środa, 15 kwietnia 2015

Narodowy Fundusz Zagłady na "odcinku psychiatrycznym"

Pacjenci w Polsce mają duży problem. Coraz trudniej jest im dostać refundowane leki na zaburzenia psychiczne. A zaburzenia te dotyczą coraz większej grupy ludzi – obecnie już 1,5 miliona (jeśli wierzyć WHO). Wbrew temu, co się powszechnie sądzi, depresje czy psychozy nie są fanaberią egzaltowanej paniusi, której się w czterech literach poprzewracało z dobrobytu. Te choroby mogą dotknąć nawet najsilniejsze i najbardziej zahartowane osoby – wystarczy jakieś dramatyczne wydarzenie albo nierozliczona trauma. O chorobie mogą też decydować biologiczne czynniki – genetyczne albo neuroprzekaźnikowe. Obecna sytuacja na rynku pracy nie napawa optymizmem. Jeśli do tego dołożyć rosnące koszty życia i wyalienowanie (bo osoba bez pracy i bez perspektyw raczej nie znajdzie chęci na aktywność towarzyską), mamy już matnię. W takiej sytuacji znajdują się tysiące Polaków.
Okazuje się jednak, że wyleczenie się z psychicznych chorób za sprawą farmakoterapii może być obecnie trudne. Lekarze psychiatrzy obawiają się wypisywać recepty na tańsze lub bezpłatne leki, ponieważ obawiają się finansowych kar. W ostatnich latach kontrole NFZ-u są coraz częstsze, a ofiarą tychże kontroli (i szukania oszczędności) padają oczywiście przede wszystkim psychiatrzy. Karano ich za przepisanie tańszego, ale (tak!!!) – skuteczniejszego leku. Gdy kontrola wykaże „nadużycie”, lekarz płaci karę, a jest nią różnica ceny leku refundowanego i nierefundowanego. Rekordzistą jest lekarz psychiatra z lubelskiego, który musi oddać NFZ 200 tysięcy złotych. W związku z powyższym, trzeba liczyć się z tym, że farmakoterapia osób z zaburzeniami (a dodajmy, że te choroby niszczą i zabijają tak samo, jak somatyczne) nie będzie wystarczająco skuteczna. Bo lekarz psychiatra będzie się za wszelką cenę wzbraniał przed przepisaniem najskuteczniejszego leku, jeśli będzie on refundowany. Obecne przepisy są niejasne i niedoprecyzowane, bo minister zdrowia sam nie wiedział, jak traktować choroby psychiczne. Błyskawicznie znaleziono winnych sytuacji NFZ-u – są nimi niefrasobliwi lekarze, którzy przepisują refundowane leki chorym na depresję. Oto wypowiedź psychiatry ze Śląska: „Wypisując receptę, nie myślimy już jaki lek pomoże pacjentowi, tylko, za który lek lekarz nie zostanie ukarany.” *


 Flavia de Luce

44 komentarze:

  1. Czcigodna Flavio
    Mój przyjaciel chirurg powiedział kiedyś, że tylko jeden człowiek byłby w stanie posprzątać w organizacji przestępczej zwanej w skrócie NFZ, bo nie zabrakłoby mu ani chęci, ani instrumentarium. Ale niestety już nie żyje. Gdy zebrani u niego goście spytali, kogo ma na myśli, dowiedzieli się że księcia Jeremiego Wiśniowieckiego. Po namyśle przyznaliśmy mu rację. Bo chyba tylko widok kilku zaostrzonych na wszelki wypadek pali byłby w stanie obudzić w biurwach z NFZ ludzkie uczucia.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja myślę, że Czyngis-chan :)

      Usuń
    2. Czcigodna Flavio
      Ta kandydatura jak najbardziej wchodzi w grę. Do kompletu dorzuciłbym Vlada Palownika, zwanego Drakulą. Komisja kastingowa miałaby trudny wybór, ale z drugiej strony byłaby pewność zapanowania nad NFZ.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. Wobec takiego łajdactwa w wykonaniu NFZ, dziwią mnie tylko dwie rzeczy. Po pierwsze co na to "opozycja"? Wszak wobec takiego draństwa partie opozycyjne winny rozpocząć istną kanonadę, skoro rządzący sami posunęli im amunicję. Po drugie, dziwi mnie bierność samych lekarzy, którzy w takiej sytuacji powinni zgłaszać zaistnienie przestępstwa i nie ograniczać się do rodzimych organów ścigania, ale uderzyć znacznie wyżej - do Sztrasburga. Reasumując, o ile zachowanie "opozycji mnie specjalnie nie dziwi, podejrzewam bowiem, że jest ona częścią postmagdalenkowego układu, o tyle bierność samych lekarzy wobec takiego bezprawia mocno mnie zaskakuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Tie Fighterze
      Niestety opozycję parlamentarną mamy, jaką mamy. Politycy dostosowują swoją retorykę do potrzeb i zainteresowań swojego potencjalnego elektoratu. Więc ludzie znający podstawy tego fachu, darowaliby sobie wszelkie rozważania natury romantyczno - patriotycznej I skoncentrowali się na kwestiach z roku na rok trudnego bytowania w Tusklandii oraz korupcji, bijącej anegdotyczne rekordy przedwojennej Rumunii.
      A z lekarzami (mam na myśli tych pracujących "na swoim") jest podobnie, jak z ogółem społeczeństwa, nie potrafiącym się zorganizować by położyć kres łajdactwu. Słynne Porozumienie Zielonogórskie to czas przeszły dokonany. Obecnie coraz więcej jest lekarzy, którzy po wytargowaniu niewielkiej podwyżki, która im domyka budżet, czym prędzej podpisuje kontrakt z NFZ. Mając gdzieś kolegów i de facto przedłużając możliwość działania tej organizacji przestępczej.
      Pozdrawiam niewesoło.

      Usuń
  3. No ale in-vitro będzie refundowane za to, taki sukces! :) Urodzi nam się z tego aż 3tys dzieci rocznie!

    Maciejjo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z czego 2500 wyjedzie na zmywak zanim skonczy 25 lat , kolejny sukces ze az ku.. mac :) slonce przygasło

      Usuń
    2. Rządowy program będzie kosztował dokładnie 244 miliony złotych. Wiadomo więc, że na czymś trzeba oszczędzić. Dziecięcym szpitalom onkologicznym też brakuje pieniędzy.

      Usuń
    3. Czcigodny Maciejjo
      Łącząc Twoją informację z tym co podała Flavia, wychodzi na to, że "wygenerowanie" jednego dziecka in vitro kosztuje około 80 tys. zł. Jestem bardzo ciekaw, ilu pacjentom z chorobami nowotworowymi możnaby (uśredniając statystycznie) uratować życie za tą samą kwotę. Bo podejrzewam, że więcej niż jednemu.
      Pozdrawiam ponuro.

      Usuń
    4. Czcigodny Maksie
      mam jeszcze cichą nadzieję, że nie wszystko stracone. I dlatego prowadzę ten blog.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  4. Na szczęście nasi banderowscy "bracia Ukraińcy" leczą się za friko w polskich szpitalach, po raz kolejny państwo zdaje egzamin!
    Zresztą nie zapominajmy, że NFZ nie powstał po to, żeby plebs mógł się leczyć, tylko po to, żeby było gdzie upchnąć rodzinę/znajomych i dać im "godną" pensję. Bo przecież ONI potrzebują zdecydowanie więcej pieniędzy na to, żeby "wypić i zakąsić"(jak to często ujmuje S. Michalkiewicz) niż przeciętnyy człowiek. TO IM SIĘ NALEŻY, to jeden z aksjomatów PRLbis! Przecież nie będą jeść schabowego z kartoflami, tylko ośmiorniczki i wino za 800zł za butelkę jak ZDradek (w końcu wyznacznikiem smaku jest cena;) )
    zbalo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A potem okazuje się, że onkologia "wyłudza" miliony złotych na leczenie. Takie oskarżenie sformułował bydgoski NFZ:

      http://express.bydgoski.pl/250422,Bydgoski-NFZ-twierdzi-ze-Centrum-Onkologii-wyludzilo-65-mln-zlotych.html

      Usuń
    2. Czcigodny Zbalo
      Podałeś intencje stojące za różnymi działaniami władców Tusklandii. Powodujące ze różne instytucje życia publicznego tak naprawdę to nie służą celom, do których są powoływane w cywilizowanym świecie.
      Smutne ale prawdziwe.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  5. ciekawa jestem czy istnieje gdziekolwiek na świecie zdrowy system służby zdrowia (ups, jaki piekny zwrot ukułam przypadkiem :) )
    czytam właśnie o szwedzki "nowym planowaniu" w tutejszej SZ, po prostu nie można uwierzyć co tu się naprawdę dzieje! autor pokazuje w tym reportażu, że polska służba zdrowia to wzór do naśladowania dla szwedzkiej :/ i co Ty na takie dictum acerbum? :)

    dzisiaj czytałam gdzieś, że obamacare to celowe prowadzenie systemu do fiaska, żeby go znacjonalizować

    patologia goni patologię!

    czy gdziekolwiek jest lepiej...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Olu, istnieje. Głównie tam, gdzie każdy sam decyduje w jaki sposób wyda swoje środki przeznaczone na leczenie.

      Pozdrawiam, TF.

      Usuń
    2. czyli gdzie?

      ja nie sądzę, żeby system kapitalistyczny sprawdził się właśnie w służbie zdrowia, zapraszam na mój blog, akurat dałam radę napisać tekst na ten temat (nosiłam się od tygodnia chyba)

      zawsze będzie tak, że starzy i najbardziej schorowani nie są w stanie zapłacić za leczenie im potrzebne, co wtedy? milion akcji w stylu "1% na leczenie Adasia"? uważam, że to patologia, że przy dzisiejszym poziomie służby zdrowia, gdzie już niemal wszystko jest możliwe o dostępie do procedury medycznej czy lekarstwa miałyby decydować tylko pieniądze w portfelu
      I jak jestem przeciwna komunie i wszelkim socjalom, tak uważam, że solidarność społeczna jest niezbędna w tym przypadku. Inaczej mamy Spartę.

      pozdrawiam

      Usuń
    3. P.S. ludzie, którzy zawsze mogą sobie pozwolićna leczenie siebie i najbliższych to właściciele emiratów i Arabii Saudyjskiej, plus kilkadziesiąt-kilkaset najbogatszych rodzin świata...
      reszta jest skazana na solidarność społeczną (USG w ciąży kosztuje w Szwecji 1000 PLN, prywatnie)

      Usuń
    4. Dzięki, Olu, za zaproszenie! Byłam bardzo ciekawa twojej opinii na temat szwedzkiego systemu. Co do solidarności - w zasadzie masz rację. Ale zobacz, jak ta "solidarność" wygląda u nas. Taki urzędniczy bandytyzm u nas panuje:

      http://express.bydgoski.pl/250422,Bydgoski-NFZ-twierdzi-ze-Centrum-Onkologii-wyludzilo-65-mln-zlotych.html

      PS Chętnie się później odniosę do twojego ciekawego wpisu.

      Usuń
    5. tak, patologie są wszędzie, dlatego pytam czy ktoś gdzieś zna ZDROWY system
      ja się nie doszukałam jak dotąd.... chyba tylko taki o nazwie "mieć lekarza w rodzinie" ;)

      kiedyś czytałam, że rozwiązanie z Kasami Chorych było niezłe, a właśnie to z NFZem to totalna porażka
      gdzie indziej czytałam, że na rynku prywatnym jest tak jak ze wszystkim, czyli niektóre procedury są nieopłacalne - ponoć oddziały ratownictwa zupełnie się nie kalkulują
      na rynku prywatnym mogłoby szybko dojść do wielu klinik piękności (chirurgia nosa to dopiero dochód!) a pacjenci po wypadkach gniliby w przydrożnych rowach, bo nie stać by ich było na karetkę...

      pozdrawiam
      Ola

      Usuń
    6. Czcigodna Olu
      O wydolnych systemach opieki medycznej słyszałem od starszych Polonusów, od lat mieszkających poza Europą. Ale to są dane sprzed dziesięciu lat, więc i tam mogli zaszaleć jacyś "reformatorzy".
      Bardzo dobrą opinię mam o prywatnej przychodni w mazurskim miasteczku obok "mojej" wsi. Dla mieszkańców Warszawy, na wizytę u specjalisty czekających po kilka miesięcy, tamte realia brzmią jak bajka. Bo m ieszkańcy tegoż miasteczka na wizytę u specjalisty czekają około dwóch tygodni, a dojazd do Olsztyna autobusem trwa około godziny. Ale jeśli Narodowy Fundusz Zagłady zintensyfikuje wysiłki, to i pani kierowniczka wspomnianej przychodni będzie bezsilna.
      Dzięki za informacje ze Szwecji. Okazuje się że mając znacznie większe fundusze, można sprawę jescze bardziej spieprzyć, niz w Polsce. Cóż, socjalizm nie zna barier.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    7. @Ola,

      Olu, taki system istniał do niedawna w USA. Dopóki nie został zniszczony przez trockistowkiego szympansa, urodzonego poza USA i podającego się za prezydenta. Oczywiście mam świadomość pewnych zagrożeń wynikających z systemu, o którym wspomniałem, niemniej są one niczym w porównaniu do obecnie funkcjonującej patologii. Każdy obywatel powinien mieć możliwość swobodnego dysponowania swoimi pieniędzmi, a zmuszanie go do finansowania de facto bankruta jest pogwałceniem jego wolności obywatelskich. Dla przykładu podam, że składka ZUS dla małego przedsiębiorcy prowadzącego jednoosobową działalność wynosi obecnie nieco ponad 1100zł na miesięcznie. Dla przykłady w prywatnej firmie ubezpieczeniowej dokładnie ten sam pakiet świadczeń otrzymuję za 390zł miesięcznie.

      Pozdrawiam, TF.

      Usuń
    8. "Tak Olu, istnieje. Głównie tam, gdzie każdy sam decyduje w jaki sposób wyda swoje środki przeznaczone na leczenie."

      Dokładnie tak TF!
      Tak było w Irlandii kilka lat temu. Z pensji państwo ściągało 2,5 zarobków brutto i to było przeznaczone tylko na państwową służbę zdrowia. Na darmowe leki dla najuboższych. Reszta mogła (ale nie musiała!) się ubezpieczyć prywatnie. Oczywiście się ubezpieczyłem w takim srednim pakiecie. Płaciłem poczatkowo jakieś 60 euro/m-c co przy zarobkach netto typu 3000/m-c było betką. Gdy byłem z wizytą u lekarza , płaciłem 50 euro za wizytę plus oczywiście za leki. Ubezpoieczalnia zwracała mi po kilku miesiącach 60% moich wydatków. Oczywiście były droższe pakiety, maksymalnie jednak na chyba 130 euro/m-c gdzie ubezpiecalnie zwracały ubezpieczonemu 100% poniesionych wydatków na lekarza i leki. Mnie to nie odpowiadało bom zdrowy jak tur, a w razie wypadku to i tak ubezpieczyciel fundował mi darmowy pobyt w jednoosobowej sali z telewizorem, darmowe leczenie i wyżywienie z pięciodaniowego menu.
      Najdroższe były oczywiście wizyty u dentysty. No ale tak już to jest. Co ciekawe, gdy wiedziałem że przeprowadzam się do Anglii, postanowiłem skorzystać z mojego prywatnego ubezpieczenia.
      Zasymulowałem u mojego GP (lekarza rodzinnego) problem z żołądkiem. Kiedyś cierpiałemn strasznie na wrzody żołądka i chciałem sobie po prostu sprawdzić, czy tam wszystko ok. Lekarz skierował mnie do prywatnej kliniki w Galway.
      Sam budynek przypominał pałac. Obsługa tego szpitala-hotelu również jak w hotelu Ritz. Dostałem swoją salę z telewizorem plasmowym, wygodne wyrko z terapeutycznym amteracem. Pielęgniarki wpadały co 15 minut pytając czy wszystko ok, czy czegoś nie potrzebuję. Gdy widziały że zasnąłem, poprawiły kołderkę, zgasiły światło i na paluszkach zamknęły drzwi. następnego dnie, zerkając co jakiś czas przez cichutko otwierane drzwi, czekały cierpliwie aż się obudzę. Gdy w końcu pacjent leniuszek się obudził, pielęgniarka przyszła spytać na co mam ochotę na sniadanie. Odparłem że dziś musze pościć, bo mam dziś gastroskopię. Pani pielęgnirka stwierdziła że owszem, ale jeśli dziś nie mam na zabieg ochoty, to może jutro. Może potrzebuję czasu na przygotowanie się do takiego zabiegu. Szczęka mi opadła na podłogę. Odparłem, że nie, że mogę dziś. Że wolę to już mieć za soba. Pamiętam ilem się nacierpiał przy gastroskopii w Polsce.

      Usuń
    9. Dobrze, pani odrzekła, o której zatem życzę sobie wykonanie tego zabiegu. Odparłem, że musze ić do łazienki, później poleżeć trochę i poogladać wiadomości naktórymś z kanałów, no i mogę jechać. Raz kozie śmierć!
      Pani spytała czy zatem o 11 bedzie ok? Odparłem że będzie. Za 3 jedenasta przyszło trzech pielęgniarzy z wózkiem i zawieźli mnie do sali zabiegowej. Duża sala klimatyzowana, zespół anastezjologów troskliwie się mną zajął. Po dwóch minutach już spałem, a po sekundzie się obudziłem na powrót w swoim pokoju. Gdy pielęgniarka po którymś zerknięciu przez drzwi stwierdziła, że już się obudziłem (była już 13sta) spytała czy dobrze się czuję itp. I czy może pan doktor mnie odwiedzić, bo chce zrelacjonowac mi swoje spostrzeżenia. Odparłem że oczywiście może nawet zaraz wpaść. Przyszedł po całych długich sześciu minutach. Pogawędziliśmu sobie o moim stanie zdorwia, o różnych dolegliwościa ch jak i o wszystkim z 10 minut i m.in. poinformował mnie, żem zdrowy jak ryba, nic niepokojacego nie znalazł w moich trzewiach, a szukał długo i cierpliwie.
      Poszedł a ja myślałem, że musze się już zbierać z tego pałacu do domu. Nic bardziej mylnego. Musiałem zostać jeszcze całe 24 godziny i być pod dyskretną obserwacją czy wszystko jest ok.
      I rzeczywiście pani przyniosła menu, gdzie mogłem sonie wybrac obiadek, później kolację z pięciu przypysznych dań z cateringu bardzo znanej w Galway restauracji.
      Pewnie przekornie i wbrew opinii większości , ale uważam ten rodzaj łuzby zdrowia i jej finansowania za dużo lepszy od NFZu. Wiem, że polecą na mnie gromy. Dodam tylko skromnie, że widziałem invoice (fakturę ) za mój pobyt w tym pałacu wysyłany do mojego ubezpieczyciela. za 2 doby z drobnym przecież zabiegiem było tego 860 euro...

      Usuń
    10. errata !
      w pierwszym zdaniu : Z pensji państwo ściągało 2,5 zarobków brutto i to było przeznaczone tylko na państwową służbę zdrowia. Miało być oczywiście 2,5 % (procent) zarobków brutto.

      Usuń
    11. pięknie!!! też tak chcę!! (potrzebuję kilku diagnoz...)

      mogę się ubezpieczyć w Irlandii mieszkając w Szwecji...?
      ;)

      a na serio, to dowiedziałam się, że szwedzki NFZ ma obowiązek zrefundować każde leczenie czy wizytę u lekarza za granicą jeśli okaże się, że kolejka w SE jest zbyt długa i tam mogę szybciej
      pod warunkiem jednakże, że stan okaże się poważny
      jak to ostatnie przeskoczyć jeśli chodzi "tylko" o zbadanie problemów z rytmem serca, które mam niemal całe życie (a ostatnio częściej)?

      pozdrawiam serdecznie
      Ola

      Usuń
    12. Taka służba zdrowia była dostępna niestety (a może stety) tylko dla ubezpieczonych u irlandzkich ubezpieczycieli. Nie dla ubezpieczonych tylkopaństwowo lub z innych stron ewrosojuza.
      Podobno już jest dużo goprzej teraz, ale od 7 lat nie mam kontaktu z irlandzką służbą zdrowia...
      pozdrawiam

      Usuń
  6. Wydaje mi się, że lekarze kierują się po pierwsze interesami firm farmaceutycznych, po drugie - regulacjami NFZ. Pacjenci to tylko stado frajerów, których należy dla swoich celów wykorzystać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Dibeliusie
      Wspomniałeś o grupie "białych fartuchów" kierujących się "przysięgą Hipokrytesa". Oczywiście takie przypadki w odpowiednio licznej populacji muszą się trafić, sam na kilka się nadziałem. Ale wydaje mi się, ze zdecydowanie ponad połowa to ludzie w miarę kompetentni i nie takie matoły lub łobuzy, jak z dziesiątka, z którą miałem w życiu nieprzyjemność mieć do czynienia.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
      Część lekarzy może pomimo pozytywnych intencji stosować szkodliwe dla pacjentów procedury, bo takie są zalecane na studiach i szkoleniach. Na przykład w leczeniu przeziębień pierwszym krokiem powinno byc przeprowadzenie testu, czy to infekcja wirusowa, czy bakteryjna. Zamiast tego lekarze masowo przepisują antybiotyki. Większość przeziębień ma charakter wirusowy. Podanie antybiotyku nie działa na wirusy, za to osłabia naturalną odporność organizmu, w efekcie pacjent wpada w ciąg przeziębieniowy leczony co 2 tygodnie antybiotykiem. Efektem ubocznym masowego podawania jest też uodpornienie się szczepów bakterii na antybiotyki. Ale sprzedaż antybiotyków idzie doskonale i koncerny farmaceutyczne mają zyski.
      Słyszałem, że podobny problem jest z lekami na cholesterol.
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
    3. Tak, bakterie uodporniają się na antybiotyki. W ogóle sądzę, że przy grypie czy zapaleniu gardła nie są raczej skuteczne. A są przepisywane zbyt często.

      Usuń
  7. Sorry, ale taki mamy klimat.

    I nie ma się co zżymać - wszak nie od dziś wiadomo, że ryba - psuje się od głowy.
    Jeżeli ktokolwiek myśli, że czymś, różnimy się od ludów pierwotnych - pozostaje w błędzie. Od prawieków bowiem, w zakresie uzdrawiania człowieka nie zmieniło się nic. Nic kompletnie. Owszem. Dajmy na to chirurdzy dorobili się nowoczesnych narzędzi, ale czymże one pozostają w obliczu faktu, iż trepanację czaszki wykonywano nie długo później niż zakończyła się epoka kamienia dłubanego.
    Tak na prawdę zaś, zarówno onegdaj jak i dzisiaj uzależnieni jesteśmy od szamanów. Szamanów dodajmy - od głowy.

    Kiedyś (dawno dawno temu) wpadła mi w łapy książka prof. Trąbki. Mózg - a świadomość.
    Publikacja stosunkowo mała objętościowo, ale w sposób syntetyczny potrafiąca wytłumaczyć zależności (w postaci pętli dodatniego sprzężenia zwrotnego) odwzorowanie wpływu świadomości na stan zdrowia fizycznego i na odwrót. Nie analityka tu bowiem w owej logi jest potrzebna - ale właśnie synteza.

    Co potrafi nasz mózg?
    Ano - bardzo niewiele, jeśli weźmie się choćby pod uwagę - stopień jego złożoności, którą z grubsza - podzielić można na dwa podstawowe elementy. Bufor wejściowy, oraz bufor wyjściowy. Ten pierwszy - odbiera impulsy z otoczenia. Zmysł wzroku, smaku dotyku etc. etc. Ten drugi zaś, wszędzie tam, gdzie występują zakończenia końcówek nerwowych - wysyła sygnały sterujące pracą urządzeń wykonawczych (gruczoły wydzielania wewnętrznego, napięcie mięśni etc.etc.). W środku zaś - pomiędzy wspomnianymi już buforami jest jeszcze układ pamięci operacyjnej oraz jednostka matematyczno logiczna doposażona w priorytetowy kontroler przerwań. Za jego to właśnie udziałem - jeżeli do oko ktoś nam chce włożyć igłę, porzucamy natentychmiast wszystkie inne czynności i zamykamy powiekę.
    Nie odbywa się w niej (J.A.L) nic innego - jak tylko operacje na zbiorach. Zarówno tych zapamiętanych (podświadomość), jak i tych - przychodzących z bufora wejściowego. Rezultaty zaś tych działań, odkładane są obszarze pamięci zwanej świadomością - czyli wyuczonej reakcji na bodźce zewnętrzne w powiązaniu z podświadomością. Dla przykładu:
    Gorące żelazko. Wiemy z doświadczenia (podświadomość) że przy dotknięciu parzy. Nie dotykamy więc jego stopki (świadomość rezultatu) aby uchronić się przed przykrą dolegliwością.

    Soma i psyche. Dwie siostry nierozłączki, a na dodatek z jedną głową. Kopniesz jedną w tyłek, a natentychmiast doczekasz się reakcji obronnej od drugiej.

    Wiedzieli to już starożytni szamani, zaś za swoją wiedzę - czerpali zapłatę. Od tamtej też pory - nie zmieniło się nic. Mogą ci pomóc. Ubrani w białe fartuchy zamiast skóry bizona. Siedzący za biurkiem zamiast przy ognisku. Stosują te same medykamenty, co i ich protoplaści. Ty - możesz przyjść naga lub odziana. To bez różnicy. Ważne - aby mieć kasę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Tak na prawdę zaś, zarówno onegdaj jak i dzisiaj uzależnieni jesteśmy od szamanów. Szamanów dodajmy - od głowy"

      Jesteśmy. Choć myślę - może naiwnie - że niektórzy psychiatrzy naprawdę mają dobre intencje. Wielu ludzi udało się uratować przed autodestrukcją. Przywrócić do społeczeństwa.

      "Soma i psyche. Dwie siostry nierozłączki, a na dodatek z jedną głową. Kopniesz jedną w tyłek, a natentychmiast doczekasz się reakcji obronnej od drugiej."

      Ale jeśli szwankuje soma, to doczekasz się współczucia i poważnego traktowania (oczywiście nie przez NFZ), a jeśli nawala psyche, to najczęściej czeka cię śmiech, ostracyzm i zniecierpliwienie.

      Wiem, że muszę mieć kasę. Ale chciałabym wiedzieć, że mogę otrzymać właściwe i skuteczne leki.

      Usuń
    2. Czcigodny Adamie
      Wygląda na to, że zasadnicze różnice między nami a komputerem polegają na tym, że ten drugi nie odczuwa potrzeby istnienia za wszelką cenę. A z drugiej strony, nie musi płacić za swoje naprawy.
      A porównanie lekarzy z szamanami bardzo ciekawe. Od chirurga który przepracował wiele lat w Kongo Brazzaville (obecną jego nazwę mam gdzieś) na kontrakcie WHO, dowiedziałem się, że wkrótce po objęciu lecznicy zawarł pakt o nieagresji z kilkoma pobliskimi czarownikami i ustalili oni zasady bezkonfliktowego współistnienia. Wiadomo że "sądownictwo wewnętrzne" izb lekarskich działa na zasadzie, iż biały fartuch białemu fartuchowi łba nie urwie, a w wypadku spartaczonego leczenia pacjent ma szansę dochodzić skutecznie swojej krzywdy jedynie przed sądem "państwowym". Okazuje się, że solidarność korporacyjna potrafi też zjednoczyć biały fartuch ze spódniczką z trawy czy szatą z lamparciej skóry.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    3. @Flavia

      To wszystko (niestety) troszkę inaczej wygląda. Coś (co onegdaj) wydawać by się mogło bezcenne (przysięga Hipokratesa) - dzisiaj, zastąpione zostało bożkiem o złotej barwie, i jak najbardziej wymiernej wartości. Płatnikiem, i jednocześnie beneficjentem zysków tylko w niewielkiej części są lekarze. W głównej zaś mierze - farmaceutyczny gigant o nazwie Bayer.

      Dziś trudno jest znaleźć jakiekolwiek informacje na temat jego zbrodniczej działalności. Przy pomocy ogromnych środków finansowych, zatarto nawet te - za których dziełem okresu II wojny światowej miliony ludzi "przysłużyć" się musiało niemieckiej nauce.

      Jakkolwiek okrutnie by to nie zabrzmiało - także dzisiaj do wielu specyfików dodawane są uzależniacze. Wywołuje to stan, w którym "pacjenci" uzależniani są od przyjmowania leku niczym nikotynowi nałogowcy.

      Chcesz być zdrowa? - po pierwsze unikaj lekarzy. Podstawą osiągnięcia zdrowia, jest odnalezienie zrozumienia własnego organizmu. Realizacja jego potrzeb. Zarówno tych, które rządzą Psyche jak i Somą. "Wspomaganie" farmaceutyczne nie wywołuje nic innego jak tylko "zagłuszanie" naturalnych potrzeb obronnych organizmu, oraz jego "rozleniwienie" w zakresie "auto-naprawy"

      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    4. @Adam Grudziński

      Masz dużo racji, Adamie. Leki uzależniają, a w przypadku antydepresantów - nawet chwilowe ich odstawienie może doprowadzić do samobójstwa. Podobnie, jak ty, jestem za tym, żeby unikać tego, jeśli tylko się da. Rzecz w tym, że nie zawsze się da. Nie umiem powiedzieć, czy można zastąpić farmakoterapię elektrowstrząsami, ale ta

      Usuń
    5. Wróciła do łask i jest stosowana w przypadku ciężkiej depresji czy choroby afektywnej dwubiegunowej.

      Usuń
    6. @Flavia

      Teorię złotego środka opisać można w niezwykle prosty sposób: Nigdy nie jest aż tak źle, aby nie mogło być gorzej, oraz - nigdy nie jest aż tak dobrze, aby nie mogło być lepiej. Tak więc wszystko, co mieści się w tych widełkach - jest w zasadzie normą. To - trzeba sobie uświadomić. Stan o którym mówisz, jest swego rodzaju wahadłem. Ono samo zaś - podlega nie ubłaganym prawom fizyki. Im cięższe - tym trudniej go zatrzymać. Im dłuższe ramię - tak samo.

      Co zaś robią medykamenty?
      Owóż - nic pożytecznego. Ba! - żeby tylko. Działają wręcz odwrotnie, niż powinny - albowiem w przypadku ich stosowania - długość ramienia wahadła, znacznie wzrasta.

      Remedium na tę przypadłość? - ależ jest! To dążenie, do samo wyciszenia.
      Przede wszystkim (jak już wspomniałem) - trzeba sobie ten stan uświadomić.
      Świadomość - tak do końca nie jest stanem umysłu. Przynajmniej nie w takim rozmiarze jak podświadomość. Świadomość - to umiejętność przyporządkowania określonego wzorca zachowania, do zaistniałej okoliczności.
      Jak twierdzą buddyjscy mnisi - człowiek, aby móc o sobie decydować, nie może być w tym samym momencie uzależniony od czego lub kogokolwiek. Lęk - przed utratą stanu posiadania usunąć można jedynie wtedy, gdy wszystkiego się wyzbędziesz. Jeżeli tego nie uczynisz, będzie on ci stale towarzyszył. Można się jednak nauczyć z nim żyć, jeżeli jego "ujemną" wartość potrafisz skompensować pozyskaniem z innego źródła wartości dodanej.
      Wszystko to jednak, czynić należy z rozwagą. Wielką rozwagą i najlepiej jednocześnie. Dlaczemu?
      Aby nie rozhuśtać wahadła.
      Osiągnąć stabilizację ale taką, przy której zawsze będzie sobie można powiedzieć: nie jest tak dobrze, aby nie mogło być lepiej, i - nie jest tak źle, aby nie mogło być gorzej. Nigdy nie stawać zbyt blisko ściany. Przynajmniej na tyle - aby zawsze móc zrobić krok wstecz, lub do przodu.

      Pozdrawiam.

      Usuń
  8. Uważam, że PO kontynuuje hitlerowską politykę fizycznej eksterminacji Narodu Polskiego, a od Hansa Franka różnią ją jedynie subtelniejsze metody działania. Ale zaplanowany efekt jest ten sam.
    Szkolnictwo - Polak ma umieć się podpisać, liczyć do stu i przeczytać bekantmachungi - realizowane od lat.
    Lecznictwo - wiadomo.
    "Polak ma być tak biedny by sam chciał jechać na roboty - H. Frank" też zrealizowane.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest niestety trafna analogia! W opisanym przypadku próbują oszczędzać na ludziach z problemami psychicznymi. W końcu to nie są "użyteczni" obywatele.

      Usuń
    2. Czcigodny Refaelu
      Niestety podobieństwo jest uderzające. W końcu wierchuszka PO też nie jest przez swoich mocodawców traktowana nazbyt serio. Ot, tacy volkseuropejczycy.
      Pozdrawiam ponuro.

      Usuń
  9. Szanowna Flavio, idiotyczny system państwowej służby zdrowia, refundacji leków, PFRON, itp., to wampirki, które wysysają z nas najwięcej krwi. Zlikwidować to w cholerę z całym tym NFZ-em. Oczywiście od tego leki nie staną się refundowane, ale po pierwsze - będą, bo nikt ich nie będzie wykupywał i sprzedawał zagranicę, gdzie refundowane nie są; a po drugie - będziemy mieli w kieszeniach więcej kasy, by te leki kupić, skoro nikt nam ich nie będzie z kieszeni wysysał na powyżej wymienione potworki.
    Zatem jedyna droga do normalności, to likwidacja socjalizmu - jak sugeruje nazwa Waszego bloga.
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to zgadzam się z tobą. Całkiem niedawno CBA zatrzymało ex-wiceszefa mazowieckiego NFZ-u. Facet dostanie w łapę, żeby klinika otrzymała kolejne miliony. Podobny proceder na pewno miał miejsce w innych rejonach kraju, dlatego nie mam nic przeciwko temu, by zlikwidować NFZ i wprowadzić konkurencyjnych ubezpieczycieli. Do tego dochodzą oszczędności na urzędasach. Gdzieś czytałam, że ten moloch przeżera ok. 30% składek!

      Usuń
    2. Czcigodny Jarku
      Oczywiście masz rację. Trzeba zlikwidować organizację przestępczą, przejadającą ponoć aż 30% pieniędzy, którymi obraca. Lepiej przekręca (procentowo) chyba tylko familia Owsiaków.
      Oczywiście konieczny jest system konkurujących ze sobą ubezpieczycieli, bo mało kto mógłby opłacić ze swoich oszczędności kosztowną operację. No i trzeba dopracować kwestie techniczne, aby nie okazało się, że zarząd i kasa odbyli pielgrzymkę do Ziemi Świętej, i tak im się tam spodobało, że nie zamierzają wracać.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    3. Szanowni Flavio i Niedźwiedziu,
      Serio? - tylko 30% przeżera system? To naprawdę bardzo niewiele. Jak patrzę na to, ile wysysa mi z kieszeni, a ile korzystam, to obstawiałbym, że zżera 95%. Ale wiem, że są tacy, którym wysysa z kieszeni mniej, a korzystają częściej, więc mam wrażenie, iż co najwyżej 30% przy dobrych wiatrach jest wykorzystywane zgodnie z przeznaczeniem.
      Nigdzie w Europie w kolejce nie czeka się latami na wizytę u specjalisty. Pod tym względem jesteśmy Bantustanem. Choć nie ma co obrażać dzielnego ludu Bantu. Oni tam do szamana trafiają zapewne w dniu zachorowania. I powinni się głośno śmiać z naszej Tusklandii. Czy jak tam teraz nazwać ten Priwislanski Kraj? Zakopaczone, czy inna Komora Bronkowa?
      Pozdrawiam i zdrowia życzę - by NFZ potrzebny nie był.

      Usuń