niedziela, 24 listopada 2013

Wolność versus "wolnosciowcy"

W swoim pierwszym komentarzu na „Antysocjalu” pan Adam Grudziński, którego od niedawna mam honor gościć a jego blog linkować na mojej witrynie, powiedział kilka ważkich słów o pojęciu „wolność”. I posługując się fredrowska „Małpą w kąpieli” przypomniał że nie jest ono tożsame z jakimś (uczciwszy uszy) „róbta co chceta”.
Temat ten haniebnie zaniedbałem w swoich rozważaniach, koncentrując się na najbardziej splugawionej „tolerancji”. Której wraz z „empatią” i „feminizmem” (czyli bez cudzysłowu feminazizmem) poświeciłem swój tryptyk o politpoprawizmie czyli dochodzącym z piekła chichocie łajdaka Gramsciego. Więc czas nadrobić tę zaległość.
Dla chrześcijanina sprawa jest prosta. Pan Bóg dał człowiekowi wolną wolę czynienia dobra bądź zła. A w odpowiednim czasie za swoje ziemskie uczynki każdy człowiek będzie rozliczony. Przez Sąd przed którym żadna cwana papuga nie udowodni że czarne jest białe. I nawet na telefon od Donka do Sędziego nie ma co liczyć. Oczywiście jakiś „filozof etyk” w rodzaju wyjątkowo zakłamanego kaszalota z profesorskim tytułem czy „moralistka” pokroju pewnej zidiociałej babci klozetowej, uwielbiającej odmieniać słowo „moralność” przez wszystkie przypadki, mogliby wyjechać z zarzutem ze postępowanie chrześcijanina jest interesowne. Ale dla mnie bojaźń Boża nie jest czymkolwiek nagannym. Więc takie zastrzeżenia nadają się do umieszczenia w miejscu które owa babcia, przynajmniej w teorii, powinna odpowiednio często traktować jakimś wc-czyścidłem.
W trudniejszej sytuacji są agnostycy a zwłaszcza ateiści. Ci ostatni będąc przekonani że po śmierci jedynie zamkną obieg materii w przyrodzie, zmuszeni są do sporego wysiłku aby własnymi siłami stworzyć sobie jakiś sensowny kodeks moralny, nie będący jedynie ordynarną kopią "filozofii Kalego", a następnie stosować się do jego nakazów. Jeśli im się to uda, nie widzę powodów aby nie uważać ich za porządnych ludzi. Bo im po prostu jest trudniej. I w tym „trudniej” proszę nie doszukiwać się jakiejś mojej deprecjacji czy ironii. Bo uważam to jedynie za powód do szacunku dla takich ludzi.
A więc „wolność” jako osamotnione pojęcie nie ma większego sensu. Bowiem może stać się uzasadnieniem do nieograniczonego szkodzenia sobie i innym. Słowo to staje się wartością dopiero w połączeniu z sensownym kodeksem moralnym oraz odpowiedzialnością. Gdy odpowiedzialność pozwoli nam przewidzieć skutki takiego czy innego postępowania zaś kodeks moralny spowoduje odrzucenie tego co jest naganne, choćby nawet w danych warunkach nie groziło sankcjami karnymi, można korzystać z wolności.
Podawanie przykładów w stylu konieczności zwrócenia emerytce portmonetki która wypadła jej z torebki podczas robienia zakupów, byłoby wyważaniem otwartych drzwi a część Szanownych Czytelników mogłaby się obrazić za aż tak skrajną łopatologię. Zatem pozwolę sobie sypnąć jedynie garść antyprzykładów. Wszystkie pochodzić będą z grona najgorszego ludzkiego chłamu jakim bez wątpienia są istoty człekokształtne same siebie nazywające „wolnościowcami”.
Ładne kilka lat temu na „Antysocjalu” próbował grasować entuzjasta „zliberalizowania” przepisów regulujących ruch drogowy. Wzorem pewnego kretyna w muszce wył ze zgrozy na samą myśl o obowiązku zapinania pasów przez osoby jadące samochodem. Ale to jeszcze mały Pikuś. Za „socjalizm” (wolnościowy szrot socjalizmem nazywa wszystko co nie jest ich umiłowaną anarchią) uważał potrzebę zdawania egzaminu na prawo jazdy oraz zakaz prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu czy narkotyków. „Łaskawie” godził się dopiero na ukaranie bydlęcia które w takim stanie spowodowało wypadek komunikacyjny, połączony z utratą życia lub uszczerbkiem na zdrowiu osób w nim uczestniczących. Odpowiedziałem że ostatnie przypadki wskrzeszenia zmarłego czy przywrócenia żyjącemu utraconej części ciała o jakich słyszałem, miały miejsce prawie dwa tysiące lat temu w szczególnych okolicznościach. Na co usłyszałem że czym to jest wobec idei WOLNOŚCI. Przez szacunek dla Szanownych Czytelników musiałem takie coś dożywotnio wywalić z „Antysocjala”.
Inna podobna śpiewka dotyczyła narkotyków. Wyjeżdżano z argumentacją że dorosły człowiek wie co robi więc powinien móc kupić co tylko mu się podoba. A poza tym legalizacja handlu rzekomo będzie zabójczym ciosem w gangi. Zaś jako przeciwnik narkomanii powinienem się cieszyć z tego ze ten i ów szybko się zaćpa i „problem sam się rozwiąże”. Tacy „teoretycy” , uzbrojeni jedynie w wulgarny pseudoliberalizm a o problemie narkomanii wiedzący tyle co przeciętny mieszkaniec Mongolii o żegludze dalekomorskiej, nie pomyśleli rzecz jasna o tym jakie piekło narkoman może zgotować swojej rodzinie. A zwłaszcza o nieletnich którym taka legalizacja otworzyłaby bramę do piekła. Oczywiście usłyszałem „pieprzenie w jointa” iż narkotyki byłyby sprzedawane jedynie pełnoletnim. Na która to brednię odpowiedziałem że tytoń też teoretycznie sprzedawany jest dorosłym. Tyle tylko że nieletni nie mają obecnie cienia problemu ze zdobyciem papierosów. Więc z narkotykami byłoby identycznie. I dlatego w kwestii handlu narkotykami jestem entuzjastą modelu singapurskiego. Bo w tym kraju handel śmiercią, wobec perspektywy ukarania również śmiercią za takowy, został ograniczony niemal do zera. Zadając kłam bredniom jakoby było to niemożliwe.
W tej kwestii niedawno na mojej witrynie miało miejsce nawrócenie. Ponieważ ów Gość nie upoważnił mnie do podania swojego nicka, powiem tylko że skutecznie wyleczył się ze swojego narkoliberalizmu. A cudownym lekarstwem okazała się konieczność przebywania przez niezbyt długi czas w towarzystwie narkomana i znoszenia jego brewerii.
Na koniec zaś kolej na trzecią cześć „wolnościowego” zbydlęcenia czyli sprawy związane z seksem.
Wbrew łgarstwom „wolnościowego” pomiotu jakoby „katole” marzyły o zaglądaniu innym pod kołdrę, nie mam najmniejszego zamiaru tego robić. I wręcz przeciwnie, żądam aby przestrzeń publiczna była wolna od epatowania takimi widokami ludzi którzy tego sobie po prostu nie życzą. Przy czym jeśli na ulicy czy w parku chłopak spontanicznie pocałuje dziewczynę, człowiek dobrze wychowany po prostu uda że tego nie widzi. A już na pewno nie będzie się na to gapić. Ale pchanie łap do wnętrza garderoby drugiej osoby w miejscu publicznym to już zwykłe chamstwo. A już szczególnie odrażające są żądania zboczeńców by inni ich „zobaczyli”. Czyli tłumacząc z pedalskiego na polski, zaakceptowali i dodatkowo wyrazili swój podziw dla tego „w pełni normalnego” sposobu zaspokajania potrzeb seksualnych. Człowiek o fizjologicznej a nie patologicznej konstrukcji psychicznej sprawy intymne załatwia w gronie dwojga osób. I tak powinno zostać. Wielka Margaret Thatcher zakończyła proces depenalizacji homoseksualizmu. Ale po ulicach brytyjskich miast nie śmiały się za jej rządów szwendać jakieś „parady” zaś pederaści byli z brytyjskich sił zbrojnych usuwani z mocy prawa. Bo Żelazna Dama wiedziała gdzie kończy się tolerancja.
Ostatnim gorącym tematem wiążącym się z pokracznie pojmowana „wolnością” jest aborcja. Która zawsze jest złem, tyle tylko że w niektórych, możliwych do zdefiniowania przypadkach, jest tym mniejszym złem. I dlatego w zasadzie akceptuję obecnie obowiązującą w Polsce ustawę, regulującą tę kwestię. A z obrzydzeniem odrzucam wszelkie postulaty zalegalizowania „aborcji na życzenie” i pokraczne moralne fikołki w rodzaju twierdzenia że poczęte dziecko nie jest człowiekiem. Czy drugie bezczelne kłamstwo jakoby to dziecko było „częścią ciała kobiety” a zatem może ona z nim uczynić co jej się żywnie spodoba. Nieukom którzy tak twierdzą polecam zapoznanie się ze słowem genom. Ale o tej sprawie była już obszerna dyskusja pod trzecią częścią „Chichoty Gramsciego” z 7 listopada b.r. A jedyny uczestnik dyskusji który bronił owego rzekomego „prawa” odniósł jeszcze mniejszy sukces niż sprzedawca łyżew w saharyjskiej oazie.

Stary Niedźwiedź

70 komentarzy:

  1. Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
    Zgadzam się ze wszystkimi tezami, z wyjątkiem zakazu narkotyków. Według mnie bezwzględny zakaz nie spełnia skutecznie swoich funkcji prewencyjnych. Znajoma po wysłuchaniu audycji ostrzegającej przed problemem zapytała się syna: - Synku, a ty nie masz problemu z narkotykami? - Żadnego problemu mamusiu. Dzwonię do dilera i mam.

    Wszędzie na świecie pomimo zakazu jest problem z narkotykami. Singapur nie jest moim zdaniem przykładem, który można bez zastrzeżeń uogólniać. To małe państwo, położone na wyspie, o kulturze konfucjańskiej, z autorytarną władzą i wysokim poziomem dyscypliny społecznej. W Iranie za przestępstwa narkotykowe wykonywana jest kara śmierci, a mimo to ten kraj ma jeden z najwyższych procentów uzależnionych na świecie.

    Nie można zrównywać wszystkich narkotyków jako absolutnie złych, a alkohol i tytoń jako w zasadzie dobrych. Są rankingi szkodliwości dla siebie i dla otoczenia poszczególnych narkotyków.
    W mojej koncepcji państwo powinno zalegalizować wybrane mniej szkodliwe narkotyki, sprzedawać w aptekach wyłącznie dorosłym po okazaniu dowodu, każda transakcja rejestrowana. Natomiast zyski z handlu narkotykami zamiast do mafii trafiałyby jako akcyza do państwa i można za to sfinansować skuteczną prewencją. Policja drogowa powinna rutynowo badać nie tylko ewentualne spożycie alkoholu, ale i narkotyków. Przeprowadzać także kontrole w szkołach i zakładach pracy, jeśli pracodawca sobie tego zażyczy. Wprowadzić ośrodki odosobnienia dla narkomanów łamiących prawo lub stanowiących zagrożenie lub obciążenie dla rodziny. Generalnie opowiadam się za skuteczną prewencją, a nie fasadowym zakazem.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Dibeliusie,

      Porównanie Singapuru do Irany w kontekście problemu narkomanii jest jak sądzę nieco niesymetryczne. Pozwolę sobie na krótką charakterystykę problemu w Iranie.
      Islamska Republika Iranu boryka się obecnie z jednym z najpoważniejszych problemów uzależnień od narkotyków na świecie. Badania przeprowadzone w 2007 roku wykazały, iż szacowana liczba użytkowników narkotyków w Iranie sięgała 1mln 200 tysięcy osób. Odpowiadało to około 2,2 procent dorosłej populacji. Obecnie liczba ta wynosi około 2 mln. Są to jednak dane oficjalne, niejednokrotnie znacznie odbiegające od rzeczywistości. Według danych szacunkowych 20 procent uzależnionych od opium oraz ok. 250 000 zażywających narkotyki drogą dożylną zamieszkuje Islamską Republikę Iranu. Liczba ta maleje obecnie na rzecz spożycia heroiny oraz amfetaminy. W 2008 roku spożycie heroiny w Iranie stanowiło 5 procent światowej konsumpcji i wyniosło około 17 ton. Szacowany udział w globalnym spożyciu opium wyniósł 42 procent czyli około 452 ton.
      Nadużywanie narkotyków prowadzi do rosnącej „populacji więziennej”. Według danych szacunkowych do irańskich więzień trafia rocznie około 450 tysięcy więźniów, z czego liczba osadzonych na stałe wynosi ponad 200 tysięcy. Ponad 60 procent wszystkich więźniów to osoby aresztowane za posiadanie lub zażywanie narkotyków. Liczba ta ciągle rośnie. Każdego dnia w Teheranie zastaje zatrzymanych ok. 150-200 drobnych dealerów. Część z nich zostaje zwalniana z powodu niewystarczającej liczby miejsc w zakładach karnych.

      Kolejnym znaczącym problemem społecznym wiążącym się bezpośrednio z zażywaniem narkotyków jest stale rosnąca zachorowalność na HIV/AIDS. Pomiędzy 19 tysięcy a 20 tysięcy osób cierpi z powodu AIDS, a nawet do około 80 tysięcy jest zarażonych wirusem HIV. Około 65 procent zaraża się poprzez stosowanie zakażonych igieł, natomiast ponad 10 procent poprzez kontakty seksualne. Liczby te świadczą o tym, jak olbrzymim problemem jest uzależnienie od narkotyków oraz jakie owo spożycie pociąga za sobą konsekwencje.

      Zjawisko prostytucji, szczególnie wśród nieletnich, bezpośrednio łączy się ze zjawiskiem uzależnienia od narkotyków. Drastycznie spada wiek prostytuujących się kobiet i obecnie mówi się, że już 11-12 letnie dziewczynki sprzedają swoje ciało. W samym Teheranie jest około 300 tysięcy kobiet, które muszą zarabiać w ten sposób na życie. Duża część z nich stale zażywa środki odurzające.

      Kolejnym aspektem wartym uwagi jest fakt, że Iran uznawany jest za jedno z największych państw pośredniczących w tranzycie narkotyków do Europy. Wynika to przede wszystkim z nieszczelności granicy z Afganistanem, który jest jednym z największych producentów narkotyków na świecie. Ponad 30 procent heroiny afgańskiej produkcji trafia do Iranu poprzez południowo-wschodnią granicę, skąd jest przekazywana głównie do Turcji i dalej do Europy Zachodniej. Główne szlaki przemytu substancji odurzających to Trasa Bałkańska (Balkan Route) – Afganistan – Islamska Republika Iranu – Turcja – Europa Południowa – reszta Europy oraz Trasa Północno-bałkańska (Northern Balkan Route) – Afganistan – Iran – Kaukaz – Europa Południowa. Trasą Bałkańska do Europy trafia około 80 procent środków odurzających z Afganistanu, natomiast Trasą Północno-bałkańską około 7 procent. Na uwagę zasługuje fakt, że przemytnicy są zazwyczaj bardzo dobrze uzbrojeni i wyszkoleni. Władzom Iranu jest zatem niezwykle trudno podejmować jakąkolwiek walkę z procederem nielegalnego przerzutu narkotyków.

      Usuń
    2. CD,
      Główną metodą przeciwdziałania narkomanii w Islamskiej Republice Iranu jest wprowadzenie zakazu posiadania narkotyków. Najwyższą kara jaką można otrzymać za jego nieprzestrzeganie jest, od stycznia 1989 roku, śmierć przez powieszenie. Prawo irańskie wymaga kary śmierci dla osób posiadających powyżej 5 kilogramów opium lub 30 gramów heroiny. W listopadzie tego roku na południowym zachodzie Iranu zostało powieszonych kilkunastu przemytników narkotyków. Irańskie władze nie widzą innego rozwiązania problemu przemytu narkotyków głównie z Afganistanu. Według danych Amnesty International w ubiegłym roku stracono co najmniej 252 osoby zatrzymane ze posiadanie narkotyków oraz ich przemyt.
      Jak widzisz Szanowny Dibeliusie, jest zasadnicza różnica pomiędzy wariantem singapurskim i irańskim. Poza aspektem geograficznym i ekonimiczno-kulturowym na uwagę zasługuje aspekt ilościowy, który kwalifikuje do zawiśnięcia na gałęzi. Nie jesteś przecież kimś w rodzaju tej cioty antydogmatyka, który będzie się zapluwał, że 2 +2 to wcale nie 4 mimo przeprowadzenia oczywistego dowodu. Moje podsumowanie jest takie, że nawet najlepiej zaprojektowany mechanizm nie będzie własciwie działał w przypadku wadliwego wdrożenia.
      Pozdrawiam Cię serdecznie, TF.

      Usuń
    3. Drogi TF,

      dziękuję Ci za tak dokładną analizę problemu irańskiego. A teraz proszę powiedz, do którego z tych państw jest Polska jest bardziej podobna - do izolowanego wyspowego Singapuru, czy do tranzytowego Iranu z nieszczelnymi granicami?

      Pozdrawiam, yrk

      Usuń
    4. A ja pozwolę mieć swoje własne zdanie na temat narkotyków. I nie wyczytałem tego z żadnych libertariańskich ksiąg tylko zaobserwowałem w realu. I nie chodzi tu o jakąś tam marihuanę tylko o opiaty należące do twardych narkotyków.

      Moje dzieciństwo upłynęło na podlaskiej wsi zanim nastał Kotański i jego Prawo Dziesięciu Metrów.

      Otóż w dzieciństwie moim prawie każdy uprawiał w ogródku mak, czy to na sprzedaż czy to dla siebie na potrzeby własne gospodarstwa domowego, a wszelakie kluchy z makiem na słodko, kutie i makowce umajały szare i zaharowane chłopskie życie.

      A i mleczny sok, makówki i słoma makowa też była powszechnie znana. Odwar z zielonych makówek był powszechnie używanym środkiem nasennym i przeciwbólowych, raczej nie lubianym bo był piekielnie gorzki.
      I choć zawierał opiaty, to ludzie jakoś się nie uzależniali. W całej gminie była tylko jedna jedyna wiejska dziwaczka zwana Makowinką, która zdradzała wyraźne oznaki uzależnienia.

      Już nie wspomnę o tym, że dawniej, w czasach feudalizmu powszechną praktyką był widok niemowląt umieszczonych równiutko i karnie w rządku na miedzy ( bo tak Jaśnie Pan Dziedzic i Karbowy sobie życzyli ) pojone soskami ( czyli taki prymitywny smoczek ) zawierającymi nic innego jak makowiny właśnie. Czyli mlecznawy i gorzki wywar z zielonych makówek. Czyniono tak dlatego, by dzieci grzecznie spały i nie odrywały swych matek płaczem ode Najświętszej Feudalnej Powinności jaką była harówka w polu od świtu do zmierzchu.

      Dlatego dziś zaciekłość z jaką konserwy zwalczają narkotyki jest co najmniej zastanawiająca.

      Stary Niedźwiedź nie lubi wątków wiktoriańskich ( do dziś nie powiedział dlaczego ) ale właśnie w czasach wiktoriańskich wszystkie narkotyki były legalne. W każdej aptece był preparat pod tytułem Laudanum czyli nic innego jak roztwór opium w spirytusie. Używano tej nalewki powszechnie jako środka przeciwbólowego, przeciwdepresyjnego no i nasennego. Zwierał wielokrotnie więcej opiatów niż poczciwe podlaskie makowiny a mimo to tylko 3-5 % użytkowników tego preparatu uzależniało się od niego. Inni stosowali gdy ich bolały zęby i przestawali stosować, gdy cyrulik już zrobił swoje.

      Co się za tym stało, że współczesne narkotyki stały się aż tak toksyczne i niebezpieczne?

      Czy za sprawą nielegalności i lepszej znajomości fizjologii człowieka mafia dodaje do nich świństw potęgujących uzależnienie?
      Czy też może wojna z narkotykami to wielka ściema mająca zamiar pod pozorem Wielkiej Sprawy zniewalać i kontrolować ludzi a także szantażować ich ( narkotyki łatwo podrzucić ) kreując tym Republikę Dziwek i Alfonsów?

      I jeszcze jedna ciekawostka dla Tie Fihtera. Międzywojenna oczywiście.

      Był w międzywojniu jeden narkotyk zwalczany zaciekle przez ówczesną policję. W niektórych chłopskich powiatach jego zażywanie miało charakter PLAGI. Specyfik ów zwał się KROPKA i był niczym innym jak eterem dietylowym otrzymywanym przez reakcję etanolu z gorącym stężonym kwasem siarkowym.
      Pomimo braku mediów, Michnika i monopolu Kościoła na informację jednak do plagi doszło. Ciekawostka...


      Pozdrawiam,


      Kurna Maciek

      Usuń
    5. Czcigodny Dibeliusie
      Napisałeś:
      "Nie można zrównywać wszystkich narkotyków jako absolutnie złych, a alkohol i tytoń jako w zasadzie dobrych."
      Nie mam zamiaru bronić palenia tytoniu. Bowiem sam wiem z jakim trudem zerwałem z tym nałogiem. W kwestii alkoholu powiem że MOŻE on stać się narkotykiem, menelstwo dla którego horyzont marzeń wyznacza następna "flaśka" najlepszym przykładem. Ale NIE MUSI bo z drugiej strony masz kraje śródziemnomorskie w których praktycznie każdy dorosły człowiek wypija dziennie szklankę wina (albo i więcej) a średnia długość życia jest lepsza niż w Polsce.
      A co się tyczy tych "w niewielkim stopniu złych" narkotyków, zanim powtórzysz argumenty którymi polski net infekuje doskonale Ci znane narkomańskie bydlę, mające już w dorobku odsiadkę za narkotyki, polecam wizytę na takich choćby forach:
      http://www.forum.narkotyki.pl/temat1,1681,1,marihuana.html
      http://www.psychiatria.pl/forum/vt,0,322,738991,0,czy-marichuana-uzaleznia
      Na których możesz przeczytać co z młodego człowieka robi wspomniana "niewinna używka" (jak ją nazywa wspomniany śmieć), jak łatwo się w tym łajnie wytarzać a jak trudno z niego oczyścić.
      A wszelkie baju baju na haju o sprzedawaniu za okazaniem dowodu etc., które beztrosko powtórzyłeś za entuzjastami legalizacji, obrażają moją inteligencję. Chyba przeżyłeś wystarczająco wiele lat w Polsce aby wiedzieć że taki nakaz byłby dziecinnie łatwy do obejścia. I móc sobie wyobrazić zawodowych staczy kolejkowych którzy za niewygórowaną marżę kupią gówniażerii co tylko ona sobie zażyczy. Ten kto by taką legalizację przeforsował, w pamięci meneli zapisałby się jeszcze lepiej niż łajdak Kuroń. Który pchał im garściami do kieszeni zasiłki płacone z Twoich i moich podatków.
      W gronie moich przyjaciół, mających prawie dwudziestkę dorosłych dzieci, jest tylko jeden przypadek śmierdzącego lenia który właśnie na skutek "zwykłej używki", mając już trzydziestkę, do tej pory nie skalał się podjęciem jakiejkolwiek pracy. W rozmowach z jego rodzicami jak ognia unikamy tego tematu. Ale kiedyś podczas imprezy u mnie ktoś wspomniał o modelu singapurskim. A wtedy matka tego obiboka westchnęła "mądrzy ludzie". Czym prędzej zmieniłem temat rozmowy. A muszę dodać że z tego co wiem, młodzi ludzie po ukończeniu szesnastu lat mogli wypić kieliszek wina czy szklanke piwa, ale przy stole, w obecności rodziców, A w kwestii seksu nie było gadania "nie bo nie" ale wymóg odpowiedzialności i konsultacji lekarskiej zanim się zacznie i narozrabia. A więc można dzieci wychować na porządnych ludzi a nie jakiś luzacki syf, ale trzeba na to odżałować trochę czasu i wysiłku.
      W porządnym kraju cwelebrytka pokroju niejakiej Kory za ten numer z "trawą" i pudlicą dostałaby grzywnę plus z kilkadziesiąt godzin prac społecznie użytecznych do odrobienia. Pokroju sprzątania miejskich szaletów. A jakaś telewizja na pewno by to pokazała. I okazałoby się że idolka lemingów to tylko "kicia do sraczy mycia". Ale w kraju w którym media sa polskiej racji stanu wrogie lub w najlepszym razie obojętne a sędziowie w togach mogliby sie uczyc uczciwości od tych z boiska, możemy sobie o tym tylko pomarzyć.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    6. Drogi Kurna Maćku,

      "Zawierał wielokrotnie więcej opiatów niż poczciwe podlaskie makowiny a mimo to tylko 3-5 % użytkowników tego preparatu uzależniało się od niego. Inni stosowali gdy ich bolały zęby i przestawali stosować, gdy cyrulik już zrobił swoje."

      No i to by się zgadzało, bo może się okazać, że uzależnieniu (od czegokolwiek) podatne jest właśnie tylko 3-5% ludzi. Albo że do uzależnienia od narkotyków potrzeba innych czynników: http://www.stuartmcmillen.com/comics_en/rat-park Tylko wytłumacz to konserwom, którzy będą podkreślać kulturę spożycia alkoholu, negując jednocześnie istnienie kultury spożycia narkotyków.

      Pozdrawiam, yrk

      Usuń
    7. Szanowny Tie Fighterze,
      Dziękuję za interesujące informacje o Iranie. Nasunęła mi się refleksja. Islamiści próbują narzucić nam swoją religię i model społeczeństwa jako czysty, harmonijny, wzorowy. Okazuje się, że to totalna hipokryzja i degeneracja. Ich jedyne mocne strony to kasa z ropy naftowej, przyrost naturalny i obfitość frajerów, którzy pragną bohaterskiej śmierci w walce z niewiernymi. Może przyjść czas, kiedy ich te mocne strony nie uratują.
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
    8. @ Kurna Maciek
      Drogi Macku
      Nieobecność nieboszczki królowej Wiktorii powetowałeś sobie Jaśnie Panem Dziedzicem i karbowym.
      Swego czasu na jakiś kongres "Afroamerykanów" (czyli mówiąc po ludzku Murzynów będących obywatelami USA) organizatorzy zaprosili Billa Cosby'ego. A ten doskonały aktor komediowy wywalił im prosto w oczy:
      "Nie pieprzcie mi tu o niewolnictwie bo ono skończyło się sto pięćdziesiąt lat temu!".
      Proponuje abyś twórczo podszedł do tej myśli.
      Kłaniam się.

      Usuń
    9. @ Dibelius
      Czcigodny Dibeliusie
      Oby Twoje proroctwo spełniło się zanim w imię Allacha miłosiernego i litościwego islamiści rozwalą Europe kierowana przez bandę tolerastycznych eurociot. Bo jeśli z kolei islam padnie dopiero potem a posprzątają po nim na przykład Chińczycy, dla cywilizacji białego człowieka nie będzie to wielką pociechą.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    10. @ Stary Niedźwiedź.

      Jednak nie powetowałem sobie królowej Wiktorii, bo wspomniałem o preparacie Laudanum wreszcie.
      Post był o mocy uzależniającej opiatów. A rządki dzieciaków z czasów feudalnych to fakt historyczny.
      Czyżbyś chciał powiedzieć "tym gorzej dla faktów?"


      Kurna Maciek

      Usuń
    11. @Kurna Maciek

      +1

      dodam, że poruszyłeś tez wątek z Twojego dzieciństwa na Podlasiu. Ale to też pewnie zbyt dawno, by Stary Niedźwiedź raczył się do tego ustosunkować.
      W ogóle odnoszę wrażenie, że konserwatyści narkotyków się po prostu boją. Nie wiem dokładnie dlaczego, ale być może dlatego, że znają je tylko z alarmistycznych artykułów prasowych i co bardziej drastycznych przypadków wśród znajomych. A skoro to takie zło i szatan, to najlepiej zabronić wszystkim jak leci i brnąć w opcję singapurską. Bo tak jak 90% europejek marzy o śniadym mężu i szariacie, tak drugie 90% chciałoby się zamienić rolami z posłusznymi azjatkami... Taaa.

      Pozdrawiam, yrk

      Usuń
    12. A przecież pomimo napomknienia o feudaliźmie trudno nie zauważyć, że mój post był o narkomanii.

      A jego myślą przewodnią było, jak to możliwe, ze onegdaj ludzie mając więcej kontaktu z substancjami narkotycznymi uzależniali się tak rzadko a dziś gdy niczego właściwie nie wolno posiadać narkomania stała się plagą?

      Znowu jakieś niewygodne fakty?


      Kurna Maciek

      Usuń
    13. @ Kurna Maciek
      Kochany Maćku
      Niewolnictwo obowiązujące w południowych stanach aż do zakończenia Wojny Secesyjnej było faktem. Ale Cosby powiedział swoim rodakom że powoływanie się na nie na początku XXI wieku jest idiotyzmem. Jak widzę na załączonym obrazku, cytując tę wypowiedź Billa Cosby'ego znacznie przeceniłem Twoje możliwości.
      Kłaniam się.

      Usuń
    14. Drogi Kamilu. Z dotychczasowych obliczeń wynika, że Stary Niedźwiedź jest starszy ode mnie o jakieś 10-12 lat. A że lubi bywać na wsi choćby na Mazurach to z pewnością, gdyby chciał, miał szansę dowiedzieć się o istnieniu makowin. A może nawet był nimi pojony na lepszy sen przez jakąś miłą pobożną tamtejszą gospodynię ale nie poinformowano go co to takiego?


      Kurna Maciek

      Usuń
    15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    16. @ Yrk
      Drogi Yrku
      Jeśli dalej pojedziesz z tymi "lękowymi" bzdurami, za chwilę w swej libertyńskiej obsesji dojdziesz do odkrywczego wniosku że konserwatyści boja się psich kup czy pijackich rzygowin na ulicznych chodnikach.
      Więc tłumaczę Ci że my się tego nie boimy ale się tym brzydzimy. I dlatego nie chcemy aby tan syf walał się po chodnikach a nieostrożni ludzie w to wdeptywali. A skutki narkotyzowania się są bez porównania bardziej szkodliwe niż efekt wdepnięcia w wymienione substancje kiedy to usuwanie skutków ogranicza się do oczyszczenia obuwia. A wysoką cenę narkotyzowania się płaci nie tylko narkoman ale i jego otoczenie.
      Ale nie mam cienia złudzeń że to do Ciebie dotrze. W końcu jesteś jak komunista. Człowiek jest dla Ciebie niczym, popieprzona idea wszystkim. A w konfrontacji z rzeczywistością będziesz się zawsze zaklinać ze idea jest wspaniała i tylko ludzie do niej nie dorośli.

      Usuń
    17. Wysoką cenę narkotyzowania się płaci nie tylko narkoman ale i jego otoczenie.
      Gdyby narkotyki były legalne cena byłaby znacznie niższa. Jak widzę konserwatyzm tak samo jak socjalizm w bohaterski sposób walczy z trudnościami, które sam spowodował.

      Wiktoriański morfinista zaćpywał się na śmierć w ciągu 1-3 lat. Rzadko wynosił rodową biżuterie na ćpanie bo morfina była wtedy tania jak barszcz i dostępna w każdej aptece. Ciężarem dla rodziny był głownie dlatego, że od pewnego momentu przestawał być zdolny do aktywności zawodowej.

      Ale przecież takim samym ciężarem dla rodziny jest ofiara wypadku samochodowego czy wypadku przy pracy.
      Wiecznie marudzący i często agresywny kaleka unieszczęśliwiający siebie i rodzinę. Taki to nie wyniesie co prawda biżuterii na ćpanie, ale często sprzeda telewizor by pod nieobecność rodziny skorzystać z usług Agentek Towarzyskich. I to są dość częste przypadki. I tak samo jak narkoman jego szanse powrotu do aktywności zawodowej są minimalne, bo przecież Agencje Pracy Chronionej nie po to są by zatrudniać autentycznie niepełnosprawnych, ale po to by wyłudzać dotacje a zatrudniać zdrowych i młodych, którzy grupę inwalidzką sobie załatwili.

      A jakoś nikt nie gardłuje by zakazać motoryzacji i pracy na budowie.
      Za Królowej Wiktorii rzadkością byli trwale niepełnosprawni. I w zasadzie tylko w wyższych sferach.
      Prości ludzie w wypadkach zwykle ginęli na miejscu a jeśli zostawali kalekami, to nie na długo. Niski poziom medycyny i nędza będąca następstwem tegoż wypadku zabijała niemal błyskawicznie.

      Z Twoimi odgryzkami w stylu Billa Cosby się nie zgadzam. Dla mnie Bill Cosby jest czarnoskórym celebrytą, co mu się udało i teraz szczeka na tych co mieli mniej szczęścia. Jak Polaczek z Greenpointu wypisujący listy do rodziny w stylu "Masz to w Polsce frajerze"?

      Niewolnictwo zniesiono po Wojnie Secesyjnej, ale obiecanych kilku akrów i muła byli niewolnicy nie dostali. Do czasów Martina Luthera Kinga obowiązywało rasistowskie ustawodawstwo w wielu stanach a także nieoficjalne ograniczenia do prowadzenia działalności gospodarczej przez czarnoskórych Amerykanów. Przez to wyzwolenie było czystą fikcją.

      A co do wojny secesyjnej. Życzę Ci by Cię Dobry Bóg przeniósł w czasie do końcówki Wojny Secesyjnej. Ilość morfinistów wśród zdemobilizowanych kombatantów ( po obu stronach ) by Cię przeraziła. Że już nie wspomnę o powszechnym zbydlęceniu jakiego nie zobaczyłbyś nawet na pornosach od Teresy Orlowski. Długoletnia wojna tak ma.
      No i pomysł aby niektóre leki w tym morfinę wstrzykiwać, przy użyciu nowo wynalezionej strzykawki to właśnie czasy Wojny Secesyjnej.

      Więc może kluczem do zrozumienia istoty narkomanii jest postać w jakiej się je przyjmuje?
      Ale to też marne wytłumaczenie. Dzisiejsze supertoksyczne narkotyki zwykle są snifowane a nie wstrzykiwane.


      Kurna Maciek

      Usuń
    18. Drogi Stary Niedźwiedziu,

      więc rozumiem, że w kwestii psów i pijaków też proponujesz wariant singapurski: wysokie kary więzienia dla sprawców, a dla dilerów (właścicieli sklepów zoologicznych i monopolowych) kara śmierci? Bo przecież tak jak każdy właściciel psa, "sra nim" po trawnikach, tak każdy, kto próbuje narkotyków jest automatycznie wykluczonym społecznie nałogowcem.
      A być nazwanym komunistą przez kogoś, kto chce z Polski zrobićpaństwo policyjne ala Singapur - przepyszne!

      Pozdrawiam, yrk

      Usuń
    19. Drogi Yrku,

      Na postawione przez Ciebie pytanie mogę odpowiedzieć nieco pokrętnie, a mianowicie tak, że Polska może być taka jaka zechce być. Jeżeli zdecydowano by się na wariant singapurski i wprowadzono go z żelazną konsekwencją, wieszając za posiadanie paru gramów, a nie kilogramów, to bardzo szybko by sie okazało, że problem przestaje istnieć, bo każdy producent i dealer bedzie widział, że zartów nie ma i stawka jest zbyt wysoka. Jestem absolutnie pewien, że po egzekucji kilku pierwszych handlarzy śmiercią reszta by się szybko opamiętała. Natomiast, gdyby ten sam projekt miała przeprowadzic dajmy na to ekipa Tuska, to najpewniej na gałęzi zawiśliby Kaczyński, Macierewicz i pewnie Schetyna, jako rzekomi baronowie narkotykowi na całą wschodnią Europę, a rzeczywisty narkobiznes działaby dalej w najlepsze. Problem nie lezy bowiem tyle w geografii co determinacji w realizacji sprawdzonego projektu. Sugerowałeś powyżej, że konserwy boją się panicznie narkotyków, a ja mogę to tylko parafrazować, że to Ty panicznie boisz się warianty singapurskiego, bowiem gdyby zaczął się sprawdzać w kolejnych krajach to twoje batalie toczone tutaj w obronie tego syfu, stałyby się funta kłaków nie warte wobec sprawdzonego sposobu na ten problem. Na koniec powiem coś co może wydać się wstrząsające i nie zrozum mnie źle, ale życzę Ci, aby ktoś Ci bardzo bliski i bardzo dla Ciebie ważny, wpadł bardzo głęboko w nałóg narkotykowy. Życzę Ci aby ten ktoś kochany i bliski zmienił twoje życie w piekło. Życzę ci abyś widział jak każdego dnia, tą osobę bezpowrotnie tracisz. Życzę ci abyś postawił pod znakiem zapytania swoje uczucia do tej osoby. Na koniec życzę Ci abyś przebył wraz z tą osobą długą i cieżką drogę do wyjścia z nałogu i powrotu do normalnego zycia. Ciekawe, czy wtedy też pieprzyłbyś takie farmazony w obonie tego syfu i że 3,5% jest podatne.
      Nie zrozum mnie źle, ale życzę tego każdemu, kto broni tego draństwa wszelkimi możliwymi sposobami, a argument "powiedz to rodzinom ofiar" do niego nie trafia.

      Gorzko pozdrawiam, TF.

      Usuń
    20. @ Yrk
      Marna odgryzka, w sam raz na miarę "leberalnego" intelektu.
      W przypadku menelstwa czy właścicieli psów paskudzących na chodnikach wystarczy grzywna. A jeśli porównujesz właścicieli sklepów zoologicznych czy hodowli psów z dilerami, przekroczyłeś już nie barierę śmieszności lecz "mądrości inaczej" (tak to się chyba nazywa w waszym politycznie poprawnym żargonie).
      Pejoratywne określenie "państwo policyjne" zwyczajowo dotyczy krajów w których policja terroryzuje większość społeczeństwa aby zapewnić władzę dyktatorowi lub wąskiej grupie takową sprawującą. W Singapurze przeciętny człowiek jest beneficjentem panującego tam porządku. Jego dziecko nie zażyje w szkolnej toalecie żadnego syfu, przestępczość pospolita jest niższa niż w innych krajach tego regionu. Podatki są niskie, założenie firmy banalnie proste, niektóre zawody (handel bazarowy, drobne rzemiosło) nie wymagają żadnego pozwolenia. Taksówkarz musi się wykazać jedynie posiadaniem prawa jazdy i ważnego badania technicznego pojazdu. Więc daruj sobie te libertyńskie propagandowe pierdoły o straszliwym Singapurze. Bo tak naprawdę to boli Cię przede wszystkim to że rocznie kilkudziesięciu łajdaków zapoznaje się tam z konopiami raz ale za to porządnie. Nie do pogodzenia z "leberalną" paranoją. W końcu wiesz lepiej jak powinno wyglądać właściwie funkcjonujące państwo a Singapurczycy nie powinni mieć we własnej sprawie nic do gadania. W końcu dopuścili się największej możliwej zbrodni. Udowodnili ze "leberalne" bajeczki to tylko kupa łajna.

      Usuń
    21. @Dibelius,

      Drogi Dibeliusie,

      To co próbuje innym nacjom imputować islamska dzicz, to żadna harmonia czy czystość, tylko podszyta tą samą hipokryzją co komunizm zbrodnicza ideologia, mówiąca o tolerancji jednostronnej i konieczności zabicia każdego, kto nie dał się nawrócić.

      Pozdrawiam Cię serdecznie, TF.

      Usuń
    22. Hey Tie,

      dzięki za przemiłe życzenia ;) - bardzo w Twoim stylu, więc nawet nie mam za złe. Ale spojrzyj proszę na to co napisał Anonimowy poniżej i powiedz mi, że polski Singapur nie skończy się czymś takim:
      Zamiast problemu nastoletnich narkomanów będziemy mieli problem wykluczonych społecznie, zapełniających poprawczaki i więzienia młodocianych dilerów. Bo wraz z wzrastającą konsekwencją stróży prawa, będą rosnąć ceny narkotyków. I może gówniażeria nie będzie sobie mogła pozwolić na działkę za 100 dolarów, za to chętnie połasi się na 10 dolarów prowizji z tej działki.
      Poza tym, jak wyobrażasz sobie konsekwencję w Polsce z otwartą zachodnią i południową granicą do krajów, które raczej będą szły w kierunku depenalizacji, niż kar śmierci dla dealerów?

      Rodziny ofiar mają to d siebie, że zawsze winią kiepskie opony, kolegów namawiających na jednego, czy państwo niedostatecznie pilnujące narkotyków zapominając, że w ostatecznym rozrachunku to dana osoba zdecydowała, by "to" wziąć. Żaden polityk w demokratycznych warunkach tego oczywiście nie powie, ale ja na szczeście nie jestem politykiem.

      W ogóle w całym dyskursie o narkotykach przeciwnicy tak kształtują argumentację, jakby zwolennicy legalizacji stali już na progu ich domu z koszyczkiem ecstasy i namawali ich dzieci na "cukierka" (a paradoksalnie ci co dzisiaj stoją z tym świństwem pod szkołami, bronią się rekami i nogami, by do legalizacji nie doszło). Gdy tymczasem wszystko czego chcemy to danie ludziom legalnego wyboru.

      Pozdrawiam serdecznie, yrk

      Usuń
    23. @ Yrk
      Drogi Yrku
      Tak do bólu pragmatyczny naród jak Czesi nie zliberalizowali ale znacznie zaostrzyli swoje "prawo narkotykowe". Liberalna paranoja zaczyna wychodzić z mody. Więc nie myl swoich życzeń (pobożnymi nie sposób ich nazwać) ze smutną (dla takich jak Ty) rzeczywistością. A na takie prymitywne blefy nikogo tu nie nabierzesz.
      Kłaniam się.

      Usuń
    24. @yrk,

      Drogi yrku,
      Życzenia potraktuj metaforycznie i myslę że wiesz o co mi pośrednio chodziło.
      Natomiast w kwestii tego co byłeś uprzejmy napisać:

      "w ostatecznym rozrachunku to dana osoba zdecydowała, by "to" wziąć."

      Dopowiem tylko tyle, że jak dla mnie idealna sytuacja jest taka, że jak zniknie "to" to nie bedzie dylematu brać czy nie brać.

      I jeszcze na koniec:
      "Zamiast problemu nastoletnich narkomanów będziemy mieli problem wykluczonych społecznie, zapełniających poprawczaki i więzienia młodocianych dilerów."

      Tu już w ogóle Cię nie rozumiem, bowiem nie widzę żadnego powodu aby stosować jakieś kryterium wiekowe, mające chronić przed gałęzią. Nie! Żadnych kompromisów. Jeżeli rodzice do tej pory nie przykładali wagi do powinności wychowawczych i wychowali małego dilerka, to teraz będą musieli nadrobic zaległości i wytłumaczyć gnojowi, że to nie gra komputerowa i nie dostanie nowego życia. Ponadto nie sadzę aby dotyczyło to nieletnich smarkaczy, bowiem wprowadzenie tego rozwiazania spowodowałoby tak gwałtowny skok cen towaru, że obrót tym przeniósłby się na salony tych najbogatszych, a co za tym idzie nielicznych.

      Pozdrawiam, TF.

      Usuń
    25. @Tie

      zaraz, zaraz... To wg Ciebie gówniarz ma na tyle oleju w głowie, żeby nie pakować się do gangu narkotykowego, ale żeby rozsądnie i odpowiedzialnie "używać" to już nie (tu tez nie ma drugiego życia)? Coś tu nie bangla...
      Poza tym, zrobienie z Polaków posłusznych Azjatów to już jest wyzwanie. Ale jakoś nie wyobrażam sobie skazania na śmierć 12-letniego ulicznego dilera z ponadlimitowym ładunkiem. A jeśli dzieci byłyby karane łagodniej, to zapewniam Cię, że to one właśnie byłyby końcowymi ogniwami dostarczającymi towar - w końcu odbiorca, nawet w ekskluzywnym klubie, zawsze może okazać się policjantem.

      Korwiniści są często oskarżani o oderwanie od rzeczywistości. Wybacz, ale to co wypisuje Stary Niedźwiedź o wprowadzeniu Singapuru w Polsce jest jeszcze bardziej abstrakcyjne od podatku pogłównego. Myślałem, że w kontekście narkotyków rozmawiamy o REALNYCH rozwiązaniach.

      Pozdrawiam, yrk

      Usuń
    26. Drogi Stary Niedźwiedziu,

      mimo że według Twoich źródeł Czesi zaostrzyli prawo we wrześniu tego roku, jednak brak o tym informacji w jakimkolwiek angielskojęzycznym miejscu. Czy możliwe, że jest to projekt, który dopiero ma wejść w życie? Poza tym zdaje się, że nawet mimo "drastycznego zaostrzenia", ciągle legalna jest tam medyczna marijuana, czyli to drastyczne prawo jest i tak bardziej liberalne niż u nas.
      Ostatnim krajem, który nieco pofolgował przepisy dot. narkotyków jest Szwajcaria - do 10g marijuany kończy się tylko mandatem. Na liście krajów o podobnych lub jeszcze bardziej liberalnych przepisach są Portugalia, Hiszpania, Belgia, Chorwacja i Holandia. Całkowitą legalizację miękkich narkotyków ma w planach połowa Ameryki Południowej. W USA (w 2 stanach już legalna) i Kanadzie (69%) większość jest za więc to też tylko kwestia czasu. Dalej będziesz twierdzić, że liberalny eksperyment poniósł klęskę? I kto tu ma pobożne życzenia?

      Pozdrawiam, yrk

      Usuń
    27. @ Yrk
      drogi Yrku
      No cóż. Skoro i Kanada to wasz cyrk, wasze małpy, wasze problemy, wasze rychłe zgrzytanie zębami, wasze przyszłe mozolne wyłażenie z szamba.
      A zmowie milczenia w sprawie Czech nie dziw się. Osoba która o tym pisała, poinformowała że po czeskiej stronie Olzy robactwo sprzedające ten syf od września zniknęło z ulic jak za pociągnięciem czarodziejskiej różdżki. W końcu to pod prąd. I prawie taka zbrodnia jakby jakiś kraj wrócił do rozumu i zrezygnował z prawa adopcji przez pedałów.
      Kłaniam się.

      Usuń
    28. Drogi Stary Niedźwiedziu,

      tylko widzisz, teoria o zmowie milczenia nie bardzo mi pasuje do internetu - takie rzeczy bardzo szybko wypływają, bo każda strona chce się pochwalić zwycięstwem. Do listopada coś by musiało się pojawić. W każdym razie będę wdzięczny za linka do źródła - nawet czeskiego.

      Pozdrawiam, yrk

      Usuń
    29. Drogi yrku,

      Modus operandi wariantu singapurskiego jest taki, że ma za zadanie wyeliminować producentów i dealerów, natomiast osoby używające poddawać przymusowemu leczeniu kto wie czy nie na ich koszt.
      Pozdrawiam, TF.

      Usuń
  2. Czcigodny Stary Niedźwiedziu.
    Wdzięczny, postanowiłem podziękować Ci nieco inaczej niż tylko słowem najprostszym – a oddać w tym komentarzu nieco własnych przemyśleń o tym czym jest wolność w odniesieniu do:

    Co jest – a co nie jest człowiekiem.
    Celowo na potrzeby tego omówienia nie używam słowa dziecko lub nawet zarodek. Z pewnością nie jest nim plemnik ani jajeczko – jednak w momencie kiedy już się połączą, stanowią fundament czegoś, co za 9 miesięcy jest już ukształtowanym człowiekiem.

    Bez względu na to, czy okoliczność tą rozpatrywać będą teolodzy wskazując na moc sprawczą Boga jako tego który daje życiu duszę, czy też naukowcy zagłębiający się w fizykochemiczne procesy kształtowania komórek – „elementem końcowym” zawsze będzie człowiek, dlatego jakiekolwiek tłumaczenia, że czynności odnoszące się do płodu nie są tożsame z odniesieniem do człowieka (a więc jego niezawisłego prawa do życia ) są zwyczajną hipokryzją.

    W swoim wewnętrznym sumieniu, nie potrafię sobie poradzić tylko z rozstrzygnięciem - czy kobieta mająca w swym łonie człowieka poczętego gwałtem ma prawo rozporządzać jego życiem. Z czysto ludzkiego punktu widzenia, wychowywanie takiego człowieka staje się codziennym i dożywotnim przyczynkiem do rozdrapywania rany jaką jest sam fakt zgwałcenia – a taki stan, może się również zakończyć samobójstwem.

    Wolność i odpowiedzialność jest jak sacrum i profanum, albowiem brak odpowiedzialności staje się mocą sprawczą dla traktowania zła jako czegoś dopuszczalnego w życiu człowieka. Ciąże (choć nie powinny) - mogą być przypadkowe. Sam nie jestem świętoszkiem i sporo w życiu „pobalowałem” – jednak moment w którym powstają, musi bezwzględnie stać się początkiem odpowiedzialności. Odpowiedzialności za życie nowej człowieczej istoty.

    Sumienie – to takie coś, co człowiek kościoła nie umiejąc nazwać inaczej – nazwał dekalogiem, zaś ateista – zbiorem obowiązujących norm moralnych. W sumie wszystko jedno, bo jeżeli dla krajów szczycących się mianem cywilizowanych, wprowadzono zakaz wykonywania kary śmierci na największych złoczyńcach – to niby w imię jakich wyższych racji miałoby się wykonywać wyroki na tych – którym nie dane było jeszcze dostrzec pierwszego promienia słońca?

    Dekalog, czy jak kto woli zbiór obowiązujących norm moralnych to nie tylko wyjaśnienia tego co wiąże się z przykazaniem NIE ZABIJAJ, a sam fakt że nie porusza on patologii takich jak pedalstwo czy inne zboczenia wynika zapewne z tego tylko powodu, że u zarania jego powstania – nie śniło się to nawet filozofom.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Panie Adamie
      W sprawie tego co jest a co nie jest człowiekiem, sto procent zgodności. I dziękuję za podkreślenie ze nie jest to kwestia wiary lecz nauki. Za którą "postępactwo" próbowała się schować i sikać na nią niczym menele na tramwaj. A tramwaj odjechał i oszuści od "naukowego światopoglądu" zostali jedynie z czymś w garści.
      W kwestii dopuszczalności przerwania ciąży będącej efektem gwałtu, miałem swego czasu identyczne rozterki jak Pan. W końcu jednak zdecydowałem się na złożenie decyzji w ręce kobiety. Która ma prawo nienawidzieć tego dziecka i pragnąć aby ciąża zakończyła się poronieniem. A w przypadku zmuszenia jej do urodzenia cala ta tragedia może skończyć się chorobą psychiczną lub samobójstwem. Zaś z teologicznego punktu widzenia w tej kwestii jestem ewidentnie pod prąd. Bo mam olbrzymie wątpliwości czy aby takie dziecko jest darem Boga. Moim zdaniem w grę wchodzi tu zupełnie inny darczyńca.
      Dziękuję też za podkreślenie że w krajach w których życie najparszywszego zbrodniarza jest świętością, "prawo" do zabicia nienarodzonego człowieka trzeba uznać za ostatnie kurewstwo.
      Oczywiście zgadzam się z Panem że istotne jest jakich zasad człowiek przestrzega a źródło z którego je wywiódł to sprawa mało znacząca. I stąd mój postulat "septalogu" jako wspólnego mianownika porządnych ludzi.
      W Starym Testamencie (tak jak i w Nowym) bez trudu można znaleźć jednoznaczne potępienie różnych zboczeń. Widocznie zdarzały się na tyle rzadko (wbrew temu co próbuje wmówić "homintern") że z powodu ich marginalności "nie zasłużyły" na uwzględnienie w Dekalogu.A o niektórych współcześnie lansowanych "innych zachowaniach seksualnych" nie ma mowy, bowiem jak Pan słusznie zauważył, w tamtych czasach nawet filozofom się o nich nie śniło.
      Dziękuję za tak istotny komentarz i pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Dziecko poczęte w wyniku gwałtu nie jest winne tej sytuacji... polecam poczytać świadectwa ocaleńców takich dylematów - a gdy wychowanie przekracza możliwości kobiety przecież można oddać do adopcji...aborcja to zdecydowanie najgorsze wyjscie, bo do traumy gwałtu dochodzi trauma aborcji, każdy psycholog (uczciwy) to potwierdzi

      co do dekalogu i norm
      Czytam właśnie wspaniałą książkę papieża Benedykta XVI, Jezus z Nazaretu. Gorąco polecam notabene. Bardzo ciekawie jest opisana kwestia prawa żydowskiego, które Jezus niby zniósł. Wyjasnione jest to dośc szczegółowo, za co jestem bardzo wdzieczna. Moze juz to słyszeliście, ale wypowiedź wskazuje, ze nie.
      Otóż Prawo dane Mojżeszowi dzieli się na dwa rodzaje - kazuistyczne i apodyktyczne, gdzie pierwsze to spis reguł, normujących ład społeczny wspólnoty (co przez wieki ulegało aktualizacjom, co zresztą dzieje sie do dziś, gdzie przewidziano kary za wykroczenia itede), a drugie to "normy etyczne", tzw "metanormy" czyli "nie będziesz zabijał" itede... gdzie nie ma szczegółowej kary za nieprzestrzganie, jest to norma najwyższych lotów, która pochodzi od samego Boga i człowieka do Niego zbliża. Te normy nie ulegają zmianie.

      Zakaz czynów homoseksualnych nie należy do metanorm. Można dość łątwo wywnioskować skąd sie wziął, na przykład z najbardziej pierwotnego zalecenia czyli "idźcie i rozmnażajcie się"...

      Usuń
    3. @ AleksandraR
      Czcigodna Aleksandro
      W przypadku gwałtu dla mnie bezwarunkowe pierwszeństwo ma wyprowadzenia kobiety z tej traumy KAŻDYM kosztem. Bo zagrożenie ciężkimi komplikacjami cay wręcz choroba psychiczna jest jak najbardziej realne. Może dojść nawet, jak o tym wspomniał pan Adam do prób samobójczych. I stąd mój postulat natychmiastowego podania "pigułki wczesnoporonnej" jeśli tylko ofiara gwałtu tego zażąda, Bo wtedy ona najzwyczajniej w świecie nie wie czy doszło do zapłodnienia a więc i aborcji w najwcześniejszej możliwej fazie. Zatem ta druga trauma o której piszesz jest jej oszczędzona.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Wielce Szanowny Stary Niedźwiedziu
    Jestem czytelnikiem Twojego bloga od około dwóch lat. Dotąd nie zabierałem głosu, gdyż w wiekszości przypadków jest pomiędzy nami zgoda. Kwestia narkotyków jednak jest punktem niezgody. Muszę tutaj zgodzić się z Dibeliusem, że wprowadzenie modelu singapurskiego na niewlele by się tu zdało. Mieszkam, jak miliony Polaków, na wielkim osiedlu z betonowej płyty, gdzie zdobycie narkotyków jest dla dzieciaka prostsze niż kupno pół litra w sklepie. Ciężkie kary dla dilerów, rodem z singapuru, by się u nas nie sprawdziły ponieważ średni wiek dilera wynosi 16 lat. Obrazki, gdzie diler stoi pod szkołą i sprzedaje narkotyki dzieciakom są przeszłością. Dzisiaj mafia zaopatruje jednego osiłka na dzielnicy, dzieciaki które zostały wciągnięte w to szambo robią u niego za dilerów i rozprowadzają narkotyki na osiedlach i w szkołach. Mają pieniądze, szacunek rówiesników i dostęp do narkotyków. Jest to piekielny łańcuch zależności i nie trzeba się starać by wciągać nowych w sieć, kiedy dzieciaki same się pchają. Starsze pokolenie o niczym nie wie i dobrze im z tym. Dopiero gdy dochodzi do tragedii otwierają oczy, przestają udawać ślepych.
    Druga sprawa to czym się dzisiejsza młodzież odurza. Tradycyjne narkotyki tracą wciąż na znaczeniu, na popularności zyskują nowe, syntetyczne środki (pokłosie dopalaczy), produkty sklepowe oraz leki z aptek- często dostępne bez recepty. Najpopularniejszym obecnie środkiem narkotycznym na moim osiedlu jest mefedron, zwany popularnie krystyną lub kryształami. Do Polski trafił dzięki dopalaczom, obecnie można go nabyć przez dilerów lub jej pochodną (lekko zmieniony skład chemiczny, dzieki czemu nie figuruje na liście środków zakazanych przy identycznych właściwościach narkotycznych) w sklepach, które działają na takiej samej zasadzie jak dopalacze. Jedynie czym się różnią to fasadą. Dawniej już po szyldzie człowiek wiedział co się sprzedaje w tego typu przybytkach, obecnie maskują się sprzedając jakiś chiński chłam, jedynie na określone hasła oferując dopalacze spod lady. W moim mieście znajdują się dwa takie "sklepiki" niedaleko mojego miejsca zamieszkania, tuż za granicą miasta też jest jeden.
    Popularne są również leki z aptek. Wszelkie, wydawane bez recepty, syropy na kaszel zawierające fosforan kodeiny, tussipect, acodin. Czasami zażywają środki powszechnie dostępne w sklepach spożywczych, np. robią wywary z gałki muszkatołowej lub wdychają gaz rozweselający, który znajduje się w tubach z bitą śmietaną. Parę lat temu dużą popularnością cieszyły się tzw. "popersy" służące do inhalacji. Można je było nabyć w sex-shopach lub na allegro. W ostateczności amatorów odmiennych stanów świadomości może ukontentować grzyb halucynogenny, który rośnie licznie jesienią na pobliskich łąkach lub białe kuleczki bielunia, którego krzak rośnie pod klatką mojego kolegi dwa bloki obok. Syn moich sąsiadów z klatki obok trafił do szpitala w ciężkim stanie z powodu spożycia tego świństwa.
    Reasumując: świat narkotyków na moim osiedlu działa w pełnym rozkwicie, najdotkliwiej dotycząc młodzież, przy braku zainteresowania (lub udawaniu ślepych) dorosłych. Znam ponad 30-letnich palaczy marihuany, którzy w celu zakupu narkotyków udają się do dilerów, których średnia wieku oscyluje w granicach 16 lat. Twarda walka z narkotykami powoduje tworzenie się dilerów wśród gimnazjalistów i uczniów szkół średnich, przy braku jakiegokolwiek zrozumienia sprawy wśród dorosłych. Model singapurski nie ma prawa powodzenia w naszych warunkach, chyba że zaczniemy skazywać gimnazjalistów na wieloletnie więzienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @ Anonimowy
      Szanowny Anonimowy
      Dziękuję za opis problemu narkomanii w miejscu twojego zamieszkania. Ale skoro nie wierzysz w możliwość rozwiązania problemu metodami singapurskimi, czy masz jakiekolwiek kontrpropozycje?
      Bo zarówno wariant:
      1. Nie robić nic i czekać aż to wszystko samo się zawali.
      Jak i:
      2. Poczekać aż przyjdą dżihadyści i piorunem zrobia z tym porządek.
      Jakoś ani trochę mi nie odpowiada.
      Klaniam się.

      Usuń
  4. Drogi Stary Niedźwiedziu,

    ja z kolei chciałem wyjaśnić kilka spraw związanych z aborcją. Bo - wbrew Twoim sugestiom, że "genom" magicznie rozwiązuje wszystkie problemy, wcale tak nie jest, wręcz przeciwnie. Bo jeśli na moment opuścimy brzuchy nieszczęsnych kobiet i przeniesiemy się do sterylnych laboratoriów, to nagle okaże się, że genomowe pojmowanie aborcji może nam kilka spraw skomplikować.
    Weźmy takie in-vitro. Nie jestem ekspertem, ale zdaje mi się, że w tym procesie powstaje więcej zarodków (genomów), niż ma szansę zostać wszczepionych matce. Co w takim razie z resztą tych - jak twierdzisz - ludzi? Lekarz zapłodnił, to niech lekarz wychowuje?
    A co z badaniami nad tzw. komórkami macierzystymi? Bo przecież usunięcie zarodkowi paru komórek, by wyhodować wątrobę to tak samo, jak uciąć nogę 3-miesięcznemu bobasowi. Prawda?
    Rzecz w tym, że medycyna w dzisiejszych czasach pozwala nam robić rzeczy, na które do niedawna monopol miała tylko natura - manipulować przy akcie stworzenia nowego życia. I wybacz, że nie wszyscy widzą w kilkugodzinnym zarodku człowieka. Nie, nie jest to pies ani gąsiennica, jest to przyszły człowiek. Ale jest jednak spora różnica między inwazją w kilkukomórkowy zarodked a w pełni wykształcony organizm.

    Pozdrawiam, yrk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @ Yrk
      Czcigodny Yrku
      Na Twoje pytanie o "in vitro" dawno już odpowiedział mój Kościół Ewangelicko-Augsburski w RP. Akceptujemy "in vitro" o ile wszystkie "wyprodukowane" zarodki zostaną zaimplantowane matce. I problem znika zanim się pojawi.
      O wyhodowaniu na przykład zdolnej do funkcjonowania a zatem i przeszczepienia ludzkiej wątroby z kilku komórek macierzystych jeszcze nie słyszałem. Jeśli jestem nie w kursie, byłbym wdzięczny za link.
      Amputacja kończyny kilkumiesięcznemu niemowlakowi zawsze prowadzi do jego kalectwa. Ale o ewentualnej dopuszczalności takiej hodowli narządów decyduje inne kryterium. Jeśli takie pobranie tych komórek prowadziłoby do śmierci lub kalectwa owego człowieka w bardzo wczesnej fazie życia, oczywiście jest to niedopuszczalne. Jeśli by tak nie było, sprawa wygląda inaczej.
      I nie mogę się powstrzymać od przytoczenia uwagi (autora niestety już nie pamiętam) że za "wolnością do eksperymentów naukowych" na ludziach nienarodzonych najgłośniej gardłują ci którym już nie grozi stanie się materiałem do takich doświadczeń.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Proszę bardzo: Tiny livers grown from stem cells could repair damaged organs

      To miło, że Twój kościół łaskawie dopuszcza. Pytanie jednak, czy współczesne techniki in-vitro byłyby na obecnym poziomie, gdyby wczesne eksperymenty przestrzegały tych zaleceń. Podobnie jest teraz z raczkującą dziedzina komórek macierzystych - być może w przyszłości uda się hodować organy zastępcze tylko z komórek ludzi dorosłych. Dziś te badania wymagają naruszania zarodków, które - podkreślę - zostały "uzyskane" bez jakiejkolwiek intencji "bycia przyszłym człowiekiem".

      Aha, i przeciw aborcji również najgłośniej gardłują ci, którym już nie grozi bycie nastoletnią matką. Mocne. I równie głupie, co przytoczona przez Ciebie uwaga.

      Ale nie będę brnął w powtarzanie zeszłotygodniowych argumentów, które odbiły się od ściany ludzi sądzących, że 10-godzinny zarodek powinien mieć takie same prawa co dorosły człowiek. Chciałem tylko wyjaśnić kilka wątpliwości co do stanowiska kościoła(ów).

      Pozdrawiam, yrk

      Usuń
    3. @Stary Niedźwiedź, @Yrk

      Szanowni Panowie – względem In Vitro mam również własne przemyślenia którymi chciałbym się w tym momencie podzielić.
      In Vitro (moim zdaniem) jest złem- i to bez względu na naukowy czy też religijny światopogląd. Dlaczego?
      Z punku widzenia religii, sprawa jest o tyle bezdyskusyjna – że opiera się na dogmacie którego w tym momencie pozwolę sobie nie tłumaczyć. Z punktu zaś widzenia nauki, nie uważam za słuszne poprawianie czegoś, co stanowi podstawę natury. Istnieje wiele powodów dla których inna niż In Vitro metoda zapłodnienia bywa niemożliwa, jednakże nie wynikają one z jakiegoś „widzimisię” , a jedynie z powodu naturalnych lub nabytych defektów których skutek jest wiadomy.

      Sama chęć posiadania potomstwa nie wystarczy aby stać się rodzicem, i powiedzmy sobie już na samym początku rodzicem dziecka zdrowego – mającego w przyszłości szansę na przejęcie macierzyńskich ról od swoich rodziców. Proszę popatrzeć. Z pokolenia na pokolenie – dzieci rodzą się coraz słabsze. Istnieje ku temu wiele powodów których nie warto w tym momencie poruszać albowiem są powszechnie znane.

      Ja wiem. Różnimy się od zwierząt tym – że posiadamy zdolność do abstrakcyjnego myślenia, ale czy ta właśnie właściwość naszego umysłu pozwalająca niejednokrotnie na spełnianie rzeczy wydawać by się mogło niemożliwych wcześniej do realizacji ma nas jednocześnie popychać w kierunku „produkcji ludzi”?

      To – że dzisiaj potrafimy już bez większego problemu „wyprodukować” człowieka pozyskując od „dawców” konieczne „komponenty” (plemnik i komórka jajowa) – nie zwalnia jednocześnie od udzielenia samemu sobie odpowiedzi na najprostsze pytanie. Czy za kilka lat – ktoś kto stoi obok mnie nie będzie tylko z wyglądu przypominał człowieka, zaś „cała reszta” będzie tylko ciągiem zmanipulowanego DNA w kierunku stworzenia czegoś o przerastającej mnie 100 krotnie doskonałości? Nie jestem pewien – czy chciałbym się spotkać w alkowie z kobietą cyborgiem o niczym niezaspokojonych pragnieniach.

      Natura, określa poziom w którym powstanie nowego życia jest dopuszczalne lub nie, i składa się na to wiele czynników. Najprostszy to ten, który mówi iż do „wyprodukowania” potomstwa niezbędnym jest aby rodzicami byli samica i samiec. Z dwóch osobników tej samej płci - dzieci nie będzie. Drugi i równie ważny czynnik, to możliwość późniejszego przetrwania potomstwa. Rodzice muszą być „silni” – aby taki fakt mógł zaistnieć. Silni nie tylko w jakości materiału genetycznego, ale również w możliwości opieki nad potomstwem.
      Ja wiem. Brzmi to może (a nawet na pewno) brutalnie, lecz postępowanie wbrew naturze uważam za znacznie większe zło jakie ludzie samym sobą mogą wyrządzić.

      Usuń
    4. @ Yrk
      Czcigodny Yrku
      Z tą nastoletnią matką jako rzekomym argumentem za "aborcją na żądanie" lub uznaniem poczętego dziecka za "podczłowieka" to nazywając sprawy po imieniu, zdrowo się ośmieszyłeś. W świetle polskiego prawa, jeśli ciąża zagraża życiu matki lub jest efektem gwałtu, wolno dokonać aborcji. Ale gdy żadna z tych okoliczności nie ma miejsca to na usta ciśnie się pytanie: kto kazał się gówniarze nieodpowiedzialnie pieprzyć? Czy aby nie nasłuchała się ona jakiś libertyńskich bredni mających w pogardzie elementarną odpowiedzialność za swoje czyny?
      I nie dziw się że proaborcyjne "argumenty" odbiły się niedawno od ściany. Moi Goście, niezależnie od swojego usytuowania na religijnej (lub jak kto woli światopoglądowej) cenie politycznej, nie dadzą sobie wcisnąć kitu iż wartość życia ludzkiego radykalnie zmienia się z wiekiem człowieka. Początkowo jest znikoma, potem rośnie a na starość znowu drastycznie spada. Jak tego chcą między innymi eutanaziści i finansujące ich towarzystwa ubezpieczeniowe. Nie palące się do wieloletniego płacenia emerytur starym piernikom którym nie spieszy się z zakończeniem ziemskiego żywota.
      Kłaniam się.

      Usuń
    5. @ Adam Grudziński
      Czcigodny Panie Adamie
      Poruszył Pan fascynujący wątek. Bo pytanie czy wolno nam nieustannie poprawiać Naturę (lub jak niektórzy powiedzą - Pana Boga) wymaga po prostu określenia dopuszczalnego zakresu ludzkiej działalności. Takie "poprawki" są zaprzeczeniem naturalnej selekcji, będącej jednym z mechanizmów dbania o jakość osobników każdego gatunku. Dlatego bardziej przemawia mi do przekonania adopcja przez bezdzietne pary (złożone z kobiety i mężczyzny !!! ). Oczywiście konieczne jest radykalne odśmiecenie polskiego prawa adopcyjnego ale to już jest temat na wielką debatę i nie jeden osobny wpis.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    6. Drogi Stary Niedźwiedziu,

      najpierw odpowiem Tobie, bo masz dziś wyjątkową tendencję do "pitolenia andronów". Dziękuję Ci, że wyśmiewając się z mojej "nastoletnie matki" jednocześnie pokazałeś, jak niedorzeczna była cytowana przez Ciebie uwaga. Bo niby czego dowodzi fakt, że embriony nie biorą udziału w naszej dyskusji?

      A to że wartość życia ludzkiego zmienia się z wiekiem, to nie kit tylko społeczny fakt. Np. kończąc 18 lat w magiczny sposób stajemy się nagle bardzo wartościowi dla polityków zabiegających o nasze głosy. Skoro prawo może wyznaczać taką granicę, nie ma też przeciwskazań, by orzekało - jak w wielu krajach - że płodowi poniżej 3 miesięcy nie podlega ochrona z paragrafów związanych z zabójstwem. Zresztą nawet w polskim prawie aborcja nie jest równoznaczna - jak tego chcą prolajfowcy - z zabójstwem. Przypadek? Nie sądzę. Po prostu wielu ludzi nieskażonych np. katechizmem KRK dostrzega różnicę między zarodkiem a w pełni wykształconym niemowlakiem.

      Pozdrawiam, yrk

      Usuń
    7. Drogi Adamie,

      muszę przyznać, że za każdym razem, kiedy ktoś mówi, że nie wolno nam poprawiać natury nie mogę się powstrzymać od sprawdzenia kalendarza, czy naprawdę żyję w roku 2013. Nie obraź się, uważam, że każdy ma prawo do swoich poglądów, nie ma tylko prawa narzucać ich innym. Tylko, że człowiek zmieniał naturę, zanim jeszcze wyszedł z jaskiń. Przecież polowanie zaostrzonym kijem jest nienaturalne, prawda?

      Podzielam Twoje obawy dokąd to wszystko nas zaprowadzi. Nie podzielam jednak optymizmu w kwestii, że da się to zatrzymać. Mimo że w społeczeństwie istnieją ekstremiści po obu stronach (czyli np. tacy co uważają, że przetaczanie krwi jest grzechem oraz tacy, dla których możnaby eksperymentować na dorosłych ludziach "dla wyższego dobra"), zauważ że historycznie granica konsensusu społecznego zawsze przesuwa się w kierunku tych drugich.

      Pozdrawiam, yrk

      Usuń
    8. jeszcze krótka refleksja nt. "ustalania granic, których nauka nie może przekroczyć". Zanim nawet zbierze się światły komitet mający ustalić tę granicę, nauka będzie już o dwa kroki do przodu. A jeśli za 50 lat ludzkość będzie się cieszyć "częściami zamiennymi", to nie będzie to zasługa tych, którzy krzyczeli o granicach, a tych, co mieli odwagę je przesunąć.

      Usuń
    9. @Kamil Politowicz24 listopada 2013 19:50

      Piszesz Tylko, że człowiek zmieniał naturę, zanim jeszcze wyszedł z jaskiń. Przecież polowanie zaostrzonym kijem jest nienaturalne, prawda?

      Nie obraź się (bo nie mam takiego zamiaru), ale jeżeli myślisz że puszczanie bąków w jaski miało wpływ na zmianę klimatu to raczej jesteś w błędzie. Co zaś widzisz nienaturalnego w polowaniu z zaostrzonym kijem
      (zwłaszcza w obliczu przeciwnika z większymi od człowieka zębami)?

      Co do postępu w naukach biologiczno chemicznych, to jego osiągnięcia są problematyczne co do oceny. O in Vitro już mówiłem. O "częściach zamiennych" powiem tylko tyle. Dzisiaj doskonale widać, że leki rzeczywiście skuteczne na pewne choroby są nieosiągalne dla "Kowalskiego".
      Tak to nauka ma służyć?

      Usuń
    10. @ Yrk
      Drogi Yrku
      W swej desperackiej obronie moralnego zbydlęcenia ośmieszyłeś się już aż do tego stopnia że przestałeś odróżniać tak zasadniczo różne pojęcia jak prawa oraz wartość.
      Wraz z osiągnięciem pewnego wieku człowiek nabywa pewne PRAWA, jak choćby czynne prawo wyborcze czy możliwość zawarcia związku małżeńskiego.
      Ale WARTOŚC życia ludzkiego jest niezmienna. I żaden postępacki klangor tego nie zmieni.

      Usuń
    11. Drogi Adamie,

      nie, nie miałem na myśli puszczania bąków (skąd Ci to przyszło do głowy?) a właśnie zaostrzony kij. Co w nim nienaturalnego? Ano nic, zanim nie stał się na przykład sztyletem z brązu. I pewnie było wtedy wielu takich, którzy twierdzili, że to obraza bogów. Do momentu, kiedy nie okazało się że taki brąz przebija ciało wroga o wiele skuteczniej niż patyk czy ociosany kamień. Człowiek od zawsze zmieniał otoczenie wokół siebie, teraz jesteśmy w newralgicznym punkcie, kiedy zaczynamy zmieniać samych siebie. Czy to nie bezpiecznie? Oczywiście. Czy z tego powodu powinniśmy "ustalić granicę" i jej nie przekraczać? Oczywiście, że nie.

      I wybacz, ale opracowywanie leków a ich dostępność to dwa oddzielne tematu. Bo chyba nie jesteś jednym z tych co powiedzą, że skoro biednych na lek nie stać, to bogaci też nie powinni go dostać?

      Pozdrawiam serdecznie, yrk

      Usuń
    12. Drogi Stary Niedźwiedziu,

      ach, zatem wartość ludzkiego życia jest niezmienna? Rozumiem więc, że życie papieża Franciszka ma dla Ciebie taką samą wartość, jak życie seryjnego zabójcy? Albo życie członka Twojej kongregacji jest tyle samo warte, co życie brudnego ciapatego z paryskich slumsów? Byłoby to bardzo chrześcijańskie z Twojej strony, gdyby nie fakt, że w dyskusjach wielokrotnie dałeś do zrozumienia, że "pewne jednostki" nie zasługują, by nazywać je ludźmi.

      Pozdrawiam, yrk

      Usuń
    13. @Yrk,

      Drogi Yrku,

      Jeszcze słówko w temacie tak afirmowanej przez Ciebie zabawy w "BOGA".
      Za każdym razem, kiedy człowiek zaczyna się bawić w "BOGA", jako skutek uboczny jego wrodzonej ułomności, powstaje potwór. Pomyśl o tym przesuwaniu granic, bo jako człowiek inteligentny, chyba potrafisz sobie wyobrazić uboczne implikacje tego sposobu myślenia, a tego typu sposób myślenia jest obarczony "genetycznym" wrecz błędem, że mnie te implikacje nie dotkną. Czy aby na pewno? Jeżeli ludzkość w sposób możliwie najbardziej zgodny z prawami natury (nie chce już tu mówić o prawach boskich) nie zdefiniuje istoty człowieczeństwa, to rzeczywiście nie zasługuje na to by przetrwać jako gatunek i dodatkowe wątroby wychodowane z uśmierconych nienarodzonych dzieci nic tu nie pomogą.

      Pozdrawiam niewesoło, TF.

      Usuń
    14. @ Yrk
      Drogi Yrku
      Swoje życie może zdeprecjonować jedynie człowiek świadomie dopuszczający się najokrutniejszych zbrodni. Bo wtedy sam wykluczył się z grona osób których życie należy chronić i kara śmierci staje się uzasadniona. Ale o ile mnie pamięć nie zawodzi to akurat nie konserwatyści ale "leberałowie" nie widzą niczego niewłaściwego w zabiciu człowieka nienarodzonego. Ale już w obronie życia seryjnego mordercy zapluwają się i histeryzują niczym feminazistka która zobaczy krucyfiks w szkole. A argument że jakiś debil może skrócić odsiadkę takiego mordercy a ten po wyjściu z więzienia znowu kogoś zabić oczywiście jest zbyt trudny do zrozumienia. Czyli dla "leberałów" im większe bydlę tym jego życie jest większą świętością.
      Z niecierpliwością oczekuję na kolejne samobóje. Ku uciesze mojej i "muru" o który się na tym blogu odbijasz.
      Kłaniam się.

      Usuń
    15. Drogi Tie,

      akurat w przypadku komórek macierzystych to sprawa jest bardzo naturalna. Bo to natura odpowiada za magiczny proces w wyniku którego z jednej komórki powstaje wielokomórkowy organizm. My tylko wybieramy pewną fazę tego procesu, by zatrzymać tylko część produktu.

      Ale wiem, że chodziło Ci raczej jak bardzo w siebie samych powinniśmy ingerować. Tylko czy biologia jest jedyną nauką, która może nas doprowadzić do upadku? W 1962 mało nie zniszczyliśmy naszej planety - i winowajczynią byłaby tu fizyka. Sęk w tym, że człowiek w BOGA bawi się od wieków (skąd wzięły się tak różne rasy psów jak nie z ingerencji w naturę). I niewykluczone, że któraś z tych zabaw spowoduje katastrofę. Ale jeśli alternatywą jest nic nie robienie...

      Pozdrawiam, yrk

      Usuń
    16. Drogi Stary Niedźwiedziu,

      nie wiem, czy Twojej uciechy nie powoduje przypadkiem fakt, że możesz sobie pofolgować, zamiast konkretnych argumentów używając inwektyw, psich gówien oraz nie mogąc się zdecydować, czy nazwać mnie leberałem czy komunistą.
      Mam problem, gdyż nie wiem, czy powinienem odpowiadać na Twój ostatni komentarz, bowiem nie bardzo pasuję jako jego adresat. Z przyjemnością skazałbym mordercę na stryczek, nigdy tez nie twierdziłem, że nie widzę w aborcji niczego niewłaściwego.

      Pozdrawiam, yrk

      Usuń
    17. Drogi Yrku
      Napisałem że "jesteś jak komunista" a nie że "jesteś komunistą". Aby podkreślić że tak samo jak i dla nich idea jest dla Ciebie najważniejsza. A jeśli się nie sprawdza to widocznie ludzie do niej nie dorośli. Gdybym napisał że jakiś lekkoatleta biega szybko niczym chart, chyba nie oznaczałoby to ze należy do jednego z podgatunków Canis Familiaris a nie Homo Sapiens.
      Co się tyczy argumentów, nie baw się w "łapaj złodzieja" bo ten sztos tu nie przejdzie. Wyjechałeś z tą nastoletnią matką? Odpowiedziałem że jeśli ciąża zagraża jej życiu lub jest wynikiem gwałtu to obecne prawo zezwala na aborcję. Za to w żaden sposób nie mogę uznać za argument gadki szmatki że mamy wiek XXI.
      Skoro aprobujesz kare śmierci za szczególne zbrodnie, nie ukrywam ze sprawiłeś mi przyjemną niespodziankę. Bo przytłaczająca większość "ludzi postępu" szanuje głownie życie złoczyńcy. A jego faktycznymi i potencjalnymi ofiarami jedynie gardzi.
      O ile mnie pamięć nie zawodzi, pierwszy raz piszesz wyraźnie "nigdy tez nie twierdziłem, że nie widzę w aborcji niczego niewłaściwego". Bo te opowieści o tym że człowiek nienarodzony nie jest człowiekiem, co najwyżej jakimś mniej wartościowym podczłowiekiem, odebrałem tak jak i ten "mur" jako aprobatę "aborcji na żądanie". Jeśli tak nie jest, zechciej sprecyzować swoje inne niż stopień zaawansowania ciąży kryteria dopuszczalności.
      A te fekalia były moją standardowa odpowiedzią na w moim odbiorze idiotyczny pseudoargument że konserwatyści boja się narkotyków, zboczeńców, feminazistek (nie mylić z feministkami), ekoterrorustów (nie mylić z ekologami) i tego rodzaju heroldów postępu i zeszmacenia obyczajów. Na bezczelne kłamstwo mało elegancka odpowiedź.
      Kłaniam sie.

      Usuń
    18. Drogi Stary Niedźwiedziu,

      tak wyjechałem z "matką". Po czym w tym samym komentarzu zdanie później stwierdziłem, że to głupi agument. Nie było tak?
      Jeżeli wrócisz do dyskusji pod postem o tolerancji bodajże, to zacząłem ją od wyraźnego stwierdzenia (i kilkakrotnie powtarzałem to później), że aborcja jest traumą dla matki i jako taka powinna być unikana. Natomiast faktem jest, że nie potrafię moralnie przyrównać użycia pigułki po czy spłukania zarodka w umywalce do poderżnięcia gardła bobasowi. No nie potrafię i już. A jeśli to czyni ze mnie moralne bagno w Twoich oczach, to niech tak będzie.

      Natomiast dopuszczam, że jakaś matka ma na ten temat inne zdanie i urodzi dziecko np. z gwałtu. Ale to ma być jej decyzja, a nie jakiegoś pierdzącego w stołek prawnika, który poczuwa się do ochrony dzieci napoczętych. To oraz dopuszczalność aborcji powinna być powiązana z szerokim poradnictwem, propagującym inne rozwiązania, np. antykoncepcję przed i oddanie do adopcji po. Bo zżymam się za każdym razem kiedy słysze prolajfowca zapluwającego się nt. zarodków, a odmawiającego zapewnienia rozsądnej edukacji seksualnej, by do tych zapłodnień nie dochodziło.

      I tak, widziałem film "Niemy krzyk" jak miałem 15 lat bodajże. I jedyną refleksją jaką mam na jego temat to ta, że osoba która zatwierdzała ten film też nie sądziła, że aborcja jest zabójstwem. Bo przecież nikt nie pokazałby 15-letnim dzieciakom na zajęciach szkolnych mordowania urodzonego dziecka. Prawda?

      Pozdrawiam, yrk

      Usuń
    19. Drogi Yrku
      Jeśli zdobędziemy się , tak jak i mój Kościół, na odrobinę precyzji i wyraźnie oddzielimy środki antykoncepcyjne od wczesnoporonnych to pragnę Cię poinformować że każdy środek antykoncepcyjny jest z moralnego punktu widzenia dopuszczalny. A z medycznego, doboru właściwego powinien dokonać lekarz. Bo przysłowiowa pigułka hormonalna nie jest cukierkiem i nie każda kobieta może ja na dłuższą metę stosować. A ponieważ pigułka sprzedawana jest na receptę, moim zdaniem apteka nie ma prawa odmówić sprzedaży. Pod groźbą utraty zezwolenia na działalność. A jeśli farmaceuta odmawia ze względu na swoje przekonania, niech się zatrudni w drogerii gdzie nie będzie narażony na takie stressy.
      Tak więc dopóki mowa jest o antykoncepcji, wszystko jest OK. A edukacja w tej materii jak najbardziej wskazana.
      Natomiast jak dla mnie jedynym w pełni umotywowanym użyciem "pigułki po" (mam na myśli tę uniemożliwiająca osadzenie się embrionu w macicy) jest właśnie zapobieżenie ciąży po gwałcie.
      Osoba która zatwierdziła "Niemy krzyk" do pokazów szkolnych w mojej ocenie jak najbardziej. uważała aborcje za zabójstwo. I chciała tę wiedzę przekazać piętnastoletniej smarkaterii, systematycznie trutej przez libertyńskie , "merdia" czy hołubione w stacjach telewizyjnych celebryckie kurwy (daruj dosadność), licytujące się na ilość aborcji. Ja bym takiej szmacie ręki nie podał.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    20. Drogi Stary NIedźwiedziu,

      ja wiem, że Ty akurat nie masz nic przeciwko antykoncepcji. Problem polega na tym, że np. dominujący w Polsce KRK tego zdania nie podziela. A już na pewno nie jest za tym, by tego typu wiedzę wśród nastolatków upowszechniać. Więc mamy dualizm: z jednej strony ostre potępianie aborcji, z drugiej nawoływanie do abstynencji i ew. kalendarzyka. I wybacz, ale nie wierzę w dobre intencje KRK w tym względzie - proponowanie abstynencji nastolatkom jest tak oderwane od rzeczywistości, że aż cyniczne. I do tego dochodzi normalne dla funkcjonariuszy KRK "radź sobie", jak już dziewczyna urodzi - więc nie dziw się, że do tego, co kościół ma do powiedzenia o aborcji większość młodych ludzi podchodzi bardzo sceptycznie, jak do każdej zawoalowanej hipokryzji. Oczywiście nic z powyższego nie jest winą Twojego mniejszościowego Kościoła.

      Nie wiem do jakiej celebrytki pijesz, ale jeśli ktoś chwali się aborcjami w telewizji, to normalne to nie jest. Albo jest po prostu zmyślone na potrzeby dyskusji (jeśli to program w stylu Rozmów w Toku, to tam wszystko jest ustawione). Ale nawet jeśli to prawda - to w moim osobistym przekonaniu - taka kobieta ma większe prawo do decyzji o przerwaniu swojej ciąży, niż Ty czy ja.

      Pozdrawiam, yrk

      Usuń
    21. @Kamil Politowicz24 listopada 2013 21:27
      Oczywiście że nie o to mi chodzi, choć klasyfikacja ludzi na tych, dla których lek może być przydatny z punktu widzenia opłacalności ekonomicznej jest wstrętna moralnie. Tysiące ludzi chorych na SM którzy urodzili się zbyt wcześnie (przekroczyli 45 rok życia) jest odrzucanych "z marszu", bo nie zdążą na tyle wyzdrowieć aby mogli się jeszcze przydać inaczej aniżeli materiał poglądowy dla studentów podczas sekcji zwłok.

      To tylko wierzchołek góry lodowej. Wydaje się kosmiczną kasę na badania. To prawda - lecz badania te pozostają ściśle ukierunkowane tak, aby nie można było leczyć zwykłego kataru, bo leczenie powikłań ze zwykłej grypy jest dla koncernów o wiele bardziej dochodowe.

      Jestem inżynierem elektronikiem. Mam własną firmę która pozwala na wiele jeżeli chodzi o "koszty leczenia" - jednak nie w wysokości 40tyś miesięcznie. Pytam więc - dla kogo jest "współczesna biochemia"?

      Finansowanie zabiegów In Vitro nie odbywa się z powodów humanitarnych. To czysta ekonomiczna kalkulacja powstała w momencie, kiedy wali się bismarkowski system ubezpieczeniowy. Rodzi się po prostu zbyt mało potencjalnych półgłówków dających się w przyszłości doić z ich własnej ciężkiej pracy.

      Pozdrawiam.

      Usuń
    22. @ Yrk
      Drogi Yrku
      Trzymając się polskich realiów (światłe standardy krajów w których "prześladowani" są już tylko zoofile i nekrofile mam wiesz gdzie) trzeba pamiętać o tym że środki antykoncepcyjne są w legalnej sprzedaży a ginekolodzy zapisują pacjentkom te wymagające recepty. Ponieważ około 80% moich serdecznych przyjaciół to katolicy (praw statystyki się nie ominie), wiem co nie co o realiach. WSZYSCY bez wyjątku stosowali te "niesłuszne" z punktu widzenia KRK metody antykoncepcji. Więc w realnej przestrzeni to ograniczenie metod antykoncepcji do "jedynej słusznej" to kompletna fikcja. I naprawdę nie ma nad czym biadolić.
      A w telewizorni niejaka Maria Czubaszek przechwalała się że niegdyś dokonała dwóch aborcji. Więc gdy widzę gębę tej lampucery, natychmiast korzystam z pilota.
      Kłaniam się.

      Usuń
    23. do argumentów pana Adama Grudzińskiego dodam doskonały link na ten temat
      pomijając wszelkie etyczne argumenty (które różnie przemawiają do różnych ludzi), moim zdaniem aspekt BIOLOGICZNY jest zdecydowanie najważniejszy i nie dość mocno uświadomiony

      http://www.gazetawroclawska.pl/artykul/626099,prof-cebrat-in-vitro-to-wielki-biznes-a-nie-nauka,id,t.html

      Usuń
    24. @ AleksandraR
      Czcigodna Aleksandro
      Czyli wrzeszczy się "postęp" a w domyśle forsa.
      Dziękuję za ten link. Utwierdzający mnie w mojej opinii o podstawach moralnych heroldów postępu. Prawie tak głębokich jak kałuża.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  5. Śledzę tę interesującą dyskusję od jakiegoś czasu.No,te psie kupy jakoś mnie,że tak powiem - "nie wciagnęły";)

    Rozumiem,że jabłkiem Eris pozostaje kwestia granic interwencji medycyny i zmiany statusu istoty ludzkiej,która pozbawiona sfery sacrum w odniesieniu do swego istnienia,musi stopniowo przystosowywać się do przyjęcia świadomości bycia swego rodzaju "produktem"Z wszystkimi konsekwencjami tej zmiany.

    In vitro powoduje tak gorące debaty dlatego,że stanowi rodzaj uwertury.Dalszy postęp medycyny i genetyki zmultiplikuje takie kwestie i spolaryzuje postawy daleko bardziej.Kolejne odkrycia i interwencje zmienią nieodwracalnie nasze pojmowanie humanizmu i humanitaryzmu i co za tym idzie przebiegunuje naszą kulturę w stopniu dziś nie do przewidzenia.Warto zdać sobie z tego sprawę zanim zepchnie się ten problem do laboratoriów i na biurka prawników.I chyba o tym mówią Stary Niedźwiedź i pan Grudziński,a nie o budowaniu łagrów dla naukowców. Wiem jedno:jeśli jest to możliwe i jest na to zapotrzebowanie,czyli da się na tym zarobić - będzie się to robić i żadne zakazy nie będą skuteczne.Mówiłem - uwertura.Ktoś widzi problem etyczny tam,gdzie ktoś inny widzi jedynie problem "zaopatrzeniowy"Jednak kurczenie się sfery sacrum zakłóca równowagę,bo surogaty zawodzą.Bezgraniczne samostanowienie,może mieć cenę,na zapłacenie której nie będzie nas stać.Jeśli w ogóle mówić o jakichś lękach "konserwy" to raczej w tym kontekście.Te psie kupy i rzygowiny troszeńkę moim zdaniem za bardzo zmieniają wart rozważań problem w lekcje boksu.

    Kłaniam się

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Jugglerze
      Daruj tak bardzo nieestetyczna metaforę ale musiałem łopatologicznie odpowiedzieć na idiotyczną insynuację że konserwatyści boją się narkotyków (oraz zboczeńców, innych tego rodzaju atrybutów "leberalizmu" i różnych idei postępowych niczym pewna odmiana paraliżu).
      Słusznie zauważyłeś że niezahamowanie majstrowania przy ludzkim życiu grozi na przykład hodowlą dzieci "na części zamienne". Dla mnie szczyt zbydlęcenia, dla "leberałów" wielki postęp. Wystarczy przesunąć wiek w którym "płód staje się człowiekiem" na kilka czy kilkanaście lat po narodzeniu.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Witaj Jugglerze,

      bardzo celne uwagi. Myślę, że Adam Grudziński poruszał dokładnie tę samą strunę, tylko użył niefortunnego zwrotu, że "to nienaturalne".
      Wbrew pozorom, awangarda nauki potrzebuje konserwatystów ciągle kwestionujących granice. Bo pozwala to na chwilę przystanąć i opowiedzieć na pytanie, czy to co robimy ciągle jeszcze działa na naszą korzyść. Tylko że konserwatyści muszą mówić językiem nauki (nawet jeśli to filozofia i etyka), a nie religii. Skoro religia jest prywatną sprawą każdego człowieka, to argument "bo życie jest święte" odpada.
      Właściwym pytaniem jest pytanie o granicę, do której potencjalne zyski (moralne, materialne, duchowe, etc.) przewyższają koszty. Bo że jest to kwestia granicy, to przyznał nawet Stary Niedźwiedź dopuszczając aborcje w ściśle określonych przypadkach (podkreślę, że chodzi o PRAWNE dopuszczenie; to czy jest to grzechem w jego mniemaniu już mnie nie obchodzi).
      Kto śledzi literaturę SF wie, że wielkimi krokami zbliżają się do nas nie tylko dylematy w rodzaju, czy klonowanie ludzi na organy jest ok, ale też: czy inteligentna maszyna ma duszę albo czy zapisana w komputerze świadomość człowieka jest ciągle człowiekiem? Pytanie tylko, czy ludzie kościoła będą gotowi na inteligentny naukowo-etyczny dyskurs, czy okopią się na pozycji "to nienaturalne"?

      Pozdrawiam serdecznie, yrk

      Usuń
    3. @Yrk
      Tak,o to mniej więcej chodzi: to jest jak balans w rękach beztroskiego linoskoczka-naukowca,albo naciąganie liny przez równych przeciwników.Czegoś ,za czym stoi pieniądz, raczej nie da się zatrzymać hamulcem religijnej moralności.Już nie.Jednak jest całkiem sporo opornych na doświadczenie,którzy jakimś cudem zachowali złudzenia,że nauka ma wbudowany hamulec bezpieczeństwa przed samozniszczeniem wioski bezwłosej małpy.I nie mówię tu jedynie o wielkim "bum" To jest zadanie konserwatywnego rozsądku.,który ten nieuchronny dyskurs musi podjąć,bo postawa "nie,bo nie" będzie gestem piłatowym,mimo całego zaplecza chronionej tradycyjnej moralności.Mówisz o klonowaniu - oczywiście,podejmie się i te próby, kiedy tylko zapełnianie Ziemi bydlętami okaże się możliwe i opłacalne.Dlatego m.in. milczące opancerzanie się w chrześcijańskiej cnocie łączy mi się
      z miską i ręcznikiem Piłata.Innej drogi, niż udział w tej grze, po prostu nie ma.
      Ja również pozdrawiam

      Usuń
  6. W zasadzie przedpiścy powiedzieli już wszystko.

    1. Kupno narkotyków przez nielata będzie dziecinnie proste poprzez letniego kumpla lub żula (prowizja "na wynko"). Co to gówno robi z człowieka i jaką gehennę gotuje jego bliskim opisywałem na tych łamach ja, opisywali inni. Człowiek używający głowy do czegoś więcej niż noszenia kapelusza zrozumiałby. Legalizacja nie zlikwidowałaby mafii, a jedynie ujawnienie się akurat tego fragmentu działalności.

    2. Ruch drogowy. Co do pasów mam mieszane uczucia. Statystycznie pas zwiększa bezpieczeństwo. Niestatystycznie w moim otoczeniu miały miejsce dwa przypadki niestatystyczne właśnie. W pierwszym brak pasa uratował życie (kolumna kierownicy przebiłaby mostek kierowcy, lecz ten niezapięty wypadł z auta), w drugim osoba niezapięta miała lekki wstrząs mózgu, zapięta pęknięty krąg. Tutaj można więc dyskutować zapinać-nie zapinać. Dobrym rozwiązaniem mogłaby być klauzula "jeśli obrażenia ofiary wypadku byłyby mniejsze w wyniku zastosowania pasów nie przysługuje NFZ ma prawo domagać się od pacjenta pokrycia kosztów leczenia".

    Jeśli chodzi o pijanych i naćpanych kierowców - TĘPIĆ ŚCIERWA JAK KARALUCHY. Kretynom zapluwających się w obronie takich śmieci zadam pytanie retoryczne: Czy zgodziłbyś się, by pijany lekarz operował twoją matkę, a dopiero gdy pokroi ją trochę za bardzo, tak, że operację dokończy patolog ewentualnie wniósłbyś oskarżenie? Przecież dopóki jej nie zaszlachtuje nic złego się nie wydarzyło, prawda?

    3. Kwestia aborcji. Człowiek jest człowiekiem od poczęcia. Aborcja jest zabójstwem. Jednym przypadkiem gdzie aborcja jest bezdyskusyjnie dopuszczalna, jest ZŁEM KONIECZNYM jest ciąża pozamaciczna, która bez jej dokonania oznacza śmierć matki i dziecka.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Refaelu
      1. Co się tyczy bzdur o sprzedawaniu narkotyków jedynie wylegitymowanym pełnoletnim, masz świętą rację. A cytując wypowiedź pewnego szkockiego sędziego, mogę napisać:
      "Na wszystkie bebechy świętego Patryka! Niech mnie diabli porwą jeśli kiedykolwiek w życiu słyszałem większe pieprzenie w bambus!"
      Jest też oczywiste że legalne sklepy w stu procentach należałyby do mafii, dysponującej gotową infrastrukturą. Ewentualni wolni strzelcy dostaliby propozycje nie do odrzucenia, ewentualna apelacja do św, Piotra.
      2. Nie trzeba uzasadniać konieczności tępienia pijanych czy naćpanych kierowców i radykalnego zaostrzenia kar.
      3. W kwestii aborcji akceptuję szerszy zestaw przypadków kiedy jest ona złem koniecznym. Bo wedle moich kryteriów nie wolno zmuszać kobiety do urodzenia dziecka poczętego w wyniku gwałtu. Za najlepsze rozwiązanie uważam, o ile tylko ona sobie tego zażyczy, natychmiastowe podanie "pigułki po".
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Czcigodny Niedźwiedziu,
      odnośnie punktu 3. ciąża pozamaciczna jest poza wszelką dyskusją. Katotalibom zakazującym aborcji w takim przypadku mógłbym prosto w ślipie napluć.
      Co do przytoczonego przez Ciebie i realizowanego wyłącznie w takiej formie - mówię NIE WIEM. I obym nigdy nie musiał (pośrednio of course - jako osoba bliska dla ofiary) znaleźć się w takiej sytuacji.
      pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  7. Dobrej nocy wszystkim życzę, bowiem właśnie zostałem odwołany na spoczynek, a z żoną nie ma żartów:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Tie Fighterze
      Najlepsza odpowiedź na feminazistyczne brednie.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń