Skoro po długich a ciężkich cierpieniach PKW ogłosiła oficjalne wyniki wyborów, czas przedstawić nasz komentarz w tej kwestii. Zaczynając od omówienia tych partii, których przedstawiciele uzyskali mandaty poselskie i senatorskie.
1. Pobożność i Socjalizm
Zacząć musimy od docenienia gigantycznej pracy pani premier in spe Beaty Szydło. Na pewno z wieloma jej pomysłami nam nie po drodze, ale nie sposób nie zauważyć, że PiS po raz pierwszy dorobił się polityka, umiejącego rozmawiać z ludźmi o sprawach, które ich interesują. W odróżnieniu od dwóch głupców, którzy ubzdurali sobie, że każdy Polak wręcz pasjonuje się wyłącznie tymi samymi sprawami, które im zaprzątają myśli 25 godzin na dobę. Wprawdzie w ostatnich dniach Napolion uciekł z szafy i w Radomiu oraz w Białymstoku starał się wszystko spieprzyć, bredząc niczym Piekarski na mękach (relacji z tych dwóch miast słuchaliśmy na własne uszy, więc niech żaden "bonapartysta" nie próbuje łgać), ale nie zdążył. Gdyby Geniusz Żoliborza na stanowisko premiera desygnował kogokolwiek innego niż pani Beata, okazałby się głupszy od swojego kota.
Pisząc o PiS, nie sposób nie zacząć od wylania kubła zimnej wody na łby jego szalikowców, zachowujących się w sieci niczym kibole, po wygraniu meczu przez ich ukochaną drużynę. Bo trzeba przypomnieć los skądinąd słusznej i potrzebnej ustawy, lustrującej zawody zaufania publicznego za czasów premierowania Kaczyńskiego. Ustawa przeszła bezproblemowo przez sejm i senat, prezydent oczywiście ją podpisał. Ale opozycja zaskarżyła ją do trybunalskiej konstytutki, zaś ta ją odrzuciła. Nie zapomnimy tych mord w togach, uzasadniających owo odrzucenie za pomocą tak kretyńskich argumentów, że spoza tych bzdur wyraźnie przebijały się słowa:
Tak, wiemy, że to bujda na resorach. Ale możecie Polacy nam skoczyć. Zrobimy z Wami co chcemy. A dlatego, że wiemy, skąd nam nogi wyrastają. I że kurwa kurwie łba nie urwie.
A teraz Parada Oszustów plus zielona ladacznica miały aż osiem lat, by „wypolerować” skład tego gremium. Ostatnich zmian dokonali, gdy gang kon-Donka był już na wylocie. Zatem wyżej należałoby stawiać poziom moralny przedwojennych dintojr. Warszawskiej obradującej pod przywództwem Taty Tasiemki, czy łódzkiej, której procedowaniem kierował Ślepy Maks. A jakie ustawy była koalicja (nie)rządowa zgłosi do owej konstytutki? Zapewne zdecydowaną większość, bowiem zaskarżyć nie można jedynie budżetowej. Chyba z wyjątkiem sytuacji, w której planowany deficyt budżetowy powodowałby, iż dług publiczny przekroczyłby dozwolony poziom. Więc na otwieranie butelek szampana jeszcze za wcześnie.
Druga sprawa to celowo niewydolne sądownictwo. Czyli sprawy powracające w nieskończoność do niższej instancji, która je spieprzyła. I to w sposób czytelny dla każdego studenta prawa. Po co? Rzecz jasna po to, aby „papugi” inkasowały kolejne honoraria za „reprezentowanie” swoich mandatariuszy na kolejnych rozprawach. A sprawy, które w cywilizowanym świecie zakończyłyby się po kilku rozprawach, ciągnęły się niczym smród afery "Amber Gold" za rodziną Tusków.
Następna rafa to administracja państwowa. Wprawdzie z sondaży w wieczorze powyborczym wynikało, że nawet w tej grupie zawodowej PiS cieszy się większym poparciem od POpaprańców, ale wytłumaczenie jest banalnie proste. Urzędnicy też mają powyżej uszu kretynów z nominacji POlitycznej, kierujących tymi urzędami. Ale gdyby nastąpiła próba poważnego zredukowania ich liczby (sprawne systemy informatyczne, a nie felerne, kupione dzięki łapówkom przez szajkę kon-Donka, spokojnie umożliwiłyby nawet trzykrotne zmniejszenie zatrudnienia w administracji), nie ma co liczyć na to, że urzędnicy będą popierać rząd pani Szydło. Wręcz przeciwnie, zaczną sypać piasek w tryby.
Dlatego od przyszłej pani premier oczekujemy jedynie załatwienia kilku spraw, które nie wymagają kolejnej demolki budżetu ani przepchnięcia przez proces legislacyjny ustaw, które rzeczona trbunalska konstytutka prawie na pewno odrzuci. A są to:
• Podania konkretnych liczb, opisujących obniżenie podatków. Wychowanym na Marksie – Engelsie – Leninie – Stalinie ekonomicznym kretynom pokroju niejakiego Zandberga, uważającym, że niższe stawki podatków to zawsze mniejsze wpływy do budżetu, radzimy wyguglować „krzywą Laffera”. O ile ich jedyna szara komórka na chodzie jest w stanie to zagadnienie „ogarnąć”. Storpedowanie obniżki stawek podatków byłoby dla banksterskich ladacznic z agencji Petru samobójstwem politycznym. Zaś znając ekonomiczny debilizm PO, można liczyć na to, że to poprą. Rzecz jasna po to, by budzet się rozleciał. W końcu sami podatki podwyższali, bo tak ich uczył legitymujący się aż licencjatem wielki ekonom Vincent.
• Wyraźne oznajmienie, że Polska nie przyjmie ani sztuki parszywych dżihadystów, przez zakłamaną pruską klępę nazywanych „uchodźcami”.
• Zapewnienie, że w programach szkolnych nawet smród nie pozostanie po apoteozie zboczeń, bredniach o „zmianie płci” czy innych genderowych debilizmach.
• Zmiana przepisów WYKONAWCZYCH (nie mają one rangi ustawy) w sprawach adopcyjnych, by dzieci w sierocińcach nie czekały latami na przybranych rodziców, w sytuacji, gdy MAŁŻEŃSTW chętnych do adopcji nie brakuje.
• Aktywnego współdziałania w gronie Grupy Wyszehradzkiej, który to proces na szczęście już rozpoczął pan prezydent Duda. Zaczynając sprzątanie po pomagierce ryżego szczura, który uciekł z tonącej łajby do Brukseli.
I to dla nas będzie sprawdzian patriotyzmu pani premier Szydło i jej rządu. Jako że na pewno za dowód takowego nie uznamy gremialnego udziału w kolejnych zawodach sportowych w czołganiu się w jarmułkach w Jedwabnem.
Zacząć musimy od docenienia gigantycznej pracy pani premier in spe Beaty Szydło. Na pewno z wieloma jej pomysłami nam nie po drodze, ale nie sposób nie zauważyć, że PiS po raz pierwszy dorobił się polityka, umiejącego rozmawiać z ludźmi o sprawach, które ich interesują. W odróżnieniu od dwóch głupców, którzy ubzdurali sobie, że każdy Polak wręcz pasjonuje się wyłącznie tymi samymi sprawami, które im zaprzątają myśli 25 godzin na dobę. Wprawdzie w ostatnich dniach Napolion uciekł z szafy i w Radomiu oraz w Białymstoku starał się wszystko spieprzyć, bredząc niczym Piekarski na mękach (relacji z tych dwóch miast słuchaliśmy na własne uszy, więc niech żaden "bonapartysta" nie próbuje łgać), ale nie zdążył. Gdyby Geniusz Żoliborza na stanowisko premiera desygnował kogokolwiek innego niż pani Beata, okazałby się głupszy od swojego kota.
Pisząc o PiS, nie sposób nie zacząć od wylania kubła zimnej wody na łby jego szalikowców, zachowujących się w sieci niczym kibole, po wygraniu meczu przez ich ukochaną drużynę. Bo trzeba przypomnieć los skądinąd słusznej i potrzebnej ustawy, lustrującej zawody zaufania publicznego za czasów premierowania Kaczyńskiego. Ustawa przeszła bezproblemowo przez sejm i senat, prezydent oczywiście ją podpisał. Ale opozycja zaskarżyła ją do trybunalskiej konstytutki, zaś ta ją odrzuciła. Nie zapomnimy tych mord w togach, uzasadniających owo odrzucenie za pomocą tak kretyńskich argumentów, że spoza tych bzdur wyraźnie przebijały się słowa:
Tak, wiemy, że to bujda na resorach. Ale możecie Polacy nam skoczyć. Zrobimy z Wami co chcemy. A dlatego, że wiemy, skąd nam nogi wyrastają. I że kurwa kurwie łba nie urwie.
A teraz Parada Oszustów plus zielona ladacznica miały aż osiem lat, by „wypolerować” skład tego gremium. Ostatnich zmian dokonali, gdy gang kon-Donka był już na wylocie. Zatem wyżej należałoby stawiać poziom moralny przedwojennych dintojr. Warszawskiej obradującej pod przywództwem Taty Tasiemki, czy łódzkiej, której procedowaniem kierował Ślepy Maks. A jakie ustawy była koalicja (nie)rządowa zgłosi do owej konstytutki? Zapewne zdecydowaną większość, bowiem zaskarżyć nie można jedynie budżetowej. Chyba z wyjątkiem sytuacji, w której planowany deficyt budżetowy powodowałby, iż dług publiczny przekroczyłby dozwolony poziom. Więc na otwieranie butelek szampana jeszcze za wcześnie.
Druga sprawa to celowo niewydolne sądownictwo. Czyli sprawy powracające w nieskończoność do niższej instancji, która je spieprzyła. I to w sposób czytelny dla każdego studenta prawa. Po co? Rzecz jasna po to, aby „papugi” inkasowały kolejne honoraria za „reprezentowanie” swoich mandatariuszy na kolejnych rozprawach. A sprawy, które w cywilizowanym świecie zakończyłyby się po kilku rozprawach, ciągnęły się niczym smród afery "Amber Gold" za rodziną Tusków.
Następna rafa to administracja państwowa. Wprawdzie z sondaży w wieczorze powyborczym wynikało, że nawet w tej grupie zawodowej PiS cieszy się większym poparciem od POpaprańców, ale wytłumaczenie jest banalnie proste. Urzędnicy też mają powyżej uszu kretynów z nominacji POlitycznej, kierujących tymi urzędami. Ale gdyby nastąpiła próba poważnego zredukowania ich liczby (sprawne systemy informatyczne, a nie felerne, kupione dzięki łapówkom przez szajkę kon-Donka, spokojnie umożliwiłyby nawet trzykrotne zmniejszenie zatrudnienia w administracji), nie ma co liczyć na to, że urzędnicy będą popierać rząd pani Szydło. Wręcz przeciwnie, zaczną sypać piasek w tryby.
Dlatego od przyszłej pani premier oczekujemy jedynie załatwienia kilku spraw, które nie wymagają kolejnej demolki budżetu ani przepchnięcia przez proces legislacyjny ustaw, które rzeczona trbunalska konstytutka prawie na pewno odrzuci. A są to:
• Podania konkretnych liczb, opisujących obniżenie podatków. Wychowanym na Marksie – Engelsie – Leninie – Stalinie ekonomicznym kretynom pokroju niejakiego Zandberga, uważającym, że niższe stawki podatków to zawsze mniejsze wpływy do budżetu, radzimy wyguglować „krzywą Laffera”. O ile ich jedyna szara komórka na chodzie jest w stanie to zagadnienie „ogarnąć”. Storpedowanie obniżki stawek podatków byłoby dla banksterskich ladacznic z agencji Petru samobójstwem politycznym. Zaś znając ekonomiczny debilizm PO, można liczyć na to, że to poprą. Rzecz jasna po to, by budzet się rozleciał. W końcu sami podatki podwyższali, bo tak ich uczył legitymujący się aż licencjatem wielki ekonom Vincent.
• Wyraźne oznajmienie, że Polska nie przyjmie ani sztuki parszywych dżihadystów, przez zakłamaną pruską klępę nazywanych „uchodźcami”.
• Zapewnienie, że w programach szkolnych nawet smród nie pozostanie po apoteozie zboczeń, bredniach o „zmianie płci” czy innych genderowych debilizmach.
• Zmiana przepisów WYKONAWCZYCH (nie mają one rangi ustawy) w sprawach adopcyjnych, by dzieci w sierocińcach nie czekały latami na przybranych rodziców, w sytuacji, gdy MAŁŻEŃSTW chętnych do adopcji nie brakuje.
• Aktywnego współdziałania w gronie Grupy Wyszehradzkiej, który to proces na szczęście już rozpoczął pan prezydent Duda. Zaczynając sprzątanie po pomagierce ryżego szczura, który uciekł z tonącej łajby do Brukseli.
I to dla nas będzie sprawdzian patriotyzmu pani premier Szydło i jej rządu. Jako że na pewno za dowód takowego nie uznamy gremialnego udziału w kolejnych zawodach sportowych w czołganiu się w jarmułkach w Jedwabnem.
2. POżar w burdelu
Trwa pyskówka w szeregach PO. Radek Sikorski zakwestionował przywództwo Ewy Kopacz i wtedy ruszyła lawina. Hanna Gronkiewicz-Waltz zachęciła Sikorskiego, by nabył ośmiorniczki w Lidlu, zaś były minister transportu, Cezary Grabarczyk zaoferował mu szklankę wody na rozgrzaną głowę. Wszystkie te personalne wycieczki odbyły się oczywiście w mediach, co pokazuje, że mamy do czynienia z ludźmi naprawdę mikrego formatu.
Radek Sikorski znany jest ze swojej gadatliwości, więc i tym razem zdradził, że PO była już dogadana z Petru.pl i miała ten sojusz „skonsumować”, jak ośmiorniczkę, ale z jakichś powodów do niego nie doszło. Najwidoczniej do tego stopnia język się Radkowi nie rozwiązał, bo powodów braku konsumpcji nie podał.
Wiele PO i Nowoczesną łączy – na przykład osoba sekretarza Nowoczesnej, który pracował w kancelarii Bronisława Komorowskiego. Oraz osoba jednego z członków sztabu, byłego doradcy Bogdana Klicha. Okazuje się, że ta, która wybory przerżnęła dokumentnie, prezentując się we wszystkich debatach infantylnie i ckliwie, będzie się ubiegać o funkcję szefa PO. Najwyraźniej nie zrozumiała, że przekroczyła próg swojej niekompetencji. W tej chwili będziemy obserwować kolejne odcinki telenoweli, w której członkowie PO wezmą się za łby. A Ewie Peron życzymy, aby z dintojry wyszła obronną ręka i nadal szefowała swojemu gangowi. Bo wtedy mamy pewność, że za cztery lata spełni sie marzenie Jarka Dziubka i nasze. To znaczy po kolejnych wyborach po dziele Tajnego Współpracownika "Musta" w parlamencie nawet smród nie zostanie.
Treser Ewy Peron, niejaki „Misiek” Kamiński, wrzeszczy w niebogłosy, że to nie on był mózgiem kampanii wyborczej Parady Oszustów. Chyba pierwszy raz od dłuższego czasu powiedział prawdę, bo za mózg nie sposób go uznać. A skoro już się sięga do anatomii, należałoby go usytuować prawie metr niżej.
A cała ta gromada durniów chyba jeszcze nie pojmuje, że ich ryży szyper okazał się być jedynie szczurem okrętowym. Który wypiął się na taką załogę i pierwszy dał drapaka z łajby, gdy w zęzie zaczęło przybywać wody. Za wierną służbę swojej prawdziwej ojczyźnie dostał synekurę gwarantującą sowitą emeryturę, a swoich podch… to znaczy podkomendnych, ma tam, gdzie Polskę. Zgaduj zgaduli odnośnie nazwy tego miejsca nie urządzimy, nie chcąc obrazić inteligencji naszych szanownych Czytelników.
Do wyników pozostałych sił parlamentarnych odniesiemy się w drugiej części podsumowania. I mamy przyjemność zakomunikować, że od dnia dzisiejszego Tie Fighter będzie pod każdym postem umieszczał króciutką zajawkę dotyczącą inwazji islamskiej na Europę.
Stary Niedźwiedź i Flavia de Luce
Trwa pyskówka w szeregach PO. Radek Sikorski zakwestionował przywództwo Ewy Kopacz i wtedy ruszyła lawina. Hanna Gronkiewicz-Waltz zachęciła Sikorskiego, by nabył ośmiorniczki w Lidlu, zaś były minister transportu, Cezary Grabarczyk zaoferował mu szklankę wody na rozgrzaną głowę. Wszystkie te personalne wycieczki odbyły się oczywiście w mediach, co pokazuje, że mamy do czynienia z ludźmi naprawdę mikrego formatu.
Radek Sikorski znany jest ze swojej gadatliwości, więc i tym razem zdradził, że PO była już dogadana z Petru.pl i miała ten sojusz „skonsumować”, jak ośmiorniczkę, ale z jakichś powodów do niego nie doszło. Najwidoczniej do tego stopnia język się Radkowi nie rozwiązał, bo powodów braku konsumpcji nie podał.
Wiele PO i Nowoczesną łączy – na przykład osoba sekretarza Nowoczesnej, który pracował w kancelarii Bronisława Komorowskiego. Oraz osoba jednego z członków sztabu, byłego doradcy Bogdana Klicha. Okazuje się, że ta, która wybory przerżnęła dokumentnie, prezentując się we wszystkich debatach infantylnie i ckliwie, będzie się ubiegać o funkcję szefa PO. Najwyraźniej nie zrozumiała, że przekroczyła próg swojej niekompetencji. W tej chwili będziemy obserwować kolejne odcinki telenoweli, w której członkowie PO wezmą się za łby. A Ewie Peron życzymy, aby z dintojry wyszła obronną ręka i nadal szefowała swojemu gangowi. Bo wtedy mamy pewność, że za cztery lata spełni sie marzenie Jarka Dziubka i nasze. To znaczy po kolejnych wyborach po dziele Tajnego Współpracownika "Musta" w parlamencie nawet smród nie zostanie.
Treser Ewy Peron, niejaki „Misiek” Kamiński, wrzeszczy w niebogłosy, że to nie on był mózgiem kampanii wyborczej Parady Oszustów. Chyba pierwszy raz od dłuższego czasu powiedział prawdę, bo za mózg nie sposób go uznać. A skoro już się sięga do anatomii, należałoby go usytuować prawie metr niżej.
A cała ta gromada durniów chyba jeszcze nie pojmuje, że ich ryży szyper okazał się być jedynie szczurem okrętowym. Który wypiął się na taką załogę i pierwszy dał drapaka z łajby, gdy w zęzie zaczęło przybywać wody. Za wierną służbę swojej prawdziwej ojczyźnie dostał synekurę gwarantującą sowitą emeryturę, a swoich podch… to znaczy podkomendnych, ma tam, gdzie Polskę. Zgaduj zgaduli odnośnie nazwy tego miejsca nie urządzimy, nie chcąc obrazić inteligencji naszych szanownych Czytelników.
Do wyników pozostałych sił parlamentarnych odniesiemy się w drugiej części podsumowania. I mamy przyjemność zakomunikować, że od dnia dzisiejszego Tie Fighter będzie pod każdym postem umieszczał króciutką zajawkę dotyczącą inwazji islamskiej na Europę.
Stary Niedźwiedź i Flavia de Luce
Media głównego ścieku serwują nam wyidealizowany obraz całych rodzin z dziećmi, uciekających przed piekłem wojny, podczas gdy prawdziwi uchodźcy klepią biedę w obozach zlokalizowanych w Turcji czy Jordanii. A to, co zalewa obecnie Europę, to banda śmierdzących leni w wieku poborowym, którzy chcą załapać się na niemiecki lub szwedzki socjal i wprowadzać na nowo zasiedlonych ziemiach prawo szariatu. W cyklu tych krótkich zajawek postaram się pokazać prawdziwe oblicze islamskiej inwazji w Europie, ku przestrodze dla rodzimych lewackich debili , którzy chcą nas tym cymesem uszczęśliwić, ale żaden z nich nie chce jakoś przyjąć pod swój dach milutkich somalijskich uchodźców ze spuchniętym nabiałem i prąciami wielkości kiełbas „podwawelskich”.
A na dobry początek filmik instruktażowy pokazujący jak wygląda ubogacanie kulturowe w wykonaniu „uchodźców” i jak sobie z nim radzić.
A na dobry początek filmik instruktażowy pokazujący jak wygląda ubogacanie kulturowe w wykonaniu „uchodźców” i jak sobie z nim radzić.
Tak właśnie powinniśmy sobie radzić. Siłownia, boks, sztuki walki. To jest konieczność - zwłaszcza dla naszych dzieci. To, plus oczywiście posiadanie broni palnej. Gdybym to ja był na miejscu zaczepionego chłopaka, to w powietrzu świstał by ołów i ta czarna hołota miałaby dużo szczęścia, gdyby skończyło się na postrzeleniach, bo nie wiem czy chciałoby mi się celować w kulfony.
Tie Fighter