Na Antysocjalu bis czyli jego blogspotowym wydaniu licznik odnotował półmilionowe wejście czytelnika. Co jest okazją do garści wspomnień seniora kolegium redakcyjnego.
Stary bo jeszcze „onetowy” Antysocjal powstał 18 listopada roku pańskiego 2006. Witrynę założyli trzej młodzi ludzie, zwolennicy ówczesnej czyli jeszcze mikusiowej Unii Polityki Realnej: Kot Behemot, student poznańskiej Akademii Ekonomicznej oraz dwaj licealiści – Noka z Poznania oraz krakowianin Joey. Na tę witrynę trafiłem przypadkowo na początku następnego roku a po ujawnieniu słynnej rozmowy Oleksego z Gudzowatym, kompromitującej ówczesną wierchuszkę postkomuchów, wysłałem utrzymany w konwencji indiańskiej prześmiewczy tekst „Opowieść z Dzikiego Wschodu, czyli o zgubnych skutkach nadużycia zaufania i wody ognistej”. Ukazał się on 28 marca 2007 i tak rozpoczęła się moja przygoda z Antysocjalem.
W międzyczasie miłościwie administrujący witryną Noka zdał na Wydział Architektury poznańskiej polibudy. Z Joey wymieniłem w życiu jeden mail a Kota Behemota szczególnie dbającego o swoją anonimowość (na wspomnianej przeżartej socjalizmem uczelni szczególnie musiał unikać dekonspiracji) nie miałem okazji poznać nawet mailowo.
W sierpniu 2008 Noka, dzielący czas między studia i intensywną działalność w młodzieżówce UPR, zaproponował mi przejęcie funkcji admina. I w ten sposób zostałem panem na Antysocjalu.
W tym czasie zwróciłem uwagę na komentarze Dibeliusa, będące de facto kilkuzdaniowymi mini felietonami. Nawiązaliśmy korespondencję, Dibelius przyjął propozycję współpracy i 10 grudnia 2008 zamieścił w naszej witrynie swój pierwszy tekst.
Napisałem „naszej” ponieważ czcigodny Dibelius odcisnął na niej tak silne piętno że zawsze jest i będzie tu po prostu u siebie. To on stworzył kanon antysocjalowej terminologii, która do końca istnienia witryny będzie obowiązywać przy omawianiu problematyki społecznej i religijnej. Bowiem współczesne społeczeństwa byłej cywilizacji chrześcijańskiej, niezależnie od deklarowanej „prawicowości" (cudzysłów konieczny) lub lewicowości, podzielił na trzy klasy: „pasożytniczą elitę”, „beneficjentów” którym z pańskiego stołu spadają ochłapy socjalu oraz „donatorów”, z których podatków ten cały cyrk jest utrzymywany.
Innym genialnym terminem, wprowadzonym na trwałe przez Dibeliusa jest „proletariat zastępczy”. Bowiem sławetna klasa robotnicza połapała się w końcu gdzie ją mają komuniści z siermiężnej szkoły radzieckiej. A z drugiej strony, tacy wielcy jak choćby Margaret Thatcher otworzyli przed tymiż robotnikami perspektywę dorobienia się w życiu czegoś własnego uczciwą pracą. Dlatego eurokomuniści zafundowali sobie inne grono zwolenników. Są nimi zboczeńcy, narkomani, genderowcy, pedofile, ateotaliban i inne tego typu moralne barachło.
Odnośnie religii, jej wyznawców podzielił na „głębokich” (znających biegle jej naukę i nakazy i tychże skrupulatnie przestrzegających), „powierzchownych” (akceptujących pryncypia lecz w niektórych kwestiach szczegółowych kierujących się własnym zdaniem i zdrowym rozsądkiem) oraz „front katechetyczny” (nieustannie besztający innych lecz samemu na pewno nie będący wzorem trzymania się tych szczegółowych zaleceń). Pierwotnie ten podział Dibelius sformułował odnośnie wiernych Kościoła Rzymskokatolickiego, lecz moim zdaniem pasuje on i do innych religii, niekoniecznie chrześcijańskich. Z czasem obecne kolegium redakcyjne doszukało się i czwartej grupy, czyli tzw. „objawowych”. Nazwaliśmy tak osoby zawzięcie uczestniczące we wszelkich możliwych widocznych dla innych działaniach modlitewnych lub wspólnotowych. Tyle tylko że podczas dyskusji o pryncypiach tejże religii i płynących z nich nakazach postępowania w życiu, okazuje się że taki „objawowy” z nauczania teoretycznie swojego kościoła niemal niczego nie rozumie.
Szczególnie jestem wdzięczny Dibeliusowi za wzięcie na siebie całego ciężaru prowadzenia bloga w ostatnim kwartale roku 2009, gdy z tym światem żegnała się najbliższa mi osoba.
Przez forum komentatorskie tegoż pierwszego Antysocjala przewinęła się ponad setka osób. W ich gronie można było spotkać zarówno osoby wierzące jak i niewierzące (w tym niestety i najparszywszy ateotaliban), konserwatystów, konslibów, liberałów i socjalistów. Ale niestety również i „leberałów”. Czyli niczym komuniści wyznających zasadę że człowiek niczym a idea (w ich przypadku „wolności”) – wszystkim. W ich zlasowanych tak naprawdę anarchią łbach, dopóki pijany lub zaćpany w cztery litery kierowca nikogo nie okaleczy lub nie zabije, pod żadnym pozorem nie wolno śmiecia karać. Byli też udający liberała parszywy pedał eurokomunista oraz nie tyle crème de la crème co shit of shit. Czyli moralny ostatni degenerat, nazywający siebie „terapełtą uzależnień” diler narkotykowy z zaliczoną odsiadką za ten proceder, piewca skrobanki na życzenie i morderca co najmniej dwójki swoich dzieci poprzez zorganizowanie tychże skrobanek zadającym się z nim kurewkom. Gdy obydwaj przekroczyli granice podłości i bezczelności, dostali szpicrutą przez mordę i kopniaka na pożegnanie. Bowiem o ile Dibelius jest człowiekiem bardzo dociekliwym i stara się zrozumieć zasady funkcjonowania lewaka czy degenerata niczym entomolog oglądający pod mikroskopem nieznany jeszcze zoologii nowy gatunek wszy, ja mam inny priorytet. Uważam że żaden z moich gości o szeroko rozumianym prawicowym światopoglądzie nie może czuć się zmuszonym do założenia stroju „szambonurka”.
Gdy swego czasu „omletowa” platforma blogowa rozsypała się w drobny mak, otwierane witryny blogowe często rzekomo nie zawierały żadnych postów a wstawienie krótkiego komentarza zajmowało z pół godziny, dokładnie 2000 dni po debiucie blogu postanowiliśmy wraz z Dibeliusem przenieść go na platformę „blogspotu”.
Przeprowadzka z megaupierdliwego Onetu, z jego lewacką cenzurą i kretyńskimi wyskakującymi reklamami, zasłaniającymi ćwierć przestrzeni roboczej ekranu, nastąpiła w maju 2012. 11 maja pojawił się pierwszy wpis pod nowym adresem, zawierającym przy nazwie witryny przyrostek „bis”. Bowiem okazało się że samą nazwę „Antysocjal” już ktoś zawłaszczył, jedynie po to, aby po bodajże dwóch postach zakończyć swoją pożal się Boże „działalność blogową”.
W sierpniu 2012 zakończyłem czteroletnią współpracę z czcigodnym Dibeliusem a 29 tegoż miesiąca, pożegnał się on z Szanownymi Czytelnikami. Ponieważ Dibelius już wcześniej zaczął prowadzić własny blog, o innych zasadach funkcjonowania, doszliśmy do wniosku, iż lepiej będzie, jeśli nasze wspólne ideały będziemy prezentować na osobnych witrynach. On z pozycji liberała a ja - konserwatysty. Nie było to oczywiście gniewne rozejście się, nasze kontakty w realu nadal trwają w najlepsze.
Już pod koniec 2012 moją uwagę zwróciły komentarze Tie Fightera. Bila z nich dogłębna znajomość problematyki ekonomicznej, mnóstwo zdrowego rozsądku i pragmatyczne a nie idealistyczne podejście do polskich spraw. Nawiązana łączność prywatna utwierdziła mnie w przekonaniu, że naszym wspólnym mianownikiem jest Polska. Zaś spotkania w realu przy kropelce „narkotyku” on the rock (jak chlubę porządnego konfederackiego stanu Tennessee nazywa wspomniane dilersko – skrobankowe gówno), pozwoliły nawiązać przyjaźń a mnie przewartościować mapę polityczna Polski.
Do tej pory odnosiłem się do narodowców ze sporą podejrzliwością. Z jednej strony jedynie człowiek kompletnie zaślepiony negowałby zasługi Romana Dmowskiego dla stworzenia armii Hallera i odzyskania przez Polskę niepodległości w roku 1918 a następnie jego wielką pracę podczas konferencji w Wersalu. Choć nie ukrywam, że wyżej sobie cenię to co indywidualnie zdziałał Ignacy Jan Paderewski. Ale z drugiej, raziła mnie zawsze endecka prorosyjska mania, bijąca z wypocin bublicystów pokroju Jana Engelgarda. Nasze rozmowy pozwoliły mi dowiedzieć się, że większość współczesnych narodowców wydoroślała i pożegnała się z tą dziecinadą. A przedstawione mi przez Tie Fightera istotne postulaty gospodarcze narodowców, jak choćby pomysły działań propolskich, po prostu mnie przekonały. Bo po pierwsze, niektóre z nich po wdrożeniu na Węgrzech, zadziałały zgodnie z oczekiwaniami, a więc nie widzę powodu, aby w Polsce miały się nie sprawdzić. Po drugie, właśnie to chóralne obszczekiwanie Viktora Orbana przez GW no Prawda i inne polskojęzyczne „merdialne” kundle, to dla mnie ewidentny argument za słusznością takich idei. A po trzecie, polska racja stanu jest dla mnie najważniejsza. Zaś pierdoły o wyższości nad nią paranoicznych pomysłów na jakąś Nibylandię, rzekomo zbudowanych na niewzruszalnych fundamentach, pozostawiam debilom którzy wierzą w smurffy, bociana, podatek półgłówny i wolny rynek w handlu uranem. Zaś te rzekome fundamenty mam za kupę, no niech już będzie że błota.
Z kolei mnie udało się przedstawić Tie Fighterowi prawdziwy obraz polskiego protestantyzmu. Nie mającego nic wspólnego ze szwedzkim kompletnym sprostytuowaniem się za budżetowe dotacje. Ta przyjaźń w realu rzecz jasna zaowocowała dołączeniem się Tie Fightera do kolegium redakcyjnego i jego debiutanckim samodzielnym postem 10 grudnia 2013. Ale jak już wspomniałem, jego wcześniejsze komentarze były tak obszerne i udokumentowane linkami, że na dobrą sprawę tę datę debiutu można przesunąć o rok wcześniej.
Jeszcze wcześniej podczas naszej intensywnej kampanii antynarkotykowej swoim solowym postem zadebiutował 4 sierpnia 2013 Refael72. Komentator „od zawsze” a od ponad roku członek kolegium redakcyjnego.
Nieco obszerniejszego omówienia wymaga dołączenie do naszego grona Flavii. Swego czasu prowadziła ona kilka blogów, tak jak i nasz początkowo na „omlecie”, potem na „blogspocie”. I natychmiast oblazły te blogi dwie wspomniane przeze mnie plus kilka innych wszy. Z maniakalnym uporem wmawiające jej że skrobanka na życzenie to dowód szacunku dla kobiety, kokaina nie jest narkotykiem, w odróżnieniu od kieliszka szampana, którego wypicie jest „ćpaniem”. A „marychujana” jest mniej groźna od landrynek, bo od niej nie można nabawić się cukrzycy. Gdy szedłem jej w sukurs demaskując te mentalne wymiociny, dowiadywała się że pisze pod moje dyktando. W końcu „zahasłowała” swój blog, przeznaczając na użytek imiennie zaproszonych gości. Wtedy zaproponowałem jej pisanie u nas by mogła dotrzeć do znacznie szerszego grona odbiorców. A na siebie biorąc obowiązki „szambelańskie”. Flavia zadebiutowała na Antysocjalu 16 października 2013 a wkróstce zlikwidowała swoje blogi.
O Cyrano de Cul, rozhisteryzowanym talibie PiS, na naszym blogu udającym połączenie Petroniusza z Bayardem a w tym samym czasie paskudzącym na nas ze swojego wraku wraz ze znającym tylko dwa czasowniki majtkiem, nie będę się rozwodzić. Tak jak i nad awanturnicą będącą jego wyznawczynią, w swej intrydze na poziomie "nowośmiesznej" Joanny Scheuring-Wielgus próbującej zasugerować czytelnikom niesnaski między Tie Fighterem a mną. Obydwoje mają dożywotni ban. Ale nie sposób pominąć ewolucji moich relacji z Kirą.
Zaczęło się jak najgorzej. Gdy poirytowana na dawnym blogu Flavii napisała coś co można było uznać za aprobatę "aborcji na życzenie", nie ukrywam że nastawiłem na nią celownik a łapę mam ciężką. Przełomem była informacja Dibeliusa o jej wpisie na blogu odrażającej puszczalskiej i na wpół piśmiennej szmaty z „kurwiarni” wspomnianego degenerata, doradzającej jak w przypadku ciąży wywołać poronienie metodą „do it yourself”. Bo Kira spytała to łajno, czy pomyślało ono sobie że zabija człowieka. Potem za namową Tie Fightera pojawiłem się na forum komentatorskim jej blogu. I szybko przekonałem się, że przy całym jej indywidualizmie i skrajnej podejrzliwości w stosunku do poglądów wyznawanych przez wielu ludzi, po starannym sprawdzeniu czy obydwoje nadajemy takie samo znaczenie pojęciom podstawowym, jesteśmy w stanie w konkretnych sprawach dojść do porozumienia. I to dużo częściej, niż na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać. A gdy napisała że wierzy w istnienie prawdy obiektywnej, czyli instancji nadrzędnej w stosunku do nas i naszych moralnych wynalazków, w korespondencji prywatnej jeszcze raz przeprosiłem ją za te początkowe zadymy.
W tym przypadku można przyznać rację Seanowi Connery. „Never say never again”.
Zacząłem pisać ten tekst gdy licznik wejść wskazywał 499983. Kończę przy stanie 500088. Pół miliona pękło.
Stary Niedźwiedź
Stary bo jeszcze „onetowy” Antysocjal powstał 18 listopada roku pańskiego 2006. Witrynę założyli trzej młodzi ludzie, zwolennicy ówczesnej czyli jeszcze mikusiowej Unii Polityki Realnej: Kot Behemot, student poznańskiej Akademii Ekonomicznej oraz dwaj licealiści – Noka z Poznania oraz krakowianin Joey. Na tę witrynę trafiłem przypadkowo na początku następnego roku a po ujawnieniu słynnej rozmowy Oleksego z Gudzowatym, kompromitującej ówczesną wierchuszkę postkomuchów, wysłałem utrzymany w konwencji indiańskiej prześmiewczy tekst „Opowieść z Dzikiego Wschodu, czyli o zgubnych skutkach nadużycia zaufania i wody ognistej”. Ukazał się on 28 marca 2007 i tak rozpoczęła się moja przygoda z Antysocjalem.
W międzyczasie miłościwie administrujący witryną Noka zdał na Wydział Architektury poznańskiej polibudy. Z Joey wymieniłem w życiu jeden mail a Kota Behemota szczególnie dbającego o swoją anonimowość (na wspomnianej przeżartej socjalizmem uczelni szczególnie musiał unikać dekonspiracji) nie miałem okazji poznać nawet mailowo.
W sierpniu 2008 Noka, dzielący czas między studia i intensywną działalność w młodzieżówce UPR, zaproponował mi przejęcie funkcji admina. I w ten sposób zostałem panem na Antysocjalu.
W tym czasie zwróciłem uwagę na komentarze Dibeliusa, będące de facto kilkuzdaniowymi mini felietonami. Nawiązaliśmy korespondencję, Dibelius przyjął propozycję współpracy i 10 grudnia 2008 zamieścił w naszej witrynie swój pierwszy tekst.
Napisałem „naszej” ponieważ czcigodny Dibelius odcisnął na niej tak silne piętno że zawsze jest i będzie tu po prostu u siebie. To on stworzył kanon antysocjalowej terminologii, która do końca istnienia witryny będzie obowiązywać przy omawianiu problematyki społecznej i religijnej. Bowiem współczesne społeczeństwa byłej cywilizacji chrześcijańskiej, niezależnie od deklarowanej „prawicowości" (cudzysłów konieczny) lub lewicowości, podzielił na trzy klasy: „pasożytniczą elitę”, „beneficjentów” którym z pańskiego stołu spadają ochłapy socjalu oraz „donatorów”, z których podatków ten cały cyrk jest utrzymywany.
Innym genialnym terminem, wprowadzonym na trwałe przez Dibeliusa jest „proletariat zastępczy”. Bowiem sławetna klasa robotnicza połapała się w końcu gdzie ją mają komuniści z siermiężnej szkoły radzieckiej. A z drugiej strony, tacy wielcy jak choćby Margaret Thatcher otworzyli przed tymiż robotnikami perspektywę dorobienia się w życiu czegoś własnego uczciwą pracą. Dlatego eurokomuniści zafundowali sobie inne grono zwolenników. Są nimi zboczeńcy, narkomani, genderowcy, pedofile, ateotaliban i inne tego typu moralne barachło.
Odnośnie religii, jej wyznawców podzielił na „głębokich” (znających biegle jej naukę i nakazy i tychże skrupulatnie przestrzegających), „powierzchownych” (akceptujących pryncypia lecz w niektórych kwestiach szczegółowych kierujących się własnym zdaniem i zdrowym rozsądkiem) oraz „front katechetyczny” (nieustannie besztający innych lecz samemu na pewno nie będący wzorem trzymania się tych szczegółowych zaleceń). Pierwotnie ten podział Dibelius sformułował odnośnie wiernych Kościoła Rzymskokatolickiego, lecz moim zdaniem pasuje on i do innych religii, niekoniecznie chrześcijańskich. Z czasem obecne kolegium redakcyjne doszukało się i czwartej grupy, czyli tzw. „objawowych”. Nazwaliśmy tak osoby zawzięcie uczestniczące we wszelkich możliwych widocznych dla innych działaniach modlitewnych lub wspólnotowych. Tyle tylko że podczas dyskusji o pryncypiach tejże religii i płynących z nich nakazach postępowania w życiu, okazuje się że taki „objawowy” z nauczania teoretycznie swojego kościoła niemal niczego nie rozumie.
Szczególnie jestem wdzięczny Dibeliusowi za wzięcie na siebie całego ciężaru prowadzenia bloga w ostatnim kwartale roku 2009, gdy z tym światem żegnała się najbliższa mi osoba.
Przez forum komentatorskie tegoż pierwszego Antysocjala przewinęła się ponad setka osób. W ich gronie można było spotkać zarówno osoby wierzące jak i niewierzące (w tym niestety i najparszywszy ateotaliban), konserwatystów, konslibów, liberałów i socjalistów. Ale niestety również i „leberałów”. Czyli niczym komuniści wyznających zasadę że człowiek niczym a idea (w ich przypadku „wolności”) – wszystkim. W ich zlasowanych tak naprawdę anarchią łbach, dopóki pijany lub zaćpany w cztery litery kierowca nikogo nie okaleczy lub nie zabije, pod żadnym pozorem nie wolno śmiecia karać. Byli też udający liberała parszywy pedał eurokomunista oraz nie tyle crème de la crème co shit of shit. Czyli moralny ostatni degenerat, nazywający siebie „terapełtą uzależnień” diler narkotykowy z zaliczoną odsiadką za ten proceder, piewca skrobanki na życzenie i morderca co najmniej dwójki swoich dzieci poprzez zorganizowanie tychże skrobanek zadającym się z nim kurewkom. Gdy obydwaj przekroczyli granice podłości i bezczelności, dostali szpicrutą przez mordę i kopniaka na pożegnanie. Bowiem o ile Dibelius jest człowiekiem bardzo dociekliwym i stara się zrozumieć zasady funkcjonowania lewaka czy degenerata niczym entomolog oglądający pod mikroskopem nieznany jeszcze zoologii nowy gatunek wszy, ja mam inny priorytet. Uważam że żaden z moich gości o szeroko rozumianym prawicowym światopoglądzie nie może czuć się zmuszonym do założenia stroju „szambonurka”.
Gdy swego czasu „omletowa” platforma blogowa rozsypała się w drobny mak, otwierane witryny blogowe często rzekomo nie zawierały żadnych postów a wstawienie krótkiego komentarza zajmowało z pół godziny, dokładnie 2000 dni po debiucie blogu postanowiliśmy wraz z Dibeliusem przenieść go na platformę „blogspotu”.
Przeprowadzka z megaupierdliwego Onetu, z jego lewacką cenzurą i kretyńskimi wyskakującymi reklamami, zasłaniającymi ćwierć przestrzeni roboczej ekranu, nastąpiła w maju 2012. 11 maja pojawił się pierwszy wpis pod nowym adresem, zawierającym przy nazwie witryny przyrostek „bis”. Bowiem okazało się że samą nazwę „Antysocjal” już ktoś zawłaszczył, jedynie po to, aby po bodajże dwóch postach zakończyć swoją pożal się Boże „działalność blogową”.
W sierpniu 2012 zakończyłem czteroletnią współpracę z czcigodnym Dibeliusem a 29 tegoż miesiąca, pożegnał się on z Szanownymi Czytelnikami. Ponieważ Dibelius już wcześniej zaczął prowadzić własny blog, o innych zasadach funkcjonowania, doszliśmy do wniosku, iż lepiej będzie, jeśli nasze wspólne ideały będziemy prezentować na osobnych witrynach. On z pozycji liberała a ja - konserwatysty. Nie było to oczywiście gniewne rozejście się, nasze kontakty w realu nadal trwają w najlepsze.
Już pod koniec 2012 moją uwagę zwróciły komentarze Tie Fightera. Bila z nich dogłębna znajomość problematyki ekonomicznej, mnóstwo zdrowego rozsądku i pragmatyczne a nie idealistyczne podejście do polskich spraw. Nawiązana łączność prywatna utwierdziła mnie w przekonaniu, że naszym wspólnym mianownikiem jest Polska. Zaś spotkania w realu przy kropelce „narkotyku” on the rock (jak chlubę porządnego konfederackiego stanu Tennessee nazywa wspomniane dilersko – skrobankowe gówno), pozwoliły nawiązać przyjaźń a mnie przewartościować mapę polityczna Polski.
Do tej pory odnosiłem się do narodowców ze sporą podejrzliwością. Z jednej strony jedynie człowiek kompletnie zaślepiony negowałby zasługi Romana Dmowskiego dla stworzenia armii Hallera i odzyskania przez Polskę niepodległości w roku 1918 a następnie jego wielką pracę podczas konferencji w Wersalu. Choć nie ukrywam, że wyżej sobie cenię to co indywidualnie zdziałał Ignacy Jan Paderewski. Ale z drugiej, raziła mnie zawsze endecka prorosyjska mania, bijąca z wypocin bublicystów pokroju Jana Engelgarda. Nasze rozmowy pozwoliły mi dowiedzieć się, że większość współczesnych narodowców wydoroślała i pożegnała się z tą dziecinadą. A przedstawione mi przez Tie Fightera istotne postulaty gospodarcze narodowców, jak choćby pomysły działań propolskich, po prostu mnie przekonały. Bo po pierwsze, niektóre z nich po wdrożeniu na Węgrzech, zadziałały zgodnie z oczekiwaniami, a więc nie widzę powodu, aby w Polsce miały się nie sprawdzić. Po drugie, właśnie to chóralne obszczekiwanie Viktora Orbana przez GW no Prawda i inne polskojęzyczne „merdialne” kundle, to dla mnie ewidentny argument za słusznością takich idei. A po trzecie, polska racja stanu jest dla mnie najważniejsza. Zaś pierdoły o wyższości nad nią paranoicznych pomysłów na jakąś Nibylandię, rzekomo zbudowanych na niewzruszalnych fundamentach, pozostawiam debilom którzy wierzą w smurffy, bociana, podatek półgłówny i wolny rynek w handlu uranem. Zaś te rzekome fundamenty mam za kupę, no niech już będzie że błota.
Z kolei mnie udało się przedstawić Tie Fighterowi prawdziwy obraz polskiego protestantyzmu. Nie mającego nic wspólnego ze szwedzkim kompletnym sprostytuowaniem się za budżetowe dotacje. Ta przyjaźń w realu rzecz jasna zaowocowała dołączeniem się Tie Fightera do kolegium redakcyjnego i jego debiutanckim samodzielnym postem 10 grudnia 2013. Ale jak już wspomniałem, jego wcześniejsze komentarze były tak obszerne i udokumentowane linkami, że na dobrą sprawę tę datę debiutu można przesunąć o rok wcześniej.
Jeszcze wcześniej podczas naszej intensywnej kampanii antynarkotykowej swoim solowym postem zadebiutował 4 sierpnia 2013 Refael72. Komentator „od zawsze” a od ponad roku członek kolegium redakcyjnego.
Nieco obszerniejszego omówienia wymaga dołączenie do naszego grona Flavii. Swego czasu prowadziła ona kilka blogów, tak jak i nasz początkowo na „omlecie”, potem na „blogspocie”. I natychmiast oblazły te blogi dwie wspomniane przeze mnie plus kilka innych wszy. Z maniakalnym uporem wmawiające jej że skrobanka na życzenie to dowód szacunku dla kobiety, kokaina nie jest narkotykiem, w odróżnieniu od kieliszka szampana, którego wypicie jest „ćpaniem”. A „marychujana” jest mniej groźna od landrynek, bo od niej nie można nabawić się cukrzycy. Gdy szedłem jej w sukurs demaskując te mentalne wymiociny, dowiadywała się że pisze pod moje dyktando. W końcu „zahasłowała” swój blog, przeznaczając na użytek imiennie zaproszonych gości. Wtedy zaproponowałem jej pisanie u nas by mogła dotrzeć do znacznie szerszego grona odbiorców. A na siebie biorąc obowiązki „szambelańskie”. Flavia zadebiutowała na Antysocjalu 16 października 2013 a wkróstce zlikwidowała swoje blogi.
O Cyrano de Cul, rozhisteryzowanym talibie PiS, na naszym blogu udającym połączenie Petroniusza z Bayardem a w tym samym czasie paskudzącym na nas ze swojego wraku wraz ze znającym tylko dwa czasowniki majtkiem, nie będę się rozwodzić. Tak jak i nad awanturnicą będącą jego wyznawczynią, w swej intrydze na poziomie "nowośmiesznej" Joanny Scheuring-Wielgus próbującej zasugerować czytelnikom niesnaski między Tie Fighterem a mną. Obydwoje mają dożywotni ban. Ale nie sposób pominąć ewolucji moich relacji z Kirą.
Zaczęło się jak najgorzej. Gdy poirytowana na dawnym blogu Flavii napisała coś co można było uznać za aprobatę "aborcji na życzenie", nie ukrywam że nastawiłem na nią celownik a łapę mam ciężką. Przełomem była informacja Dibeliusa o jej wpisie na blogu odrażającej puszczalskiej i na wpół piśmiennej szmaty z „kurwiarni” wspomnianego degenerata, doradzającej jak w przypadku ciąży wywołać poronienie metodą „do it yourself”. Bo Kira spytała to łajno, czy pomyślało ono sobie że zabija człowieka. Potem za namową Tie Fightera pojawiłem się na forum komentatorskim jej blogu. I szybko przekonałem się, że przy całym jej indywidualizmie i skrajnej podejrzliwości w stosunku do poglądów wyznawanych przez wielu ludzi, po starannym sprawdzeniu czy obydwoje nadajemy takie samo znaczenie pojęciom podstawowym, jesteśmy w stanie w konkretnych sprawach dojść do porozumienia. I to dużo częściej, niż na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać. A gdy napisała że wierzy w istnienie prawdy obiektywnej, czyli instancji nadrzędnej w stosunku do nas i naszych moralnych wynalazków, w korespondencji prywatnej jeszcze raz przeprosiłem ją za te początkowe zadymy.
W tym przypadku można przyznać rację Seanowi Connery. „Never say never again”.
Zacząłem pisać ten tekst gdy licznik wejść wskazywał 499983. Kończę przy stanie 500088. Pół miliona pękło.
Stary Niedźwiedź
Szanowny Stary Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńDzięki za tę przypominajkę. Gratuluję zarówno ponad 10 lat istnienia w blogosferze, jak i pęknięcia 500000 odwiedzin na platformie blogspotowej. Trochę żal, że Noka i Kot Behemot już nie piszą, a nawet nie udzielają się w komentarzach. Bo pamiętam, jak zaczynałem lekturę Antysocjala od ich tekstów, które wysoko sobie ceniłem. Pamiętam, że jednym z obrazków na ówczesnym blogu była zgnieciona srebrzysta puszka coca-coli light z dopiskiem "nie akceptujemy wersji light" (cytat z pamięci, więc może nie być dokładny, ale sens był taki). Mocno zbiega się to z moimi poglądami, zarówno co do polityki, jak i w stosunku do owej coca-coli :-)
Jeszcze raz moje serdeczne gratulacje. Życzę trzymania poziomu i wielu tekstów uświadamiających. Wszak kaganek oświaty należy się przede wszystkim tym, którzy dobrowolnie sami chcą po niego sięgnąć.
Pozdrowienia
Czcigodny Jarku
UsuńW imieniu całej obecnej redakcji oraz Dibeliusa dziękuję za te miłe słowa. Wracając do czasów Noki, muszę podkreślić jego kulturę i otwartość na krytykę. On naprawdę wierzył w zaakceptowanie przez ludzi podatku półgłównego, ale bez problemu wstawiłem wtedy propozycję podatku wprost proporcjonalnego (niechluje nazywają go liniowym) z odliczeniem od podstawy pewnej kwoty za każde dziecko. Tak samo "puścił" moją krytykę wizerunkowych samobójów JKM. Ja z kolei aby uszanować jego uczucia, nazywałem to brakiem kontaktu z psychiką statystycznego Polaka a nie sabotażem esbeckiego agenta.
Obecnie tyle dzieje się w polityce że skupiamy się na tym, problematyka obyczajowa zeszła na dalszy plan. Ale jeśli CETA przejdzie, będzie eksplozja. A załgane do szpiiku kości cyngle Napoliona przekonają się, że do tej pory głaskaliśmy ich po główkach.
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam serdecznie.
Szanowny Stary Niedźwiedziu,
UsuńPiszesz, że Noka "puścił" Twoją krytykę korwinowych samobójów. Każdy UPR-owiec z krwi i kości by to puścił. Nawet sam Korwin. Wolność to prawda, a cenzura jest wrogiem prawdy, więc jest też wrogiem wolności.
A co do pogłównego, to ja wierzę, że gdyby jakiś Pinochet narzucił ludziom pogłówny, to by go zaakceptowali. W rzeczywistości demokratycznej nie ma na to żadnych szans. Niestety, ale póki trwa ten system,, możemy jedynie walczyć o pojedyncze blokowanie dalszych ograniczeń wolności, a nie o jej zdecydowane zwiększanie.
Pozdrowienia
Czcigodny Jarku
UsuńPiszesz że każdy UPR-owiec z krwi i kości, nawet JKM, by to puścił. Tu muszę zaprotestować. Swego czasu ten nieuk i mitoman na swoim blogu napisał, że car rzekomo potrafił nawet uznać awanse wojskowe, które buntownicy czyli jego poddani uzyskali walcząc przeciwko Rosji. W sposób grzeczny odniosłem się do tego idiotyzmu i na przykładach udowodniłem że bredzi. Mój komentarz został usunięty. Dlatego tym bardziej doceniłem te gesty Noki (kilka razy napisałem o tych sabotażach Mikusia.
Ja podchodzę do tego inaczej. Gdyby na Antysocjalu pojawił się synalek starszej skrobankowej Wandy Nowickiej, wychwalający mord katyński (napisał u siebie że "po co Stalin miał karmić darmozjadów"), kasowałbym go równie wytrwale jak wspomnianego pedała eurokomunistę. Pod jednym z postów Flavii trzeba było to zrobić ponad czterdzieści razy. Bo zapamiętałem bon mot doskonałego gastrologa, który powiedział mi że z racji wiedzy zawodowej on może rozmawiać o gównie. Ale to nie znaczy że będzie rozmawiać z gównem, zatem niech gówno na to nie liczy. Różnica bardzo istotna a tę maksymę zapamiętałem na całe życie i stosuję, olewając równo protesty gówna że nie może się na Antysocjalu bronić. Bo idąc tropem tych idiotyzmów, po napisaniu kilku słów o Goebbelsie stanu wojennego, powinienem rzekomo umożliwić rzeczonemu Urbanowi (Czytelnicy darują ten wulgaryzm) obronę na naszym blogu jego "racji". Szwejk by to nazwał bałwanieniem do kwadratu, chyba trzeba dodać że romantycznym.
Co innego gdy jakiś dureń głównie sam się ośmiesza, zaś obraza uczuć ludzi o prawicowym światopoglądzie praktycznie nie ma miejsca. Tak było z zakompleksionym libertarianinem a zarazem zbiegiem z mentalnych czworaków. Swą wiedzę o współczesnym konserwatyzmie czerpał wyłącznie z jaiejś powieści dla pomocy domowych, traktującej o epoce wiktoriańskiej. I wmawiał na przykład że "paniczykowie" (tak nazywał każdego użytkownika chusteczki do nosa, do tego jeszcze, o zgrozo, znającego choć kawałek męskiej gałęzi swojego drzewa genealogicznego) darzą względami wyłącznie blondynki. Początkowo te błazenady pozostałych komentatorów jedynie bawiły do łez. Ale gdy objętościowo jego komentarze zaczęły przekraczać wszystkie pozostałe razem wzięte (był bardziej płodny od Kraszewskiego), poprosiłem go o opuszczenie lokalu. Na jego plus trzeba powiedzieć że miał tyle godności by się tu więcej nie pojawić. Czego choćby o Cyrano de Cul na pewno powiedzieć się nie da.
Pozdrawiam serdecznie.
Szanowny Panie Dziubku oraz Autorzy.
UsuńO ten obrazek chodzi: http://i.imgur.com/mu9efPf.png ? :)
Gratuluję prowadzącym 0,5 mln wejść i życzę kolejnej połówki!
O ile mnie pamięć nie myli to argumentem za półgłównym było, że jest to podatek na utrzymanie policji, a policjant pilnuje każdego tak samo. Taki był mniej więcej sens tego argównomentu.
UsuńObalenie tego jest prostsze niż kij od szczotki. A pojedź sobie mądralo wieczorową porą na stare Pragie tudzież na łódzki Bronx nowiutką furą S-klasa, odziany w markowe ciuchy z ekskluzywnych sklepów, wysiądź z auta i przejdź się uliczkami. I zrób to samo dwudziestoletnim autem segmentu A/B i w starych ciuchach z lumpeksu. I zobaczymy czy w obu przypadkach będzie cię trzeba pilnować tak samo.
pozdrawiam serdecznie
Czcigodny Jakubie
UsuńDokładnie o ten obrazek chodziło. W imieniu Jarka i swoim dziękuję za jego odnalezienie.
Miło nam słyszeć te gratulacje, a tym bardziej życzenie podwojenia wyniku.
W imieniu całej redakcji dziękuję za wizytę i życzenia oraz pozdrawiam serdecznie.
Czcigodny Refaelu
UsuńPodałeś banalnie prosty przykład, który rozniósł w pył ideę półgłównego. Pojawia się też istotne pytanie: czy to był tylko bezdenny idiotyzm silącego się na oryginalność za wszelką cenę żałosnego narcyza, czy też zamierzony, w pełni przemyślany i klepnięty przez oficera prowadzącego sabotaż? Zdecydowanie przychylam się do tej drugiej hipotezy.
Pozdrawiam serdecznie.
@Jakub Trochowski,
Usuńtak, dokładnie o ten obrazek chodziło, dziękuję za wyszukanie go
pozdrawiam
@Refael i Stary Niedźwiedź
UsuńMoże to nie miejsce i pora, ale gwoli ścisłości, pogłówny miał iść na to, by policja chroniła życie i zdrowie każdego człowieka tak samo - każda głowa tyle samo warta. A od ochrony majątku (szczególnie nieruchomości) miało być podymne. Każdy sam ustala, ile warta jest jego nieruchomość i płaci od niej jakiś promil. Takie trochę państwowe ubezpieczenie od tego, żeby państwo nie mogło sobie wykupić czyjejś nieruchomości za marne grosze. Chyba, że ktoś wybiera zaniżenie wartości nieruchomości, wtedy państwo wykupi i zbuduje tam autostradę.
Pozdrowienia
Czcigodny Jarku
UsuńO ile mnie pamięć nie zawodzi, po średniowiecznych perturbacjach podymne w Rzplitej ponownie wprowadzono w I połowie XVII wieku a od 1775 naliczano je od każdego komina na dachu. W Kongresówce wylądowało na śmietniku w końcu XIX wieku, zastąpione podatkiem gruntowym oraz podatkiem od nieruchomości. W "Programie Gospodarczym" UPR, sporządzonym przez nieistniejący w świecie realnym "Instytut Socjo-Cybernetyki" (istnieje co najwyżej we łbie tego socjopaty), była też mowa o "podatku od żup". Agent w muszce na śmierć zapomniał o poradlnym, kopytkowym, bykowym, podatku od gamratek (jeśli kto woli, podatku od żop) i świętopietrzu. Gdyby i te dołączył do "programu" UPR i kolejnych swoich wylinek, najliczniejsza część jego zwolenników, czyli ci poniżej piętnastego roku życia, na 100% zrobiliby kupę w majtki z wrażenia, podziwiając geniusz króla Mikusia Pierwszego.
Pozdrawiam serdecznie.
"każda głowa tyle samo warta" - większego idiotyzmu dawno nie słyszałem.
UsuńMoja głowa jest na pewno więcej warta od głowy żula panie kerowniku, pędziesiąt groszy brakuje. I na pewno mniej warta od głowy np. chirurga przeprowadzającego operacje na otwartym sercu.
Jest normalne, naturalne i sprawiedliwe, że bogatsi płacą PROPORCJONALNIE więcej.
Jak mówi Pismo Święte Komu wiele dano, od tego wiele będzie się żądać, a komu wiele powierzono, od tego więcej będzie się wymagać. Łk 12:48b
sorry Refaelu, ale to nie jest ten poziom dyskusji, do którego przywykłem na ANTYsocjalu.
Usuń"Jest normalne, naturalne i sprawiedliwe, że bogatsi płacą PROPORCJONALNIE więcej" - co w tym zdaniu jest antysocjalistyczne?
Pozdrawiam
Czcigodny Jarku
UsuńPrzecież właśnie to podymne, a ogólniej podatek katastralny czy gruntowy, to socjalizm najczystszej wody.
Przy podatku PROPORCJONALNYM (poza nim niech będzie jedynie VAT, którego zalety i rangę w budżecie państwa potwierdzi każdy księgowy) od dochodów każdy płaci RAZ. I teraz po opędzeniu potrzeb elementarnych nadwyżkę może przepić, przepuścić na dziewczynki czy inne przyjemności. Lub inwestować czy składać na jakąś "realność" typu działka czy mieszkanie. Jeśli w końcu to kupi to parszywy lewak JKM chce PO RAZ DRUGI opodatkować coś kupionego za pieniądze już raz opodatkowane. I ten podatek zdzierać rok w rok od tego czowieka, a potem od jego spadkobierców. Natomiast dziwkarz lub alkoholik nie będzie ponownie płacić podatków od tego co już przehulał. Jak dla mnie to tęgi socjalizm z widokiem na komunizm.
Bardzo ciekawą propozycję podał swego czasu czcigodny Dibelius, w końcu dyplomowany księgowy. Proponował likwidację PIT i odpowiednio skorygowany VAT. Mogę to zaakceptować bo wracając do przykładu mieszkania, kupujący takowe RAZ zapłaci VAT, ale potem żadna hiena nie będzie go karać podatkiem od nieruchomości, a być może po śmierci jego spadkobiercy z kolei podatkiem spadkowym. To też jestv przyzwoite z punktu widzenia elementarnej moralności.
W sensownie skalkulowanym podatku proporcjonalnym masz koszt ochrony potencjalnego mienia a właściwie to i życia człowieka. Bo jest oczywiste, że bandyta planujący "napad z użyciem niebezpiecznego narzędzia" będzie się starał dobrać do osoby dobrze się prezentującej i z wyglądu zamożnej, a nie do cbabci emerytki, ledwowiążąej koniec z końcem, co widać na kilometr po ciuchach z lumpeksu, cerze etc.
Więc zastanówmy się, czy JKM jest jakimkolwiek prawicowcem, czy może jednak parszywym lewackim złodziejem? A zarazem rabusiem w stylu gorszym od Mortona, kierującego ściąganiem podatków za słynnego żonkosia Henryka VIII. Morton podzielił ludność Anglii na kilka kategorii i w ramach każdej ściągał taki sam podatek. Tłumacząc że jeśli ktoś żyje wystawnie, to ma z czego zapłacić. A jeśli skromnie to musiał dużo odłożyć do skarpety, więc też może zabulić. Jak dla mnie, idea głupia, ale nie aż tak idiotyczna i amoralna jak półgłówny i podymny.
Pozdrawiam serdecznie.
@ Załoga Antysocjala
OdpowiedzUsuńGratuluję serdecznie, tym bardziej, że czytam od onetowego początku. Alleluja i do przodu - pierwszy milion czeka i nie trzeba go ukraść. Wszystkiego najlepszego życzę!
Czcigodny Szmatolo
UsuńBardzo mi miło czytać tę ocenę Czytelnika, który jest z Antysocjalem od początku. Tym bardziej że eksmitowana stąd hołota (zarówno obyczajowa jak i wzburzone romantyczne bałwany) nie raz wieszczyły nam upadek. A tu, parafrazując siermiężny wierszyk wojskowy popularny podczas ostatniej wojny:
Śmieć z bałwanem robią trumnę
Ja bydlętom: gówno umrę!
Wielkie dzięki i nieskromnie zachęcam do komentowania.
Pozdrawiam serdecznie.
Moje gratulacje , kawal historii,swietnej roboty jaka zrobiliscie!
OdpowiedzUsuńraz jeszcze gratulacje
PiotrROI
Czcigodny Piotrze
UsuńMiło nam wszystkim słyszeć tak miłą ocenę naszej działalności przez te mniej więcej dziesięć lat.
A korzystając z okazji, drobna "prywata". W naszych dyskusjach już kilka razy pojawiła się osoba Bolesława Zapomnianego. Zgodnie z przydomkiem, nie wystpującego w szkolnych podręcznikach czy opracowaniach popularnonaukowych, przeznaczonych dla amatorów po prostu interesujących się historią. A skoro mamy ambicję uzupełniania luk w powszechnej wiedzy o naszej przeszłości, nie wypada przecież dewaluować postaci władcy realnie istniejącego do opowieści o Wandzie, co to się ponoć utopiła bo nie chciała Niemca. Taką "bambusologię" skreślam i co najwyże, pozostawiam zdziecinniałym durniom, przedkładającym mity i shity nad wiedzę.
Czy dasz się namówić na choćby krótki wpis o Bolesławie Zapomnianym lub nieco szerzej, o tym co działo się na ziemiach polskich między śmiercią Mieszka II a najazdem Brzetysława?
Jeszcze raz dzięki za tak miłe słowa i zachętę do dalszej pracy.
Pozdrawiam serdecznie.
Szanowny Niedzwiedziu,
Usuń''Czy dasz się namówić na choćby krótki wpis o Bolesławie Zapomnianym lub nieco szerzej, o tym co działo się na ziemiach polskich między śmiercią Mieszka II a najazdem Brzetysława?''
Bardzo chetnie, choc temat jest niezwykle trudny ze wzgledu na szczuplosc zrodel pisanych do tego okresu i bardzo latwo popasc w ''Labudzenie'' (choc nie wiem czy nie powinienem napisac ''Bieniakowanie'') histori czyli ''czym mniej zrodel tym pewniejszy dogmat ustalony przez autorytet na zasadzie... rozdzki''
My na szczescie jestesmy w lepszej pozycji niz w/w autorzy gdyz mamy pomoc w postaci kilkuset odkryc archeologicznych ktore bardzo mocno zmieniaja nasze zapatrywania na ''strukture panstwa od Mieszka do Boloslawia Szczodrego'' -juz nie musimy jak do tej pory robic z Kazimira ''cudowtorcy'' czy tez ''Odnowiciela'' ktory to jednym zamachem ''z popiolu podniosl Polske''. Wiemy o ogromnych piastwoskich grodach na lini Kalisz -Krakow ktore nie tylko nie zostaly dotkniete butem moznych (nazywana ''buntem poganskim'' -przez opaczne rozumienie lapidarnej notki niemieckiego kronikarza i nadinterpretacje ''Galla'')czy ''najazdem Brzetyslawa'' ale wrecz niesamowicie sie rozwinely w tamtym czasie.
Dzieki za propozycje postaram sie w weekend cos poskladac
wesol dzien
PiotrROI
Czcigodny Piotrze
UsuńJest to w mojej ocenie najtrudniejszy temat w historii Polski przedrozbiorowej i stąd ta prośba skierowana do Ciebie. Bo sami nigdy byśmy się na to nie porwali. Jako że idiotycznie wyglądałby wpis złożony z trzech zdań:
1. Z lakonicznej wzmianki w "Roczniku kapituły krakowskiej" wynika że w roku 1038 zmarł KRÓL Bolesław, a z datA przesądza że mowy być nie może ani o Crobrym vel Wielkim, ani o Szczodrym vel Śmiałym.
2. W "Tabula regnum Poloniae" z końca XIV wieku podobno umieszczone jest zdanie: "Jeden waleczny król wymazany został z rzędu panujących".
3. W czternastowiecznym "Roczniku Traski" Bolesław Krzywousty ma numer IV. Czyli na logikę, między Chrobrym z numerem I a nim musiało być DWÓCH Bolesławów - Szczodry oraz właśnie ta zguba.
I tu niestety amunicja definitywnie mi się kończy.
Odbyliśmy telekolegium redakcyjne. Twoja odpowiedź całej naszej czwórce sprawiła dużą radość.
Z góry dziękujemy i pozdrawiamy serdecznie.
Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. Współpraca z Antysocjalem to był okres kiedy wiele się nauczyłem i ukształtowałem swoje poglądy. Tego nie dałaby żadna szkoła ani lektura szacownych dzieł. Zaczynałem jako ideowy UPR-owiec. Jednak zrozumiałem, że we współczesnym społeczeństwie liberalizm ekonomiczny należy traktować jako słuszny kierunkowskaz, ale nie punkt docelowy. Przemyślałem swoje stanowisko w kwestii religii i patriotyzmu.
Pamiętam, że pierwsze lata to okres otwartej dyskusji na blogu, życzliwości, wzajemnej sympatii. Stopniowo niektóre środowiska odkryły swoją zdegenerowaną, pełną podstępnej podłości twarz. Nie można było tego tolerować.
Dziękuję za lata współpracy, którą będziemy kontynuować. Gratuluję sukcesu!
Serdecznie pozdrawiam
Czcigodny Dibeliusie
UsuńJak dla mnie, nieprzekraczalną granicę między pożytecznym znoszeniem krępującej gospodarkę biurokracji a tępym doktrynerstwem, zagrażającym istnieniu państwa, czytelnie wyznaczyła Żelazna Dama. Choćby genialna "złota akcja" udowodniła że przemysł zbrojeniowy czy paliwowy jak najbardziej może być prywatny, mieć właściwą organizację pracy, działać sprawnie i generować włścicielom zyski. Ale niech nie śmie działać wbrew racji stanu. Tak samo zdepenalizowała pedalstwo lecz po ulicach brytyjsich miast nie ważyły się szwendać się żadne cwelparady czy ćpunparady.
Dzięki za przypomnienie o narkomańsko - aborcyjno - pedalskich indywiduach które stopniowo odsłaniały swe odrażające gęby. Zgodnie ze słowami "Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w odzieniu owiec, ale
wewnątrz są drapieżnymi wilkami" (Mt 7,15) usuwałem to robactwo z Antysocjala. Na swoim blogu też zresztą udowodniłeś że Twoja anielska cierpliwość i wyrozumiałość nie oznaczają, że każde bydlę może bezkarniedefekować Tobie na głowę. I chyba nasz przykład okazał się zaraźliwy, bo po pewnym "czarnym lipcu" inny ceniony przeze mnie blog też stał się "shitless".
Dzięki za te miłe słowa i deklarację dalszej współpracy w walce z ekonomiczną paranoją i obyczajową degeneracją. Przyjmujemy ją z radością i zapewniamy o wzajemności.
Pozdrawiam serdecznie.
Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńMimo iż pamiętam "Antysocjala" najdalej z czasów Twoich i Dibeliusowych, to gratuluję jubileuszu! Zawsze z chęcią czytałem ten blog i chyba już tak pozostanie. Gratuluję bardzo dobrego i lekkiego pióra! Nie wiem, czy to przypadek, ale bardzo lubię czytać (i słuchać) teksty tzw. umysłów ścisłych (moim ulubionym kaznodzieją jest ksiądz mający doktorat... z chemii fizycznej!). Nie umniejszam bynajmniej umysłom humanistycznym, które mają posiadają cechy obce wielu "ścisłowcom" i wielokrotnie olbrzymią wiedzę i pamiętam, że wspomniany przeze mnie wyżej ksiądz ma również doktorat (a od niedawna habilitację) z filozofii.
Pozdrawiam serdecznie,
Imperator
Ave, Imperator!
UsuńZ Twoim nickiem w polu komentarzy spotykam się od niedawna. Więc miło naszej redakcji z powodu tak miłego czytelnika już od dawna. Jednocześnie w imieniu całej redakcji dziękuję za decyzję o rozpoczęciu komentowania tych postów.
Praca w dziedzinie nauk ścisłych na pewno nieco deformuje styl. Liczy się głównie przekazanie pewnych informacji, sposób narracji jest mniej istotny. I łatwo wpaść w sztampowe koleiny typu "zmierzono cośtam", "zaproponowano model matematyczny czegośtam" etc. Z drugiej strony ta podświadoma dbałóść o podanie konkretów i zachowanie dyscypliny logicznej bardzo pomagają w pisaniu w sposób zrozumiały. Bez "gaworzenia o pupie abstrakcyjnej", jak w naszym inżynierskim gronie nazywamy radosną tfurczość co poniektórych rzekomych humanistów. Może dlatego te kazania tak przypadły Tobie do gustu? Bądź łaskaw przy okacji przekazać temu księdzu chrześcijańskie słowa uznania ode mnie.
Pozdrawiam serdecznie.
Prosze wybaczyc ze nie na temat ale trudno nie odnotowac upadku kolejnej lewackiej szczujni:
Usuń''„Brudne, śmierdzące gnidy”, które „piją albo jedzą odchody” – takimi słowami określił dziennikarzy Telewizji Polskiej Jakub Wątły z Superstacji.''
http://niezalezna.pl/94022-plugawy-atak-na-dziennikarzy-tvp-taki-jezyk-doprowadzil-juz-do-tragedii-wideo
20 lat manipulacji i prania ''mozgow'' u niektorych doprowadzilo do ta ciezkich zmian psychiatrycznych ze faktycznie powinni sie zajac ''leczeniem nog bo na glowe juz za pozno''.
wesol dzien
PiotrROI
Czcigodny Piotrze
UsuńDzięki za tę informację bo niektórzy Czytelnicy mogli o tym nie słyszeć.
W jednej z powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza pewien biznesmen wiadomej narodowości wypowiada kwestię:
- Ja za to ręczę swoim honorem. Co ja mówię honorem? Ja za to ręczę swoimi pieniędzmi!
Ponieważ ta szczekaczka honoru na pewno nie posiada ale pieniędzmi na pewno dysponuje, reakcją powinien być pozew do sądu i żądanie takiego odszkodowania, by różnym Superszambom, Polsratom, TFałszeNom, Szechter Zeitungom i innym szmatławcom odechciało się takich numerów. Ale czego tu się spodziewać po partaczu Jacku Kurskim (mistrza Pietrzaka nadal w TVP nie ma) czy mniej niż zerach, w PiS odpowiadających za PR.
Pozdrawiam serdecznie.
Czcigodny Robercie
OdpowiedzUsuńBardzo jestem Ci zobowiązany za tak wysoką ocenę naszej witryny. Bo równie ważna jak treść wypowiedzi, jest wiedza KTO to mówi.
Ta niezamierzona przecież synchronizacja w czasie naszych przenosin jest ciekawym zbiegiem okoliczności.
Z kolei nasza redakcja jest Tobie wielce zobowiązana za systematyczne zachęcanie czytelników do dokładnego przyglądania się temu co jakaś grupa polityków czy partia polityczna czynią, przy jednoczesnym traktowaniem z przymrużeniem oka ich etykietek politycznych. Singapurska Partia Akcji Ludowej, wspominająca o swoich korzeniach socjaldemokratyczych, rządzi nieprzerwanie tym krajem od roku 1959, ale jak rządzi. Biurokracji praktycznie nie ma, podatki niskie, wolność gospodarowania niespotykana w cywilizacji białasów. A jednocześnie opieka medyczna zapewniona wszystkim, tak jak i dla wszystkich dostępna edukacja. Policja po trosze z nudów urządza dla ludzi imprezy integracyjne, bo złodziejstwo wytępione a narkomania zlikwidowana. Do tego jeszcze kompletny brak ingerencji w religię a konfucjanizm dyskretnie propagowany. Taką socjaldemokrację zaakceptowałbym z pocałowaniem ręki.
A z drugiej strony masz obecnych łże torysów, przy których zdaniem Piotra ROI polska Przestępczość Organizowana to zaledwie gang Olsena. Nawet jeśli jest w tym odrobina przesady to Żelazna Dama w grobie się przewraca. O francuskiej zapiekle antychrześcijańskich i do obłędu islamofilskich popłuczynach po de Gaulle'u szkoda gadać.
Czyli słowa Ewangelisty "Z ich owoców poznacie ich" (Mt 7,16) przez te prawie dwa tysiące lat niczego nie utraciły ze swej ponadczasowej wymowy.
Bardzo dziękuję za tak miłe, że chyba niezasłużone słowa i pozdrawiam serdecznie.
Szanowny Stary Niedźwiedziu moje serdeczne gratulacje! Życzę Ci dużo zdrowia i wytrwałości w pisaniu. Bardzo wysoko oceniam Twój blog, z którego można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy, poznać różne ciekawostki np. z historii itd. WSZYSTKIEGO DOBREGO.
OdpowiedzUsuńklawisz
Czcigodny Klawiszu
UsuńHistorią pasjonowałem się od zawsze, ale w czasach mojej młodości (późna Gomułka) wiedziałem już,że w PRL jest ona jednym z komponentów propagandy, tak jak w Rosji carskiej cerkiew nie była żadnym kościołem, lecz jednym z pionów administracji państwa. Stąd ta polibuda, czyli wiedza kompletnie odporna na propagandowy bełkot. A umiejętność bilansowania różnych wielkości w kilku przypadkach pozwalała mi szybko rozprawić się bzdurami zawodowych historyków, choćby z "szansami" dziewiętnastowiecznych polskich powstań na zwycięstwo.
Pięknie dziękuję za tak miłe życzenia i pozdrawiam serdecznie.
Szanowny Stary Niedźwiedziu . Pozwolę sobie złożyć serdeczne życzenia z tej okazji , tobie i całemu Kolegium Redaktorskiemu przekroczenia 0.5 mln wejść na Bloga . Uważam że do miliona dobijesz szybciej niż za 10 lat. Już nie długo 31 października 2017 "pęknie" kolejny rekord waszego bloga , a mianowicie 4000 dni jego istnienia . Pozdrawiam cały zespół serdecznie . Tak trzymać .
OdpowiedzUsuńCzcigodny QQQ
UsuńWielkie dzięki za uświadomienie nam, że okrągłe 4000 dni od pierwszego wpisu na jeszcze onetowym Antysocjalu minie 31 października tego roku, czyli nie tylko w dzień Święta Reformacji, ale dodatkowo będzie to z kolei bardzo okrągła bo 500 rocznica przybicia na drzwiach kościoła zamkowego w Wittemberdze przez Marcina Lutra jego tez przeciwko handlowi odpustami. A tak się składa że większość naszego kolegium redakcyjnego stanowią protestanci. Refael policzył że z kolei nazajutrz czyli w dzień Wszystkich Świętych minie 2000 dni od pierwszego wpisu na nowym blogspotowym Antysocjalu.
Przez te 2000 dni funkcjonowania starego Antysocjala na Onecie mieliśmy ok. miliona dwustu tysięcy wejść, ale ohydny lewacki automat cenzorski doprowadzał do szału, Trzeba było na przykład pisać "czar..nuch" lub "kierowca docisnął geja gazu do dechy".
Obiecujemy nadal tak trzymać i dziękujemy za tak miłe życzenia.
Pozdrawiam serdecznie.