Nie będę ukrywał ze z pośród kilku blogów które regularnie odwiedzam,
szczególną estymą darzę blog Flavii. Jest ona bowiem modelowym przykładem osoby
którą szanuję jako stosującą się w życiu do nakazów „septalogu” a agnostycyzm
jest jej autentycznym wyborem w który nie śmiem ingerować przez szacunek dla
niej, zwielokrotniony prywatną korespondencją i przyjaźnią w realu.
Swego czasu na pewnym blogu jeden z komentatorów wyraził się
pogardliwie o kobietach nie decydujących się na urodzenie dziecka co zraziło
Flavię do tego co w Polsce nazywane jest kłamliwie przez „merdia”
konserwatyzmem. Czyli do mieszanki socjalizmu z bigoterią (nie mylić z pobożnością
rzeczywistą a nie na pokaz). Pamiętam dobrze jak napisała wtedy że szacunek dla
siebie znajdzie u „wolnosciowców”.
No i szybko zobaczyła czym jest to pokraczne rozumienie wolności.
Na jej blogu zaczęła szaleć nieświęta trójca.
Najbardziej ohydna postać polskiego internetu czyli „były
terapeuta uzależnień” któremu „karierę terapeutyczną” brutalnie przerwała
odsiadka z wyroku za narkotyki, z oślim uporem wmawiał jej że „ziele” to nie
żaden narkotyk lecz zwyczajna używka. Zapluwał się w obronie „aborcji na
życzenie” twierdząc że jest to dowód … szacunku dla kobiet. Nie omieszkał się pochwalić
wysłaniem jeszcze za PRL jakiejś swojej dziwki na ów „zabieg”. A gdy Flavia z
oburzeniem przytoczyła przypadek ugodzenia nożem 11 listopada uczestnika
manifestacji patriotycznej przez bandytów z „Antify”, ów śmieć napisał że „odrobina
ruchu na świeżym powietrzu jeszcze nikomu nie zaszkodziła”. Gdy chciał komuś
nabluzgać, jego nicki mutowały szybciej niż wirus HIV. A wszelkie „Pismaki” czy
„doktory Skrobanki” znikały na wiele miesięcy lub na zawsze gdy już odegrały
swoją epizodyczną rolę.
Druga osoba tejże trójcy mimo wszystko jest nieco mniej
ohydna. Ograniczała się do propagowania „prawa”
do aborcji i narkotyzowania się, przekraczając w tej obronie wszelkie granice idiotyzmu,
śmieszności i kłamstwa. Wmawiał Flavii że tak naprawdę to nawet kokaina nie
jest narkotykiem, zapluwał się w obronie prawa ludzi do chodzenia nago i kopulowania
w miejscach publicznych. A opisany w polskich akademickich podręcznikach medycyny
„syndrom poaborcyjny” nazwał kłamstwem będącym wynikiem indoktrynacji lekarzy
przez polski Kościół Rzymskokatolicki. A kilka dni temu na blogu terapeutki
uzależnień miał czelność napisać że skoro w Polsce jaranie shitu jest
zabronione to również zakazana powinna być sprzedaż tłustego mięsa „czerwonego”.
Bo nadmierna jego konsumpcja też szkodzi zdrowiu. O jego stosunku do Polski
chyba wystarczająco świadczy fakt iż gdy we wspomnianej dyskusji o bandytach nożownikach Flavia przytoczyła oświadczenie
rzecznika prokuratury, miał czelność odszczeknąć że „Antifa” utrzymuje że było
inaczej.
Na tym tle trzecia osoba tej trójcy budzi niemal sympatię
bowiem w mojej ocenie nie jest podła lecz jedynie bezdennie głupia. W niemal
każdym komentarzu wyciera sobie otwór gębowy słowem „moralność”. W jej
pokracznym rozumieniu oznacza to kierowanie się wyłącznie własnym widzi mi się i
olewanie zdania innych, nawet gdy są to uznane autorytety w danej dziedzinie. Gdy
swego czasu Flavia spytała ją ironicznie czy Adolf Hitler też miał prawo
kierować się jedynie swoimi „zasadami”, z rozpędu (zawsze pisała znacznie
szybciej niż myślała) palnęła że tak. Innym jej ukochanym hobby jest teologia.
Potrafi napisać że gdyby „wpadła” to by się zapewne wyskrobała a zaraz potem
twierdzić że w Polsce prawie nie ma chrześcijan bo ci którzy się za takich uważają
to „pseudochrześcijańskie cioty”. A nauczanie św. Pawła „teolożka” ta uznała
kiedyś za przeciwstawiające się nauce Chrystusa !!!
No i ostatnio wreszcie miarka się przebrała. Flavia była
nieograniczenie miłosierna znosząc z pokorą godna pierwszych chrześcijan te
narkomańsko – aborcyjno –antypolskie brednie. Ale ostatnio niemiłosiernie
ograniczona „moralistka” zapluwała się na blogu Flavii w obronie błazna
Lagerfelda. Przez ponad dobę nie docierało do niej że pół blogu Flavii robi
sobie z pani mecenas jaja. I w końcu Flavia zdecydowała się zamknąć swój blog
przed „wolnościowymi” bydlętami i debilami. Zastrzegając dostęp dla imiennie
zaproszonych przez siebie gości. Zabawne jest że czarę „wolnościowej” podłości przepełniła
kropla nie zbydlęcenia lecz kompletnego skretynienia.
Swego czasu napisałem że mam zupełnie inną koncepcję bloga niż
choćby czcigodny Dibelius. Swój blog uważam za salon w którym do elementarnych
obowiązków gospodarza należy troska o elementarny komfort psychiczny gości.
Poczęstunek może bywa i skromny ale zapaskudzania lokalu nie toleruję. I gdy ktoś
próbuje wymiotować na stół, zamieniam się w bezlitosnego wykidajłę. Menel na
nic innego niż eksmisja z dodatkiem zamaszystego kopniaka w tyłek nie może na moim
blogu liczyć. Nie ukrywam że wielka satysfakcje sprawiła mi swego czasu komentarz
czcigodnego Józefa który napisał że wchodząc na stronę „Antysocjala” ma gwarancję
że nie wdepnie w gówno.
Więc bardzo się cieszę z decyzji Flavii. A do wspomnianej mądralińskiej
zaczynam nawet czuc cień sympatii. W końcu odegrała rolę klasycznego
leninowskiego „użytecznego idioty”. A ponieważ tak się składa że większość
komentatorów Flavii bywa też i na moim blogu, już się cieszę na spotkanie u
niej. Do wyremontowanego lokaliku już zajrzałem i jest tam bardzo przytulnie. A i wybrać się tam będziemy mogli w wizytowym obuwiu i wreszcie
nie trzeba będzie co jakiś czas zatykać nosa.
Stary Niedźwiedź