Zacząć muszę od kwestii terminologicznej czyli od znaczenia
słowa „ekumenizm”. Ściśle rzecz biorąc oznacza ono chęć przywrócenia jedności
chrześcijan poprzez dialog i wspólną modlitwę. Ale już tu zaczynają się schody
bowiem działaniem w moim przekonaniu absurdalnym są jakieś robione na siłę
kompromisy w zakresie doktrynalnym. Taki mieszaniec na ogół okazuje się czymś
czego nie jest w stanie zaakceptować niemal żaden z potencjalnych „akcjonariuszy”.
Dlatego pozwolę sobie podać inną definicję na użytek „antysocjalowych”
rozważań. W niniejszym wpisie za ekumenizm będę uważał:
1. Unikanie zbędnych debat na tematy które na tyle różnią
różne nurty chrześcijaństwa iż taka dyskusja jest z definicji bezcelowa.
2. Wspólny udział w takich formach liturgii które mogą
zaakceptować uczestnicy wywodzący się z tych rożnych nurtów.
3. Ścisłe współdziałanie w sprawach stricte ziemskich typu
działalność dobroczynna czy edukacyjna czyli na polu na którym nie jest
zakopana żadna mina doktrynalna.
Oczywiście trzeciemu punktowi można zarzucić że nie dotyczy
on spraw wiary więc zaliczanie go do ekumenizmu jest nie na miejscu. Ale skoro
w fizyce pojęcie „praca” jest niechlujstwem dopóki nie zaopatrzy się jej w jakiś
przymiotnik (na przykład mechaniczna) i nie uściśli zapisaniem adekwatnego
wzoru, na tej samej zasadzie podaję co uważam za ekumenizm. A jeśli ktoś domaga
się przymiotnika, niech już będzie że „antysocjalowy”.
Nieco ponad rok temu bo 6 listopada Anno Domini 2012
zamieściłem na „Antysocjalu” kilka swoich refleksji na temat ekumenizmu w
warunkach polskich:
I wymieniłem dwa spośród mniej niż skromnych osiągnięć w tej
materii.
Pierwszym było ustalenie komisji katolicko-luterańskiej w
sprawie przyrzeczeń małżonków zawierających ślub „mieszany” odnośnie przyszłego
wychowania dzieci. Bowiem oba wymienione kościoły wymagały przyrzeczenia iż
będą one wychowane w takiej wierze jak
wyznawana przez „swojego” małżonka. Co z definicji nie mogło się udać bowiem co
najmniej jedno z nich nie mogło takiego przyrzeczenia dotrzymać. No i po kilku
latach szanowna komisja zaproponowała zmianę polegająca na tym że małżonkowie
mieli już obiecać nie to że wychowają lecz że dołożą wszelkich starań aby
wychować. Różnica zasadnicza. Nieskromnie dodam że swego czasu, jeszcze zanim ta komisja została powołana, przedyskutowałem
ten problem ze swoim przyjacielem katolikiem. Doszliśmy do identycznego
rozwiązania w jakieś pół godziny a koszt analizy problemu ograniczył się do
około 300 ml Jack Daniel’s Single Barrel plus kilku kostek lodu. Co to jednak
znaczy wykształcenie techniczne! Teologowie, patrzcie i uczcie się.
Wymieniłem też we wspomnianym wpisie ustalenie mojego
Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego dopuszczające aby jedno z dwojga rodziców
chrzestnych było chrześcijaninem innego obrządku. Podczas sakramentu chrztu
składa on przyrzeczenie że pomoże w wychowaniu dziecka w duchu
CHRZEŚCIJAŃSKIM co na pewno nie koliduje z jego przekonaniami. Prawdę mówiąc
zapomniałem rok temu dopisać trzeci przykład jakim poczynając od roku 2000 była
coroczna wspólna Droga Krzyżowa w Łodzi. Zaczynająca się od luterańskiego
kościoła św. Mateusza a kończąca przy kościele o.o. Jezuitów. Przy kolejnych Stacjach
Męki Pańskiej swoje rozważania wygłaszali duchowni różnych kościołów. I działało
to znakomicie bo podkreślało to co chrześcijan różnych konfesji łączy.
Po roku czas dopisać aneks który niestety nie napawa
optymizmem.
Wspomniane ustalenie tak jak i powołanie plus obrady owej komisji były niestety klasycznym biciem piany. Bowiem okazało się że polski Kościół Rzymskokatolicki
nie miał umocowania prawnego aby taką decyzję podjąć. Więc zostało po staremu.
Od strony praktycznej ani trochę mnie to nie martwi. Bowiem przypadki zmiany położenia na mapie religijnej które dokonały się w znanych mi rodzinach „mieszanych” wyznaniowo, zarówno
wśród małżonków jak i ich dzieci, w stu procentach odbywały się ulicą
jednokierunkową.
Zaś trzynasta wspólna łódzka Droga Krzyżowa z roku 2012 okazała
się być ostatnią. Już w roku bieżącym metropolita łódzki ksiądz arcybiskup Marek
Jędraszewski nakazał aby miała ona charakter stricte katolicki, zarówno w
kwestii stacji jak i rozważań na nich wygłaszanych. Zaś zaproszeni pro forma duchowni
innych kościołów mieli w niej odegrać analogiczną rolę jak magister Kwaśniewski
podczas putinowskich obchodów sześćdziesiątej rocznicy zakończenia II Wojny
Światowej. Więc zamiar księdza arcybiskupa został zrealizowany i żadni heretycy
tam się nie pałętali. I już zapewne nie będą.
Gdy spotykam się z takim kopaniem się po kostkach, zawsze
przypomina mi się relacja mojego kolegi katolika który jakiś czas temu spędził
służbowo ponad pół roku w Szwajcarii. W pracy kolegował się ze szwajcarskim
katolikiem który widząc że te kwestie go interesują, wprowadził go w religijne
realia kraju Helwetów.
Proporcje wyznaniowe w tym kraju wyglądają tak że zarówno kościół
kalwiński jak i katolicki zrzeszają po mniej więcej jednej trzeciej obywateli.
Zaś pozostała trzecia część to wyznawcy innych religii, agnostycy oraz ateiści.
A szwajcarską specjalnością jest zjawisko które bardzo mi się spodobało i za
moim kolegą nazywam je ekumenizmem parafialnym.
Polega on przede wszystkim na tym że właśnie na najniższym szczeblu
katolicy i kalwini skutecznie współdziałają przy pracach tego typu co opieka
nad ludźmi starszymi lub znajdującymi się w trudnym położeniu, organizowanie
wyjazdów wakacyjnych dla dzieci etc. Czyli mających jednoznacznie pozytywny
charakter i nie budzących niczyich zastrzeżeń. Wydaje mi się że żaden „cywilny”
katolik ani protestant w Polsce takiej współpracy nie uznałby za naganną. Bo parafrazując
uwagę Kubusia Puchatka na temat hohoni, z
hierarchami to nigdy nic nie wiadomo.
Natomiast druga składowa, tym razem już duchowa, zapewne
wzbudzi kontrowersje. Bowiem dotyczy liturgii. Wspomniany kolega w towarzystwie
owego Szwajcara wybrał się na niedzielną mszę. Niczemu się nie dziwił do chwili
gdy ksiądz poinformował że kazanie wygłosi gość czyli pastor miejscowego zboru
kalwińskiego. I na ambonie pojawiła się pani pastor. Kolega był tak zaskoczony
że słów jej kazania słuchał niezbyt uważnie. Po wyjściu z kościoła miedzy nim a
wspomnianym autochtonem odbyła się rozmowa:
- To u was kobieta może wygłosić kazanie?
-Ale o co ci chodzi? Przecież pastor mówiła bardzo
rozsądnie.
- Często to się zdarza?
- Tak mniej więcej z raz w miesiącu. A z kolei nasz
proboszcz wygłasza kazania u kalwinów.
- A co na to biskup?
- A kto by go pytał o zdanie? Jesteśmy w Szwajcarii więc
obywatele są wolnymi ludźmi.
Oczywiście coś takiego w Polsce nie mogłoby mieć miejsca.
Ale choćby współdziałania w sprawach praktycznych bez strzelania bezsensownych
fochów moglibyśmy się od Szwajcarów nauczyć. Bo to dziwny kraj w którym
nawet coś aż tak zawodnego jak demokracja działa niczym szwajcarski zegarek.
Stary Niedźwiedź
My protestanci, bracia katolicy i bracia prawosławni wszycy wierzymy w Trójjedynego Boga. W obecnej sytuacji wojującego pedalstwa, genderyzmy i "wsiakoj drugoj miełkoj swołoczi" musimy podjąć wspólną walkę z tym ścierwem. Na debaty teologiczne będzie czas po zwycięstwie. A nawet jak nikt nie przekona "drug druga" i tak można będzie razem wypić kufelek za zwycięstwo, ku chwale Trójcy. Co daj Boże, amen.
OdpowiedzUsuńCzcigodny Refaelu
UsuńWiększe nadzieje wiążę z wiernymi wymienionych przez Ciebie trzech nurtów chrześcijaństwa niż "władzami zwierzchnimi" (w szerokim rozumieniu tego słowa) takowych. A już szczególnie w krajach gdzie któryś z tych nurtów jest praktycznie monopolistą.
W gronie moich przyjaciół zdecydowanie przeważają katolicy ale w sprawach "życiowych" ich i moje poglądy praktycznie się nie różnią. Co więcej, troje agnostyków też w tych kwestiach się z nami zgadza. Co więcej, ci katolicy też uważają niektóre pomysły i wypowiedzi hierarchów KRK za niemądre (choćby ostatni wygłup o dzieciach uwodzących księży) lub aroganckie.
Z kolei w Rosji tamtejsza cerkiew bezczelnie uważa że ma na terenie swojego państwa zagwarantowany monopol na chrześcijaństwo. Biorąc pod uwagę że już od czasów Piotra Wielkiego była ona częścią administracji państwowej a za komunizmu KGB spenetrowała ją na wylot (tak zwany Aleksy II to pułkownik KGB Drozdow) mam o niej jak najgorsze zdanie.
A ta wzorowa szwajcarska koegzystencja wynika nie tylko z pragmatyzmu Helwetów. Moim zdaniem niezmiernie ważna jest współmierność potencjału wymienionych przeze mnie kościołów. I świadomość że pewnych granic arogancji na linii kościół - wierni przekroczyć nie wolno bo istnieje "konkurencja".
Z moimi najbliższymi przyjaciółmi nie raz i nie sto spełniliśmy szklaneczkę czegoś zacnego w katolicko - luterańsko - agnostycznym gronie.
Pozdrawiam serdecznie.
Kiedyś będąc służbowo w Bawarii, szczególną moją uwagę zwróciły dość często rozstawione znaki informujące, o wspólnej liturgii dla katolików i protestantów. Wtedy nie pomyślałem, żeby zobaczyć co tam się ciekawego dzieje ale teraz będąc starszym o kilkanaście lat, pewnie bym się wybrał, choć mój niemiecki nie wspominając o dialekcie bawarskim, jest już dość słaby.
OdpowiedzUsuńNo cóż, pewnie nigdy katolicy nie zjednoczą się z protestantami, co nie znaczy ze mamy na siebie pluć, zresztą byłoby to jak najbardziej odległe od chrześcijańskiej miłości bliźniego. Różnice są zbyt głębokie, choć też zależą o której części protestantyzmu mówimy. Stosunkowo niedawno cześć anglikan, nie mogąc się pogodzić z "postępem" w swoich szeregach, przeszła do KK choć w ramach odrębnego ordynariatu. Dla islamu, czy ja katolik, czy Ty Niedźwiedziu ewangelik, jesteśmy tak samo źli i albo uznamy Allacha za boga a Mahometa za jego proroka albo jakiś muzułmanin postara się, żebyśmy już nic nie musieli, aczkolwiek jeżeli chodzi o mnie to mu tego nie ułatwię. Oby nigdy nie doszło do takiej konieczności.
Miałem przyjemność załapać się jeszcze na służbę wojskową dla absolwentów i szybko przypomniałbym sobie obsługę AK47. Choć ma nadzieję, że Najwyższy nie wystawi mnie na taką próbę. Amen.
Czcigodny ASie
UsuńKościół Anglikański pod względem struktury najmniej odszedł od katolickiego standardu. A w kwestiach dogmatycznych przyjął część (ale nie wszystkie) postulaty Jana Kalwina. Więc nie dziwię się części anglikanów że woleli powrót pod kuratelę Rzymu od pedalskich "ślubów" i "duchownych".
Zaciekawiłeś mnie tą bawarska wspólna liturgią". Bo trudno mi uwierzyć w formę nabożeństwa strawną dla obydwu stron i do tego nie naruszającą katolickich przepisów regulaminowych. Ale oczywiście mogę się mylić.
A co sie tyczy dżihadystów, ja nie mam takich obiekcji jak Ty. I uważam że gospodarz powinien nieproszonych gosci, nie kryjących się z zamiarem obrabowania i zabicia go, pozbyć się jak najszybciej. A gdy inaczej się nie da, po prostu przeprowadzić deratyzację.
Pozdrawiam serdecznie.
W sumie niewiele potrzeba do konsensusu w sprawie liturgii katolicko-protestanckiej. W mojej ocenie wystarczyłaby "gościnność eucharystyczna" (jaką my stosujemy) i rezygnacja z ostatniego zdania spowiedzi powszechnej: przeto błagam...; podobnie jak my rezygnujemy z filioque w nicejsko-konstantynopolitańskim credo w nabożeństwach z prawosławnymi.
OdpowiedzUsuńCzcigodny Refaelu
UsuńW sprawie filioque nie będę polemizować z prawosławiem . Bo skoro Matka Boska POCZĘŁA Z DUCHA ŚWIĘTEGO, jako informatyk nie potrafię znaleźć kontrargumentów które mnie samego też by przekonały.
A co się tyczy "gościnności eucharystycznej", wydaje mi się że jest gorzej niż sądzisz. Bo nie tylko my nie możemy na takową liczyć w rewanżu za naszą. Ale do tego jeszcze małżeństwo moich katolickich przyjaciół poinformowało mnie że gdyby przystąpili do Stołu Pańskiego w świątyni protestanckiej, z punktu widzenia ich doktryny byłby to krok naganny.
Dlatego jestem optymistą w kwestii współpracy świeckich i pesymistą wszędzie tam gdzie Konferencja Episkopatu Polski może coś zepsuć. Bo to grono zawsze przypomina mi przemyślenia genialnego Murphy'ego.
Pozdrawiam serdecznie.
Dla mnie, jako też z wyższym technicznym także logiczne, wynikające także z Gen. 1:1-2.
UsuńNa początku stworzył Bóg niebo i ziemię.
A ziemia była pustkowiem i chaosem; ciemność była nad otchłanią, a Duch Boży unosił się nad powierzchnią wód.
Z drugiej strony egzegeci interpretują "Słowo" z Ewangelii Jana (Jan. 1:1-3) jako Chrystusa - "na początku było SŁOWO".
pozdrawiam serdecznie
Czcigodny Refaelu
UsuńWychodzę z założenia ze skoro nie tylko nam wolno ale wręcz mamy obowiązek studiować Pismo Święte, jest Ono dostępne rozumowi zwyczajnych zjadaczy chleba a nie ksiągą dla garstki wybranych. Więc nie szukajmy jakichś hiper skomplikowanych tłumaczeń tam gdzie narzuca się proste i (przynajmniej dla mnie) oczywiste.
Pozdrawiam serdecznie.
przeczytałam ostatnio książkę czeskigo księdza Tomasa Halika "Różnorodność pojednania" - gorąco polecam, bo uważam, że podejście etgo księdza powinno być szeroko propagowane
OdpowiedzUsuńdla przykładu, ksiądz rozgranicza "katolizyzm" i "katolickość", gdzie pierwszy to jakaś ideologia, a drugi to model kościoła Chrystusa... tak mi się jakoś skojarzyło z opisem drogi krzyżowej jaki zamieściłeś...
bardzo ciekawe przemyślenia, może dlatego, że "potrząśnij czeskiego księdza w wytrząśniesz husytę", jak mawiaj a ponoć Słowacy :P
a jakby ktoś się zainteresował to wspomnę, że napisałam małą recenzję na swoim raczkującym jeszcze blogu książkowym
Usuńhttp://plpksvbooks.blogspot.se/2013/11/roznorodnosc-pojednana-ks-tomas-halik.html
Czcigodna Aleksandro
UsuńNie nazwałbym katolicyzmu "jakąś ideologią". Bo jest to wiara i do tego bardzo ściśle zdefiniowana, co wynika z faktu iż Kościół Rzymskokatolicki jest monarchią absolutną.
Czechy były jedna z kolebek protestantyzmu a po bitwie pod Białą Górą i represjach zwycięskich Habsburgów katolicyzm miał tam niedobre konotacje jako religia okupanta. Habsburgom udało się zminimalizować w Czechach protestantyzm oraz zniechęcić do katolicyzmu. Więc jest to dzisiaj jeden z najbardziej ateistycznych krajów w Europie.
Na Twój blog zajrzałem. czy możesz uchylić rąbka tajemnicy w kwestii tego księgozbioru w języku urdu? Jeśli wolisz zrobić to w cztery oczy, zechciej wysłać mail na służbowy adres:
antysocjalbis@o2.pl
Odpowiem z "priva".
Pozdrawiam serdecznie.
może źle się wyraziłam, nie jestem wszak kaznodzieją a tym bardziej teologiem, chodziło mi o to, ze ks Halik bardzo ciekawie rozróżnia "katolicyzm" (który porównuje do ideologii, a wszędzie, gdzie wiara zmienia się w ideologię dochodzi do karykatury) od "katolickości"
Usuńbo to jest niestety prawdą, że w wielu środowiskach to ideologizowanie jest za mocne, to jest to, co bardzo zniechęca ludzi "z zewnątrz", i słusznie zupelnie ich odrzuca
Czcigodna Aleksandro
UsuńTwój mail odebrałem. Do tego wątku odniosę się jutro mailowo bo dzisiaj już oczy mi się zamykają.
Pozdrawiam serdecznie.
to jeszcze dopowiem
Usuńks Halik bardzo ciekawie opisał odłączenie się Lutra - gdyby tylko papież w tamtym czasie inaczej zareagował, to nie byłoby schizmy... w skrócie
że inne wyznania protestanckie powinny być traktowane trochę jak różne zakony w kościele - gdzie każdy ma inną regułę, duchowość, bogactwo, inną estetykę liturgii nawet, a jednocześnie wszyscy są w jedności... piękna idea!
Czcigodna Aleksandro
UsuńIdea niewątpliwie szlachetna. Ale moim zdaniem znacznie większe szanse miałoby nadanie autonomii podobnej do tej którą mają unici. Czyli po pierwsze, BRAK CELIBATU. Bez tego nie ma w ogóle o czym zaczynać rozmów.
Zechciej zajrzeć do poczty.
Pozdrawiam serdecznie.
Moim zdaniem ekumenizm to niezbędny krok w przyszłość. Chrześcijanie są prześladowani, zaś kościoły atakowane przed rozmaite ideologie. Tylko zjednoczeni chrześcijanie mają szanse odpowiedzieć z odpowiednią silą
OdpowiedzUsuńCzcigodna Erinti
UsuńPod Twoją powyższą deklaracją mogę się podpisać oburącz. A jeśli w postępowaniu względem dżihadystów, zboczeńców, narkomanów, feminazistek czy "wolnościowców" czyny pójdą w ślad za słowami, nasza (a przynajmniej na pewno moja) cywilizacja ma szansę.
Pozdrawiam serdecznie.
"Ale choćby współdziałania w sprawach praktycznych bez strzelania bezsensownych fochów moglibyśmy się od Szwajcarów nauczyć".
OdpowiedzUsuńWitaj Niedźwiedziu.
I tak trzymać.Nasze Kościoły łączy wiara w jednego Boga i jeden chrzest. W zasadzie można powiedzieć, ze wspólne jest nam całe wyznanie wiary (Wierzę w Jednego Boga)... Różnimy się w mniejszych sprawach. Natomiast często też tym, co nas różni, to pewne tradycje, nie związane ściśle w z wiarą. Np. prawo kościelne, sposób sprawowania Eucharystii,prymat Papieża,etc...
Ale o to niech się spierają teologowie.Studiowali mądre księgi,to niech się wykazują....
Pozdrawiam serdecznie.
Czcigodny Józefie
OdpowiedzUsuńJak napisałem, jestem przeciwnikiem jakiegoś naciągania na siłę spraw doktrynalnych. Ale w kwestiach "na styku" (choćby ślub "mieszany") liczyłem swego czasu na znalezienie jakiejś formy strawnej dla obydwu stron. Wiele lat temu podczas takiego ślubu syna przyjaciół z katoliczką byłem mocno zdegustowany tym że on okazał się nie być godnym przyjęcia komunii. Ale główny bohater skwitował to po latach uśmiechem mówiąc że w porównaniu z udanym i dzieciatym małżeństwem jeden naburmuszony przez kilka minut ksiądz jest niczym.
Pozdrawiam serdecznie.
Witaj Szanowny Niedźwiedziu.
OdpowiedzUsuńTakże chciałbym uniknąć sporów doktrynalnych.Wiem także,że i ty także wiesz w czym problem.Konkretnie sprawa rozbija się o istotną różnicę w pojmowaniu Eucharystii.Tu ksiądz katolicki wyboru nie miał.Co do udzielenia komunii protestantowi,oczywiście.
Co nie zmienia faktu,że taki ślub jak opisałeś jest ślubem ważnym.I oby żyli długo i szczęśliwie.
Pozdrawiam serdecznie.
Ps.
Jak piszesz,wygląda na to,ze małżeństwo udane.A to najważniejsze.
chciałbym tylko wspomnieć, że porównywanie polski do szwajcarii jest mocno nieadekwatne. pomijając mniej więcej równy podział na katolików i protestantów, to do "dotarcia się" stoczyli oni kilka krwawych wojen domowych. różnice zaś między nimi są bardzo wyraźne także w sferze ideologicznej(landy katolickie są bardziej konserwatywne i przyzwyczajone do swoich wolności). w polsce, z całym szacunkiem kościół luterański ma znaczenie marginalne. choć współpraca jest zawsze pożądana zwłaszcza w dobie "postępu"
OdpowiedzUsuńpozdrawiam mucha86
Czcigodny Mucho
UsuńOczywiście Polska jest krajem religijnej monokultury bowiem wyznawców prawosławia jest góra sześćset tysięcy a protestantów tak około stu dwudziestu tysięcy. Ale te drobne faule są irytujące, zwłaszcza w obliczu wspólnego wroga władającego mediami i dzień w dzień paskudzącemu nam na głowy.
Innym problemem któremu poświęcam sporo uwagi jest "zagospodarowanie" przyzwoitych agnostyków którzy w praktyce akceptują przykazania od czwartego do dziesiątego a więc sa przyzwoitymi ludźmi. W mojej ocenie to spora "grupa wyznaniowa", na pewno licząca ponad dziesięć procent ogółu ludności. I dlatego wszelkie prostackie hasła typu "jedynie katolik może byc Polakiem" w obecnej sytuacji uważam za sabotaż.
Pozdrawiam serdecznie.
"I dlatego wszelkie prostackie hasła typu "jedynie katolik może byc Polakiem" w obecnej sytuacji uważam za sabotaż".
UsuńWitaj Stary Niedźwiedziu.
Moim skromnym zdaniem,o sabotażu można mówić wtedy,gdyby tym co takie hasła głosili o coś chodziło.
To jest zwyczajna bezmyślność,czyli głupota.
Durnych nie sieją,sami się rodzą.
Pozdrawiam serdecznie.
Ps.
Nie wiem,jak się doliczyłeś tych prawosławnych i katolików.Bo jeżeli wg."rejestracji",to byłbym ostrożny.Co prawda,zarejestrowanych katolików jest w Polsce ok 90% całej populacji,ale nikt nie wie,ile ich jest naprawdę w przeliczeniu na konkretne osoby.
Przykładowo KKK przeprowadza wyrywko badania (liczenie wiernych w kościołach) i tu wyniki nie są hura optymistyczne.
A przecież z samego chodzenia do kościoła nie nabywa się z automatu "uprawnień" na katolika.O "prawdziwym" Polaku z litości nie wspomnę.
Korekta.
Usuńtych prawosławnych i protestantów,oczywiście.
@ Józef
UsuńCzcigodny Józefie
Bardzo dziękuję za uważne śledzenie "antysocjalowych" debat i szybkie reakcje gdy jest to potrzebne.
Pozdrawiam serdecznie.
@ Medrek
UsuńCzcigodny Medrku
Z czysto formalnego punktu widzenia uważam że bezmyślność też może być sabotażem. Weź choćby meneli którzy kradną na złom (a docelowo na "flaśkę") jakieś elementy systemu regulacji ruchu. Tych małpoludów (tak jak choćby i feminazistek) o myślenie posądzać nie sposób tym nie mniej mogą spowodować wypadek komunikacyjny.
Co do liczebności kościołów niekatolickich, sięgnąłem po ich oficjalne dane i zaznaczyłem że ten szacunek nie jest pesymistyczny. W wypadku protestantów sprawa jest łatwiejsza bowiem można zsumować wiernych płacących w swojej parafii wewnętrzny "podatek kościelny" a zatem posiadających prawo głosu w ważnych sprawach. Na przykład przy wyborze nowego pastora który jest wybierany spośród kandydatów posiadających "uprawnienia" a nie siłą narzucany przez biskupa. A protokół z wyboru (przynajmniej w KEA) podaje zawsze ilość uprawnionych oraz biorących udział w wyborze. Te dane uważam zatem za wiarygodne.
Dla Twojej informacji (gościsz od niedawna na tej witrynie), używane tu skróty KRK, KEA, KER czy KEM oznaczają odpowiednio Kościół Rzymskokatolicki, Kościół Ewangelicko-Augsburski (luteranie), Kościół Ewangelicko-Reformowany (kalwini) oraz Kościół Ewangelicko-Metodystyczny.
Pozdrawiam serdecznie.
P.S.
UsuńCzcigodny Mędrku
Wybacz niespecjalnie gorące (eufemistycznie to nazywając) powitanie w dyskusji pod trzecim odcinkiem Gramsciego. Ale blog drugiej kretynki polskiego internetu (tron utraciła na rzecz feminazistki o ksywie "Julianne") budzi tu tak jednoznaczne skojarzenia ze niektórzy z moich Gości odruchowo ogłaszają "yellow alert".
Jeszcze raz przepraszam i pozdrawiam serdecznie.
Szanowna(y) mucha86.
UsuńTakże nie upierałbym się przy tej Szwajcarii.Mamy bliżej,bo Polska przedwojenna była państwem wielokulturowym.Co prawda mieliśmy tylko zaledwie 20 lat na uporządkowanie Państwa,ale takich cyrków,jak teraz,przyznasz ze nie było.
Więc na potrzeby aktualnej dyskusji wystarczy stwierdzić,że można w istotnych sprawach się dogadać.
Pozdrawiam serdecznie.
z dzisiejszego gościa:
OdpowiedzUsuńhttp://gosc.pl/doc/1780560.Protestantyzacja-czy-katolicyzacja
serce rośnie!
Czcigodna Aleksandro
UsuńUważam że w rozmowach katolicko - protestanckich im niższy szczebel tym łatwiej o porozumienie. Na poziomie świeckich jest ono najłatwiejsze. Jeśli chodzi o księży jest już gorzej bo na pewno nie każdy chce rozmawiać ze swoimi odpowiednikami z drugiej strony i zaoferować cos więcej niż namowy do kapitulacji. A biskup Grzegorz Ryś jest pierwszym znanym mi przypadkiem polskiego biskupa który jest skłonny do choćby takiego dialogu. Ale jak już napisałem, ten szczebel nie ma umocowania prawnego do jakichkolwiek zmian.
A jeśli powiesz że Jan Paweł II wypowiedział kilka miłych słów, pozwolę sobie odpowiedzieć że niestety na tej kurtuazji się skończyło.
Zechciej otworzyć pocztę.
Pozdrawiam serdecznie.
Szanowny Stary Niedźwiedziu.
OdpowiedzUsuńJak mawiali starożytni Rzymianie-kaine problem.
Serdecznie pozdrawiam..
Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńPopieram Twoją koncepcję ekumenizmu. Gdyby realizowany był punkt 3 nie doszłoby do haniebnego zdobycia Konstantynopola przez IV wyprawę krzyżową. Zamiast zaatakować wroga, osłabiono najsilniejszego sojusznika. Dziś muzułmanie są już w centrum Europy, a w Warszawie przy rondzie Zesłańców Syberyjskich wznosi się minaret meczetu Ligi Muzułmańskiej. Przejawy braku współpracy między chrześcijanami to żałosna podłość.
Serdecznie pozdrawiam
Czcigodny Dibeliusie
OdpowiedzUsuńObecnie jest chyba gorzej niż w dwunastym -siedemnastym wieku. Wtedy muzułmanie odwojowali Ziemię Świętą, opanowali Bałkany i zagrozili Habsburgom. A teraz już w Europie są, dostają socjal aby mieć się za co mnożyć, mimo ze nie kryją co panują zrobić z debilami którzy ten socjal im płacą. Wygląda na to że tym poszukiwanym od dawna "brakującym ogniwem", łączącym świat zwierząt i ludzi są eurosocjaliści, feminazistki, zboczeńcy, narkomani i reszta tego bezmózgiego bydła wierzącego w "multi kulti".
Pozdrawiam ponuro.
ciekawa wersja darwinizmu, zaiste
Usuńcoś w tym jest