W galerii postaci które dla Polski
wiele zrobiły a niczego nie zaprzepaściły, a więc nie dziwota że mało kto dziś o
nich pamięta, czas na kolejną osobę. Tym bardziej osobliwą że jest nią rosyjski
generał Sokrates Starynkiewicz.
Urodził się 18 grudnia 1820 w Taganrogu,
kilkudziesięciotysięcznym mieście nad Morzem Azowskim, gdzie jego ojciec był
dyrektorem gimnazjum. Ukończył moskiewski Instytut Szlachecki a następnie
petersburską Wyższą Szkołę Artylerii. Brał udział w tłumieniu Rewolucji
Węgierskiej a następnie pelnił służbę w sztabie I Armii w Warszawie gdzie
dosłużył się stopnia pułkownika. W styczniu 1863 został przeniesiony do
Odeskiego Okręgu Wojskowego, kierował tam kancelarią generała – gubernatora Pawła
Kotzebue. Awansował na generała-majora, od roku 1868 pełnił funkcję gubernatora
Chersonia. Na emeryturę przeszedł w roku 1871.
W listopadzie 1875 na wniosek
hrabiego Kotzebue, wówczas już generała - gubernatora warszawskiego,
Starynkiewicz uzyskał nominację na „pełniącego obowiązki prezydenta Warszawy”,
które to stanowisko sprawował do października 1892.
Sokrates Starynkiewicz jest jednym z
najbardziej zasłużonych dla Warszawy prezydentów tego miasta. Zastał je jako
brudne, tkwiące cywilizacyjnie jeszcze w osiemnastym wieku. Za najpilniejsze
zadanie uznał budowę kanalizacji i wodociągów. Już kilka tygodni po rozpoczęciu
urzędowania pojechał do Frankfurtu nad Menem aby obejrzeć jeden z
najnowocześniejszych na świecie systemów wodno - kanalizacyjnych i nawiązał
kontakt z jego projektantem, inżynierem Williamem Lindleyem. Na jego zlecenie
Lindley opracował projekt dla Warszawy. A Starynkiewicz kazał przekazać prasie
rosyjsko oraz polskojęzyczną jego wersje i poddał inwestycję pod dyskusję.
Spotkał się z oporem ze strony właścicieli
kamienic oraz finansistów. Ci ostatni nie mogli mu darować iż nie był
zainteresowany wysokooprocentowanymi kredytami które oferowali. Bowiem koszt
inwestycji oceniono na 17.5 miliona rubli przy rocznym budżecie Warszawy
wynoszącym wtedy 2.5 miliona rubli. Starynkiewicz planował wypuszczenie dużo niżej
oprocentowanych obligacji miejskich, na co w końcu uzyskał osobistą zgodę cara
Aleksandra II. W roku 1881 zawiązano Komitet Budowy Kanalizacji i Wodociągów. Ustalił
on że przy pracach będą zatrudnieni polscy inżynierowie i robotnicy a do budowy
użyje się materiałów krajowych. Budowa ruszyła w roku 1883 a przez pierwsze
siedem lat powstały 42 kilometry tuneli kanalizacyjnych i położono 107
kilometrów rur wodociągowych. Wybudowano też stację filtrów przy ulicy
Koszykowej, stację pomp na ulicy Czerniakowskiej i ujęcie wody na dnie Wisły.
Jak bardzo inwestycja ta była
potrzebna, niech świadczy fakt że w latach 1875 – 1892 teren miasta zwiększył
się o ok. 10% zaś jego ludność wzrosła od 280 tys. do niemal pół miliona.
Oprócz tego sztandarowego dzieła
Sokrates Starynkiewicz ma w swym dorobku mnóstwo innych dokonań. Najważniejsze z
nich to:
- · dwukrotny wzrost dochodów kasy miejskiej (bez zwiększania obciążeń podatkowech mieszkańców !!!)
- · zbudowanie sieci skanalizowanych, ogólnodostępnych szaletów miejskich
- · uruchomienie pierwszej publicznej linii tramwaju konnego (1881), do 1889 było tych linii już 17 (jeździły latem co 5 minut, zimą – co 8)
- · poszerzenie i wybrukowanie wielu ulic, tzw. kocie łby zastępowano granitową kostką, pod koniec jego prezydentury zastosowano także pierwsze nawierzchnie betonowe
- · wytyczenie nowych szlaków komunikacyjnych
- · modernizacja oświetlenia ulic (3 tys. latarni gazowych)
- · zadrzewienie ulic i modernizacja ich chodników
- · powołanie Towarzystwa Asenizacyjnego, zajmującego się wywozem z miasta nieczystości, a z brukowanych ulic także błota i śniegu (1883)
- · powołanie Komitetu Plantacyjnego, dzięki któremu powstało w Warszawie wiele skwerów i pasów zieleni (1889)
- · założenie Parku Ujazdowskiego
- · założenie sieci telefonicznej (1884)
- · otwarcie wielkiego cmentarza na Bródnie na terenach wykupionych w tym celu przez miasto
- · uporządkowanie spraw targowisk (m.in. budowa Hal Mirowskich i hali na ulicy Koszykowej)
- · budowa nowej gazowni na Woli
- · regulacja 11 km lewego brzegu Wisły od Mostu Kierbedzia w górę rzeki
- · przebicie ulicy Miodowej do Krakowskiego Przedmieścia
- · renowacja Kolumny Zygmunta i wielu starych kościołów katolickich (mimo że sam Starynkiewicz był prawosławny)
- · przeprowadzenie spisów ludności dla celów sanitarnych (1882, 1892)
Po przejściu na emeryturę Sokrates
Starynkiewicz pozostał w Warszawie. Działał w Warszawskim Towarzystwie Dobroczynności,
kierował Wydziałem Tanich Kuchni.
Był człowiekiem nieposzlakowanej
uczciwości. Przez okres sprawowania swojej funkcji nie pobierał dodatku na
dzieci, co przez 17 lat dało wielką jak na owe czasy kwotę 22 tys. rubli.
Tłumaczył że jego dzieci są już dorosłe, co wedle ówczesnych przepisów nie
miało znaczenia. Gdy po śmierci kasjera warszawskiego magistratu stwierdzono w
kasie niedobór w wysokości 17 tys. rubli, pokrył to manko z własnych funduszy.
Zwierzchnicy po pewnym czasie nakazali zwrócić mu te sumę. Według wiarygodnych informacji, po siedemnastu latach sprawowania swego urzędu był człowiekiem uboższym niż w chwili objęcia takowego. Co w epoce takich włodarzy Warszawy jak Paweł Piskorski czy Hanna Gronkiewicz - Waltz brzmi jak purenonsensowy dowcip.
Zmarł w Warszawie 23 sierpnia 1902, pochowany został zgodnie
ze swoim życzeniem na Cmentarzu Prawosławnym na Woli.
W pogrzebie Starynkiewicza wzięło udział około 100 tys. mieszkańców Warszawy.
Bolesław Prus napisał wtedy:
"Nazwisko p. Starynkiewicza znajdzie się jeszcze i na innej, trwalszej tablicy: w pamięci społeczeństwa, które uczy się wszystkiego, a niczego nie zapomina. Niechże mi będzie wolno w imieniu tej garsteczki złożyć pierwsze podziękowania p. Starynkiewiczowi za jego pożyteczną i uczciwą pracę dla naszego miasta. Nie jest to bukiet, nie jest to sonet, ale dobre słowo od ludzi, którzy nie mają zwyczaju o nic prosić, ani zbyt częstych okazji do podziękowań".
A Aleksander Świętochowski pożegnał prezydenta Starynkiewicza słowami:
"Był to człowiek czysty, do którego pokusy nawet nie śmiały się zbliżać. Był to człowiek, który nie popełnił najpoważniejszych grzechów - politycznych. Nigdy nikogo nie ukrzywdził, a wiele zrobił dobrego".
W Warszawie znajduje się Plac Starynkiewicza a na terenie filtrów jego popiersie z 1907. Zniszczone podczas Powstania Warszawskiego, zrekonstruowane przez Stołecznego Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w 1996 roku.
Sokrates Starynkiewicz nie dystansował się od Polaków. Wręcz przeciwnie, szukał kontaktu i porozumienia ze znaczącymi osobami Warszawy tamtych czasów. Rozumiał język polski i prosił aby się doń w nim zwracano. Odpowiadał po rosyjsku lub po francusku. Starynkiewicz był niewątpliwie rosyjskim patriotą. W wypowiedziach publicznych, już będąc na emeryturze, zawsze polemizował z polskimi patriotami. Warszawę modernizował jako miasto Cesarstwa Rosyjskiego. Ale zarówno sposób w jaki to czynił jak i nieposzlakowany honor i głębokie zaangażowanie w pomoc innym ludziom nakazują darzyć jego osobę najwyższym szacunkiem. A gdy pomyślę o co poniektórych osobach zajmujących wiele lat później to stanowisko, zaczynam się wstydzić za ludzi zasiedlających obecnie Warszawę. Bo to oni wybrali ten szrot. A Warszawiakami nigdy ich nie nazwę bo prawdziwi Warszawiacy mogliby powstawać z grobów i obić mi gębę za takie porównanie.
"Nazwisko p. Starynkiewicza znajdzie się jeszcze i na innej, trwalszej tablicy: w pamięci społeczeństwa, które uczy się wszystkiego, a niczego nie zapomina. Niechże mi będzie wolno w imieniu tej garsteczki złożyć pierwsze podziękowania p. Starynkiewiczowi za jego pożyteczną i uczciwą pracę dla naszego miasta. Nie jest to bukiet, nie jest to sonet, ale dobre słowo od ludzi, którzy nie mają zwyczaju o nic prosić, ani zbyt częstych okazji do podziękowań".
A Aleksander Świętochowski pożegnał prezydenta Starynkiewicza słowami:
"Był to człowiek czysty, do którego pokusy nawet nie śmiały się zbliżać. Był to człowiek, który nie popełnił najpoważniejszych grzechów - politycznych. Nigdy nikogo nie ukrzywdził, a wiele zrobił dobrego".
W Warszawie znajduje się Plac Starynkiewicza a na terenie filtrów jego popiersie z 1907. Zniszczone podczas Powstania Warszawskiego, zrekonstruowane przez Stołecznego Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w 1996 roku.
Sokrates Starynkiewicz nie dystansował się od Polaków. Wręcz przeciwnie, szukał kontaktu i porozumienia ze znaczącymi osobami Warszawy tamtych czasów. Rozumiał język polski i prosił aby się doń w nim zwracano. Odpowiadał po rosyjsku lub po francusku. Starynkiewicz był niewątpliwie rosyjskim patriotą. W wypowiedziach publicznych, już będąc na emeryturze, zawsze polemizował z polskimi patriotami. Warszawę modernizował jako miasto Cesarstwa Rosyjskiego. Ale zarówno sposób w jaki to czynił jak i nieposzlakowany honor i głębokie zaangażowanie w pomoc innym ludziom nakazują darzyć jego osobę najwyższym szacunkiem. A gdy pomyślę o co poniektórych osobach zajmujących wiele lat później to stanowisko, zaczynam się wstydzić za ludzi zasiedlających obecnie Warszawę. Bo to oni wybrali ten szrot. A Warszawiakami nigdy ich nie nazwę bo prawdziwi Warszawiacy mogliby powstawać z grobów i obić mi gębę za takie porównanie.
Stary Niedźwiedź
Pomimo niewątpliwych zasług dla Warszawy przez prezydenta Starynkiewicza. Nie zmienia to jednak faktu, że Warszawka przed wybuchem II wojny światowej, była jak na standardy miast zachodniej Europy, niesłychanie brudna i zacofana. Nie mogła się nawet porównywać z czeską Pragą, czy Budapesztem.
OdpowiedzUsuńKsiążka "Niepiękne dzielnice", zawiera zbiór reportaży z przedwojennych gazet. Opisane jest tam życie jej mieszkańców, w stolicy "mocarstwa" srodkowo-europejskiego, gdzie 38% ulic w Warszawie, było niewybrukowanych. A większość ludzi tam mieszkających cierpiała niewyobrażalną nędzę. Strach pomyśleć, co było w jakimś peryferyjnym Pińsku, czy innej mieścinie na kresach wschodnich.
Jan
Szanowny Janie
Usuń"Niepiękne dzielnice" też czytałem. I zgadzam się że w porównaniu z Pragą czy Budapesztem w latach międzywojennych Warszawa jakichś wielkich powodów do dumy nie miała. Ale gdyby nie Sokrates Starynkiewicz, bliżej by jej było do Pińska. Ze studniami i sławojkami na podwórkach i w lecie cuchnącymi a w zimie zamarzającymi rynsztokami.
A legendarna wręcz uczciwość bohatera tego postu to klasyczny wyjątek potwierdzający regułę. Bo odnośnie urzędników państw zaborczych, krążyło wtedy powiedzenie że rosyjski zawsze weźmie łapówkę, pruski nigdy a austriacki to nigdy nie wiadomo czy weźmie czy nie weźmie.
Pozdrawiam serdecznie.
Jasne, miejmy pretensje do Starynkiewicza, że metra w Warszawie nie wybudował ;)
UsuńStefan Starzyński też (obok Starynkiewicza), był jednym z nielicznych wybitnych prezydentów Warszawy. Ten Polak i żarliwy patriota zakładał dalekosiężny rozwój miasta. Niestety, ambitne plany przerwała II wojna światowa, a miasto obrócono w gigantyczne gruzowisko.
UsuńJeżeli chodzi o łapówki, car w Rosji posyłał urzędników na prowincje, nie wypłacając im nieraz pensji. Wobec tego, każdy urzędnik żeby przeżyć, musiał jakoś radzić sobie sam. Dlatego w dawnej Rosji nic nie załatwiło się w urzędzie bez dania łapówki.A były częste przypadki wymuszania łapówek przez urzędników państwowych. Tak to weszło do obyczaju i tak jest w Rosji do dzisiaj. A także w innych krajach, które były kontrolowane przez Rosję, a później przez Związek Radziecki.
Szanowny Anonimowy
UsuńZgadzam się z Tobą że Stafan Starzyński to jedyny kontrkandydat Starynkiewicza do tytułu prezydenta Warszawy wszechczasów. Jak juz wspomniałem odpowiadając Tie Fighterowi (25 marca 2014 16:52), w latach 1934 - 39 za jego prezydentury wybudowano około 100 tysięcy nowych mieszkań, 30 gmachów szkolnych i dokończono oddając do użytku kilka znaczących budynków użyteczności publicznej (choćby Muzeum Narodowe i szpital Przemienienia Pańskiego).
Zauważ że wprawdzie Starzyński był żarliwym patriota polskim zaś Starynkiewicz rosyjskim, mają bardzo istotne wspólne cechy charakteru. Mam na myśli poczucie honoru, niezwykłą uczciwość i chęć pomagania innym. Na skalę dzisiaj już w świecie polityki nieznaną.
Czy zechciałbyś na potrzebę "antysocjalowych" komentarzy posługiwać się jakimś nickiem?
Pozdrawiam serdecznie.
P.S.
UsuńTe 100 tys. mieszkań wygląda podejrzanie. Może w Wiki dopisano o jedno zero za dużo? Bo 10 tys. to też dobry wynik.
Wartości świata - a świat wartości, czyli "czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci".
OdpowiedzUsuńTo nie jest tak, że mówię co wiem - ale tak, że wiem co mówię.
Wiem - bo dane mi było zaznać życia w czasach, gdy za punkty wynikające z przynależności do określonych grup społecznych otrzymywało się indeks na wyższą uczelnię, bądź nawet bez wykształcenia ale z etykietką "głupi bierny ale wierny" miejsca w zarządach spółdzielni.
Dane mi również było przez pewien krótki na szczęście okres doświadczyć w bezpośrednim kontakcie jak wyglądają "nocne polaków rozmowy" wśród zapachu nie pranych tygodniami onuc, tumanów dymu z wypalanych "Sportów", oraz wymiotnej treści po zbyt suto zakrapianej wieczerzy w tzw. "hotelu robotniczym".
Nie inaczej też było na tzw. "szczeblu kierowniczym", bo jedyną - co wychodziło poza wspólny mianownik, była liczba prostytutek w pokojach.
W okresie rozkwitu komunizmu (lata powojenne i dalsze), ten "model" był dominującym. Ludzi - o poglądach innych aniżeli robotniczo chłopskie po prostu się zwalczało. Dzisiaj zaś - jako obraz Polski mamy pokłosie tamtego okresu.
To - co w tym wszystkim jest najgorsze, to brak wyraźnych i godnych do naśladowania wzorców. No bo kogo dzisiaj naśladować?
Kwiat polskiej elity został bestialsko wymordowany łapami tych, których starano nam się przedstawiać przez ponad pół wieku jako czerwonych braci. Tych samych trepów którzy ustami ruskiego matoła star się dzisiaj dokonać rozbioru Ukrainy proponując nam jednocześnie udział w tej "misji".
Jednym słowem - jeszcze długo nie opuści nas ten syf.
Czcigodny Adamie
UsuńNiestety zjawiska o których piszesz są trwalsze od PRL, zmieniają się głównie drugorzędne szczegóły. Wedy mieliśmy dziadostwo stroniące od mydła i upijające się wódą zaś przy korycie tkwiła taka sama hołota. A dzisiaj masz "młodych wydymanych z wielgich miastuf" a przy korycie opryszków kalibru Mira, Rycha czy Zbycha. Upijających się znacznie lepszymi trunkami, kradnących przy podniesionej kurtynie i rechoczących ludziom w twarz. Bo w razie czego ladacznice w sędziowskich togach uniewinnią. Komuniści chcieli stworzyć "nowego człowieka" a zafundowali Polsce bękarta pogrobowca.
Napiszę Ci kilka słów na "priva" .
Pozdrawiam tyleż serdecznie co niewesoło.
Szanowny Stary Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńpięknie dziękuję za ten tekst. Choć w dzisiejszych czasach coponiektórzy mogą Cię z uwagi na niego zaliczyć do grona "ruskich agentów"....
Czcigodny Krusejderze
UsuńSzlachetność i aż tak niesamowita uczciwość na pewno nie była standardem wśród carskich urzędników w Warszawie. Ale ta niezwykła wręcz lista zasług dla naszego miasta po prostu zmusiła mnie do choć tak skromnego upamiętnienia tego wielkiego człowieka. I można się cieszyć z tego że na początku lat dziewięćdziesiątych minionego stulecia żaden dureń nie wpadł na pomysł objęcia Sokratesa Starynkiewicza "derusyfikacją".
A dzisiejszym "prezydętom" stolicy można życzyć aby (z zachowaniem wszelkich proporcji) zrobili dla naszego miasta przez kilkanaście lat choć ze dwadzieścia procent tego co on. Mieliby wtedy prawo nadymać się niczym sterowiec.
Pozdrawiam serdecznie.
Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńDziękuję za przypomnienie tej wspaniałej postaci. Często mijamy niezauważony trójkątny Plac Starynkiewicza tylko wierzchołkiem przylegający do głównej arterii Alej Jerozolimskich. A to ciekawa okolica gdzie zachowała się piękna, przedwojenna zabudowa.
Dla mnie Sokrates Starynkiewicz to przykład, że od naszych silniejszych sąsiadów nie wszystko co przychodziło i przychodzi, to zło. Że Polacy nie powinni być niewolnikami unoszenia się honorem i kompleksu wyższości, ale jeśli jest to możliwe i sensowne - współpracować.
Serdecznie pozdrawiam
Czcigodny Dibeliusie
UsuńW myśl biblijnej zasady "po uczynkach ich poznacie" uważam że opisanej przeze mnie postaci należy się niski pokłon i uchronienie jego pamięci od zapomnienia. I tej oceny nie zmieni fakt że wszytko co osiągnął, robił jako rosyjski patriota. Pragnący aby Warszawa stała się pięknym miastem Cesarstwa Rosji w którym ludziom dobrze by się żyło. I na takim fundamencie znalazł wspólny język z Polakami. Ale to byli organicznicy więc nie powinno to specjalnie dziwić.
Pozdrawiam serdecznie.
"Starynkiewicz mógł nie zważając na Blochów i innych przeciwników zaprowadzić taką kanalizację, jaka mu się podobała. On tymczasem rozesłał jej projekt do wszystkich organów prasy, odpowiadał w niej na wszystkie zarzuty, nawet potwarze, pisał, tłumaczył ustnie, usprawiedliwiał się przed każdym. Zdawało się, że gdyby usłyszał, że strażnik na ratuszu ma przeciwne zdanie, poszedłby na wartownię, żeby go przekonać. Nie był zdolny posługiwać się władzą jako siłą nadaną, samowolną i niezależną, w nim zmieniała się ona ciągle w etykę. Prawo przeniósł on z dziedziny mechaniki państwowej w sferę działania moralnego". Aleksander Świętochowski
OdpowiedzUsuńKłaniam się
Czcigodny Jugglerze
UsuńDziękuję za ten cytat, uzupełniający moje kilka słów i podkreślający jak wielki szacunek zaskarbił sobie u Polaków ten carski generał. Ale kto wie czy nie najbardziej zasłużony dla Warszawy jej prezydent. Przynajmniej w oczach tych którzy oceniają ludzi po wynikach ich działań i nie traktują poważnie tyleż pięknych co pustych deklaracji i fasadowych działań.
Pozdrawiam serdecznie.
Szanowny Stary Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńOpisałeś unikalnej natury postać, która swoim życiem i postępowaniem wyniosła się ponad standardowe schematy ocen. Nie oceniamy tego człowieka poprzez pryzmat tego kim był, ale co zrobił. No cóż, w obliczu faktu, iż był to jednak namiestnik zaborczego państwa i do tego gorący rosyjski patriota, na wyróżnienie zasługuje fakt, że nikt nie okrzyknął Cię jeszcze najdelikatniej mówiąc rusofilem. Niemniej jednak zasługi i postawa Starynkiewicza są nie do przecenienia w konfrontacji z żałosnymi parodiami osób mieniących się być prezydentami W-Wy, jak choćby przytoczeni tu puchnący nieustannie Piskorski, który o mało nie puścił z torbami wszystkich stołecznych kasyn, czy bufetowa. Podstawowa różnica pomiędzy Starynkiewiczem, a przeciętnym urzędasem jakich my znamy i przyjmujemy jako standard jest taka, iż ten pierwszy kierował się w swoim postępowaniu takimi anachronizmami jak , honor, odpowiedzialność, uczciwość, poczucie obowiązku i poczucie służebności powierzonego zajęcia. Natomiast jego współcześni odpowiednicy, kierują się niezawodnym instynktem drapieżnika, który objawia się po wygranych wyborach jedną konkluzją - Mam cholera tylko cztery lata i do ustawienia siebie, kilku najbliższych współpracowników i całą rodzinę i to wszytko tak, żeby nie pójść siedzieć. Piekielna robota i tak mało czasu. Cóż tu jeszcze można dodać? Namiestnik obcego mocarstwa dla Polaków zrobił tyle, że jeszcze długo nie pojawi się nikt, kto choćby się zbliży do jego osiągnięć, a w szczególności do tych anachronizmów, którymi się kierował, choć będzie się legitymował polskim paszportem, a gębę będzie miał pełna frazesów o patriotyzmie i konieczności działania dla dobra obywateli w poczuciu interesu publicznego.
Pozdrawiam TF
Czcigodny Tie Fighterze
UsuńW całej galerii włodarzy Warszawy jest tylko jedna postać mogąca konkurować z Sokratesem Starynkiewiczem o tytuł prezydenta Warszawy wszechczasów. To oczywiście Stefan Starzyński. Wprawdzie wybuch wojny uniemożliwił mu realizację jego wielkiej wizji przebudowy Warszawy ale w latach 1934 - 39 za jego prezydentury wybudowano około 100 tysięcy nowych mieszkań, 30 gmachów szkolnych i dokończono oddając do użytku kilka znaczących budynków użyteczności publicznej (choćby Muzeum Narodowe i szpital Przemienienia Pańskiego).
Nie sposób nie zgodzić się z opisanym przez Ciebie dzisiejszym "modelem" prezydentowania miastu. Raptem cztery lata a tyle osób do ustawiania na całe życie. Ale nie przesadzałbym z tą groźbą odsiadki. Werdykt w spawie Sawickiej mówi wyraźnie że w Tusklandii można kraść bezkarnie.
Pozdrawiam serdecznie.
P.S.
UsuńTe 100 tys. mieszkań wygląda podejrzanie. Może w Wiki dopisano o jedno zero za dużo? Bo 10 tys. to też dobry wynik.
Przejrzałem dyskusję pod wpisem, w której porównuje się dokonania Starynkiewicza i obecnych władz naszej stolicy - i "naszła mnie" taka refleksja, że od jego czasów (nieodległych zresztą) chyba strasznie zmienił się ludzki sposób patrzenia na siebie i otaczający świat.
OdpowiedzUsuńW tamtych czasach świat chyba postrzegany był jako znacznie "trwalszy" i mniej zmienny: był jakiś w miarę stabilny porządek społeczny, prawa, dynastie, realne i namacalne dobra, nawet pieniądz - wprawdzie manipulowalny, ale nadal jednak bez większych trudności wymienialny np. na złoto i tak dalej. Świat rzecz jasna się zmieniał, pełną parą szedł rozwój nauki i techniki, ale jednak - mimo wszystko - były jakieś "stabilniejsze" obszary których z dnia na dzień nie wywracano "na drugą stronę". Za to życie ludzkie można było stracić znacznie łatwiej niż obecnie - wojny, katastrofy, epidemie itp. Może dlatego ludzie uważali że warto zajmować się tworzeniem czegoś konkretnego, co przetrwa i będzie służyć nawet jak ich zabraknie???
A przecież dziś jest zupełnie odwrotnie: wszechobecna reklama wmawia ludziom że mogą żyć długo i szczęśliwie, a jeśli kupią to i owo (leki, ubezpieczenia itp.) to do końca swoich dni zdrowo i bezpiecznie. No i koniecznie trzeba mieć śnieżnobiałe zęby, zwalczać zmarszczki i łysinę - bo przecież wyglądać jak starszy obecnie to prawie tak jak trędowaty w średniowieczu. A z drugiej strony: pieniądz który można anulować jednym ruchem, samochody z plastiku, całe życie z kredytem a bez własności (najpierw hipoteka, potem odwrócona hipoteka), nawet programy komputerowe coraz częściej przecież sprzedaje się jako dostęp w chmurze na ileśtam - a nie na płycie. Wszelaka władza jest kadencyjna i wybieralna, więc niepewna (i dlatego zamiast starać się coś zrobić, stara się nakraść póki może), ba, już nawet płeć ludzi podlega dekretowaniu i uznaniowości. Może dlatego ludzie są coraz mniej zainteresowani tym co było pasją Starynkiewicza, a tylko starają się coś "wyrwać" dla siebie póki mają do tego czegoś dostęp? Bo uznali że jedynym trwałym elementem świata są oni sami?
Pozdrawiam
Jurek
Bardzo ciekawe uwagi,panie Jurku.Śledząc Pana tok myślowy poszedłbym nawet o krok dalej:utrata stabilnej bazy etycznej- skutkując utratą poczucia bezpieczeństwa i sensu jakiejkolwiek kontynuacji- tworzy samonapędzający się
Usuńmechanizm kreowania i promowania struktur efemerycznych.Widać to bardzo jaskrawo np.w sztuce,w architekturze
modzie i ...naturalnie polityce.Ale nie tylko - wysyp rozmaitych andronów New Age, rosnące poparcie społeczne dla eutanazyjnych dewiacji itp wskazują na to samo w odniesieniu do życia i istnienia.
Pozdrawiam
@ Jurek
UsuńCzcigodny Jurku
Twoje spostrzeżenie jest tak ogólnej natury że ma daleko większy ciężar gatunkowy niż głos w dyskusji o Sokratesie Starynkiewiczu.
Po prostu niezwykle celnie podsumowałeś rozpaczliwy a zarazem powszechny brak w dzisiejszym życiu jakichś fundamentalnych i dalekosiężnych celów, wartości nie podlegających inflacji i niezmiennych zasad etycznych. Króluja bylejakość, chwilowość i stadne myślenie. A kto nie weźmie kredytu aby kupić sobie jakieś kompletnie zbędne barachło to wariat.
Pozdrawiam serdecznie.
Witam serdecznie,
OdpowiedzUsuńtaka refleksja mnie naszła - bo to nie chodzi o narodowość człowieka, ale o jego "klasę", która jest pochodną urodzenia, wartości rodzinnych, wykształcenia... prawdziwy arystokrata nie zhańbi się kradzieżą od maluczkich
pojęcie honoru jest jedną z najwyższych wartości... jest czy może było...
nazwijcie to feudalizmem, ale jednak to tłuszcza chłopo-robotników, ludzi z nizin moralnych (nie chodzi bowiem o sam fakt zamożności) rozwaliła ten świat rewolucją, i rozwala go zresztą dalej, próbując się nachapać ile wlezie, idąc po trupach do swoich malutkich celów
mentalność "człowieka pospolitego", jak to określił profesor Legutko
http://wnas.pl/artykuly/455-triumf-czlowieka-pospolitego-nowa-ksiazka-prof-legutko
Pozdrawiam serdecznie!
@ Aleksandra R
UsuńCzcigodna Olu
Najsłuszniej w świecie zauważyłaś że o klasie człowieka decyduje nie jego stan majątkowy ale wartości wyniesione z domu rodzinnego. Bo już wykształcenie moim zdaniem w mniejszym stopniu. Znam rolników po zawodówce mogących być wzorami kręgosłupa moralnego zarówno dla chamów aferzystów w garniturach od Armaniego jak i mentalnych ćwoków z dyplomami wyższych uczelni a nawet stopniami czy tytułami naukowymi.
Przepraszam za niemiły incydent (czyżby remake "ducha mentalnych czworaków?). O wyznaczonej porze sprawdzę i ewentualnie posprzątam.
Pozdrawiam serdecznie.
Czcigodny Niedźwiedziu, tchórze, którzy nie mają odwagi się podpisać i potrafią tylko używać erystycznych argumentów mnie nie wzruszają, jakby komar przeleciał
Usuńidę zdjąć pomidorówkę z gazu bo wykipi i naprawdę będzie trzeba sprzątać
pozdrawiam!
Dobry przykład różnicy między monarchią a demokracją (Starynkiewiczem a bufetową).
UsuńC.K. Norwid: "Jeśli ma Polska być socjalistyczną lub komunizmu pełnić zadanie, to ja już wolę tę monarchistyczną, niechaj pod carem na wieki zostanie!"
K. Marks: "Na to, by w danym kraju zapanował socjalizm, wystarczy wprowadzić w nim demokrację."
Ps. Te cytaty na pewno Misiu znasz, ale przypominam innym.
Fob
Ładnie to wygląda.
OdpowiedzUsuń30 yr old Web Developer II Mordecai Hurn, hailing from Manitouwadge enjoys watching movies like "Whisperers, The" and Vehicle restoration. Took a trip to Major Town Houses of the Architect Victor Horta (Brussels) and drives a Ferrari 250 SWB California Spider. Odwiedz strony
OdpowiedzUsuń