myśl zasady „do trzech razy sztuka” należało raz na zawszę skreślić to to z listy gości automatycznie zapraszanych.
Ale ten w sumie nie aż tak istotny kolejny błąd / kolejne świństwo wyczerpało cierpliwość rodaków. Przez prawą stronę internetu przelała się fala oburzenia zwykłych ludzi, zarzekających się, że już nigdy na PAD nie zagłosują. Tego jak lokator Pałacu Prezydenckiego był w tych komentarzach nazywany, nie przytoczymy. Przez szacunek dla urzędu, bowiem samej osoby też już ani trochę nie szanujemy.
I stał się cud. 10 listopada poinformowano, że negocjatorzy PiS i prezydenta, czyli panowie poseł Piotrowicz i minister Mucha doszli w końcu do porozumienia w kwestii trybu wyboru członków Krajowej rady Sądownictwa.
Redaktor Karnowski bawi się w Pytię dumając, co też skłoniło prezydenta do zakończenia działań sabotażowych.

https://wpolityce.pl/polityka/366508-cos-naprawde-ciekawego-kryje-sie-za-tajemnica-porozumienia-10-listopada-pis-osiagnelo-swoje-cele-dlaczego-prezydent-ustapil

Stawiane przezeń hipotezy są z cyklu co jedna, to głupsza. Więc z litości przyczynę tę wyoślimy szefowi największego prorządowego portalu internetowego.
Do lokatora pałacu prezydenckiego dotarło wreszcie, co o nim myślą jego wyborcy. Jak i prawda, iż nie jest niezastąpiony, bo w przyszłych wyborach z panią premier Beatą Szydło przegrałby przez nokaut. I to w stylu Gołoty.
Osobę tę od tej pory będziemy nazywać PAD lub prezydentem Dudą, nie sięgając rzecz jasna po „Adriana” czy „Maliniaka”. Te ostatnie określenia POzostawiamy targowiczanom, bydłu z UBywateli RP czy pismakom z Michniker Beobachter. Ale słowa „pan” na pewno już w stosunku do takowej nie użyjemy.

Stary Niedźwiedź
Refael 72

środa, 8 listopada 2017

Patałach Patałacha Patałachem Pogania

W czasach istnienia tak zwanego Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, skrót tej nazwy był zapisywany cyrylicą jako CCCP (od Sojuz Socjalisticzeskich Sowietskich Riespublik). Złośliwi Polacy dokonali „latynizacji” tego skrótu, interpretując go jako Cep Cepa Cepem Poganiał. W przypadku rodzącej się w bólach IV RP adekwatny byłby skrót PPPP – rozwinięcie jest tytułem tego postu.
Po ogłoszeniu wyników jesiennych wyborów Anno Domini 2015 pijani entuzjazmem szalikowcy PiS i wszelakie „jagiellońskie” tumany gotowi byli z radości skakać z trampoliny do basenu, w którym nie było jeszcze kropli wody. Studziliśmy już wtedy ich entuzjazm i tłumaczyliśmy, że aby móc skutecznie rządzić, Zjednoczona Prawica (prawica ???) musi w krótkim czasie unieszkodliwić trzecią izbę parlamentu, czyli Trybunalską Konstytutkę prezia Rzepy. Ale ukaranie szajki zdrajców i złodziei Chyżego Roja wymaga uprzedniego odwszenia wymiaru niesprawiedliwości, który wbrew łgarstwom pewnego starego pierdoły, nie tylko nie oczyścił się sam, ale wręcz skurwił do granic, które zaskoczyłyby nawet władców PRL.
Odbijanie TK trwało około roku i robione było na raty, zamiast raz a dobrze. Do tego legislatorzy PiS okazali się partaczami, bowiem w decydującej fazie bitwy, prezio Rzepa mógł im dać mata. TK liczył wtedy 9 cyngli PO, 3 ludzi PiS dopuszczanych przez Rzepę do orzekania i dalszych 3 których prezio uważał za „trefnych”. Ustawa parlamentu wymagała, by „pełny skład orzekający” TK liczył 13 sędziów a wyroki zapadały większością co najmniej 2/3 głosów. Na szczęście dla „dobrej zmiany” prezio okazał się nieukiem i nie wpadł na pomysł, by „odmrozić” jednego z cyngli PiS i w składzie 9 z PO a 4 z PiS uwalić tę ustawę, tak jak i pozostałe autorstwa większości parlamentarnej. Późniejsze wytoczenie przez Rzepę sprawy PAD z powództwa cywilnego potwierdza naszą hipotezę, że przez kilka lat TK kierował nieuk, nie znający podstaw prawa, bowiem już student III roku tegoż wydziału wie, że zastrzeżenia odnośnie wykonywania czynności urzędowych jakiejś osoby to materia prawa administracyjnego lub konstytucyjnego (w przypadku prezydenta). I takie coś, które nie powinno się dochrapać nawet tytułu magistra prawa, kierowało TK! Napolion i jego ekipa podczas neutralizowania tej trzeciej izby mieli zatem sporo szczęścia.
Ogólny stan sądownictwa w Polsce da się porównać z włoskimi dzielnicami miast amerykańskich z pierwszej połowy XX wieku. Nie można oczywiście mówić, że każdy włoski imigrant w Stanach był gangsterem. Ale w dzielnicach tych niepodzielnie rządziła mafia a policja była bezsilna, tak zresztą jak i opłacający się gangsterom uczciwi Włosi. W naszej ocenie sytuacja w wymiarze niesprawiedliwości jest podobna. Nie negujemy istnienia uczciwych sędziów, którzy wydają sensowne wyroki, a do tego jeszcze nie dopuszczają się przestępstw pospolitych. Ale do niedawna dzień bez informacji iż jakiś sędzia coś ukradł, prowadził samochód pijany w sztok lub uczestniczył w POlitycznej ustawce wyroku, był dniem straconym. A postępowania dyscyplinarne ciągnęły się jak smród za Armia Czerwoną lub jak afery za Przestępczością Organizowaną. Najlepiej aż do czasu przedawnienia. A praktyka niezbicie udowadniała, że sądownictwem rządzi szajka, zaś uczciwi sędziowie są bezsilni i nie mogą niczego zmienić. O ile przed wojną mówiono, że sądzenie to nie zawód, lecz powołanie, o tyle dzisiaj nie jest to nawet zawód, lecz po prostu proceder. Przynajmniej w oczach przytłaczającej większości Polaków.
Gdy na początku lata do parlamentu trafił pakiet projektów ustaw o sądach powszechnych, sądzie najwyższym i krajowej radzie sądownictwa (pisanie tych nazw z dużej litery byłoby grubą przesadą), okazało się, że legislatorzy szeryfa Ziobry co nie co spartolili. Gdy sejm już to klepnął i te arcydzieła sztuki legislacyjnej wylądowały w senacie, „niezależny” senator Marek Berman (pseudo „Borowski”) z ironicznym uśmiechem wskazał dwa punkty jednej z ustaw, które wzajemnie się wykluczały. O parlamentarzystach PiS nie mamy przesadnie wygórowanej opinii, ale tym razem sprawę spieprzył też i Geniuś Żoliborza. Powinien przecież oglądać transmisję na żywo z obrad senatu i po kąśliwej uwadze Bermana czym prędzej wysłać SMS o treści „Natychmiast zgłoście głąby poprawkę i posprzątajcie to”. Ale nic takiego nie nastąpiło i bubel trafił na biurko PAD.
Zawetowanie dwóch z trzech „sądowych” ustaw ani trochę nas nie zdziwiło, tak jak i zgłoszony zamiar napisania ich na nowo. Ale zamiast poprawić ewidentne idiotyzmy i co nie co zmienić, PAD zachorował na manię wielopartyjności. Widocznie ubzdurało mu się, że jest „ojcem wszystkich obywateli”. A więc i tych kanalii, które latają z mordą do Brukseli, domagają się nakładania sankcji na Polskę i plują na niego od ponad dwóch lat.
Pomysł wybierania członków KRS przez sejm większością 3/5 Napolion przełknął. Ale dalsze pomysły PAD, mające zaradzić patowi przy braku tych 3/5 (każdy poseł głosuje na jednego kandydata) nie wystawiają prezydentowi najlepszego świadectwa jako prawnikowi. Kontrpropozycja by przy pacie w sejmie wyboru również większością 3/5 dokonał senat, PAD gwałtownie oprotestował, bo PiS ma w senacie taką większość. A wybór ma być „ponadpartyjny”.
Kolejna afera to uwalenie przez KRS listy dwustu kilkudziesięciu asesorów, przysłanej z Ministerstwa Sprawiedliwości, pod pretekstem braków w dokumentacji. Redakcja spotkała się z opinią pana posła Tomasza Rzymkowskiego, który twierdzi, iż osobiście to sprawdził i takie braki były. Jeśli to prawda to szeryf znowu strzelił, tyle że we własne portki.
W wywiadzie dla Telewizji Trwam

https://wpolityce.pl/polityka/365873-decyzja-krs-ws-asesorow-wina-prezydenckiego-weta-duda-odpowiada-gdyby-pis-i-ms-nie-zwlekalo-z-ustawa-dwa-lata-to-tez-by-tego-nie-bylo
 
PAD miał czelność powiedzieć, że wina leży po stronie PiS, który miał dwa lata na przepuszczenie tej ustawy przez proces legislacyjny. Kpi, o drogę pyta, czy tyle wie o prawie i realiach obecnej polskiej polityki, co Petru o ekonomii?
Można zastanawiać się, czy za tymi breweriami stoi jego mentorka, czyli stara KORowska megiera Zofia Romaszewska. Śmiertelnie obrażona na PiS za obcięcie funduszy na kierowaną przez jej córkę antyłukaszenkowską szczekaczkę „Telewizja Biełsat”. Czy może przyczyną pokazania przez prezydenta środkowego palca swoim wyborcom jest jego tajemnicza niemal godzinna rozmowa telefoniczna z Makrelą. Tak czy inaczej, PAD wypiął się na swój elektorat. Czyli jest spalony nie tylko w oczach żelaznych wyznawców Napoliona, jak i tych ludzi z szeroko rozumianej prawicy, którzy mieli powyżej uszu wszechobecnego złodziejstwa, niszczenia wszystkiego, co polskie plus półpiśmiennego buraka w pałacu prezydenckim. Dla Targowicy zawsze będzie Adrianem z „Ucha prezesa”.
Jeśli zatem w następnych wyborach prezydenckich Napolion wystawi panią Beatę Szydło, obecny prezydent będzie mógł co najwyżej powalczyć o zaszczytne trzecie miejsce z Rychem Szóstym. Bo z PBS przegra przez nokaut, a i Chyży Rój czy inny volksdetsch go pokona.
Róg huka po lesie, ostała mu się ino Zofia Romaszewska.

Stary Niedźwiedź
Refael 72

środa, 1 listopada 2017

Pamiątka Reformacji


Wpis ten trzeba zacząć od kilku słów dotyczących kolegium redakcyjnego. Nie jest to rzecz jasna próba rozgrzeszenia się z tak długiej przerwy w działalności Antysocjala, lecz jedynie podanie powodów, które tę przerwę spowodowały.
W życiu Flavii pojawiły się ważne powody natury stricte prywatnej, dla których, poza rzecz jasna pracą, koncentruje się na swoich (i nie tylko swoich) więcej niż ważnych sprawach osobistych, zaś na blogosferę najzwyczajniej w świecie nie znajduje już czasu.
Tie Fighter, jak na mężczyznę, katolika i narodowca przystało (nie mylić z hamletyzującymi gnojkami, noszącymi rurki i odżywiającymi się humusem, którzy ubzdurali sobie, jakoby też byli mężczyznami), całą energię koncentruje obecnie na wywiązaniu się z elementarnego obowiązku męża i ojca, czyli zapewnienia rodzinie warunków życia, mieszczących się w standardzie cywilizacji białego człowieka. Co w brutalnym realu jest znacznie trudniejsze, niż wynikałoby to z co poniektórych „powerpointowych” prezentacji.
Stary Niedźwiedź po czterdziestu kilku latach parania się belferką i wobec pojawiających się coraz częściej problemów zdrowotnych (czyli po wejściu w fazę „chorowania na PESEL”), postanowił skorzystać z odkręcenia przez PiS kurewstwa ryżego volksdeutscha i stać się osobą zasłużoną, czyli mówiąc po łacinie – emeritusem. Slalom papierkowy zajął mu ostatnie sześć tygodni, do tego dołączyły się stresujące problemy osobiste, które szczęśliwie znalazły w końcu rozwiązanie.
Na straży pozostawał zatem jedynie Refael, monitorujący co ważniejsze wydarzenia w kraju i na świecie i informujący resztę naszego grona o największych przypadkach podłości polityków i głupoty człowieków postępu. W tym bukiecie z oślej łączki znalazły się niestety również i takie kwiatki, jak choćby:
https://wpolityce.pl/kosciol/364553-czy-wspolczesni-protestanci-sa-bardziej-katoliccy-niz-protestanccy-choc-sami-tego-nie-wiedza

https://www.pch24.pl/abp-jedraszewski--reformacja-zapoczatkowala-proces-prowadzacy-do-degrengolady-czlowieka,55514,i.html

http://www.pch24.pl/500-lat-protestantyzmu--35-absurdalnych-cytatow-z-marcina-lutra,55707,i.html

W pierwszym z linkowanych artykułów Grzegorz Górny wykazał się jedynie słabą (najoględniej to nazywając) znajomością mentalności protestanckiej, co autorów ani trochę nie dziwi, zwłaszcza w przypadku polskich publicystów. Utrzymuje jedynie iż północnoamerykańscy protestanci są bardziej katoliccy od tamtejszych katolików, czego przykładem rzekomo może być choćby traktowanie serio katolickiej tradycji jako drugiego obok Pisma Świętego źródła wiary. Tak się składa że obydwaj autorzy mieli styczność z północnoamerykańskimi protestantami. Ich opinii o takich choćby kwestiach jak kult świętych czy relikwii nie przytoczymy jedynie dlatego, iż nie chcemy urażać uczuć tych polskich katolików, którzy zajrzą w progi Antysocjala.
Natomiast już opinia księdza arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, jakoby to reformacja zapoczątkowała proces degrengolady człowieka, z jednej strony nas ani trochę nie dziwi, bowiem takie mijanie się z prawdą należy niejako do obowiązków zawodowych księdza metropolity. Ale niedostrzeganie kompletnej degrengolady w zjawisku handlu odpustami czy kazirodztwa w rodzinie „ojca świętego” i mordercy Roderiga Borgii („Aleksander VI”) dobrze współgra z pogrożeniem przez tego hierarchę palcem w bucie niejakiemu księdzu Sowie i de facto zachęceniem do kontynuowania działalności w Warszawie.
Natomiast trzeci link do mentalnych wymiocin niejakiego Davida L. Graya podającego rzekome cytaty z dzieł Marcina Lutra, są jednym gigantycznym łgarstwem, bijącym na łeb na szyję rewelacje (czytelnicy zechcą wybaczyć wulgaryzm) arcykanalii Urbana o materiałach wybuchowych, znalezionych rzekomo w tapczanie ś.p. księdza Jerzego Popiełuszki. Grey jako „źródła” oczywiście podaje wymiociny innych tego typu kłamców, co on, bowiem w dziełach księdza doktora Marcina Lutra rzekomego lekceważenia Pisma Świętego ów katotaliban mógłby szukać do zafajdanej śmierci.
Ponieważ wczoraj minęła okrągła bo pięćsetna rocznica ogłoszenia przez Marcina Lutra jego 95 tez przeciwko handlu odpustami, czas przypomnieć, jak to się wszystko zaczęło i o co właściwie poszło.
Na początku XVI wieku budowa rzymskiej Bazyliki św. Piotra była studnią bez dna w budżecie Państwa Kościelnego. Gdy pontyfikat objął zdolny biznesmen Giovanni di Lorenzo de Medici z banksterskiej od zawsze rodziny Medyceuszy. znacznej intensyfikacji uległ handel odpustami. W myśl ówczesnej doktryny Kościoła Rzymskokatolickiego praktycznie każdy grzech można było odkupić nabywając za odpowiednią kwotę dokument odpustowy. Pomysłu tego nie zamierzamy komentować, nie chcąc obrazić inteligencji Szanownych Czytelników. Szczególną bezczelnością i bezwzględnością w okradaniu ludzi wykazał się grasujący w Niemczech dominikanin Johannes Tetzel, przeor zakonu w Głogowie. Gdy naciągani na zakup tego świstka ludzie niezamożni tłumaczyli, że po jego nabyciu nie będą już mieli pieniędzy na zakup żywności i ich dzieci umrą z głodu, Tetzel sięgał po „prosty” argument. Mówiąc że wprawdzie te dzieci umrą, ale za to na pewno będą zbawione.
Szczytem bluźnierstwa ze strony Tetzela było mówienie, że krzyż z herbu papieskiego na dokumencie odpustowym jest znacznie ważniejszy od tamtego krzyża z Golgoty sprzed piętnastu wieków.
Takiej mieszaniny podłości i bluźnierstwa znany z porywczości Marcin Luter nie mógł już znieść. I dlatego 31 października przybił do drzwi kościoła zamkowego w Wittenberdze swoje tezy przeciwko handlowi odpustami. Datę tę nie tylko Kościoły Ewangelicko-Augsburskie, ale i protestanci innych konfesji uważają za symboliczny początek reformacji.
Czyli tak się wszystko zaczęło. A wszystkim obrońcom „jedności” pragniemy przypomnieć, że wstydliwe wycofanie się z tego handelku, wymuszone waleniem się KRK sufitu na głowę w niemal połowie Europy (połowa Niemiec, Skandynawia, Anglia, Niderlandy, Szwajcaria) to przypadek bez precedensu. Bowiem element tzw. Tradycji złożono na ołtarzu instynktu samozachowawczego. W naszej ocenie, bez tego buntu ów handel trwałby w najlepsze po dziś dzień, tak jak i inne soborowe wynalazki, pozostające w rażącej sprzeczności z Pismem Świętym, nie na darmo jeszcze w XVIII wieku znajdującym się na katolickim indeksie ksiąg zakazanych.

Stary Niedźwiedź
Refael72