piątek, 2 czerwca 2017

Dziś w Berlinie zawierucha, Trump ekozłodziei olał

Gdy powstawała EWG czyli matka Eurokołchozu, Charles de Gaulle wyznaczył Niemcom w swoim mniemaniu wysoką cenę za uznanie ich za dobrych Europejczyków, wpuszczenie na europejskie salony i zdjęcie z nich odium bandziorów, którzy w ciągu niecałych trzydziestu lat dwa razy zdołali (z wielką pomocą Rosji, o czym jakoś się nie mówi) podpalić Europę i uszczuplić stan jej ludności o kilkadziesiąt milionów istnień. Tą ceną były zasada „tyleż wpływów francuskich, co niemieckich” oraz „wspólna polityka rolna”. Pierwsza w mniemaniu de Gaulle’a była łatwa do realizacji, bowiem Francja była „mocarstwem” dysponującym bronią atomową, Włochy znajdowały się w stanie permanentnego kryzysu politycznego (mało który rząd przetrwał rok) a Beneluks był trójką politycznych kurdupli. Jako wojak w stylu retro de Gaulle był ekonomicznym analfabetą i w przeciwieństwie do Konrada Adenauera nie zdawał sobie sprawy z tego że nawet w średnim horyzoncie czasowym gospodarka niemiecka zakasuje francuską. Więc uznał za dostatecznie wygórowaną cenę tę politykę rolną, polegającą na płaceniu przez niemieckich podatników haraczu francuskim rolnikom tylko za to, że ci ostatni raczą żyć, pić wino i wypuszczać ze swych organizmów do atmosfery gazy cieplarniane, jak by to nazwał świr z Green Picu.
Oczywiście historia przyznała rację Adenauerowi. Europa to dziś IV Rzesza, południowi podludzie z „grupy PIGS” (Portugal, Italy, Greece, Spain) są bezlitośnie rolowani za pomocą „ojro”, które okazało się skuteczniejsze od Wehrmachtu, a do tego idioci sami się o nie prosili. W przypadku Francji, do tej pory niemieccy kanclerze zachowywali się jak inteligentni treserzy. Wiedzący że małpie od czasu do czasu trzeba dać banana, bo inaczej nie zechce być „współgospodarzem cyrku” czyli na komendę tresera robić fikołków na arenie. Szczególnie hojnym pękiem bananów była „walka z globalnym ocipieniem”. Czytelnicy zechcą darować to dosadne określenie, ale żaden inżynier (czyli połowa naszego kolegium redakcyjnego) tego steku bredni, obrażających ludzki rozum i podstawy teorii wymiany ciepła, inaczej nazwać nie może. O problemie tym pisaliśmy nie raz więc w telegraficznym skrócie przypomnimy, że:
1. Około 98% gazów cieplarnianych w atmosferze stanowi para wodna a na parowanie oceanów człowiek nie ma wpływu.
2. Dwutlenek węgla to poniżej 2% tychże gazów w atmosferze.
3. Jeden solidny wybuch wulkanu (taki jak na Islandii w roku 2010) wysyła do atmosfery więcej CO2 niż cały europejski przemysł w ciągu roku.
4. Radykalne obniżenie zawartości dwutlenku w powietrzu spowodowałoby klęskę głodu, bowiem gaz ten jest surowcem potrzebnym do wzrostu każdej rośliny.
Dlaczego zatem Niemcy „klepnęli” tzw. limity emisji i byli głównym motorem uchwalenia w roku 2015 w Paryżu Porozumienia Klimatycznego, zobowiązującego sygnatariuszy do działań na rzecz walki ze wzrostem średniej temperatury na świecie. Tak by wzrosła ona po roku 2020 o nie więcej niż 2°C (a najlepiej o 1.5) w stosunku do wartości z epoki przedprzemysłowej. W praktyce oznacza to limity na spalanie węgla i węglowodorów oraz ściepę na „międzynarodową klimatyczną pomoc finansową”. Której roczna wartość ma wynosić 100 mld $, z czego działka USA to ćwierć tej sumy.
Uznanie, że węgiel jest zły, ale już uran jest gites tenteges to nawet nie platynowy a brylantowy interes dla francuskiego przemysłu nuklearnego, a zwłaszcza firmy Areva. Która przy pomocy francuskiej armii (gdy jest to potrzebne) całkowicie kontroluje Niger, będący piątym lub szóstym (dane na temat Kazachstanu są niepewne) producentem uranu na świecie. Życie Tuaregów w rejonach wydobycia niespecjalnie różni się o losu mieszkańców okolic Czarnobyla:
 
Ale o tym jakoś ekoterroryści nie gardłują. Oczywiście w odróżnieniu od „morderczego” dwutlenku węgla. Ani o tym że roczny dochód per capita w Nigrze to nieco ponad OSIEMSET $. Bo okruchy z francuskiego stołu kradną tamtejsze czarne Tuski, rządzące z łaski Arevy.
Gdyby ekoszwindel wypalił francuskie firmy:
1. Budowałyby w krajach eurolandu „ekologicznie czyste” elektrownie atomowe.
2. Szkoliłyby personel takowych.
3, Stałyby się na rynku europejskim monopolistą dostarczającym paliwo uranowe.
4. Odbierałyby do utylizacji zużyte paliwo.
5. W razie potrzeby likwidowały elektrownię (zabawa dwa do trzech razy droższa od jej budowy).
6. Poza pieniędzmi wydzieranymi od choćby sterroryzowanych byłych krajów bloku sowieckiego mogłyby liczyć na solidny kawał tego międzynarodowego składkowego tortu.
Jednym słowem, żyć nie umierać. Bo to ostatnie scedowano na Tuaregów.
A dlaczego Niemcy na to poszły, choć ich przemysł zdominowany jest przez paliwa węglowe?
Spoko. Dla siebie Makrela zarządziła taki limit emisji dwutlenku węgla że Szkopy mogą spać spokojnie. W odróżnieniu choćby od polskich czy czeskich „podludzi”.
A jak to wygląda w skali świata?
Chiny, których PKB (wg parytetu siły nabywczej) jest większy od amerykańskiego czy eurokołchozu liczonego łącznie, wypięły się na ten szantaż  i olały te ekobrednie. USA pod rządami postępowego niczym pewna odmiana paraliżu i tępszego od własnej sempiterny Buraka Obambo, oczywiście tę ciemnotę kupiły. Ale w Stanach pojawił się, niczym szeryf, przybywający w ostatniej chwili na ratunek, prezydent Trump. I w połowie tygodnia wypowiedział w imieniu Stanów Zjednoczonych tę brednię.
Oczywiście w euroburdelu zapanował nastrój jakby w szambie wybuchł nawet nie granat, ale bomba lotnicza.
Maminsynek robiący we Francji za Petru widocznie zrozumiał, jaka forsa przeszła żabojadom koło nosa, a jaka przejść może gdy i inne kraje przestaną się bać. Więc beczy że Stany odwróciły się od świata.
Przestań dupku się mazać i idź do mamusi, by ci zmieniła pampersa.
SS-Oberschwein Schulz stwierdził że Europa musi „bronić swoich wartości, bo nie może liczyć na USA i Wielką Brytanię". Zapity nieuk zapomniał, że jego starszy kolega też bronił Europy przed Anglosasami, ale z tego dreck wyszło, a on sam skończył marnie. Antypolskiej kanalii redakcja życzy takiego samego końca.
Sama Makrela przypomniała sobie, że swego czasu telefon od niej miał moc rażenia bomby atomowej, więc zadzwoniła do prezydenta Trumpa:
 
Treści rozmowy nie podano, ale nie wątpimy, że nic z tego nie wyszło. Bo Makrela zapomniała, że jej rozmówcą nie jest Chyży Rój, chrabia Bul czy inny jej pachołek. A z kolei pomijając względy kurtuazyjne, prezydent Trump nie zna niemieckiego. Zatem słowa „halt die Klappe” na pewno nie padły.
Na opis gęgania Junkersa, ani chybi zalanego w cztery Kwachy, szkoda klawiatury.
Zatem nie jest źle. Bo czym bardziej Niemcy są temperowane, tym dla nas lepiej. A poza tym, ten naród jest jak befsztyk. Im się Niemca przed użyciem mocniej zbije, tym lepszy. Tak przynajmniej twierdzi Milom.

Stary Niedźwiedź
Flavia de Luce
Refael 72

12 komentarzy:

  1. Szanowni Autorzy, wczoraj w radiu około godziny 21:00 usłyszałem, że jeszcze Franek w białym kimonie, którego umieszczono na tronie w miejsce poczciwego Benia, mocno skrytykował Trumpa. Okazało się, że ma ciężkiego grzecha, bo chce psuć klimat na naszej planecie.
    Mam nadzieję, że różnica między Donaldem amerykańskim, a Donaldem polskim jest zasadnicza i ten amerykański nie przejmie się bredniami komucha w białej sutannie.
    Czekam, kiedy decyzja Trumpa ośmieli rządzących wyszehradzkimi prowincjami Eurokołchozu, aby ci także wypowiedzieli paryską umowę klimakteryjną.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Jarku
      Określenie Franek Białe Kimono jest genialne. Mam nadzieję że po starej znajomości Twoim honorarium za prawa do jego użytkowania może być wspólnie spożyta w realu butelczyna czegoś zacnego.
      Jedynym żródłem siły tej komsomołki z enerdowskiego Hitlerjugend było to że wielu szefów państw było jeszcze głupszych od niej. Bo już Putas mając parę dziewiątek ogrywał babsko trzymające w łapie karetę króli. Może więc rzeczywiście tak broni tego paryskiego shitu bo myśli że te sto miliardów dolców pójdzie na dopłaty klimakteryjne?
      Obyś był dobrym prorokiem i w sprawie tego kurewstwa Vyszehrad pokazał Makreli gdzie się ręka zgina. A Geniusiowi starczyło odwagi.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Szanowny Niedźwiedziu, żadnych praw autorskich sobie nie roszczę, bo ja użyłem innego określenia - Franek w białym kimonie. A dopieszczenie go do ostatecznej formy - Franek Białe Kimono, to już Twoja zasługa. Aczkolwiek dobre winko w realu chętnie wypiję.
      Obstawiam, że Makrela miała karetę króli na asie, a boi się, że Putin ma karetę asów na królu. Wiesz, jak grają szachraje, to taka opcja nie jest niemożliwa.
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Polecam Mogen David kosher for Passover.
      Słodkie, ale nie ulep, gronowe, ale o aromacie owoców - w zależności od gatunku jeżyn, poziomek lub granatu.
      pozdrawiam

      Usuń
    4. Czcigody Jarku
      Przekonałeś mnie. Zapomniałem że oni nie tylko grywają znaczonymi kartami ale jeszcze do tego skład talii kart może daleko odbiegać od standardu. Bo to są ostatni szulerzy. Więc nie tylko nie wolno z nimi grywać ale też nie należy tego dziadostwa wpuszczać między porządnych ludzi.
      Z niecierpliwością oczekuję na kolejne spotkanie w realu przy uczciwym węgierskim winie.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    5. Czcigodny Refaelu
      Zainteresowałeś mnie tym winem, które zapewne dobrze pasuje do deserów, zwłaszcza do nieprzesłodzonych ciast.
      Do tej pory z Jarkiem preferowaliśmy węgierskie szlachetne produkty z okolic Egeru, wytwarzane ze wspaniałego szczepu Kekfrankos. Naszym zdaniem znacznie lepsze od strasznie przereklamowanych produktów żabojadów. A mocno paprykowana węgierska kiełbasa czy słoninka wspaniale z tymi winami harmonizują.
      Jeśli Vyszehrad uzupełnićby o Rumunię (z Mołdawią) i Bułgarię (poza winami doskonałe i relatywnie tanie brandy) to pod względem napitków ta cała "stara UE" potrzebna nam jak czyrak poniżej krzyża. Zresztą imamowie wkrótce zabronią tym ciotom produkcji wina.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. Szanowni Refaelu i Stary Niedźwiedziu, jeszcze bardziej niż wino z okolic Egeru, polecam to czerwone wytrawne z Villány. Świetnie pasuje do wspomnianych przez Niedźwiedzia pikantnych i tłustych kiełbas.
    A za to do libamáj, czyli do gęsiej wątróbki, polecam 6-putniowe aszú z Tokaju. Wiem, że w przypadku ptactwa Niedźwiedź jest wegetarianinem, ale węgierska foi gras jest dużo tańsza niż ta francuska, a absolutnie nie odstaje smakowe. A to prawdziwy delikatesy.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. opcja ''dodaj komentarz '' juz nie dziala pewnie z ''niewyjasnionych przyczyn'' wiec ''dodam''' i od siebie ''po tej wojnie'' - czy bedzienie mozna wtedy ''pogadac'' trudono powiedziec ale na pewno bede probowal

      wesol wolny poniedzialek :)
      PM

      Usuń
    2. Czcigodny Jarku
      Trochę mnie zaskoczyłeś tym aszu, bo wydawało mi się że powinien być szamorodni.
      W tak zacnym gronie dla siebie zamówiłbym wątróbkę wieprzową lub wołową. Wbrew potocznym opiniom jest ona dobra, jeśli przed smażeniem przez 2 - 3 godziny wymoczy ją się w mleku.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    3. Czcigodny Piotrze
      Przed chwilą kontrolnie wstawiłem (a potem skasowałem) nowy komentarz, inicjujący nowy wątek. Wszedł bez problemu.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    4. Szanowny Niedzwiedziu, mimo wiedzy zawodowej z zadziwiajaca czestotliwoscia spotykam sie od kilku miesiecy, na roznych portalach z tzw. ''stanami nieustalonymi''* na roznych ''mediach spolecznosciowych'' .Oczywiscie nie sugeruje tu celowego dzialania autorow gdyz ich poglady sa w wiekszosci zbiezne z moimi lecz to co sie np. ostanimi czasy dzieje w mediach spolecznosciowych jest niczym innym jak zwykla cezura.

      wesol dzien
      PiotrROI

      *z uwagi na wiedze zawodowa ja wiele rzeczy racjonalnie umiem wyjasnic lecz coraz czesciej najzwyczajniej nie umiem inaczej niz celowym dzialaniem ''providera''

      Usuń
    5. Czcigodny Piotrze
      Poza "przejściowymi problemami technicznymi" to lewacka cenzura była przyczyną przenosin Antysocjala z onetu na blogspot. Wyszliśmy z założenia że amerykańska platforma nie będzie się interesować blogiem z odległej Polski.
      Czy te dziwne efekty zauważyłeś na blogspocie? Bo jeśli tak to będziemy musieli zainteresować się choćby Wordpressem. Ale traktuję to jako czarną ostateczność bo cholernie nie lubię takich przenosin.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń