W obliczu eskalacji
konfliktów zbrojnych na całym świecie, w tym i za naszą wschodnią granicą,
kolegium redakcyjne postanowiło przyjrzeć się nieco bliżej naszej
niezwyciężonej armii. Jak twierdzi mistrz Michalkiewicz, nasza armia jeśli nie
liczyć naszych kontyngentów zaprawionych w działaniach bojowych w Afganistanie
czy Iraku, nadaje się głównie do pełnienia służby wartowniczej i defilad.
Chociaż jak donoszą internetowe media, niektóre polskie jednostki wojskowe są
ochraniane przez prywatne firmy ochroniarskie (Sic!).
Michalkiewicz twierdzi
również, że naszą całą armię, wraz z jej muzealnymi eksponatami, można by
zmieścić na „Basenie Narodowym” i to przy zamkniętym dachu.
Niemniej zobaczmy, jak to wszystko wygląda.
Otóż, naszą niezwyciężoną armię szacuje się na blisko sto tysięcy żołnierzy w
takim oto rozkładzie na poszczególne formacje:
W skład Sił Zbrojnych RP wchodzą jako ich rodzaje:
·
Wojska Lądowe (ok. 50 tys. żołnierzy)
·
Siły Powietrzne (ok. 17 tys. żołnierzy)
·
Marynarka Wojenna (ok. 8 tys. żołnierzy)
·
Wojska Specjalne (ok. 2,5 tys. żołnierzy)
· Narodowe
Siły Rezerwowe (ok. 20
tys. żołnierzy)
W tym 22 tys. oficerów i 42 tys. podoficerów. „W rezultacie, na jednego oficera
przypada mniej więcej dwóch szeregowców i dwóch podoficerów. Jest to struktura
bardzo przypominająca strukturę naszej niezwyciężonej armii w czasach saskich,
kiedy to wojsko było używane głównie do asystowania przy pogrzebach i tym
podobnych uroczystościach.”
A jeżeli chodzi o muzealne
wyposażenie naszej armii, to wygląda to tak:
Siły Zbrojne RP posiadają 2 257 500
sztuk broni palnej (suma wszystkiego, wliczono także karabiny wyprodukowane w
okresie II wojny światowej. Pozwala to na
wydanie, w razie wojny, jednej sztuki
broni na osobę ~9,16% ludności Polski, w wieku produkcyjnym.
Stan na 1 stycznia 2010 r.: Wozy
bojowe
Czołgi – (T-72, PT-91, Leopard 2A4, Leopard 2A5): w Siłach Zbrojnych – 1068; w Wojskach Lądowych – 911
Bojowe wozy
piechoty i transportery opancerzone – (BWP-1, BWR-1, KTO Rosomak, HMMWV, BRDM-2): w Siłach
Zbrojnych – 3110; w Wojskach Lądowych – 1296
Transportery opancerzone Rosomak– 380
(zamówiono 849 szt.)
Transportery opancerzone M113/M577 – 29/6
(zamówiono 849 szt.)
Transportery opancerzone M113/M577 – 29/6
Wozy
rozpoznawcze BRDM-2 – ponad
200
Wozy
rozpoznawcze M96/96I/97/98 Żbik – ok. 120
Śmigłowce
- Śmigłowce szturmowe Mi-24D/W – 16/16
- Śmigłowce uzbrojone Mi-2URP – 20
- Śmigłowce M-2RL – ok. 8
- Śmigłowce Mi-2Ch – ok. 6
- Śmigłowce Mi-2T – ok. 16
- Śmigłowce Mi-2D – ok. 6
- Śmigłowce wielozadaniowe W-3W – 33
- Śmigłowce rozpoznawcze W-3ŚRR – 3
- Śmigłowce obserwacyjne W-3PSOT – 1
- Śmigłowce uzbrojone W-3PL – 5
- Śmigłowce transportowe Mi-8T – 16
- Śmigłowce ratownicze Mi-8RL – 4
- Śmigłowce transportowe Mi-8MTW-1 – 7
- Śmigłowce transportowe Mi-17 – 4
- Śmigłowce medyczne Mi-17AE – 2
- Śmigłowce pasażerskie Mi-8P – 6
- Śmigłowce pasażerskie W-3S – 1 (zamówiono 2)
- Śmigłowce transportowe W-3T – 8
- Śmigłowce ratownicze W-3RL – 6
- Śmigłowce medyczne W-3R – 2
- Śmigłowce wielozadaniowe Mi-2 – ok. 50
- Śmigłowce Mi-2RL – ok. 4
Samoloty
- Samoloty wielozadaniowe F-16C/D block 52+ – 48
- Samoloty myśliwskie MiG-29/UB – 32
- Samoloty myśliwsko-bombowe Su-22M4/U3K – 32
- Samoloty szkolno-treningowe TS-11 Iskra – 54
- Samoloty szkolno-treningowe PZL-130 Orlik – 37
- Samoloty transportowe C-295M – 16
- Samoloty transportowe An-28TD – 2
- Samoloty transportowe C-130 – 5
- Samoloty transportowe M-28B/TD – 10
- Samoloty transportowe M-28B/PT – 5
Marynarka wojenna
4 fregaty
3 małe okręty rakietowe
5 okrętów podwodnych
3 niszczyciele min
3 trałowce
3 okręty transportowo-minowe
Po jednym okręcie wsparcia
logistycznego, rozpoznania
radioelektronicznego, zbiornikowiec
4 okręty ratownicze
2 okręty hydrograficzne
2 okręty szkolne w tym
jeden żaglowiec
1 okręt muzeum – ORP
„Błyskawica”
Wymieniam tylko te
ważniejsze składniki sprzętowe z pominięciem środków wsparcia technicznego czy ogniowego, które
nierzadko pamiętają drugą wojnę światową.
A teraz do meritum. Jaka
jest wartość bojowa naszej armii? O takiej wartości możemy mówić tylko w
przypadku naszych wojsk ekspedycyjnych, które rzeczywiście posiadają wysoka
wartość bojową, choć nie mają doświadczenia w warunkach wojny regularnej o
charakterze frontalnym. Niemniej są to oddziały zdolne do wygrania jakiejś
granicznej potyczki, a nie regularnej wojny. Tak więc cała reszta nie byłaby w
stanie upilnować własnych gaci, nie mówiąc już o granicach średniej wielkości
kraju europejskiego. W przypadku
konfliktu zbrojnego nasza armia po zebraniu sromotnego łomotu od pancernych
zagonów (dajmy na to, Putina), miałaby jedynie szansę na przekształcenie się w
partyzantkę, której wszelako daleko by było do zaprawionych w bojach zawodowców
z NSZ.
Czy przyczyna takiego
stanu rzeczy tkwi tylko w nakładach na armię? 32 mld zł, jakimi dysponuje MON w roku bieżącym, na modernizację
ma być wydane 8,17 mld zł. Czyli 1,95% PKB. Dla porównania w II RP na zbrojenia
wydawało się 17% PKB. Jednak nie chodzi tylko o mizerne bądź co bądź nakłady,
ale o cały system i doktrynę wojenną, które same w sobie są wręcz żałosne.
Przeciętny nieliczny szeregowy żołnierz jest słabo wyszkolony i nieostrzelany.
Ze względu na oszczędności, zajęcia strzeleckie ogranicza się do minimum. Nie
wiadomo, jakie są kwalifikacje przerośniętej kadry oficerskiej i podoficerskiej;
zarówno w zakresie taktyki, strategii, jak i umiejętności stricte bojowych,
bowiem istnieje podejrzenie graniczące z pewnością, iż są to bardziej
urzędnicy, niż rasowi żołnierze. Jako remedium na tę sytuację, pozwolę sobie
przytoczyć w całości projekt szeroko rozumianego systemu szkoleń proponowanych
przez Ruch Narodowy.
„Ruch
Narodowy stawia sobie w ramach polityki obronnej za cel:
- doprowadzenie
do sytuacji gdy wszyscy, a nie tylko 30.000 żołnierzy, z 100.000 Polskich Sił
Zbrojnych będą gotowi do podjęcia walki;
- utworzenie
w każdej formacji taktycznej kompanii specjalnych, które stały by się kadrą dla
obrony terytorialnej na wypadek wojny i tworzyły by konspiracje w wypadku
okupacji;
- uwzględnienie
w obronie narodowej roli innych służb mundurowych, już dziś świetnie wyszkolonych;
- przywrócenia
systemu obrony terytorialnej, który był już wprowadzony w polskiej armii i z
którego nagle zrezygnowano. Pozwoliło by to na mobilizacje kilkuset tysięcy
osób, gdy dziś III RP może zmobilizować 50.000 osób;
- przygotowania
obywateli do działania w warunkach konspiracji w czasie potencjalnej okupacji;
- współpraca
MON z organizacjami pozarządowymi o profilu militarnym;
- powszechny
system szkoleń militarnych tylko dla mężczyzn. Nie uciążliwy dla normalnego
życia. Zajmujący do 3 tygodni rocznie. Gwarantujący zachowanie prawa do
wynagrodzenia i pracy.
- państwowe
programy popularyzujące umiejętność posługiwania się bronią i posiadania broni.
Likwidacja wysokich kosztów związanych z posiadaniem i użytkowaniem broni
palnej;
- powszechny
i tani dostęp do strzelnic - w III RP brakuje strzelnic, nie ma w nich wolnych
miejsc do strzelania, koszty korzystania są gigantyczne, wiele strzelnic nie ma
broni obiektowej którą można było by wypożyczyć do strzelań. Rewitalizacja
strzelnic pozostałych po zlikwidowanych jednostkach wojskowych. Wsparcie
państwa dla budowy nowych obiektów przez prywatnych inwestorów. Stworzenie ram
prawnych, które zlikwidowały by uznaniowość władz lokalnych w kwestii budowy
strzelnic. Koszt strzelnicy waha się od 500.000 do 2 milionów złotych, koszt
boiska sportowego Orlik wynosi 1.200.000 - Orlików wybudowano 1600;
- liberalizacja
prawa do posiadania broni. Automatyczne przyznanie wszystkich niekaranym i
zdrowym psychicznie Polakom prawa do posiadania broni. Likwidacja rejestru
posiadaczy broni. Stworzenie rejestru osób bez prawa do posiadania broni - by
potencjalny okupant nie miał w swojej dyspozycji listy proskrypcyjnej
posiadaczy broni. Już dziś można bez zezwolenia kupować broń czarnoprochową w
tym sześciostrzałowe rewolwery. Pomimo zwiększenia ilości osób posiadających
broń, spadają statystyki ilości przestępstw z użyciem broni;
- wsparcie
państwa dla szkoleń militarnych. Dziś jedyną barierą w dostępie do takich
szkoleń jest ich koszt. Jest już wiele firm świadczących takie usługi;
- przekształcenie
przysposobienia obronnego w szkołach w kursy strzeleckie."
Tylko
taki system, który zresztą w nieco okrojonej formie istniał przed wojną,
gwarantuje, że nawet niedostatki w wyposażeniu mogą być przynajmniej częściowo
rekompensowane poprzez doskonałe wyszkolenie i wysokie morale. A w przypadku
przeznaczenia odpowiednich środków na wyposażenie dla tak wyszkolonych kadr,
możemy mówić o potężnej sile bojowej, która szybko ostudziłaby imperialne
zapędy kieszonkowych Hitlerków, gdyż bojowego ducha godnego naszych ojców i
dziadków chyba jeszcze nie zatraciliśmy i trzeba go w ludziach na powrót
obudzić, aby w razie wojny mogli kontynuować chlubne tradycje wojskowe naszych
przodków.
Wszak
winniśmy pamiętać, że nasze północnoatlantyckie sojusze nie gwarantują nam
absolutnie żadnego bezpieczeństwa i w przypadku konfliktu zbrojnego nikt nie
kiwnie nawet palcem, gdyż cały NATOwski moloch utknie w sporach proceduralnych
i niekończących się konfliktach interesów. Szkoda, że żaden z dotychczasowych
szefów rządów nie pomyślał o tym, aby z każdym z naszych natowskich sojuszników zawrzeć
oddzielne umowy wojskowe, które precyzowałyby wzajemne zobowiązania, ich
charakter i zakres.
Sorry,
takich mamy przywódców…
Tie
Fighter i Stary Niedźwiedź
Ostatnio z mediów przebija jakby niepokojący ton wypowiedzi. Jakiś czas temu było uspokajanie,że mamy silna armie, sojuszników itd. Teraz (mam wrażenie, może sobie wmawiam), że zaczynają nas jakby oswajać z myślą o tym, że coś może pójść nie tak i jednak będzie konflikt.
OdpowiedzUsuńParę dni temu na TVP1 leciał jakiś film dokumentalny z okazji wybuchu II WŚ. Wiecie co było przerażające? Fakt, że wystarczyło zamienić daty i wszystko pasowało idealnie. Hitler=Putin, te same żądania, ten sam scenariusz. Wtedy też mieliśmy sojuszników, wtedy też byliśmy "zwarci i gotowi", też mieliśmy oficjalnie masę, a tak rzeczywiście to TROCHĘ (tak jak i teraz) nowoczesnych czołgów (7tp), samolotów (łoś, karaś, i niestety jedynie eksperymentalny właściwie Wilk) i broni (chociażby karabinek przeciwpancerny UR/wz. 35 mogący rozpieprzyć każdy niemiecki czołg z odległości przekraczającej zasięg broni tegoż czołgu). Tylko, że wtedy żołnierzy mieliśmy 1,2 mln a dziś realnie możemy wystawić 20-góra 30 tys chłopa w często zdezelowanym sprzęcie pamiętającym jeszcze czasy służby ojców obecnych wojaków. W niby to 100 tysięcznej armii jest ok 120 generałów. Jeden generał przypada u nas na 800 żołnierzy!! Armia amerykańska ma 40 (słownie CZTERDZIESTU) generałów a liczy 1,5 mln ludzi. Chore. Swoją drogą, ciekawe ilu mamy kapelanów... ;-)
Jesteśmy najbardziej rozbrojonym narodem w Europie. Nawet Czesi mają więcej pukawek.W rękach ludności jest śladowa ilość broni nadającej się do użytku. Czemu taka sytuacja? Chyba zostało po PRLu gdy władza bała się, że stoczniowcy czy górnicy mogliby odpowiedzieć ogniem do zomo. Teraz to samo.
Moja zdolność bojowa jest UJEMNA, w wojsku nie byłem (czego z perspektywy lat szczerze żałuje), szkoleń nie mam jakichkolwiek, broń lubię i zdarza mi sie strzelać ale w warunkach polowych rozłożyć i wyczyścić "kałacha" bym nie umiał, niestety. Nie mówiąc o jakiejkolwiek taktyce, nawet na poziomie plutonu. Większość robiłaby za mięso armatnie, więc powszechna mobilizacja jest bezsensowna i doprowadziłaby do ponownego wyniszczenia narodu.
Samymi jednostkami specjalnymi granic nie obronimy, Grom, Agat, Formoza, spadochroniarze i pare innych jednostek to kozaki na światowym poziomie, ale tak jak Autorzy napisali - trochę ich mało i nie to przeznaczenie.
Ogólnie mówiąc, na wypadek W jesteśmy bardzo głęboko w ciemnej dupie. Co do pomocy sojuszników...jakoś podstawowa znajomość naszej historii nie pozwala mi się czuć zbyt bezpiecznie :/ Tacy hiszpanie czy grecy mieliby nam pomóc? Pfff....miękkie południowe faje i lenie, dla których Chełm czy mój Lublin to gdzieś w Pakistanie leży. Francuzi? No bez jaj :) Włosi? Wiecie po co jest włoska armia? Żeby nawet Francuzi mogli kogoś brać do niewoli ;-) Niemcy, Brytyjczycy, Norwegia ok, ci coś mają tylko czy ZECHCĄ nam pomóc, czy im się to będzie opłacać. Serio, zaczynam czuć poważny niepokój.
Od kilkudziesięciu lat w Europie nie było poważnego konfliktu zbrojnego. Historia mówi nam, że taki stan NIGDY nie utrzymywał się tak długo. Wiem, że naszemu pokoleniu wydawało sie, że wojna jest niemożliwa, no gdzież w XXI wieku? Eeee tam, takie rzeczy to filmach i podręcznikach, ewentualnie smutnych ale ciekawych opowieściach dziadków. A tu okazuje się, że nigdy nie można czuć się bezpiecznie. Tylko, że zarówno my jak i cała Europa obudziliśmy się z ręką w nocniku, teraz trochę późno na dozbrajanie i szkolenia. Jak się przez ostatnie lata kasę wydawało na socjal dla ciapatych, cwel-parady i regulacje krzywizny banana zamiast na czołgi i rakiety to teraz mamy.
Niezbyt to wszystko optymistyczne :/
MACIEJJO
Czcigodny Maciejjo
UsuńChciałbym wejść z Tobą w polemikę, ale to jest praktycznie niemożliwe. Bo po prostu masz rację.
W Europie jako tko poważne armie mają Niemcy i Brytyjczycy (doskonełej szwajcarskiej, ze względu na ich neutralność, nir biorę pod uwagę, zas norweskiej czy fińskiej z powodu ich niewielkiej liczebności i „przypisania do terytorium”). Wobec demograficznej bomby islamskiej, losy brytyjskiej widze też w czarnych barwach. A traktowanie Niemców hjako sojusznika to głupi dowcip, choćby wobec biznesów robionych przez fuehrerową z Putinem.
Więc trzeba liczyć na prawie cud. A mianowicie na to, że w Polsce władze obejmie propolski rząd i zacznie robić porządki w wojskowym chlewie. Rosjanki się będą masowo skrobać a Rosjanie zapijać. Chińczycy zaczną amputować Syberię. A Polska do tego czasu przetrwa.
Pozdrawiam ponuro.
Szanowny Stary Niedźwiedziu,
UsuńNiestety, ze względu na cięcia z sześciu ostatnich lat, nie mogę się zgodzić co do wspaniałości obecnej armii brytyjskiej. A jeśli dalej będzie się złomować nowoczesny sprzęt i za grosze (można było kupić za parę milionów funtów) opychać lotniskowce to będzie zupełnie tak jak na początku drugiej wojny światowej - pobudka z ręką w nocniku, ze stoma czołgami na chodzie.
Pozdrawiam serdecznie
Czcigodny Robercie
UsuńSlyszałem o tych cięciach, ale do głowy min ie przyszło że były aż takie. A nowoczesny sprzęt był złomowany!
Podczas wojny o Falklandy sił Royal Navy na styk starczyło aby to zadanie wykonać. Ale z tego co mówisz, dzisiaj taka operacja mogłaby byc niewykonalna.
Na skutek greckich fochów macedonia nazywana jest idiotycznie Była Jugosłowiańska Republika Macedoni. Więc już teraz, dla jaj, można zamiast Wielka Brytania zacząć mówić Brytania Kiedyś Wielka.
Obawiałe się że bez Żelaznej Damy wszystko zacznie się pruć. Ale nie przypuszczałem że aż tak szybko.
Pozdrawiam serdecznie
Szanowny Stary Niedźwiedziu,
UsuńTe cięcia już teraz są przeogromne, a co dopiero będzie, to urywa głowę. Lotniskowiec poszedł na złom - trudno. Wycofano wiele nowoczesnego sprzętu, sprzedano część, reszta gdzieś leży i też czeka na zezłomowanie - trudno. Tak sobie to mogą Brytyjczycy mówić. Trudno, trudno, trudno. Wszakże coś tam jeszcze zawsze jest, prawda? Jestem ciekaw jak sobie wyobrażają odbudowę swojego Imperium posiadając osiemdziesiąt czołgów. No ale, ważne, że są. Podobną logiką zaczynają się posługiwać Polacy. W końcu jest NATO, więc po co NAM Wojsko? Przyjadą Leopardy pani Angeli i zostaną u nas na dłużej, obronią braci Słowian. A do Anglii kto wjedzie? Czy to ważne? Mało kto ruszy The City - jeszcze by się okazało kim są prawdziwi wrogowie współczesnej ludzkości. W razie czego można wezwać Blackwaters vel Academy i doradców z Mossadu.
Pozdrawiam serdecznie
Szanowny MACIEJJO,
OdpowiedzUsuńDziękuję za doskonały komentarz. Dodam tylko, że generał Skrzypczak w ostatnich dniach powiedział, że nasza armia w przypadku ataku pancernych zagonów Putina, stawiałaby opór przez całe 3 dni. Oczywiście, że na jakiekolwiek dozbrajanie i doszkalanie jest zwyczajnie zbyt późno. Tego się nie da nadrobić nawet w ciągu kilku najbliższych lat. Czynny opór w przypadku konfliktu zbrojnego byłby bezmyślnym wytraceniem tkanki narodowej. Cóż, pozostaje nam tylko wiara w dyplomację i zawieranie na szybko realnych i dookreślonych paktów militarnych ze wszystkimi możliwymi sojusznikami. Pozostaje walka o bazy NATO na terenie naszego kraju. Pozostaje nam tylko nie drażnić potencjalnego agresora, co niestety cała masa idiotów próbuje czynić. Zaproponowane w tekście rozwiązania z pewnością stworzyłyby podwaliny pod realną siłę bojową, ale to dopiero perspektywa kilkunastu lat - co najmniej. Natomiast jeżeli chodzi o dostęp do broni, to w USA podstawową przesłanką do jego wprowadzenia było zapobieżenie tyranii władzy. Uzbrojone społeczeństwo nigdy nie pozwoli się uciemiężyć - jak słusznie zresztą zauważyłeś. Z tego oto powodu obecne władze amerykańskie próbują swoje społeczeństwo systematycznie rozbrajać. Temat rzeka, ale wydaje się, że cały system obronny należy stworzyć od podstaw, w oparciu o rozwiązania systemowe o charakterze oddolnym.
Serdecznie pozdrawiam,
Czcigodny Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńhttp://www.infografia.pl/uploads/news/id2/do-rzeczy-3.png
Nie jest najgorzej, Armia chińska ma aż o 50% generałów więcej. I proszę tu nie czepiać się innych szczegółów.
pozdrawiam
Czcigodny Refaelu.
UsuńChyba pozostał nam już tylko śmiech. Plus wiara że w Polsce coś da sie naprawić w sposób normalny a nie cudowny. Czyli Pan Bóg po raz kolejny sie nad nami ulituje.
Pozdrawiam melancholijnie.
Szanowni Stary Niedźwiedziu i Tie_Fighterze,
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim zacznę od tego, iż historia oraz obecna sytuacja uczy, iż największe zagrożenie przyjść może zza Odry i praktycznie nigdy nie należy tej możliwości wykluczać, a być na nią zawsze przygotowanym.
Co do pierwszego komentarza to nie mogę się tak do końca zgodzić: armia Włoch jest jedną z lepiej wyszkolonych i wyposażonych armii europejskich, z kolei armia brytyjska praktycznie istnieje w coraz to mniejszym stopniu, niedługo będzie jedynie legendą. Norwegów nie będzie żadne Polen obchodzić, z kolei od fru Merkel oczywiście możemy się spodziewać ludzi, którzy zostaną u nas na bardzo, ale to bardzo długo.
Obrona Terytorialna powinna w przeciągu dziesięciolecia składać się co najmniej z połowy męskiej populacji kraju. Już w wieku 15-16 lat w szkołach na Przysposobieniu Obronnym należałoby uczyć dzieci obchodzenia się z bronią palną, wojsko organizowałoby masę letnich obozów z nauką musztry, strzelectwa i innych podobnych temu rzeczy. Osoba pełnoletnia winna mieć już zatem nie tylko możliwość, ale i patriotyczny bądź też konstytucyjny obowiązek, aby stawić się na Komisję. Nie widzę zbytniego sensu w zmuszaniu ludzi do kilkumiesięcznego stałego szkolenia militarnego, lecz wszyscy winni by mieć możliwość przynajmniej raz na jakiś czas odbywania odpowiednich szkoleń dzięki którym przyjęto by ich do OT. Może to współgrać z pracą czy studiami, to już rola państwa, by zapewnić tym osobom odpowiednie możliwości. Najlepsi dostawaliby propozycje stałej służby, inni pozostawaliby w OT. Wiązałoby się to z prawem do posiadania broni (w tym maszynowej) po uprzednim pełnym przeszkoleniu w jej użytku, ale i z obowiązkiem podejmowania treningu co najmniej dwutygodniowego raz do roku. OT musiałoby być przeszkolone nie tylko w użyciu podstawowej broni, ale i broni przeciwlotniczej, przeciwpancernej, moździerzy itd. OT musiałoby być przeszkolone do umiejętnego prowadzenia działań partyzanckich w terenach zurbanizowanych. Mowa tu o mężczyznach, którzy na dźwięk alarmu biorą karabiny z szafek, idą do wcześniej ustalonego punktu przez Gminny Ośrodek Obrony, tam zostaje im rozdana reszta wyposażenia, przydziela się im rozkazy, a oni wycofują się na znane sobie od dawna dobrze pozycje i wspierają oddziały zawodowe operujące w terenie. Każdy 18-20-30-40-50 czy nawet 60-latek jest w stanie to uczynić, a w prawdziwej Polsce rządzonej przez Polaków najmłodsze pokolenie musiałoby to robić nie z musu, a patriotycznego obowiązku i z dumy. Z dumy wynikającej z faktu bycia Polakiem. Wielomilionowa partyzantka OT uniemożliwiłaby samej wrogiej armii zawodowej podbicie tego kraju, nie liczą one dziś dość osób, a nawet z całym zaawansowanym sprzętem nie mają one ekonomicznej możliwości do prowadzenia tak długiej, masowej i wyniszczającej wojny. Jedynie użycie broni jądrowej, chemicznej, biologicznej czy masowy cyberatak mogłyby oznaczać klęskę. Ale i żadna obrona nie samymi cywilami z M16 stoi. Widzę to przede wszystkim jako sporo grup taktycznych jednostek pancernych i piechoty zmechanizowanej, wspierane przed oddzielne dywizje artylerii przydzielone do danych związków. Związki z własnymi centrami zaopatrzenia, w pełni mobilne. Armia powinna też dysponować oddzielnymi dywizjami artylerii rozsianymi po całym kraju, które wspierałaby innych w czasie działań wojskowych, prócz już tych oddziałów konkretnym grupom przydzielonym. Jakieś 3 bataliony powietrzno-desantowe i 2 brygady spadochronowe, do ich dyspozycji około dwa razy więcej śmigłowców ze zmodernizowanych wersji Mi24 i CH-47 czy CH-53, przynajmniej na dobry początek (no i Głuszce, Mangusty?).
Około 5 ciężkich batalionów z AMZ-Tur ze sporą ilością wyrzutni Spike z organicznymi batalionami saperskimi. W sumie oczywistym jest, że potrzeba więcej batalionów snajperskich, chemicznych, kompani rozpoznania… O konkretnych systemach łączności czy radarowych nie napiszę wiele. Potrzeba minimum 800 aktywnych czołgów ze sporą rezerwą. Sporo istniejących można jeszcze długo skutecznie modernizować. Potrzeba unowocześnić Bojowe Wozy Piechoty i przynajmniej potroić ich liczbę. Wozów rozpoznawczych również. Przede wszystkim Polska musi skorzystać na odbudowie przemysłu zbrojeniowego, cała masa świetnych polskich naukowców pracuje w świecie, bez problemu możemy tworzyć swoje platformy pancerne, lekkie myśliwce, śmigłowce itp. (choć oczywiście plan myśliwca, prototypy, testy i produkcja to nawet ponad piętnaście lat). Andersy, Głuszce, Tury, Żubry, Kraby, Langusty… Wystarczą dalsze prace, modernizacja, dofinansowanie. Obrona przeciwlotnicza jest kompletnie zaniedbana, tymczasem stanowić według mnie powinna priorytet, jeden z najwyższych. Nie obędzie się tu też zatem bez własnych systemów rakietowych, również rakietowej obrony wybrzeża, która poradziłaby sobie wraz z lotnictwem znacznie lepiej niż droższa i powiększona marynarka wojenna. Nie potrzeba nam więcej na początek jak czterech fregat, paru korwet, kutrów rakietowych, patrolowców, niszczycieli min, z dwa okręty zaopatrzenia i dowodzenia, ogólnie mniejsza flotylla wsparta przez sporo śmigłowców i systemy rakietowe. Okrętów podwodnych zawsze wypada mieć jak najwięcej… No i oczywiście Siły Powietrzne, trzecie w kolejności z siedmiu rzeczy do zrobienia w WP. Szlag mnie trafia na myśl, że nie da się kupić F-22, które są w tej chwili najlepszymi w świecie myśliwcami przewagi powietrznej, a opracowanie i produkcja czegoś takiego to nie to samo co nasze samoloty treningowe. Same myśliwce wsparcia będące nieco powyżej możliwości obecnych F-16 (nie takich gratów jak się wmawia w mediach) powinny liczyć około 90 sztuk, nie wiem tylko skąd je sprowadzić do czasu stworzenia własnych. Trzeba by od samego początku liczyć na Indie, gdyż chińskie rozwiązania to buble, których nie warto stosować, z kolei Rosja byłaby sto razy bardziej przydatna sprzedając nam swoje najlepsze w świecie systemy radarowe i rakiety krótkiego zasięgu, oraz technologie obrony przeciwlotniczej. Mowa tu oczywiście o wojsku z prawdziwego zdarzenia, możecie to Panowie potraktować jako cząstkę mego programu militarnego. Wbrew pozorom, fundusze na to nie musiałyby być takie ogromne, jak niektórzy próbowaliby zapewne wmówić. Tym bardziej, iż sama modernizacja i zakupy nowego sprzętu to kwestia paru lat, wszystko rozłożone w czasie kiedy dokonywać można zmian strukturalnych i dofinansowywać wojsko na podstawowym poziomie, by poligonów nie musiały chronić prywatne firmy ochroniarskie, by nikt nie mówił, że polski żołnierz nie ma co ubrać, co jeść, że nie ma sprawnej logistyki, że 70% armii to w sumie nieostrzelani cywile i oficerowie-barany.
UsuńPozdrawiam serdecznie
No z tym kupowanie F22 to Pana trochę "poniesło" :)
UsuńMaciejjo
Napisałem, że potrzeba nam też myśliwców przewagi powietrznej, których stworzenie mogłoby trwać nawet dwadzieścia lat, a F22 są póki co najlepsze. Można wzamian za licencję na nie obiecać, że nie umorzymy długu wobec USA, dla samego przykładu. Choć oczywiście byłby to zakup niebywale trudny. Ale jeśli nie one, to co na ich miejsce? Dać sobie z tym spokôj? Zakup innych byłby łatwiejszy, lecz nietrafiony, nieprzydatny.
UsuńSzanowny Robercie,
UsuńZwróciłeś tu uwagę na bardzo istotny problem z pogranicza konfliktu dwóch doktryn wojennych. Otóż ideałem byłoby posiadanie dużej liczby F22 i po sprawie, ale wiemy, iż jest to niemożliwe. Natomiast warto się zastanowić, kto miałby przewagę w powietrzu w przypadku konfrontacji dwóch flot powietrznych, z których jedna jest wyposażona w 50 szt. F22, a druga w 400 dajmy na to stosunkowo tanich i przestarzałych, ale dobrze uzbrojonych i dobrze manewrujących Migów 29? Tradycyjna doktryna wojenna mówi, że przewagę w powietrzu miałaby strona wyposażona w Migi. Zatem warto się zastanowić już nad samą koncepcją sił powietrznych na samym początku. Niemniej, wydaje mi się, że trochę nie doceniamy takich maszyn jak Su 27 i jego kolejne wersje rozwojowe, ale kupować broń od kraju, z którym najpewniej przyjdzie stoczyć najbliższą wojnę , to zbrojenie myśliwych przez zwierzynę.
Pozdrawiam
Szanowny Groverze,
UsuńJak najbardziej, warto i pogłowić się również nad tym. Aczkolwiek nie wierzę w tą wojnę z Rosją, do której tak usilnie dążą pewne środowiska. Nie jest to logiczne z punktu widzenia interesów Federacji Rosyjskiej. Kosztowne i bezsensowne. Ale będzie możliwe, jeśli do władzy dochodzić będą fanatycy i marionetki NATO. Pora uderzyć się w czoło i zastanowić się, dlaczego Rosjanie nie traktują nas jak innych: może nie dlatego, że gardzą nami jako Narodem, ale dlatego, że cywilizacje wschodu gardzą słabymi, wyzyskiwanymi, uzależnionymi, niesamodzielnymi kundlami, a szanują tylko groźnie wyglądające wilczury? Oczywiście, można nadal odwoływać się do straszenia Iwanem Groźnym. Psychopatą, jaki się może zdarzyć - tak jakby każdy Król Polski był święty. Carycą Katarzyną, Germanką realizującą interesy Prus, ale która mimo wszystko w dłużej perspektywie czasu, głównie dzięki mądrości Poniatowskiego, doprowadziła do tego, że Polska przetrwała w ramach Imperium Rosyjskiego. Jej syn mógł nam podarować znacznie więcej, gdyby nie zamach. Kolejni Romanowowie realizowali interesy prawosławnej Rosji, ale pozwalali nam na wiele. Polska kultura i nauka nie tylko przetrwała, ale i rozwijała się tam najlepiej. Długoletnia praca wielu obozów narodowych powodowała, że zaniechano wielu złych rzeczy i byliśmy traktowani powoli tak, jak na to zasługujemy. Gdyby nie prowokowanie przez Prusaków i wysługujących się im Chazarów powstania... Ostatecznie dzięki ostatniemu, świętemu Mikołajowi II Romanowowi Polska mogła ostatecznie niezależna od Rosji odzyskać pełną suwerenność, ale wtedy Chazarstwu zachciało się kolejnej rewolucji, tym razem w samym centrum Imperium. Niepodległość odzyskaliśmy tak czy inaczej i choć sporo dokonano, to ostatecznie zmarnowano ją przez nadal sprawną V kolumnę Prusaków. Okres PRLu to okres większej wolności, samowystarczalności i siły, niż to, co posiadła niby Niepodległa III Rzeczpospolita przez te 25 lat. Teraz Rosjanie walczą z niżem demograficznym i powoli im się to udaje, notują prawdziwy wzrost dzięki prorodzinnej polityce rządu. Powraca siła Cerkwi. Walczy się z pozostałościami moralnej zgnilizny rządzonego przez obcych agentów ZSRR: aborcją, alkoholizmem, narkomanią, a cały świat czyni wszystko, by Rosję zgnieść, upokorzyć, zaćpać, zapić, okrążyć i okraść. Za krzywdy, które wyrządzono w największym stopniu samym Rosjanom. Na Ukrainie rozzuchwalili się oligarchowie z niemieckimi i izraelskimi paszportami, ułożyli się z banderowską dziczą, zaczęli inkryminować i mordować rosyjskojęzycznych Rodaków. Miliardy z Usraela, komandosi, agenci, "doradcy", broń, pieniądze... Wszystko po to, by MFW mógł uczynić Ukraińców jeszcze biedniejszymi i beznadziejnymi, niż byli do tej pory. Wszystko po to, by dobrać się do resztek bogactwa ich kraju i zrobić na złość Putinowi. A my boimy się tego, że on wypowie nam wojnę - paranoja!
Pozdrawiam serdecznie
W sprawie Rosji, chyba powinniśmy podpisać protokół rozbieżności. Bo z historii znam raptem jeden przypadek traktowania przez Rosję znacznie słabszego sojusznika jako tako uczciwie. Mam na myśli Serbię, której Rosjanie nie mogli z przyczyn geograficznych zająć.
UsuńCo sie tyczy wizji sił zbrojnych, trzeba marzenia skorelować z budżetem. I skoro na wszystko nie starczy, ciąć wydwtki, w moim przekonaniu, po prostu zbyteczne. Wykrycie okrętu podwodnego w tak płytkiej kałuży jak Bałtyk, nie jest trudne. Więc ZERO okrętów podwodnych. A marynarkę wojenną ograniczyć do jednostek zwalczających szmuglowanie nielegalnych imigrantów czy zatrzymywanie rybaków kłusujących w polskich strefach połowowych.
Czesi, Słowacy i Węgrzy kupili Gripeny i nie dali się nabrać na amerykański offset. Wolę uczyć sie od mądrzejszych niż marzyć o kilku F-22.
W kamasze na pewno nie należy brać tych którzy po prostu tego nie chcą. Z niew3olnika nie ma ani robotnika, ani tym bardziej żołnierza.
Tradycyjne zabawy w musztrę i zamiatanie koszar, to strata czasu. W roku 1939 fińska armia składała sie z ludzi doskonale strzelających, świetnie poruszających się na nartach w terenie i znających reguły walki. Podejrzewam że z kroku defiladowego dostaliby marne oceny. Ale dlatego natłukła Rosjan jak bydła. Na tyle dużo że nawet do Stalina dotarło, jak wysoką cenę zapłaciłby za zdobycie Finlandii.
Niestety Polska, w porównaniu z Finlandią, ma z wojskowego punktu widzenia wręcz beznadziejne warunki geograficzne.
Pozdrawiam serdecznie.
Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
UsuńA co z obecną, w pełni samowystarczalną Białorusią?
Oczywiście, że na wszystko nie starczy. Wiemy jednak wszyscy, że budżet Polski nie jest mały, a roztrwoniony. Przeogromna korupcja, biurokracja, ustawianie przetargów, no i miliardy złotych na inicjatywy, o których nikt nie słyszał i których nich nie widział albo wyrzucane w błoto na dotowanie ZUSu kiedy cały system emerytalny jest niewydajny. Polska armia mogłaby bez problemu mieć o połowę większy budżet, a pragnę zauważyć, że i teraz jego całości się nie zużywa, część z tych pieniędzy wraca do Skarbu Państwa, a jeszcze sporo tego marnotrawni kasta oficerska.
Okręt podwodny jest przede wszystkim konieczny, aby umożliwić oddziałom specjalnym samodzielne operowanie z dala od granic Polski. Chyba, że znajdziemy na to lepszy sposób.
Marynarka Wojenna nigdy nie była jakimś atutem Polski, lecz mimo małej granicy wybrzeża w II RP, była wykorzystywana rozsądnie. Może poprawisz mnie jeśli się mylę, ale chyba ochraniano dzięki niej okręty Ligi w drodze do np. Liberii? Obronę wybrzeża oczywiście można oprzeć na systemach rakietowych i na lotnictwie równie dobrze. Taniej. Ale ogranicza to parę naszych możliwości. Byle okrętem cywilnym nie pozbędziemy się min.
Czy naprawdę uważasz, że Gripeny są warte naszej uwagi? Ten mini szwedzki niby nowoczesny twór nie jest w stanie nawet przenosić odpowiednich ilości uzbrojenia, jak na nasze warunki. Już F15E byłby lepszy. Ale Gripena i F22 nie można tak porównać ze względu na kompletnie inne ich zadania. Gripen nie ma możliwości do prowadzenia odpowiedniej walki elektronicznej, ani nie przeniesie koniecznej ilości broni w razie konfliktu realnego dla Polski. Może ewentualnie jeszcze się co do Gripena dogadamy, ale błagam, byśmy nie pisali o Eurofighterze...
Odpowiednie wychowanie patriotyczne odpowiadało by 90% frekwencji poboru na podstawowe szkolenia wojskowe, zapewniam. A podstawa to nie sprzątanie koszar, a partyzantka w terenach zurbanizowanych, odpowiednie ostrzelanie, coś bardziej szwajcarskiego niźli staro-PRLowskiego.
Pozdrawiam serdecznie
Oczywiście wiele osób powątpiewa i daje się straszyć Tuskowi czy Kaczyńskiemu, ale póki co daliśmy się podbić Niemcom i USraelowi, bez jednego wystrzału. To jedynie prawo Rzeszy jest ponad prawem Unii Berlińskiej. Nie posiadamy silnej gospodarki, pieniędzy, ni wojska. Rządzą nami cwele z łaski Berlina, Waszyngtonu i Tel Avivu. Jesteśmy pod okupacją międzynarodowych lichwiarzy z Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Zapewniam, że nie tylko Panowie, ale nawet ja, mający zaledwie dziewiętnaście lat niedługo, prędzej w Polsce umrę z głodu czy padnę w kolejce do lekarza, niźli ujrzę jakikolwiek rosyjski czołg.
UsuńCzcigodny Robercie
UsuńZ racji wieku, pamiętam doskonale, jak to było gdy Polską rządziły cwele z nadania Moskwy. Wtedy na przykład byle jaki magnetowid, czyli poprzednik odtwarzacza DVD, kosztował ROCZNĄ przeciętną pensję.
A co się tyczy kraju Łukaszenki, mój kolega, inżynier o średnim w tej grupie zawodowej statusie majątkowym, ożenił się z Białorusinką. Dziewczyną ciepłą, dobrą, mądrą i cholernie atrakcyjną fizycznie. Bardzo udane małżeństwo. Gdy z pięć lat po ślubie, w żartach spytał, co ona, będąc tak atrakcyjną dziewczyną w nim dostrzegła, ona zrobiła wielkie oczy. I przyznała się że kobieta w jej kraju (podobnie jak w Rosji czy na Ukrainie), ma dwa wielkie marzenia. Żeby mąż nie pił oraz żeby jej nie bił! A gdy kolega po drobnym szoku, odpowiedział że w Polsce też niestety są takie męskopodobne śmiecie, ona roześmiała się smutno. I odparła że my w Polsce nie wiemy co oznacza słowo pić.
Pozdrawiam serdecznie.
Szanowny Stary Niedźwiedziu,
UsuńJa tych czasów pamiętać nie mogę, choć studiuję je i staram się je rozumieć jak najlepiej. Najbardziej żal jest mi jednak samych Rosjan, gdyż to oni najbardziej na tym ucierpieli. Ten alkoholizm też nie jest jakąś cechą genetyczną Słowian, od setek lat próbowano to w nas wszczepić i nadal tak się czyni, niszczy się społeczeństwa, co druzgocze Państwa. Dlatego potem Polską rządzą cwele siedzący w Moskwie, ale których nie byłoby tam nigdy, gdyby nie zapędy Anglosasów w celu zniszczenia europejskich monarchii. Ukrainiec Chruszczow, Gruzin Stalin i żydzi pokroju Lenina czy Berii nie wzięli się też znikąd, o czym wszyscy dobrze wiemy, a czego efektem była cała ta szopka z ZSRR i zimną wojną, tak wspaniała i korzystna dla elit, jak i w równym stopniu druzgocząca dla reszty ludzi.
Pozdrawiam serdecznie
Szanowni Autorzy,
OdpowiedzUsuńZgadzam się z koncepcją udostępnienia obywatelom broni i rozbudowy NSR czy OT, Przykłady walk na Ukrainie i w Syrii dowodzą, że osobnicy, którzy od razu nie zginą, mają szansę stać się doskonałymi bojownikami, lepszymi od przeciętnych żołnierzy. Słusznie zauważył p.Robert, że broń strzelecka nie wystarczy - ochotnicy muszą obsługiwać broń przeciwlotniczą, przeciwpancerną i moździerzami. Natomiast wahałbym się z nadmiernym inwestowaniem we flotę, czołgi, wozy bojowe. Bez skutecznej obrony przeciwlotniczej i przeciwsatelitarnej to wszystko zostałoby momentalnie rozpieprzone.
Serdecznie pozdrawiam
Dokładnie tak Szanowny Dibeliusie, wszak wiadomo przecież, że pojedynczy żołnierz wyposażony w ręczną wyrzutnię pocisków przeciwlotniczych, jest w stanie zestrzelić wart kilkadziesiąt milionów dolarów, nowoczesny myśliwiec, że o śmigłowcu już nie wspomnę. To prawda, że w przypadku konfliktu zbrojnego bylibyśmy skazani na wojnę o charakterze partyzanckim, co wyklucza powszechne użycie ciężkiego sprzętu. A jak wiadomo, jeszcze żadna regularna armia nie wygrała wojny z partyzantką. Przekonała się o tym boleśnie Rosja w Afganistanie, Finlandii czy Czeczenii. Mobilne i dobrze wyposażone i mające swobodę działania oddziały są w stanie skutecznie opierać się wielokrotnie liczniejszym wojskom wroga. Wyobraźmy sobie taki szybko przemieszczający się oddział w sile pułku, gdzie funkcjonuje mobilne centrum dowodzenia, każdy żołnierz nosi kamizelkę kuloodporną i noktowizor, naszpikowany ręcznymi wyrzutniami pocisków przeciwlotniczych i przeciwpancernych, poprzetykany kilkudziesięcioma snajperami i posługujący się bronią maszynową różnego kalibru. Wolałbym stoczyć otwartą bitwę z całą dywizją ruskich wojsk, niż uganiać się za takim oddziałem taktycznym po lasach, czy wąskich uliczkach miast.
UsuńSerdecznie pozdrawiam, TF.
Czcigodny Dibeliusie
UsuńIle jest dzisiaj warte kilka tysięcy czołgów, przy wielkiej przewadze przeciwnika w powietrzu, przekonał się Saddam Hussein. O mojej ocenie potrzeby posiadania rozbudowanej Marynarki Wojennej, napisałem już w odpowiedzi panu Robertowi.
Więc w pełni zgadzam sie z Tobą że w biednym kraju, jakim ewidentnie jest Polska, unikać wszelkich fajerwerków a pieniądze na obronność wydawać w sposób szczegolnie przemyślany.
Pozdrawiam serdecznie.
Witaj Stary Niedźwiedziu.
OdpowiedzUsuńCo prawda wojsku byłem,ale jeszcze za PRL-u.Na ćwiczeniach bojowych na poligonie drawskim zgubiła się cała moja kompania i wlazła na ćwiczebne pole minowe.1oo% strat.Jaką teraz mamy armię,nie wiem.Ale chyba nie lepszą,co wynika z mętnych przekazów medialnych
Moim zdaniem każdy potencjonalny agresor umie liczyć.4-5 atomówek,w tym jedna wycelowana w biurko Putina to rozwiązanie optymalne,bo najbardziej skuteczne i ekonomiczne.
Rozumiałbym dozbrajanie armii sprzętem produkowanym w Polsce.Miejsca pracy,itp.
Kupowanie u innych to nakręcanie ichnej gospodarki,a dla nas czysta strata.W przypadku ,nie daj Boże wojny,to ruskie nas czapkami nakryją.A ewentualna okupacja może następne 50 lat trwać,bo w w Polsce mają nadal silne zaplecze.
Ps.
Na ile dobrze pamiętam,taką możliwość zakupu od Ukraińców atomówek (oczywiście, po cichu)mieliśmy za przysłowiowe grosze,kiedy ich rozbrajali Amerykańce do spóły z Ruskimi.Teraz mamy już pozamiatane,niestety.
Pozdrawiam serdecznie.
Tradycyjnie przegapiłem drugiego autora tego opracowania,czyli szanownego Tie Fightera.
UsuńPrzepraszam.
@Józef,
Usuń"Rozumiałbym dozbrajanie armii sprzętem produkowanym w Polsce.Miejsca pracy,itp.
Kupowanie u innych to nakręcanie ichnej gospodarki,a dla nas czysta strata"
Pełna zgoda Szanowny Józefie. Ze względów edytorskich nie zmieścił się w tekście zasadniczym ten fragment, który byłeś uprzejmy teraz podjąć. Otóż wszelkie możliwe zakupy sprzętu wojskowego powinny być czynione u rodzimych producentów tegoż sprzętu i to w trybie bezprzetargowym. Oczywiście miałoby to na celu pobudzanie własnej gospodarki. Niestety nie każdy sprzęt można u polskich producentów kupić, a rozwijanie niektórych linii produkcyjnych nowych typów uzbrojenia jest procesem czasochłonnym i nie zawsze opłacalnym, choćby w wymiarze "non profit". Zatem w przypadku niektórych typów uzbrojenia, zawsze będziemy skazani na zakupy zewnętrzne, ale i w takim przypadku można częściowo kompensować straty gospodarcze z tym związane, poprzez offset, który wszakże trzeba umieć wyegzekwować.
Serdecznie pozdrawiam, TF.
Czcigodny Józefie
UsuńZ tymi atomówkami to wcale nie muszą być jaja. Coś mi się wydaje że kilka tych z Ukrainy odbyło już pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Ale niestety Polska nie jest świętą krową. I innym paradoksem zoologicznym, czyli ogonem który merda psem. Bo tak de facto wyglądają stosunki USA z jego "jedynym sojusznikiem na Bliskim Wschodzie". O którym pewien amerykański konserwatywny publicysta napisał, że bez tego sojusznika Stany nie mogłyby rozwiązać problemów z tą częścią świata. A z kolei te problemy nigdy by się nie pojawiły, gdyby nie ten pieprzony sojusznik.
Pozdrawiam serdecznie.
Witaj Niedźwiedziu.
UsuńCoś mi się także wydaje,że z tą "pielgrzymką" to całkiem prawdopodobne,bo o ile dobrze pamiętam nie mogli się tych "pigułek" tak do końca doliczyć przy ich przekazywaniu Ruskom.Sprawa jednak przyschła,bo nie było o co rabanu robić.5 czy 10 w te czy wewte,problema niet.U nas tego mnogo jak u Żyda wszów.
A po po drugie,kto będzie gmerał przy interesach "starszych i mądrzejszych"?
Pozdrawiam serdecznie.
Szanowny Tie Fighter.
OdpowiedzUsuńOczywiście te "atomówki" należy potraktować z przymrużeniem oka.
Masz oczywiście rację że wysokiej klasy sprzętu wojskowego od reki nie wyprodukujemy,więc na teraz jesteśmy skazani na zakupy.Nic nas jednak nie zwalnia,żeby myśleć "do przodu",czyli chcesz pokoju,szykuj się do wojny.
Ale podtrzymuję jedno.Cokolwiek zakupimy teraz,to i tak za późno.Ruska tym nie przestraszymy.Jedyna nadzieja że oprzytomnieją i rozum odzyskają.Tyle z pewnością wiedzą,że tej wojny nikt nie wygra,bo co prawda,Amerykańce się nadymają i prężą muskuły,ale Putin doskonale wie,że to najzwyklejsza ściema.A jakby co,to mają przecież do siebie telefony...
Pozdrawiam serdecznie.
Pełna zgoda Szanowny Józefie,
Usuń".Ruska tym nie przestraszymy.Jedyna nadzieja że oprzytomnieją i rozum odzyskają."
Tu mam jedynie trochę wątpliwości, gdyż wydaje mi się, że ruscy doskonale wiedzą, co robią i są to działania przemyślane - z punktu widzenia ich interesów rzecz jasna. Dlatego wymachiwanie szabelką i systematyczne wkurwianie Putina jest oznaką braku wyobraźni i krótkowzroczności. Obecna polityka naszych rządzących doprowadziła jak na razie do nałożenia embarga na polskie produkty zarówno przez Rosję, jak i Ukrainę. Ech polityka...
Pozdrawiam serdecznie.
Ech polityka...
UsuńPełna zgoda.Tyle że to nie polityka moim skromnym zdaniem,a "polytyka" w wykonaniu ćwoków udających że się na czymkolwiek znają......
Pozdrawiam serdecznie.
Ps
Oczywiście ruscy szachiści z zimnym czekistą na czele wiedzą w co grają.Ale szachy mają to do siebie,że nie zawsze się wygrywa lub przegrywa.Możliwy jest także remis,albo i pat.....
Chwilowo przewiduję przerwę do wieczora,więc na razie...
Dobrze żeś Pan dodał o tym "przymrużeniu oka" bo mało z krzesła nie spadłem jak przeczytałem ten tekst o atomówkach...
UsuńMACIEJJO
Ale chyba jednak nie spadłeś i główki nie daj Boże nie uszkodziłeś,mam cichą nadzieję?
UsuńPozdrawiam
Szanowni Autorzy,
OdpowiedzUsuńOch, już z niecierpliwością czekam na czasy, gdy koalicja KNP-RN obejmie w Polsce władzę. A wtedy KNP zajmie się sprawami gospodarczymi i przecinaniem wszelkich węzłów gordyjskich blokujących nasz rozwój gospodarczy, a RN zapewni nam silną obronność i zdrowe sądownictwo. Może stanie się to za 10 lat, a może za 15, ale prędzej czy później do tego dojdzie. Są to jedyne dwie partie, które mają u siebie cały szereg młodych, rozsądnych ludzi, którzy nie wyzywają się nawzajem, a potrafią dość zgodnie walczyć o lepsze życie w Polsce (nie dla siebie, a dla ogółu społeczeństwa).
Z całego programu obronnego opracowanego przez RN taką małą wątpliwość mam w związku z tym oto punktem:
"- powszechny system szkoleń militarnych tylko dla mężczyzn. Nie uciążliwy dla normalnego życia. Zajmujący do 3 tygodni rocznie. Gwarantujący zachowanie prawa do wynagrodzenia i pracy."
Nie wiem, co w tym przypadku oznacza "powszechny" i proszę o doprecyzowanie. Mam nadzieję, że nie chodzi o "przymusowy". Bo jeżeli ktoś ewidentnie jest dzieckiem-kwiatem, pacyfistą i brzydzi się bronią palną niczym Piotr Szumlewicz, to ja bym osobiście wolał, żeby ktoś taki nie stawał w obronie ojczyzny z bronią w ręku. Zatem szkoda czasu i pieniędzy na przeszkolenie kogoś takiego. Mam nadzieję, że Szanowni Autorzy zgodzą się ze mną.
Poza tym, nie zgłaszam żadnych pretensji i serdecznie pozdrawiam.
Szanowny Jarku,
UsuńPowszechny to powszechny, choć rzeczywiście dzieci kwiaty z ich pacyfistycznym i lewackim podejściem do życia, mogłyby szerzyć defetyzm, więc widziałbym ich w garkuchni, albo przy praniu brudnych gaci. Broni nawet by nie dotknęli. I taki byłby ich wkład w obronność kraju. Oczywiście z wiadomych powodów nie powoływano by pederastów. Natomiast każdy zdrowy mężczyzna między 21 a 40 rokiem życia, przechodziłby coroczne, góra trzytygodniowe, intensywne szkolenie. Co do reszty pełna zgoda drogi Jarku i nam wszystkim takiej koalicji rządowej serdecznie życzę.
@Jarek Dziubek,
UsuńW zasadzie Grover wyręczył mnie w odpowiedzi. Z grubsza też tak to widzę i podpisuję sie pod całą resztą.
Serdecznie pozdrawiam.
Czcigodny Jarku
UsuńJak już napisał Grover, oczywiście nie należy wyrzucać pieniędzy w błoto. I brać do przeszkolenia wojskowego pacyfistów, anarchistów, pedałów czy hippisów. Więc masz rację że należałoby tę "powszechność" uzupełnić o "dobrowolność". Plus jak za rządów wielkiej Thatcher, wprowadzić zasadę, że ujawniony pedłl w mundurze, jest z sił zbrojnych usuwany z mocy prawa.
Pozdrawiam serdecznie.
Szanowny Stary Niedźwiedziu,
UsuńZ tą dobrowolnością to bym nie przesadzał. Mógłbym przystać na takie ustępstwo, że pedałów nie szkolimy, ale cała reszta te dwa, trzy tygodnie w roku szkolona by była. Natomiast w przypadku zaistnienia konfliktu zbrojnego, właśnie pedałów, wolnościowców, hipisów i pacyfistów wcielałbym do regularnych oddziałów i wysyłał w pierwszej kolejności na pierwszą linię frontu. Głównie w charakterze mięsa armatniego mającego odwracać uwagę nieprzyjaciela od ruchów wojsk posiadających pełną wartość bojową. Przy okazji poprawiłoby się wydatnie jakość puli genowej i struktury społecznej. A gdyby taka ciota jak "Antydogmatyk" jakimś cudem przeżyła swoją służbę na pierwszej linii, to nie dość, że wyleczyłaby się ze swojego zboczenia, to jeszcze stała się prawdopodobnie konserwatywna. Dopiero okropieństwa wojny mogłyby się okazać skuteczną terapią dla takich jednostek, a i przy okazji zrozumieliby oni znaczenie takich obcych im dotąd pojęć jak honor, patriotyzm, braterstwo broni... No dobra, rozmarzyłem się. W przypadku "Antydogmatyka" czy jego duchowego alfonsa "Kanalii" w grę wchodzi tylko odstrzał na polu bitwy...
Pozdrawiam serdecznie, TF.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzcigodny Groverze
OdpowiedzUsuńGorąco witam na "Antysocjalu" i dziękuję za tak aktywny i merytorycznie wartościowy udział w dyskusji.
Pozdrawiam serdecznie.
nasza wizja państwa ?
OdpowiedzUsuńNo cóż. Jakoś (dziwnie być może) tak mi się w życiu poukładało, że gdy miałbym się wypowiadać w imieniu "nasza" - to budzi to we mnie paskudne skojarzenia. Kolektywizm - nigdy nie budził we mnie sympatii i o do tego stopnia, że już próba umieszczenia mnie w przedszkolu kończyła się wyrażaniem frustracji w postaci twierdzenia - że najlepiej to ja się czuję we własnej rodzinie, a tamta (mam na myśli przedszkole) jest dla mnie zbyt duża.
Może dosyć jednak tego przydługiego wstępu, i pomijając już (zręcznie) słowo "nasza" - powiem co nieco o wizji państwa.
Jak dla mnie - encyklo (czy wiki) pedyczna definicja to zbyt mało, bo dla mnie "państwo", to przede wszystkim OJCZYZNA.
Tym wszystkim, co nie znają tego słowa powiem tak:
Ojczyzna - to takie miejsce, gdzie możecie odwiedzać groby Waszych rodzin. Ojczyzna - to również Ojcowizna - zaś w definicji państwa, Ojczyzna - to jeden wielki i zbiorowy obowiązek.
Tak. ZBIOROWY - bo choć na wstępie wyraziłem swój krytycyzm co do kolektywizmu, to przecież nic też nie stoi na przeszkodzie, aby pracując indywidualnie - móc należeć do zbioru określanym jako państwo.
Państwo - w którym nie ma pojęcia Ojczyzna jako jego fundament jest państwem martwym.
I tak jest obecnie z Polską.
Iluż nas jest? - dla których kultura języka jest ojczyźnianą powinnością. Iluż? - tych, dla których coś więcej istnieje niźli pełny tylko kałdun.
Czołgi, haubice, samoloty, okręty - to ważne. Ważniejszy jednak ponad wszystko jest duch człowieka, któremu przyjdzie za ich sterami zasiąść. Mało ich czy dużo? - to nic. Bo bez owego ducha, choćby i najnowocześniejsze były - na nic to. Na nic!
Najnowszym naszym wrogiem nie jest dzisiaj ktoś kto straszy bronią jaka by ona nie była.
Najnowszym naszym wrogiem są zaprzańcy. Media - wypełnione gnuśnym jadem. Propaganda iluzorycznego dobrobytu. Iluzorycznej szczęśliwości. Pod jakże chwytnym określeniem "niezbędnego rozwoju" starają się z "nas" zrobić bezwładną papkę. Ludzi - bez moralnego kręgosłupa.
Moja dzisiejsza wizja państwa?
Polska. Polska - to państwo martwe. Da Bóg - może się kiedyś obudzi.
Czcigodny Adamie
UsuńOdkurzasz tak obecnie wyśmiewane i niemodne słowo jak Ojczyzna. Wykpione już dawno temu przez kpa, tego od "polskość to nienormalność", ktoremu za wierną służbe zagranicy zafundowano właśnie luksusową budę.
Pamiętam z czasów wczesnego jaruzela msze za Ojczyznę. Na które przychodzili nie tylko nieliczni chrześcijanie innych konfesji, tacy jak ja, ale i całe masy niewierzących. Spoglądających nieco niepewnie naokoło, aby nie przegapić, kiedy należy wstać czy uklęknąć. Bo dla nich te kościoły były miejscem, w którym oddawali należny szacunek nie Panu Bogu, ale właśnie Ojczyźnie.
Było, i jak niestety słusznie zauważasz, minęło. Przez 25 lat sralonowym sabotażystom udalo sie to, na czzym czerwona zaraza połamała sobie zęby. To "wyluzowane" dziadostwo istotnie trzyma się eurodyrektyw. I uważa za Europejczyków w skali makro, a mieszkańców Wrocławia, Szczecina czy Przemyśla w skali mikro. Na Polskę zaczyna brakować miejsca. A niektórzy, choć jak wynika z rozmów z nimi, tak naprawdę obrazili się na Tusklandię, nie potrafią już odróżnić Tusklandii od Polski.
TF i ja robimy to co robimy z poczucia obowiązku. tez takie niemodne i wręcz wyśmiewane pojęcie. Ale masz rację że trzeba się pomodlić. Aby sprawy przyjęły lepszy obrót w sposób w Polsce normalny. Czyli Stwórca ulitował się i zrobił to za Polaków.
Pozdrawiam bardzo melancholijnie.
Korekta
UsuńOczywiście "Na które POZA KATOLIKAMI przychodzili..."
Dziwne, ale stan naszej armii nie budzi zbyt wielkiego zainteresowania. Być może dlatego, że z posłów chyba tylko Ludwik Dorn wie co to jest na przykład bojowy wóz piechoty, czym się różni od transportera, nie mówić o tym ile powinien kosztować.
OdpowiedzUsuńMógłbym tutaj wiele pisać- na przykład jakie uzbrojenie i jaki personel jest w stanie wystawić armia grecka przy obecnie mniejszym budżecie (150 F-16 różnych wersji, i ponad 100 starszych jak myśliwce F-4, które choć stare to jednak do niedawna były na wyposażeniu np. Japońskiej Samoobrony, która nie narzeka na brak pieniędzy),
Armia grecka kupuje nowy sprzęt mimo kryzysu- np 170 Leopardów w wersji A6 dostarczane od 2006 roku.
Posiada też system rezerw- pobór trwa 9 miesięcy.
I to wszystko za 7 miliardów euro, przy polskim blisko 8 miliardów.
Ogromnie zdziwiło mnie także wiele punktów programu modernizacji armii- czyli wydania 140 miliardów zł w ciągu 10 lat. Na zakup uzbrojenia mamy przeznaczyć tylko 40 miliardów z tej sumy. A na co ma pójść ponad 2/3 pieniędzy? Nie znalazłem nigdzie informacji.
Konkretne pozycje na liście zakupów jak np. zakup nowych śmigłowców przy obecnych cenach są przeszacowane o ok 1/3.
Wszystko to skłania się na wniosek, że armię politycy PO potraktują jak budowę autostrad- mało, wolno i niezwykle drogo z wiadomych powodów. W wersji najkorzystniejszej dla szajki, że działa Prawo Parkinsona dotyczące wydawania pieniędzy publicznych- im większa suma tym mniej czasu się przeznacza na podjęcie decyzji.
Dlatego oczywiście postulaty przedstawione na blogu są słuszne. Nawet nie lekceważyłbym budowy strzelnic- kto pamięta moje poglądy ten wie, że jestem sknerą jeżeli chodzi o publiczne pieniądze- nawet na stypendia edukacyjne dawałbym tylko wtedy gdy jest to związane z interesami państwa. A akurat strzelectwo i parę innych sportów jest.
Kiedyś sobie czytałem o czasach wojny stuletniej. Np. bitwę pod Azincourt w 1415 wygrali angielscy łucznicy. A skąd Henryk V wziął łuczników? Stąd, że każdy wolny człowiek należący do warstwy yeomanry miał obowiązek służby wojskowej i trenowania z łukiem po niedzielnej mszy. Dlatego dzisiaj nic by się nie stało jakbyśmy po niedzielnej mszy pakowali sprzęt i jechali na gminną strzelnicę trochę się odstresować na świeżym powietrzu. W Szwajcarii są największe zawody strzelnicze na całej planecie. Uczestniczy nich 2 miliony osób.
czcigodny Slavomirze.
UsuńWielkie dzięki za te dane o Grecji. Pokazujące że przy bardzo zbliżonym kwotowo budżecie armii, mozna te pieniądze wydać bez porównania efektywniej. Grecja raczej nie słynie w Europie jako kraj całkowicie wolny od korupcji, ale jak widać, w porównaniu z Tusklandią, rozmiary tejże korupcji są ograniczone.
Nie ulega wątpliwości że kręcone są nieliche lody. Choćby pokroju sławetnej korwety, która po dokończeniu budowy będzie zapewne droższa od lotniskowca klasy Nimitz.
Twoje uwagi na temat strzelectwa i strzelnic w ponad 100% słuszne, Pospisuję się oburącz.
Pozdrawiam serdecznie.
A ja myślę że oprócz tych wszystkich braków sprzętowych problemem polskiej armii jest i to, że pojęcia "wojsko" i "wojna" w chwili obecnej traktowane są jako dwie niekoniecznie wspólne sprawy. Oczywiście początków należałoby szukać w PRL, gdzie poborowi masowo wykorzystywani byli do prac nie-wojskowych (typu budowy, remonty wałów przeciwpowodziowych czy pomoc w PGRach) bo to przecież bezpłatna siła robocza, a "kadra" zajmowała się głównie pilnowaniem poborowych i chlaniem. A o wojnie nikt nie myślał, bo tu można było sobie wyobrazić albo (a) nadstawianie tyłka za ZSRR, albo (b) masakrę wskutek postawienia się ZSRR. To po co się szkolić w pocie czoła? Lepiej posiedzieć w koszarach...
OdpowiedzUsuńZmieniliśmy sobie blok wojskowy, zrezygnowaliśmy z poborowych, ale tak naprawdę nic się nie zmieniło. Czy ludzie wybierają się do armii żeby walczyć? Większość chyba nie. Chcieliby mieć pracę (o co przecież teraz trudno), szybciej doczekać do emerytury i potem sobie gdzieś podorabiać - słowem - dla większości bycie żołnierzem to chyba niestety "praca jak każda". A potem jest szok: jak to? Mam jechać na jakąś misję? Przecież tam mnie mogą zabić! A "odbiór społeczny" zjawiska jest taki sam: niebywałe, zginął żołnierz w walce. Może ogłosimy żałobę narodową?
Daleki jestem od naigrawania się z rannych i poległych polskich żołnierzy, którym coś złego przytrafiło się na tej czy innej misji. To za każdym razem jest czyjaś tragedia, i trzeba to uszanować. Ale powiedzmy sobie jasno: żołnierz to nie zawód taki jak inne. Żołnierz szkoli się po to żeby walczyć, czyli ranić i zabijać przeciwników. I musi być przygotowany na to, że taki sam los może spotkać także i jego, bo ten z przeciwnej strony ma dokładnie takie samo zadanie. Warunki życia i myślenia społeczeństw się zmieniają, śmierć przestała być tak powszechna jak niegdyś - ale nie dotyczy to żołnierzy. Niestety - taka profesja. Tu nie pomoże żaden najnowocześniejszy sprzęt, jeśli nadal będziemy udawać że ludzie którzy chcą się zaciągnąć do wojska będą uczestniczyć w grach komputerowych czy co najwyżej paintballu. Zanim znajdą się w zawodowej armii, powinno się im wielokrotnie powtórzyć, że będą zabijać ludzi, i sami też mogą przy tym zginąć. I to samo powtarzać społeczeństwu, bo owszem, armia ładnie się prezentuje na defiladach, ale tak naprawdę służy do czegoś innego.
Pozdrawiam wszystkich
Jurek
Czcigodny Jurku
UsuńTwój komentarz sprawił mi drobny kłopot. Bowiem nie ma w nim ani jednego zdania, które mógłbym zakwestionować. Więc tylko dopowiem, że sytuacja przypomina mi czasy saskie, jak to już dawno temu zauważył mistrz Michalkiewicz. Mamy "szwadrony historyczne" i tego typu bzdety, żołnierze zawodowi, jak słusznie mapisałeś, traktują swoją służbę jako stabilną pracę z wcześniejszą emeryturą. A te wszystkie "misje pokojowe", których sens jest dyskusyjny, trochę na siłę można porównać do osiemnastowiecznej służby tych, którzy naprawdę chcieli się nauczyc wojaczki, w armiach innych państw europejskich.
Pozdrawiam serdecznie.
Szanowny Niedźwiedziu
UsuńWspomniane przez Ciebie "misje pokojowe" (czyli de facto zbrojne interwencje na mniejszą lub większą skalę) są dla polskiej armii (i kraju) rzeczywiście dyskusyjne. Tyle że ja uważam je za "dyskusyjne" nie dlatego, że bierze w nich udział armia RP, tylko dlatego, że RP g...o z tego ma.
Nie widzę nic złego w profesjonalnej i najemnej armii, dlatego uważam że zniesienie obowiązkowej służby wojskowej w Polsce to był dobry pomysł. "Z niewolnika nie ma robotnika". Złym pomysłem byłoby zaciąganie najemników spoza naszych granic, ale jeżeli zawodowi żołnierze to ludzie - z racji urodzenia, zamieszkania itd. - związani z naszym krajem to nie ma nic złego w tym żeby uczciwie im płacić za narażanie życia. Dostaną pieniądze, a walczyć będą i za pieniądze, i za ojczyznę.
Uważam też, że jeżeli utrzymujemy armię - to powinna ona ćwiczyć, w realnych warunkach a nie tylko na symulatorach i poligonach. Nie wszystko da się "przećwiczyć na modelu", a już na pewno nie sytuacji kiedy w wyniku starć zbrojnych giną ludzie. Jak napisałem wcześniej - zawód żołnierza uważam za specyficzny, większość ludzi się do niego nie nadaje (sam bym się nie pchał bo nie wiem czy umiałbym zabić człowieka, z karpiem na wigilię ciężko idzie...) - ale do tych którzy zaciągają się do armii nie można przykładać takiej samej miarki jak do innych. Przyjmijmy że konieczność strzelania do ludzi i ryzyko śmierci są "wpisane w warunki pracy", i zostawmy na boku filozoficzno-etyczne spory. Jak uczy przykład Ukrainy - od czasu do czasu tacy ludzie są bardzo potrzebni.
Dlatego uważam, że przy takich założeniach, jeśli decydujemy się na armię profesjonalną to powinna ona jak najczęściej jeździć na rozmaite misje. Z jednym zastrzeżeniem - państwo które takie misje organizuje, powinno sowicie zapłacić Polsce za "wynajęcie" armii. Tak, żeby z nawiązką starczyło na sprzęt i całe wyposażenie, hojny żołd oraz odszkodowania dla rodzin zabitych i rekonwalescencję rannych. Plus klauzula, że jeśli straty w ludziach przekroczą jakiś tam procent stanu w założonym okresie, mamy prawo wypowiedzieć umowę bez żadnych konsekwencji. Żeby było jasne - wynajmujemy profesjonalistów + trochę "świeżych rekrutów" żeby się czegoś nauczyli, akceptujemy straty (bo to w końcu wojna...) ale nie pchamy się w rzezie jak pod opiewaną Somosierrą, bo to idiotyzm. Pasuje - armia RP jedzie na misje wspomagać sojuszników militarnie i propagandowo w zamian za możliwość doszkolenia, nie pasuje - niechaj szanowni sojusznicy sami u siebie werbują "mięso armatnie" do Afganistanu, Czadu, Bośni i gdzie tam jeszcze...
Takie coś by mi się marzyło, zamiast najpierw: "jedziemy wspierać sojuszników we wprowadzaniu demokracji", a potem: "zginęło dwóch polskich żołnierzy, czy nie czas zakończyć misję?", bo to miotanie się między skrajnościami.
Pozdrawiam
Jurek
Czcigodny Jurku
UsuńZnowu całkowita zgodność. Misja wojskowa za granicą jedynie na czysto komercyjnych zasadach. Niezależnie od tego, jaki jest jej bardziej czy mniej idiotyczny powód. A więc "szerzenie demokracji" w świcie islamu czy zakładanie na Antarktydzie plantacji ananasów i ich ochrona przed pingwinami.
Pozdrawiam serdecznie.
My tu gdybamy, gadu-gadu, snujemy wizje i teorie, o armii, o wojsku, o obronności. A przecież najlepszy z polskich ekspertów już powiedział co trzeba zrobić. Nie słyszeliście wypowiedzi Lechu vel. Bolka? "Trzeba wypożyczyć albo wydzierżawić rakiety, w tym atomowe, postawić na granicy i powiedzieć Putinowi, no spróbuj gościu."
OdpowiedzUsuń:) tego chyba nie trzeba komentować no nie?
MACIEJJO
Czcigodny Maciejjo
UsuńBardzo Ci dziękuję za tę informację o wypowiedzi Bolka, niewątpliwie najgenialniejszego pomysłu w 25-letniej historii III RP. I na pewno nie bbrażę Szanownych czytelników komentarzem.
Pozdrawiam serdecznie.
Nie trzeba. Gdyby Wałęsa zakończył swoją działalność publiczną na sfotografowaniu się w 1989 z kandydatami do parlamentu i odszedł "na emeryturę", pewnie doczekałby się większej liczby pomników niż Piłsudski i Jan Paweł II razem wzięci. Ale niestety - nieraz już publicznie zaprezentował swoje refleksje, i wyglądają one tak że wypowiedzi Korwina to przy tym szczyt dyplomacji - bo Korwin przynajmniej posługuje się logiką.
UsuńA w sprawie Putina - nie demonizowałbym... Prędzej uwierzyłbym że napadnie nas Ukraina niż Rosja, Rosjanie chyba zrozumieli że ekspansja terytorialna na zachód od Bugu jest kompletnie nieopłacalna, a Putin nie jest idiotą. Gdyby był - tzw. "zachód" orżnąłby go jak Gorbaczowa czy Jelcyna.
Byłoby równie miło gdyby nasi "politycy" także zrozumieli, że już ze trzy wieki temu przegraliśmy z Rosją konfrontację o ziemie ukraińsko-białoruskie, a skoro w wyniku II wojny światowej zdecydowana większość ludności polskiej także znalazła się na zachód od Bugu, to po drugiej stronie nie mamy czego szukać... Co najwyżej kupców na kiełbasę i jabłka.
Sądzę, że ani Rosja, ani my nie mamy zbyt wielu "punktów spornych", a antagonizmy polsko-rosyjskie są bez sensu nadymane, głównie za naszą sprawą. Jakoś Węgrzy nie wypominają Rosjanom roku 1956, tylko chcą razem gazociąg budować... Można? Można, tylko trzeba mieć rozum a nie same emocje.
Jurek
czcigodny Jurku
UsuńWęgrów, na ich szczęście, od Rosji oddzielają Słowacja, Rumunia i dopiero dalej Ukraina.
A co się tyczy tej nieopłacalności dla Rosjan przekraczania Bugu, przypomniała mi się historia opowiedziana przez zamożnego polskiego wędkarza. Wybrał się on łowić łososie na Alasce. Pewnego dnia nad rzeką, jakieś 150 m od niego, pojawiła się niedźwiedzica grizzly a dwójką pociech. Pan ten chciał sie oddalić nieprzesadnie szybkim krokiem, ale przewodnik powiedział mu że ta trójka jest objedzona łososiami i na pewno nie ma ochoty na ludzinę. I wtedy narrator powiedział że też o tym w informatorze czytał. Ale nie ma pewności czy niedźwiedzica też czytala ten informator.
Pozdrawiam serdecznie.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPierdolniete katolskie kurwy, nic z waszych planów bo watykańska arcykurwa już tylko dwa kroki od śmietnika historii
OdpowiedzUsuń