Pogoda tej rzekomej wiosny nie rozpieszcza. Istne globalne ocipienie, o którym tyle gaworzą gretyni. W maju temperatury raczej marcowe i wieczorami muszę palić w kominku, by włażąc do łóżka i wychodząc z niego rano nie szczękać zębami z zimna. Do tego u żadnego leśniczego w okolicy nie można kupić drewna liściastego na opał, bo od początku świrusowej paniki nie jest ono "wyrabiane". Na szczęście w jednym z pobliskich marketów budowlanych wypatrzyłem za budynkiem pociętą brzezinę i natychmiast kupiłem ostatnie dwie palety. Trochę przepłaciłem, ale przynajmniej nie marznę.
Politykę śledzę pobieżnie. Kopertowy sabotażysta robi co może, by wybory prezydenckie się nie odbyły, zatem ludzie PiSu muszą przy układaniu kalendarze wyborczego z góry zakładać, że w izbie zatwardzenia i sabotażu każda ustawa odleży pełne 30 dni. Bo liczyć na dobrą wolę opozycji może tylko matoł.
Pojąć nie jestem w stanie, co odbiło prezydentowi Dudzie z nominacją niejakiego Laskowskiego na szefa izby karnej sądu najwyższego (pisanie nazwy tego ansztaltu z dużej litery byłoby skandalicznie niezasłużonym komplementem). Wiadomo przecież, że gdy do justytutek wyciągnie się palec, to spróbują oderwać rękę.
Ta sama zasada dotyczy też Szkopów. Gdy szef ichniego Trybunału Konstytucyjnego po chamsku zanegował status polskiego a premier Brandenburgii zawył, jak polski rząd śmiał utrudnić Polakom pracującym za Odrą codzienne przekraczanie granicy, co zdezorganizuje życie w tym landzie, przypomniała mi sie opowieść mojej ś.p. Mamy.
Po upadku Powstania Warszawskiego została ona wywieziona do obozu położonego niedaleko Hamburga. Miasteczko to zajęła na wiosnę 1945 Pierwsza Dywizja Pancerna pana generała Stanisława Maczka. I przejściowo rządzący nim pan rotmistrz, którego nazwiska Mama niestety nie zapamiętała, wezwał burmistrza i rozkazał mu do wieczora przygotować dla byłych więźniarek przyzwoite kwatery, czyli łóżka z czysta pościelą, ciepła woda do mycia etc. Szkopisko miało czelność odszczeknąć, że nie jest to możliwe. Wtedy pan rotmistrz z kamiennym spokojem strzelił go szpicrutą w mordę tak, że popłynęła posoka. Po czym wydobył rewolwer Webley (o kalibrze 0.455 cala czyli około 11.6 mm) i poinformował, że jeśli kwatery nie będą gotowe do północy, to z wybiciem tej godziny dostanie z tej broni kulę w łeb. I rodzina będzie musiała takowy zbierać do trumny łyżeczką. Kwatery były gotowe przed dwudziestą.
W porównaniu z tym panem rotmistrzem nawet Erdogan wychodzi na słabeusza. A o Geniusiu Żoliborza nawet nie warto mówić.
Stary Niedźwiedź
Politykę śledzę pobieżnie. Kopertowy sabotażysta robi co może, by wybory prezydenckie się nie odbyły, zatem ludzie PiSu muszą przy układaniu kalendarze wyborczego z góry zakładać, że w izbie zatwardzenia i sabotażu każda ustawa odleży pełne 30 dni. Bo liczyć na dobrą wolę opozycji może tylko matoł.
Pojąć nie jestem w stanie, co odbiło prezydentowi Dudzie z nominacją niejakiego Laskowskiego na szefa izby karnej sądu najwyższego (pisanie nazwy tego ansztaltu z dużej litery byłoby skandalicznie niezasłużonym komplementem). Wiadomo przecież, że gdy do justytutek wyciągnie się palec, to spróbują oderwać rękę.
Ta sama zasada dotyczy też Szkopów. Gdy szef ichniego Trybunału Konstytucyjnego po chamsku zanegował status polskiego a premier Brandenburgii zawył, jak polski rząd śmiał utrudnić Polakom pracującym za Odrą codzienne przekraczanie granicy, co zdezorganizuje życie w tym landzie, przypomniała mi sie opowieść mojej ś.p. Mamy.
Po upadku Powstania Warszawskiego została ona wywieziona do obozu położonego niedaleko Hamburga. Miasteczko to zajęła na wiosnę 1945 Pierwsza Dywizja Pancerna pana generała Stanisława Maczka. I przejściowo rządzący nim pan rotmistrz, którego nazwiska Mama niestety nie zapamiętała, wezwał burmistrza i rozkazał mu do wieczora przygotować dla byłych więźniarek przyzwoite kwatery, czyli łóżka z czysta pościelą, ciepła woda do mycia etc. Szkopisko miało czelność odszczeknąć, że nie jest to możliwe. Wtedy pan rotmistrz z kamiennym spokojem strzelił go szpicrutą w mordę tak, że popłynęła posoka. Po czym wydobył rewolwer Webley (o kalibrze 0.455 cala czyli około 11.6 mm) i poinformował, że jeśli kwatery nie będą gotowe do północy, to z wybiciem tej godziny dostanie z tej broni kulę w łeb. I rodzina będzie musiała takowy zbierać do trumny łyżeczką. Kwatery były gotowe przed dwudziestą.
W porównaniu z tym panem rotmistrzem nawet Erdogan wychodzi na słabeusza. A o Geniusiu Żoliborza nawet nie warto mówić.
Stary Niedźwiedź
Ze strony PWN
OdpowiedzUsuńwielką literą czy dużą literą?
18.10.2001
Szanowni Państwo. Razi mnie obecnie mówienie piszemy coś wielką literą. Nie może być dużą literą? Z mojej edukacji w szkole podstawowej, a było to około 30 lat temu, zapamiętałem właśnie to drugie określenie, którego teraz praktycznie w szkołach się nie używa. Będę wdzięczny za odpowiedź.
Pozdrowienia,
Paweł Gosk
Jedni wolą pisać dużą literą, inni wielką literą – to kwestia wyłącznie upodobań, żadnych zakazów ani nakazów tu nie ma. Trzeba tylko pamiętać, aby nie pisać z dużej (wielkiej) litery, gdyż wyrażenia te mają złą opinię w wydawnictwach poprawnościowych, mimo że ich frekwencja w tekstach jest duża. Ciekawe, że wydawnictwa normatywne akceptują rzadko spotykany wariant od dużej (wielkiej) litery. Zazwyczaj wyrażenie to spotykamy w innej funkcji, np. „Od dużej litery E w nazwie pochodzi właśnie nazwa serii: Big – E” (CKM).
Mirosław Bańko
Szanowny Anonimowy
UsuńPrzytoczyłeś wypowiedzi panów Pawła i Mirosława, która ongiś miała miejsce na stronie PWN. Podzielam zdanie pana Pawła, że pisząc używamy małych i dużych liter. Natomiast określenie wielka litera kojarzy mi się zdecydowanie z wielkością użytych w piśmie czcionek.
I dlatego napisałem, że użycie DUŻYCH liter w nazwach instytucji, które się doszczętnie skompromitowały, uznałem za niestosowne.
Pozdr4awiam serdecznie.
Szanowny Stary Niedźwiedziu, myślę, że przeceniasz autonomię prezydenta, dziwiąc się, iż coś mu tam odbiło i nominował. Trochę tak, jakbyś się dziwił, dlaczego długopis coś napisał. Długopis może jedynie czegoś nie napisać, gdy się zepsuje, albo kiedy mu się wkład wypisze.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o wyjątkowo zimny maj, to zwróć uwagę, że już jakiś czas temu aksjomat globalnego ocieplenia został zastąpiony aksjomatem zmian klimatycznych. I ten zimny maj to właśnie taka zmiana klimatyczna.
Tak to już jest, gdy światowy trend w polityce to państwo opiekuńcze. Skoro taką opiekuńczą narracją wygrywa się wybory demokratyczne, jednym ze skutków tej narracji jest stymulowanie ludzi do tego, by z każdą drobną bolączką iść do rządu i wyciągać rękę o zasiłek, dotację, czy też inną łapówkę. Moim zdaniem rzeczone zmiany klimatyczne, jako zjawisko, z którym według bieżącej mody należy walczyć, jest właśnie w prosty sposób skutkiem istnienia państw opiekuńczych.
Walka z wybranym rodzajem wirusa jest także tym samym zjawiskiem. Podobnie jak walka z suszą, walka z deszczem, walka z zimnem, walka z gorącem, z biedą, z bezrobociem, z analfabetyzmem... Zresztą, między przecinki można wstawić dowolne hasło, byle odpowiednio nagłośnione, byle modne.
A wracając do ducha Twojego wpisu, to moim zdaniem Geniusia Żoliborza nie ma w ogóle co rozpatrywać w kategoriach siły, bo żeby tak na niego patrzeć, należałoby mu chociażby kibicować. Wtedy można płakać nad jego słabością. A w sytuacji, gdy mamy do czynienia z facetem, który próbuje narzucić wszystkim swoją chorą wizję państwa, będącego w założeniach nieudaną kopią II RP, a w praktyce PRL-em prim, ja nie widzę żadnych podstaw, by mu kibicować.
Tym bardziej nie ma co kibicować jego długopisowi. No chyba, że mówimy otrzymaniu kciuków za to, żeby się wkład wypisał.
Pozdrowienia serdeczne
Czcigodny Jarku
UsuńTo, że do gretynów dotarło, że na naszej planecie raz jest cieplej, a raz zimniej, w mojej ocenie graniczy z cudem. Ale jak słusznie zauważyłeś, nie są w stanie pojąć, że z pewnymi zjawiskami nie sposób skutecznie walczyć, to oczywiście zbyt trudne dla obydwu szarych komórek każdego gretyna.
Jak doskonale wiesz, nie sposób mnie zaliczyć do fanów tego czegoś w muszce. Ale ostatnio (prawo wielkich liczb sie kłania) udało mu się, bodajże w dyskusji z chujwejbinem Zandbergiem, powiedzieć coś z sensem. A mianowicie to, że socjaliści to owo od lat poszukiwane tzw. brakujące ogniwo między człowiekiem i małpą.
Odnośnie Geniusia Żoliborza, traktuję go mniej więcej tak, jak furiata z brzytwą. Kibicowaniem mu nie można chyba nazwać modlenia się o to, by jak najmniej zaszkodził. A ma tu duże możliwości, bo jak słusznie zauważyłeś, wzory czerpie z sanacji. Czyli analfabetów w dziedzinie polityki zagranicznej, w której jego ukochany marszałek doprowadził Polskę na skraj przepaści, a następnie głupawy pułkownik artylerii konnej zrobił wielki krok do przodu.
Pozdrawiam serdecznie, choć niewesoło.
Szanowny Niedzwiedziu,
OdpowiedzUsuńBardzo spodobala mi sie hisotoria opowiedziana przez Twoja Mame.Dziwnie w PL wyglada ta polityka.Krytyke PIS rozumiem.Co by o nich nie mowic maja przynajmniej taki ''poziom'' ze mozna ich krytykowac zaliczajac ich do ''naszego gatunku''. Najwiekszym pechem obecnej polityki w PL jest niestety opozycja.Ta co ma cos do powiedzenia ludzkim jezykiem nie ma zadnego realnego wplywu.Ta co ma realny wplyw nie ma nic kompletnie do powiedzenia w ludzkim jezyku i uprawia jakies .... sam nie wiem jak to nazwac? Skrzyzowanie malpiego gaju z eksplozja w szabie.
Pozdrawiam serdecznie
PiotrROI
PS. ''U nas'' za to dopiero co skoczyly sie najwieksze upaly od dziesiecioleci. Jako ze ja jestem raczej zimnolubny dzis caly dzien radosnie marzlem i moknolem na przemian :)
Czcigodny Piotrze
UsuńNiewątpliwie ekipa PiS nie skacze po fotelach podczas oficjalnych wizyt zagranicznych, nie epatuje takim debilizmem jak Kichawa czy Rysiek Szósty a poszczególni politycy z jej czołówki są w stanie powiedzieć kilka słów bez suflera szepczącego do ucha, co delikwent ma wygęgać. Ale wszczynanie z góry przegranych wojenek (sławetna kompromitacja w kwestii ustawy o IPN) czy ekspresowe odszczekanie reformy sądownictwa, gdy eurohołota pogroziła im palcem w bucie, w moich oczach kompromitują to towarzystwo. A poza tym, gdy premier snuje swoje wizje dotyczące technologii i produkcji, to nie wiem, czy się śmiać, czy płakać.
A co się tyczy dyskusji z nimi, jeśli wódz powie coś głupiego, to żaden z dworaków nie śmie nawet aluzyjnie dać do zrozumienia, że to nie jest tak. Jeden Gówin wyłamał sie z tej zasady, ale zrobił to aż tak bezdennie głupio, że lepiej by było, gdyby tego nie zrobił.
Co się tyczy temperatur, to obecnie Mazury doskonale pasują do Twoich upodobań, W jeziorach butelczyny wódki wprawdzie nie da się zamrozić, ale ze schłodzeniem piwa czy wina nie ma najmniejszych problemów. Choć przy tej pogodzie te ostatnie trunki należałoby spożywać w wersji grzanej z korzeniami.
Pozdrawiam serdecznie.