Po ataku Niemiec na Rosję, Węgry nie mogły ograniczyć się do
wspomagania swojego sojusznika jedynie logistycznie i werbalnie. Wystawiły tak zwana
Drugą Armię, skierowana na południowy odcinek frontu. Po likwidacji
stalingradzkiego zgrupowania feldmarszałka Paulusa, armia ta została w lutym
1943 rozbita w okolicach Woroneża. A po bitwie na Łuku Kurskim w lecie 1943,
stało się jasne że III Rzesza wojnę przegra. Horthy zrozumiał, że los Węgier
jako sojusznika Hitlera też jest przesądzony.
Jak zauważył w komentarzu do poprzedniego odcinka czcigodny
Dibelius (pozdrawiamy Go serdecznie!), ostatnią szansą Węgier, Rumunii i
Bułgarii na obronienie swojej suwerenności była idea Churchilla, by lądowanie aliantów
w Europie przeprowadzić na Bałkanach. Czyli inaczej mówiąc, zabiec drogę
radzieckim hordom w ich marszu do centrum Europy i uratować przed wpadnięciem w
łapy Stalina to co się da. Ale poza sowieckim dyktatorem, Churchill miał
przeciwko sobie osobnika, przez kilku znanych mi weteranów II Wojny Światowej
nazywanego różnie. Z palety tych określeń „syfilityk w inwalidzkim wózku” było
najłagodniejszym. Roosevelt był aż takim głupcem, iż za amerykański cel
strategiczny w tej wojnie uznał … maksymalne osłabienie brytyjskich wpływów na
świecie. Zaś odnośnie Rosji, ograniczenie jej przyszłych wpływów uważał za sprawę drugorzędna. Bo wierzył w jej wdzięczność za pomoc logistyczną na
niespotykaną wcześniej skalę. Odrzucenie planu Churchilla było podzwonnym dla
suwerenności Węgier.
Na początku 1944 regent podjął próby negocjowania
separatystycznego pokoju z Aliantami. Odpowiedzią Hitlera było wejście wojsk niemieckich
na Węgry 19 marca 1944. Rozpoczęła się wywózka do Auschwitz węgierskich Żydów,
którą osobiście kierował Adolf Eichmann. Horthy nie podjął beznadziejnej walki
z Niemcami i powołał rząd pod kierownictwem dotychczasowego ambasadora Węgier w
Berlinie Döme Sztojay’ego.
Kontynuował próby dojścia do porozumienia z aliantami, skazane na
niepowodzenie, gdyż Węgry miały trafić do strefy wpływów Stalina. W lipcu
admirałowi udało się na krótki czas przerwać te deportacje. Ale w październiku
1944 na terytorium Wegier wkroczyła Armia Czerwona. Niemcy wywieźli Horty'ego
do Bawarii a rządy na Węgrzech objęła ich marionetka, przywódca „strzałokrzyżowców”
(węgierskiej mutacji partii nazistowskiej) Ferenc Szalasi. Oczywiście zaakceptował
on dalszy udział swojego kraju w wojnie po stronie III Rzeszy a deportacje Żydów
zostały wznowione.
W ostatnich dniach wojny wojska amerykańskie przejęły
regenta z rąk Niemców, przetrzymując go w niewoli do końca roku 1945. Na jego
szczęście Amerykanie odmówili przekazania go jugosłowiańskim komunistom,
chcącym sądzić go jako zbrodniarza wojennego. W roku 1946 admirał wziął udział
jako świadek w procesie norymberskim. Potem wyjechał do Portugalii, gdzie
zamieszkał w podlizbońskiej miejscowości Estoril. W której zmarł 9 lutego 1957.
Nie było mu zatem oszczędzone obserwowanie z daleka rewolucji węgierskiej w
październiku i listopadzie 1956, utopionej we krwi przez wojska radzieckie i ich
węgierskich sługusów.
W testamencie regent Miklós Horthy wyraził pragnienie bycia
pochowanym w ziemi ojczystej, gdy opuści ją ostatni radziecki okupant. Stało się
tak w roku 1993, gdy wojska radzieckie uwolniły jego ojczyznę od swojej
obecności. Jego prochy spoczęły w mauzoleum wzniesionym w rodzinnym Kenderes.
Czy Horthy mógł ocalić suwerenność Węgier? Moim zdaniem było
to wykluczone. Los Bułgarii, próbującej zachować neutralność, dowodzi
niemożności obrony niepodległości przez jakiś kraj, przehandlowany
Stalinowi w Teheranie. I dopiero wielki Ronald Reagan posprzątał po Teheranie i
Jałcie. A gdy pomyślę o tym, jak „godnie” rządy mieniące się być polskimi uczciły
najwybitniejszego amerykańskiego prezydenta XX wieku, tak bardzo zasłużonego dla Polski, ogarnia mnie palące
uczucie wstydu.
Stary Niedźwiedź
Dzięki wielkie Niedźwiedziu za te lekcje historii. Są więcej warte niż lata zakuwania w szkole...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Czcigodny Niedzisiejszy
UsuńHistoria od zawsze była moja pasją. Ale w czasach PRL służyła za przedłużenie komunistycznego ideolo, więc sięgnąłem po swój drugi wybór - studia techniczne. A one z kolei nauczyły mnie bilansowania różnych wielkości, czyli wyleczyły ze spoglądania na historię przez pryzmat romantyzmu i "jakośtobędzizmu". I to jest moja przewaga nad zawodowymi historykami, niekiedy opowiadającymi aż takie głupstwa, jakoby Powstanie Listopadowe było do wygrania.
I dlatego nieustannie propaguję odrzucanie mrzonek i uczenie się od mądrzejszych. Czyli choćby od Finów, którzy potrafią walczyć jak mało który naród w Europie. A więc nikt nie może zarzucić im tchórzostwa. Tyle tylko że czynią to wtedy, gdy ma to sens, bo ta walka nie jest z góry przegrana.
A Miklos Horthy to postać tragiczna, budząca moją sympatię. I dlatego uznałem, że należy ją przypomnieć, zwłaszcza młodemu pokoleniu. Niedawno napisałem o innym wielkim człowieku - marszałku Carlu Gustafie Mannerheimie, któremu było dane uratować swoją ojczyznę przed Stalinem. A w gronie kolegium redakcyjnego dyskutujemy czy a jeżeli tak to kiedy, przypomnieć Żelazną Lady i Francisco Franco. Opluwanych nie tylko przez wszelakie postępactwo, ale nawet część swych odmóżdżonych rodaków.
Pozdrawiam serdecznie.
"Opluwanych nie tylko przez wszelakie postępactwo, ale nawet część swych odmóżdżonych rodaków."
Usuńoj zdziwiłbyś bys Niedźwiedziu ileż tu tej zarazy w tym kraju. To jak szarancza. W dniu smierci Żelaznej lady były tance i śpiewy na ulicach. Tak tym zjebom zalazła za skórę. Dopiero po jej smierci mogli wyleźć jak glizdy po deszczu zasrywać londyńskie ulice....
pozdrawiam
Czcigodny Niedzisiejszy
UsuńTwoje porównanie do rosówek jest jak najbardziej na miejscu. Bo w przedwojennej gwarze warszawskiej tak nazywano prostytutki najniższej kategorii.
Pozdrawiam serdecznie.
Szanowny Stary Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńWreszcie mam pełen obraz tamtych wydarzeń, które przez podręczniki do nauki historii zostały potraktowane nie dość, że stronniczo, to jeszcze po łebkach. Czekam na następne teksty historyczne, które wyjdą spod Twego pióra.
Pozdrawiam serdecznie, TF.
Czcigodny Tie Fighterze
UsuńMusimy zatem, w gronie kolegium redakcyjnego, przedyskutować osoby godne przypomnienia i kolejność pisania o nich. Bo pracy z odkłamywaniem historii jest co niemiara.
Pozdrawiam serdecznie.
Artykuły na tematy historyczne Starego Niedźwiedzia czyta się świetnie. Jeżeli będzie coś o Franco to z pewnością przeczytam. To także niezwykle ciekawa postać. Wiktor Suworow napisał, że 80% armii hiszpańskiej przyłączyła się do Franco, a skoro tak to coś musiało być nie w porządku z komunistycznymi porządkami.
OdpowiedzUsuńMamy mnóstwo problemów z historią w Polsce. Najlepszy dowód, że nazywamy ulice imieniem Roosevelta. Naprawdę gdy czytam różne opracowania historyczne to nie do oszacowania są szkody jakie wyrządził ten człowiek swoją polityką. Nie tylko innym narodom, ale nawet własnemu. Jakby się urodził w ZSRR, gdzie czułby się pewnie najlepiej, to wysoko by zaszedł.
nie pamiętam czy do Franco przyłączyło się 80% wojska (choć z pewnością znaczna część), ale niechęć każdego normalnego człowieka jest całkowicie zrozumiała. rozprawianie się z burżuazją, tj. mordowanie fabrykantów, ziemiaństwo, przedsiębiorczych chłopów i wszelkiej maści katolików (bez względu na bogactwo czy jego brak) tylko dlatego że żyli musiało budzić opór.
Usuńsama wojna domowa oficjalnie zaczęła się od zamordowania przez czerwonych szefa frakcji prawicowo-monarchistycznej Sotelo. jednak naprawdę trwała co najmniej od wyborów, gdy czerwoni mordowali bezkarnie swoich wrogów w liczbie kilkunastu tysięcy.
pozdrawiam mucha86
Czcigodny Mucho
UsuńMasz racje podając zamordowanie José Calvo y Sotelo, szefa prawicowej opozycji parlamentarnej, za kluczowy moment dziejów Hiszpanii w tych latach. Wtedy bowiem Francisco Franco zrozumiał, że nie ma na co czekać i aktywnie włączył się w prace wojskowej konspiracji, mającej położyć kres czerwonemu terrorowi.
Pozdrawiam serdecznie.
Czcigodny Slavomirze
UsuńDziękuję za tak miłą opinię o moich historycznych felietonach. Oraz o wzmianke o doskonałej książce "Alfabet Suworowa", w której autor wyraził swoje opinie o znaczących postaciach historii najnowszej. Więcej wspomni o nich wkrótce Flavia, omawiając książki będące doskonałym prezentem pod choinkę.
Muszę też przyznać Tobie rację odnośnie haniebnej pamięci wciąż aktualnych patronów polskich ulic. To nie tylko Roosevelt. Trafiają się jeszcze nawet takie kreatury jak Nowotko, Finder czy młody bandyta Janek Krasicki. I to 25 lat po "zmianie us(t)roju".
Pozdrawiam serdecznie.
Szanowny Stary Niedźwiedziu te Twoje lekcje historii są SUPER! Chciałbym też abyś coś napisał na temat De Gaulle.
OdpowiedzUsuńSerdeczne pozdrowienia
klawisz
Czcigodny Klawiszu
UsuńWielce mi miło gościć Ciebie po dłuższej nieobecności.
Podrzuciłeś mi dobry pomysł. Charles de Gaulle to postać nie tak jednoznacznie pozytywna jak marszałek Mannerheim, ale niewątpliwie bardzo interesująca. Więc zaczynam zbierać materiały.
Pozdrawiam serdecznie.
Czcigodny Niedźwiedziu, warto też przypomnieć poblikowaną na starym Antysocjalu sylwetkę innego Wielkiego Człowieka ubiegłego wieku, Augusto Pinocheta.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Czcigodny Refaelu
UsuńJak na razie, sięgnąłem po tak zamilczane przez "merdia" i "bublicystów" postacie jak Mannerheim i Horthy. Czcigodny Klawisz przypomniał mi o de Gaulle'u. Ale masz rację, że o kilka słów o tych wielkich, warto powtórzyć.
Pozdrawiam serdecznie.
Czcigodny Stary Niedźwiedziu.
OdpowiedzUsuńO niemożliwości ocalenia suwernności Węgier świadczy przykład Bułgarii. Ten sprytny naród w sierpniu 1944 zmienił front i wypowiedział wojnę Niemcom. Niewiele to jednak pomogło, bo już we wrześniu cały teren państwa został zajęty przez armię sowiecką. Ubocznym efektem tych wydarzeń był szok, który przeżyłem w centrum Burgas, kontemplując pomnik Radziecko-Bułgarskiego Braterstwa Broni.
Serdecznie pozdrawiam
Czcigodny Dibeliusie
UsuńW tej kwestii pełna zgoda. Poza Jugosławią, która miała własnego a nie z obcego nadania komunistycznego dyktatora, oraz Grecją, która cudem się uratowała, reszta tej części Europy utonęła w sowieckim bagnie. A ten pomnik, o którym piszesz, to wyjątkowo głupi żart.
Pozdrawiam serdecznie.
Bardzo fajnie te lekcje historii. Nie była to nigdy moja pasja (choć ostatnio sięgnąłem po parę książek z serii "Historyczne Bitwy"), ale takie krótkie lekcje jak Wasze, chętnie poczytam - o kim byście nie pisali. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję,
Jakub
Szanowny Jakubie
UsuńJako felietonista mam o tyle łatwiej w stosunku do autora podręcznika, że mogę podać nie tylko ważne ale i ciekawe informacje o danej osobie. A poza tym, nie krępuje mnie polityczna poprawność i inne tego typu bzdety.
Dziękuję za tak miłą recenzje mojego pisania.
Pozdrawiam serdecznie.
Co do gen. Franco to dodam opinię znajomego Katalończyka, który Hiszpanii zdecydowanie nie lubi, a komuny nienawidzi, ale czasy Franco uważa za mroczny okres - procesy, morderstwa, zaginieni bez wieści, tysiące emigrujących do Ameryki Południowej... Tak, że nie jest to całkiem proste...
OdpowiedzUsuń