wtorek, 6 grudnia 2016

Czy GMO to uwertura do CETA?

Za środkowego Jaruzela, czyli w połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia, głośna w kręgach rolników, przemysłu tłuszczowego oraz żywieniowców była sprawa oleju rzepakowego. A ściślej rzecz biorąc, kwasu erukowego, w klasycznych odmianach rzepaku stanowiącego ponad połowę wszystkich kwasów tłuszczowych zawartych w tymże oleju (oczywiście w postaci estrów czyli trójglicerydów, jeśli takie szczegóły kogoś interesują). Światowe badania wykazały iż kwas ten, nie występujący w olejach sojowym czy słonecznikowym, ma działanie rakotwórcze. Polscy genetycy wzięli się do dzieła i metodą selekcji hodowlanej (to nie było GMO, bo nikt w genach nie grzebał) wyhodowali w warunkach laboratoryjnych nowe odmiany rzepaku. W których ten felerny kwas stanowił jedynie kilka procent ogółu kwasów tłuszczowych, przy okazji obniżono zawartość innych niepożądanych składników. I odtrąbiono zwycięstwo. Niestety było ono połowiczne. Bowiem okazało się że w północno – wschodniej Polsce olej otrzymany z wysianych tam nowych odmian rzepaku zawierał już dwadzieścia kilka procent tego kwasu. A dlaczego? Bo gdy wiatr wiał od Litwy czy Białorusi, przynosił pyłki uprawianych tam klasycznych odmian rzepaku i następowało krzyżowanie. Jak by powiedział mistrz Kobuszewski, praw genetyki pan nie zmienisz i nie bądź pan głąb. A strefa tej penetracji sięgała PONAD STO KILOMETRÓW od ówczesnej granicy z Sowietami.
Dlaczego o tym piszemy? Ano dlatego iż dobra zmiana, przez osiem lat zaklinająca się, że nie chce żywności GMO, właśnie wywinęła fikołka.
Jak podał portal „prawy.pl”:


w końcu listopada do sejmu wpłynął rządowy projekt ustawy o GMO. Zainteresowani mogą ją pobrać tu:

http://www.krir.pl/images/143_2016_projekt_ustawy_o_mikroorganizmach_GMO.pdf
 
Liczy ona kilkadziesiąt artykułów i na użytek durniów głosi, że uprawy GMO w zasadzie są zakazane. CHYBA ŻE , jak głosi Art. 49a, „uprawę prowadzi się wyłącznie w strefie wskazanej do jej prowadzenia na określonym obszarze położonym na terenie gminy, dalej zwanej strefą wskazaną do prowadzenia upraw GMO.”
Dalej jest też powiedziane, że wokół takiej uprawy tworzy się TRZYKILOMETROWĄ strefę ochronną a właściciele gruntów położonych w niej muszą zaakceptować powstanie tejże uprawy. W świetle przytoczonych danych o rzepaku minister ochrony środowiska prof. Jan Szyszko wyszedł na sabotażystę. Bo absolwent studiów biologicznych lub rolniczych, który uczciwie może przed imieniem i nazwiskiem dopisać litery mgr , nie może być aż takim idiotą.
Kto w sejmie próbował gasić pożar? Pan poseł Jarosław Sachajko, oczywiście z klubu Kukiz’15.

http://prawy.pl/42116-tylko-nacisk-obywateli-moze-uratowac-polskie-rolnictwo-piszcie-do-senatorow/
 
Gdy projekt po pierwszym czytaniu trafił do komisji, zgłosił do niego kilka poprawek. Większość z nich odrzucono i na otarcie łez przyjęto jedną, zakazującą obrotu materiałem siewnym GMO. Ale podczas trzeciego czytania i ta poszła do kosza a Sejm zatwierdził projekt w jego pierwotnej wersji.
Gdyby jakiś cyngiel Geniusia Żoliborza próbował zwalić całą winę na Brukselkę, uprzejmie informujemy że to dreck prawda jak mawiał wojak Szwejk. Bowiem właśnie rzeczona Brukselka wydała dyrektywę 2015/412/EU, zezwalającą państwom członkowskim UE na wprowadzenie całkowitego (!!!) zakazu upraw GMO na swoim terytorium. Z czego natychmiast skorzystały Niemcy, Francja i Austria wydając bezwzględny zakaz uprawiania północnoamerykańskich wyrobów kukurydzopodobnych.
Jeśli senat to łajdactwo zatwierdzi, ustawa wejdzie w życie od 1 stycznia 2017. A kilkanaście takich plantacji tej samej rośliny uprawnej praktycznie może skazić obszar całej Polski.
W porównaniu z tymi szkodami sprawą marginalną jest to, że Napolion właśnie zwraca na złotej tacy wszelakim Zakosiniakom – Kłamyszom zabrany im niedawno elektorat rolniczy, kupiony za pomocą 500+. Zielona agencja towarzyska nie jest aż tak głupia, żeby takiego prezentu nie przyjąć.
A czym to potężnie cuchnie? Oczywiście ratyfikacją CETA. Z prostych obliczeń wynika, że wystarczy 140 głosów żołnierzy Napoliona, aby z targowiczanami z PO i od Swetru uciułać te 307 głosów. Jeśli tak się stanie, prosimy nie mieć o to pretensji do redakcji Antysocjala. Bo to nie my to przegłosujemy.

Stary Niedźwiedź
Flavia de Luce
Tie Fighter
Refael

15 komentarzy:

  1. Szanowna redakcjo,

    witam po wakacjach :) Nie znam sie na rolnictwie lecz sytlacja z GMO przypomina troche napisy na angielskim czy irlandzkim miesie ''100% UK'' ktore rzekomo mialo byc wyprodukowane w UK a tak naprawde pochodzi z polskiej masarni.

    Trzeba powiedziec sobie jasno w calej europie mamy GMO od samego poczatku.Spora czesc np.kurczakow w EU (i Rosji)pochodzi z importu z US.Same kurczaki moze i nie sa modyfikowane geneycznie ale juz ziarno ktore im sie przez rure na sile wtlacza do zoladkow podczas produkcji (bo to bestialska produkcja a nie zadna ''hodowla'')modyfikowane genetycznie jest od dziesiecioleci.Znajomy masaz opowiedzial mi jak wyglada ''standartowa procedura pompowania miesa chemia'' w Eire (ktora zostala przywleczona z US.Cieple jeszcze mieso pompuje sie taka iloscia chemii ze podwaja ono swoja wage.Co w tej chemii jest nikt na dobra sprawe nie wie ''ma znaczek dopuszczenia w EU'' -w Polsce juz powoli zaczyna sie robic to samo przynajmniej na rynek EU.

    Druga sprawa jest sprawa ziaren modyfikowanych genetycznie.Te ziarna juz dawno w Europie sa.Jesli policzysz ile mln miesiecznie zwierzat zywych importuje sie z US/CA do EU i wezmiesz pod uwage co one maja w zoladku (i dodasz fakt ze przy produkcji /a nie odowli/ czesc ziarna jest nie przetrawiona) to z samego obornika ziarna GMO sa od dziesiecioleci ''rozsiewane'' na terenie EU -czy ktos to badal ? A po co ...

    To jest wszystko ''pic na wode foto-montaz''. Polskie masarnie nie sa glupie i wiedza ile kosztuje ''budowa marki''.Nie sa glupi tez polscy rolnicy ktorzy wiedza ze skoro niemcy prowadzily zakaz to zadna masarnia nie kupi od nich miesa futrowanego ziarnem GMO (no chyba ze via US przez rozne ''McDonalds'')Podonie jest z producentami pasz. tym bardziej ze:

    ''Dalej jest też powiedziane, że wokół takiej uprawy tworzy się TRZYKILOMETROWĄ strefę ochronną a właściciele gruntów położonych w niej muszą zaakceptować powstanie tejże uprawy. ''

    -biorac pod uwage ''zgodnosc'' polskich chlopow (a pochodze ze wsi zabitej dechami) nie liczylby na powstanie choc jednej z takich plantacji poza obszarami miejskimi.

    jasnym jest ze kieszonkowy napoleon ulega lobby amerykanskich producentow zywnosci pewnie w zamian za amerykaskie wsparcie militarne.Ale jedna rzecz ktora dobrze skopiowal od Tuska to '' potykanie sie o wlasne nogi'' z ta roznica ze Tuskowi ''nie udawalo sie '' nic dobrego zrobic dla Polakow za Kaczynskiemu ''nie udaje sie '' zrobic nic zlego.

    Teraz moze powiedziec amerykanom ''wspieram was , robilem co moglem ale Kukiz zrobil zadyme i nikt tego nie chce'' -ja bym namawial do pisania do poslow Kukiz zeby zrobili jeszcze wieksza zadyme w tej sprawie (na taka skale jak robi to wegierski Jobik, dzieki czemu Orban moze zawsze powiedziec do smierdzieli z Brukseli: ''jesli wam sie moje rzady nie podobaja to obaczcie tych wariatow'') bo pierwszy raz o niej tu przeczytalem (o przygotowywanej ustawie)

    wesol dzien
    PiotrROI

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Piotrze
      Oczywiście masz rację że "roślinne" GMO od dawna wciskane jest do Europy różnymi szparami. Ale nie jestem takim jak Ty optymistą w kwestii polskich masarni. To prawda że ich wyroby biją smakiem na łeb na szyję te francuskie i niemieckie (nie mówię o tamtejszej małotonażowej produkcji tych "lokalnych", naprawdę smacznych ale kilka razy droższych od masówki). Ale teraz to stado (p)osłów wbiło polskim masarzom nóż w plecy. Nie wyobtażam sobie by zachodnioeuropejscy konkurenci nie rozkręcili kampanii, że w Polsce ruszają plantacje GMO a u nich takich pasz (rzekomo) się nie produkuje.
      Zgadzam się że polscy chłopi w tych trzykilometrowych strefach za darmo zgody nie podpiszą. Ale jeśli plantator przemówi im do ręki i jeszcze poprze to "przelewem" (oczywiście przez gardło), to nie jestem optymistą.
      I dlatego uważam że Geniuś Żoliborza wywalił się o własne nogi. Na pewno nie można go porwnać z Orbanem. Ten ostatni pięknie rozegrał Jobbik, zmuszając go do głosowania przeciwko konstytucyjnemu zakazowi wpuszczania na Węgry wszelkiego barachła. Głosowanie przegrał ale przy najbliższych wyborach powetuje to sobie z nawiązką. A napolionowi właśnie zielona gamratka urwała się ze stryczka i ze 3% głosów w wyborach poszło do szamba.
      Trudno mi uwierzyć w deal z USA. Administracja Trumpa jeszcze nie istnieje więc nie ma z kim się układać. A GMO może wejść od 1 stycznia.
      Coraz bardziej jestem zadowolony z tego że głosowałem na listę Kukiza i współuzestniczyłem w wyborze na posła osoby z czwartego miejsca na liście. Biorąc pod uwagę że listy powstawały na zasadzie pospolitego ruszenia, facet ma cholerną intuicję, bo straty marszowe ma minimalne.
      Czy maile do Ciebie lepiej wysyłać na pocztę z "Piotrem" w adresie, czy na tę z innym imieniem?
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. ''nie mówię o tamtejszej małotonażowej produkcji tych "lokalnych", naprawdę smacznych ale kilka razy droższych od masówki''

      Niedawno bedac w Polsce za 11 zl (2,5e) kupilem w malej masarni kielbase ''swojska'' -bije na glowe wszyskie wyroby dostepne na zachodzie.

      ''Administracja Trumpa jeszcze nie istnieje więc nie ma z kim się układać''

      To nie ma znaczenia.Tam polityke ''grabienia do siebie'' prowadzi sie nie od wyborow do wyborow a 24h/365d

      ''A GMO może wejść od 1 stycznia.'' Watpie


      ''Czy maile do Ciebie lepiej wysyłać na pocztę z "Piotrem" w adresie, czy na tę z innym imieniem?''

      Ten z ktorego ostanio odpisywalem jest ok bo ''zbiera'' info z innych kont :)

      wesol dzien
      PiotrROI

      Usuń
    3. Czcigodny Piotrze
      To że polskie masarnie produkują wędliny bez porównanie lepsze od zachodnioeuropejskich to oczywisty fakt, przez nas obydwóch akceptowany. I o to na pewno nie będziemy się spierać. Moim podstawowym zarzutem jest to, że ta ustawa daje zachodnim wędliniarzom możliwość sięgnięcia po nieuczciwą antyreklamę. Typu "co z tego że ich wędliny są smaczne, skoro u nich produkuje się pasze GMO a u nas to jest zakazane". Ty wiesz, jak jest naprawdę, ja też. Ale statystyuczny Schmidt, Legrand czy Brown o stanie faktycznym nie mają pojęcia i można im taki kit wcisnąć.
      To że Amerykanie są gotowi BRAĆ przez całą dobę i przez cały rok, to też sprawa oczywista. Ale jeśli to ma być biznes, czyli coś za coś, to trzeba ten biznes klepnąć z tym, który może coś DAĆ. Burak jest na wylocie więc jakakolwiek jego obietnica jest bezwartościowa. A z administracją Trumpa układanie się jest niewykonalne, bo jej jeszcze nie ma. Zatem gdyby nawet ta ustawa miała być przedmiotem transakcji, to jej uchwalenie zanim jeszcze doszło do negocjowania tego biznesu uważam za kompletny idiotyzm. Bo to jest jedynie darowizna.
      Dzięki za to pocztowe info.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    4. Szanowny Niedzwiedziu,

      ''Moim podstawowym zarzutem jest to, że ta ustawa daje zachodnim wędliniarzom możliwość sięgnięcia po nieuczciwą antyreklamę''

      Obawiam sie ze nie jadles''wspanialych'' papierowych produktow zachodnich masarni.Oczywiscie znajdzie sie tam kilka malenkich masarni w ktorych smak wedlin rozni sie nieco od kartonu lecz ich na ewno nie stac na finasowanie takiej propagandy.

      ''Ty wiesz, jak jest naprawdę, ja też. Ale statystyuczny Schmidt, Legrand czy Brown o stanie faktycznym nie mają pojęcia i można im taki kit wcisnąć.''

      Statystyczny John Doe ma pamiec kanarka zalewany codzien propaganda na rozne tematy wcina hurtem amerykanskie kurczaki GMO pieczone na ''tluczopodobnym'' tez GMO i przyprawiane ''smakami'' pedzonymi na GMO.


      ''A z administracją Trumpa układanie się jest niewykonalne, bo jej jeszcze nie ma''

      Jeszcze raz zwracam uwage ze w waznych sprawach w sanac jest ''ciaglosc administracyjna'' -to nie ak jak obecnie w Polsce ze ''co gabinet to polityka''.Polecam tu ''Ziemkiewicza wspomnienia z pracy w US '' gdyz ja nie mam takiej zdolnosci ''werbalizacji'' sytlacji kancelari amerykanskiej.Podsumowujac to jednym zdaniem ''w stanach do zalatwiania waznych spraw dla kraju w innych krajach prezyden nie jest w zaden sposob potrzebny.Ta maszyna doskonale sobie radzi z tym sama''.

      wesol dzien
      PiotrROI

      Usuń
    5. Czcigodny Piotrze
      Wierzę w to że w amerykańskich urzędach centralnych jest ciągłość polityki i na średnio-wyższych szczeblach zatrudniani są ludzie kompetentni, z którymi jest o czym rozmawiać. Ale nie wyobrażam sobie żeby to tam zapadały decyzje typu relokowanie amarykańskiej dywizji z Niemiec do Polski a prezydent podpisywał się pod tym tylko pro forma. Weźmy przykład słynnego "resetu" w stosunkach USA - Rosja. To mógł wymyślić tylko ten głupszy od własnej sempiterny Burak. Bo jeśli to urzędasy uwierzyły w szczere intencje i gotowość do przestrzegania podjętych zobowiązań ze strony Putasa, połowę Departamentu Stanu należałoby wywalić z roboty za debilizm.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    6. Oczywiscie pomysl na ten idiottyczny ''reset'' pochodzil od BO lecz raczej wbrew urzednikom wojskowym biorac pod uwage z jakim zapalem (szczegolnie czujace sie ''zaniedbane'' wojska ladowe) zabrali sie za rozmieszczaniem wojska na ''wschodniej flance'' NATO.

      wesol dzien
      PiotrROI

      Usuń
  2. Szanowni Autorzy,
    CETA oczywiście nie jest żadną umową o wolnym handlu, bo gdyby takową była, nie zajmowałaby więcej niż kilka zdań pojedynczych. Gdyby ktoś nie wiedział, ile to kilka, to oświadczam, że mniej niż jedenaście, gdyż to już jest kilkanaście. Oczywiście nie wiem, co ta umowa mówi o GMO, bo nie będę sobie zawracał gitary czytaniem jakiegoś grafomańskiego bubla zawierającego tysiące odnośników do milionów różnych innych przepisów. Swoją drogą, dzisiaj same takie buble obowiązują, co sprawia, iż słuszna onegdaj sentencja "Ignorantia iuris nocet" dzisiaj kompletnie straciła sens, gdyż nikt na świecie nie zna całego prawa obowiązującego na danym obszarze geograficznym.
    Jeśli chodzi o GMO, nie znam się na tym kompletnie. Nie jetem specjalistą do spraw żywienia. Tak intuicyjnie czuję, że żarcie, które kupuję bezpośrednio od baby na targu jest w miarę OK, a "szynka" za 20 zł z wszelkimi emulgatorami powodującymi, że z 1 kg mięsa powstają 2 kg owej "szynki", to syf, którego kupować nie zamierzam. Również intuicyjnie czuję, że GMO to raczej coś nie ten teges.
    Ale z drugiej strony pamiętam, jak Stary Niedźwiedź pokazywał mi swego czasu na Mazurach mieszankę świni domowej z dzikiem. Pytanie, czy jest to GMO, czy nie? No i czy można takiego świniodzika bezpiecznie zjeść, czy nie? Ja bym zaryzykował. Taki na przykład grejpfrut jest mieszanką dwóch odmian pomarańczy, a klementynka to mieszanka mandarynki z pomarańczą. Jem jedno i drugie i dzieciom też daję. Nie wiem, czy takie mieszanki to GMO, ale ja nie widzę w nich niczego złego.
    Natomiast przykład ze 100 km strefą skażenia rzepaku polskiego inną odmianą ze wschodu jak najbardziej przemawia mi do wyobraźni. Z drugiej strony słyszałem od dietetyków (oczywiście znów podkreślam, że sam się na tym nie znam), iż nasz olej rzepakowy można porównywać z oliwą z oliwek z pierwszego tłoczenia. Przynajmniej jeśli chodzi o kwestie zdrowotne. Nie wiem, czy wierzyć, czy nie wierzyć. Chemik ze mnie żaden. Ale jak robię tatara, to używam do niego naszego rzepakowego.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Jarku
      Jeśli jakaś umowa liczy około 1600 stron to MUSI być ku***stwem. Z tymi góra dziesięcioma zdaniami, gdy mowa jest jedynie o zasadach, ocywiście masz rację. Słyszałem że ustawa o Planie Marshalla, w którym przecież były i liczby, zapisana była na dwóch albo trzech stronach maszynopisu. Ale wtedy Stanami nie kręcili jeszcze górale ze Wzgórz Golan.
      Intuicja Cię nie zawodzi bo kilogram nienajgorszej wędliny nie może kosztować mniej więcej tyle co kilogram rzekomego surowego mięsa, z którego się ją wytwarza. Za komuny żartowano z "zawartości cukru w cukrze". A dzisiaj przydałaby się informacja o "zawartości mięsa w mięsie". Gdyby było to ujawnione, wielu ludzi zrobiłoby karpia.
      Intuicja mówi mi że mięso od krzyżówki prawdziwej świni z prwdziwym dzikiem nie może być szkodliwe, bo są sobie gatunkowo bliskie. Gorzej gdy kombinuje się z gatunkami odległymi i nie jest to pod ścisłą kontrolą. Stary dowcip wyśmiewający rzekome osiąnięcia niejakiego Miczurina (poczciwy sadownik z którego propaganda sowiecka na chama robiła wielkiego uczonego) mówił że skrzyżował on dżdżownicę z jeżem i otrzymał drut kolczasty.
      Przez kilka lat współpracowałem z przemysłem tłuszczowym i od ludzi, którzy w chemii tłuszczów "robili" całe życie dowiedziałem się że do ideału jakim jest prawdziwa oliwa najbardziej zbliżony składem z olei sprzedawanych w Polsce jest olej SŁONECZNIKOWY. I jeśli ktoś nie lubi specyficznego smaku oliwy, powinien do zastosowań na zimno używać właśnie jego. Natomiast do smażenia lepszy jest olej sojowy, bardziej odporny na niekorzystne reakcje zachodzące w wyższych temperaturach. Doskonale smaży się na oleju z pestek winogron a "wychodzi go mniej", co rekompensuje jego wyższą cenę.
      Wśród naukowców nie brak prostytutek, które "za dopłatą" powiedzą wszystko, czego klient sobie zażyczy. Za komuny w telewizorni prominentny badacz tłuszczów zachwalał olej rzepakowy. Gdy podczas pewnej kolacji konferencyjnej spytałem go przy winie czy używa go w domu, odpowiedział krótko:
      Czy pan oszalał?
      Dlatego gdzie mogę i jak mogę odradzam ten repakowy wynalazek, w cywilizowanych krajach po prostu nie będący produktem spożywczym, a jedynie surowcem do produkcji "biodizla".
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Jak mówią nie: nieważne, jakie są wyniki badań. Ważne kto płaci za granty.

      Usuń
    3. Czcigodny Niedźwiedziu, jeśli chodzi o zawartość mięsa może nie w mięsie, ale w wędlinach to może być to nawet... 0%! Konkretnie parówki.
      I nie mówię tu o sojowych produktach dla zjadaczy jedzenia mojemu jedzeniu.
      Parówki drosed zawierają 47% MOM, a reszta to wypełniacze. MOM (mięso odkostnione mechanicznie) to najgorszy syf będący odpadkami.
      Na tym tle parówki z ALDIego (93% MOM, 2% mięsa) wypadają całkiem przyzwoicie.

      Usuń
    4. Czcigodny Jarku,
      Czysto intuicyjnie - krzyżowanie w ramach tego samego RODZAJU nie grozi niczym niebezpiecznym. Świnie i dziki to bardzo bliscy krewni i myślę, że dałoby się namówić na sex dzika z maciorą. Podobnie wymuszony "seks" pomarańczy z mandarynką przy pomocy ogrodnika z pędzelkiem przenoszącego pyłek kwiatowy. W końcu taki seks aplikował kwiatkom ojciec genetyki Mendel. Zakonnik z resztą. Obawiam się zabaw na poziomie cząsteczkowym.

      Usuń
    5. Czcigodny Jarku,
      Czysto intuicyjnie - krzyżowanie w ramach tego samego RODZAJU nie grozi niczym niebezpiecznym. Świnie i dziki to bardzo bliscy krewni i myślę, że dałoby się namówić na sex dzika z maciorą. Podobnie wymuszony "seks" pomarańczy z mandarynką przy pomocy ogrodnika z pędzelkiem przenoszącego pyłek kwiatowy. W końcu taki seks aplikował kwiatkom ojciec genetyki Mendel. Zakonnik z resztą. Obawiam się zabaw na poziomie cząsteczkowym.

      Usuń
  3. Szanowni Autorzy,
    Nie zgłębiałem kwestii CETA. Jeśli Trump się z tego nie wycofa, to w Polsce proces legislacyjny da się załatwić w 1 dzień, łącznie z podpisem prezydenta.

    Nie znam się też na GMO. Ale fakty są takie, że USA nie ma ograniczeń - i nie przeszkadza to temu państwu pozostawać supermocarstwem. Mają najbardziej odpornych, najsilniejszych żołnierzy. W ślady USA poszły Chiny - otwarcie na GMO nie zaszkodziło im stać się mocarstwem nr 2. Na GMO otwierają się też Indie - dzięki tej technologii z importera bawełny stały się światowym eksporterem. Europa zachowuje dziewiczą czystość, ale pozostaje skansenem.

    Dlatego nie zajmę stanowiska w powyższych kwestiach.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Dibeliusie
      Nie jestem alergologiem ale nie słyszałem o przypadkach aby noszenie majtek czy t-shirta zrobionych z bawełny GMO powodowało jakieś uczulenia. Zatem w przypadku upraw roślin "przemysłowych" wielkiego ryzyka nie widać.
      Ale z żywnością już nie jest tak prosto. Piszesz o nowoczesnych Stanach i zapyziałej Europie. To porównaj choćby ilość ludzi nadmiernie otyłych na ulicach Paryża i Nowego Jorku. Różnica kłuje w oczy. We Francji, Włoszech czy Hiszpanii możesz jeszcze w małych knajpkach zjeść smacznie a ceny tam nie są bandyckie. A w Stanach ludziska żrą na śniadanie "pankejki", popijane zimnym mlekiem o syntetycznym smaku owocowym. Na obiad fast foody w jakimś Mc Shit'cie, jedno i drugie oczywiście GMO. A amerykańscy gastrolodzy zacierają ręce i liczą szmalczyk.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń