Gdy malutki człowieczek, w nieszczęsnej III RP będący już
ministrem obrony narodowej, ministrem spraw zagranicznych a ostatnio
marszałkiem sejmu, wyjechał z rewelacją o treści rozmowy Putina ze swoim
formalnym pryncypałem, w pierwszej chwili poczułem jedynie obrzydzenie. Bo
skoro to wielkie nic wypaplało, jakoby Putin proponował Tuskowi podział
Ukrainy, świadczy to wyłącznie o tym, że może ono być zatrudnione w administracji
państwowej co najwyżej jako szatniarz lub konserwator powierzchni poziomych. I
to na pewno nie w żadnym ministerstwie.
Dla człowieka myślącego jest bowiem oczywiste, że niezależnie
od tego, czy taka propozycja padła, czy nie, w takiej sprawie trzeba trzymać
gębę zamkniętą na kłódkę. Było to oczywiste dla najniższego szczeblem
gryzipiórka z ekipy ministerialnej Talleyranda. Ale do tej ekipy na pewno nie
zakwalifikowali by się nieświętej pamięci „drogi Bronisław” czy „profesor”
Bydłoszewski, że o pomniejszym płazie, w III RP robiącym za dyplomatołków, nie
wspomnę.
Tym nie mniej po krótkim czasie naszła mnie myśl, czy takiego
wariantu rosyjscy „szachiści” (jak ich nazywa mistrz Michalkiewicz) aby nie
rozważali. I wydaje mi się , że był on analizowany, bowiem jest to scenariusz ewidentnie
korzystny dla Rosji.
Hipotetyczny podział oznaczałby aneksję przez Rosję
wschodniej i środkowej Ukrainy, czyli najwartościowszej z gospodarczego punktu
widzenie jej części. A Polsce przypadłaby ta zachodnia.
Łatwo sobie wyobrazić dęcie przez rząd (nieistotne, z jakiej
opcji politycznej się wywodzący) w hurra patriotyczną trąbkę. I powszechny
entuzjazm z powodu odzyskania Lwowa z przyległościami. Tyle tylko że warto
zastanowić się , co sprezentowano by w pakiecie tego „podarunku Danaów”.
Najistotniejszym elementem tego pakietu byliby spadkobiercy
OUN i UPA pokroju Ołeha Tiahnyboka, lidera zajadle antypolskiego Ogólnoukraińskiego
Zjednoczenia Swoboda. Poprzednio nosiła ono nazwę Ukraińska Partia
Socjalno-Narodowa, ale jakiś macher od PR dostrzegł, ze zbyt nachalnie wskazuje jej korzenie ideowe. Inny rodzynek to Jurij Szuchewycz, syn bandyty Romana
Szuchewycza. Czyli dowódcy UPA, odpowiedzialnego za rzeź Polaków w Małopolsce
Wschodniej. Nie brak niestety w Polsce naiwniaków próbujących, wzorem pewnego
głupca z grona czołowych posłów PiS, lekceważyć te pobanderowskie wymiociny. I
powoływać się na to, że w wyborach do parlamentu Ukrainy spadkobiercy bandytów
nie odnieśli sukcesu. Tym ślepcom muszę przypomnieć, że w wyborach samorządowych
we Lwowie czy Tarnopolu nacjonaliści zdobyli wiele mandatów, co w pierwszej
kolejności odczuli nieliczni jeszcze mieszkający tam Polacy. O zafekaliowaniu
zachodniej części Ukrainy pomnikami czy ulicami upamiętniającymi Banderę oraz
Szuchewycza, czytelnikom „Antysocjala” przypominać nie muszę.
Zatem w przypadku przyjęcia tego podarunku, po chwilowym
wybuchu entuzjazmu, okazałoby się, że Polska dorobiła się ropiejącej rany.
Czegoś na kształt Ulsteru, z aktywnym podziemiem i terroryzmem, może nawet
zamachami bombowymi. W końcu Rosjanie mają taką wprawę w zaopatrywaniu różnych
terrorystów (choćby IRA czy ETA) w środki techniczne, bez afiszowania się kto
jest darczyńcą, że z takim problemem poradziliby sobie bez trudu. A czy polska
policja, latami nie potrafiąca zlikwidować kilku gangów oraz za przeproszeniem
„służby”, istotnie dające się porównać do „kupy kamieni” (jeśli nie do innej),
potrafiłyby wziąć to towarzystwo za twarz? Głupie żarty!
Tak więc Polska stałaby się, jeszcze bardziej, niż ma to
miejsce obecnie, chorym człowiekiem Europy. Bo targanym już nie tylko korupcją,
ale i terroryzmem. A dobroczyńca Putin, po jakimś czasie, zasugerowałby
Anielci, że coś z tym trzeba w końcu zrobić. Zwłaszcza że gotowe są rozwiązania o już sprawdzonej skuteczności. I wtedy mielibyśmy szczęście, gdyby Polska ostała się w granicach
porównywalnych z Księstwem Warszawskim.
A jeśli ktoś podniósłby raban, że Anielcia darzy Polaków
takim uczuciem, że tego biznesu by nie zaaprobowała, niech się popuka czymś w
głowę. Proponuję szesnastokilowy młotek.
Stary Niedźwiedź
Linki:
Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńPropozycja Rosji mogła być też podstępem - nakłonienie Polski do próby udziału w rozbiorze Ukrainy, ale w efekcie nie dostalibyśmy nic, oprócz rozbudzenia nienawiści Ukraińców. Zgadzam się też, że gdybyśmy - hipotetycznie - odzyskali wschodnie ziemie piastowskie, Polska nie ma potencjału demograficznego, militarnego, ekonomicznego, organizacyjnego, aby to przetrawić. Ludność Polski kurczy się i skoncentrujmy się na utrzymaniu terytorium, które mamy.
Oczywiście tęsknię za Kresami, gdzie kiedyś mieszkała moja rodzina, ale musimy być realistami. Skoro nie możemy tych ziem odzyskać, pracujmy przynajmniej nad polepszeniem relacji z Ukrainą. Ich obecny konflikt z Rosją jest świetną okazją. Ja nie wymagam od Ukraińców przeprosin za rzeź wołyńską - ich na to nie stać. Niemcy nas pięknie przeprosili, ale czy to jest jakąkolwiek gwarancją? Sąsiedzi będą przyjaźni, jeśli będziemy silni i wspólpraca z Polską będzie im się bardziej opłacała niż konflikt. Prawdę mówiąc, mam w dupie przeprosiny. Chcę móc przynajmniej móc jako Polak swobodnie podróżować po Ukrainie i spotykać się z szacunkiem.
Serdecznie pozdrawiam
Czcigodny Dibeliusie
UsuńŻe ta propozycja Rosji (o ile w ogóle była złożona) to podstęp, obliczony na polską tromtadrację, w tej kwestii jesteśmy zgodni. Tak jak i w tej, że Polska nie byłaby w stanie strawić tego kąska.
Co sie tyczy polepszenia relacji z Ukrainą, na pewno do tego celu nie prowadzi głaskanie wymiocin po UPA, jak to próbuja robić różni, za przeproszeniem, "jagiellończycy". Tyle tylko że w chwili obecnej, o pojawieniu się normalności w naszych relacjach chyba nie ma z kim na Ukrainie rozmawiać. Ja przynajmniej takiej liczącej się siły politycznej tam nie widzę. Bo jak nie prorosyjski urok, to banderowska sraczka.
A co się tyczy podróżowania po Ukrainie, mnie wystarczyłoby spotkanie się z neutralnością. Bo na szacunek, przynajmniej na razie, chyba nie ma co liczyć.
Pozdrawiam kresowo.
@Stary Niedźwiedź
UsuńBizantyjska kultura to taki specyfik, w którym po drugiej stronie kija nie ma marchewki. Nie ma - bo być nie może. Bo gdyby co nie daj Bóg miała by choć tylko nieśmiało zamajaczyć - wnet stało by się jasnym mityczne przesłanie o wyższości inteligencji ludu pracującego miast i wsi nad zgniłym imperialistycznym modelem życia dającym jednostce linkę od kagańca na tyle długą - aby choć od czasu do czasu móc zakręcić się wokoło nogi swego pana.
Bizancjum na to nie pozwala. Tu - smycz na tyle musi być krótka, aby pies nie mógł powąchać powietrza wyżej niż do kolan swego właściciela. Będzie w on czas wdzięczny swemu panu za bodaj miskę najpodlejszej zupy. Tak więc - Ukraina nim mogła by zacząć marzyć choćby tylko o wejściu do grona państw cywilizacji łacińskiej, oprzeć by się musiała na edukacji, na przywódcach potrafiących wskazać nowy kierunek. Wreszcie - musiała by do tych zmian dojrzeć a to - wmaga czasu. Długiego czasu.
Sprawa Banderowców, UPA - to nie taka prosta sprawa. Owszem. Można i nawet należy z całą mocą piętnować ich działania. Nie mniej - trzeba też umieć spojrzeć na ich czyny z ich punktu widzenia - i to właśnie nikt bardziej inny niż my Polacy powinniśmy ich zrozumieć.
Filozofia rannego psa na tym właśnie polega - że gryzie on na oślep. Gryzie w obronie własnego życia. Znam to z autopsji. Pamiętam - i nigdy nie zapomnę swoich uczuć, gdy w wojnie z polskimi bolszewikami osiemdziesiątego roku grupa zomowców zakatowała butami mojego przyjaciela. Możecie mi wierzyć lub nie. Wieka była we mnie ochota rzucić im się do gardeł i gryźć. Niestety. Lęk wtedy we mnie zwyciężył. Do dzisiaj pozostał wstyd. Zadra w sercu która zostanie już do ostatniego oddechu.
Po co to wyznanie?
Bo bezkrytycznie można oceniać dosłownie wszystko. Tymczasem - smak wina jak zwykle pozostaje na dnie. Trzeba wpierwej go wypić by poddać ocenie. Samo warg zwilżenie - smak dać może jedynie złudny.
Dla Ukrainy ratunku nie ma. A już z pewnością w oparciu o Polskę. O Polskę, bo ona sama to jedynie stan umysłu. Umysłu tych - co ją szczerze kochają.
Nie ma już świata normalnego. Jest tylko świat mamony. To zaś, co dla ludzi najcenniejsze - uczucia - chronić mus najgłębiej, i Boże broń na szwank nie wystawiać bo nie zostanie już nic.
Czcigodny Staruszku - kto pytam prócz Ciebie, nie wie o tym równie dobrze jak ja?
Kto "zagrał Sikorskim"?
Z "Warszawianki" dam Ci taki cytat. Nie pierwszy z resztą jak Cię pamięć nie myli. Bufon. Czyli Pac. Pac - generał co rzekł w czas spotkania na kwaterze u gen. Chłopickiego: "gdyby ktoś - co niczym Cromwell; Bonaparte, stać się mógł działania duszą - zadziwi pół świata!"
Rozśmieszy pół świata - odrzekł Chłopicki.
I dzisiaj - słowo ciałem się stało.
Stało się, bo tak na prawdę ni krztyny dalej nie posunęliśmy się na drodze do odzyskania niepodległości niźli wtedy. Pewnie. Zmieniła się ta droga z patriotycznej na ekonomiczną.
Pewnie! Mamy coś na kształt autostrad, wieżowców - a mimo to, wciąż siedzimy z palcem w d..pie pośród wszech obecnego ubóstwa większej zdecydowanie części społeczeństwa.
Świat wirtualnego pieniądza. Tzw. świat cywilizacji robotów pcha nas coraz mocniej do sfery w której coraz mniej będzie pracy dla człowieka. Pracy -za którą będzie on mógł być wypłacony.
Wydajność w wydajności. Absurd! Jak oszalały, pies staramy się dogonić swój własny ogon.
No tak mnie najszło, żeby tych kilka słów powiedzieć - bom wczoraj był na grobie wspomnianego przyjaciela - i tak żeśmy se pogadali. Co nam zostało z rozklejania tych ulotek na okalających Mariacki Kościół kamienicach. Z tych złudnych nadziei jakie przebijały się w ich treściach. Z tego głosu radiostacji Wolna Europa.
Jemu więcej niż mnie. Jemu spokój wiekuisty.
Mnie? - wstyd. Za kłamstwo tych, co dzisiaj pierwsi stają w szeregu po ordery.
Czcigodny Adamie
UsuńW swoim komentarzu postawiłeś dwa pytania o kapitalnym znaczeniu. A mianowicie do czego jest zdolny naród działający w stanie skrajnej desperacji, oraz czym jest dzisiaj Polska.
Odpowiedź na każde z nich wymaga chyba osobnego wpisu. Bowiem rzeczą wysoce niestosowną byłaby próba udzielenia takowej w kilku zdaniach na forum dyskusyjnym.
Zatem dziękuję za inspirację i pozdrawiam serdecznie.
Może i banderowcy wiele nie zyskali w tych wyborach, co nie zmienia faktu, że Poroszenko ustanowił 14 października (dzień powstania UPA) świętem armii ukraińskiej.
OdpowiedzUsuńczcigodny Ridzie
UsuńDla mnie to też jest sygnał. Być może obliczony na zatkanie gęby postbanderowcom, ale ja jestem pesymistą. Bo przecież Poroszenko mógł się odwołać do tradycji Chmielnickiego czy Mazepy. Jakże inaczej by to wyglądało.
Pozdrawiam serdecznie.
Drogi Niedźwiedziu
OdpowiedzUsuńCiekawe spojrzenie na sprawę. Ale wygląda na to, że masz rację. Jeśli Putin taki biznes zaproponował, to na pewno jest to podpucha.
Pozdrawiam.
Szanowny Heńku
UsuńMasz rację, bo taka szczodrość Rosji śmierdzi na kilometr. A swoją drogą, ciekaw jestem, na czyje polecenie (zd)Radek to rozgłosił.
Pozdrawiam serdecznie.
Szanowny Stary Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńZakładając, że ta propozycja w ogóle padła, to jak dla mnie byłaby ona na tyle nęcąca, że przynajmniej teoretycznie wypadałoby ją rozważyć. Otóż, można było zimnego ruskiego czekistę w prosty sposób sprawdzić. Wystarczyło mu przedstawić taki oto scenariusz, iż owszem możemy coś takiego zrobić, ale za jakieś dwa, trzy lata, a do tego czasu nasze służby zinfiltrują wrogie środowiska, zbudują "piątą kolumnę" w oparciu choćby o tamtejszą mniejszość polską, a po zrealizowaniu podziału natychmiast wrogi banderowski element będący już namierzony, zostanie zlikwidowany i to najlepiej dosłownie. Jeśli ruski czekista na taki oryginalny scenariusz by przystał to można wnioskować, że mogłoby się to odbyć z korzyścią dla obu stron, a jeśli by naciskał, że tu, teraz i zaraz, to wiadomo, ze to podpucha. Oczywiście oficjalnym powodem dla tych działań byłaby sprawdzona już ochrona mniejszości polskiej na Ukrainie i odzyskanie bezprawnie odebranych nam ziem. Podejrzewam też, że można by liczyć na szerokie poparcie zwykłej ludności ukraińskiej dla takiego projektu, bowiem byłby to dla nich niebywały awans cywilizacyjny. Naturalnie moje rozważania mogłyby być brane pod uwagę tylko w przypadku normalnie działającego państwa i jego wojska oraz służb. w burdelu stworzonym przez ryżego i jego bandę taka operacja jest po prostu niemożliwa. Niemniej, jestem przekonany, że taki Piłsudski przesadnie długo by takiej propozycji nie rozważał, tylko on wiedziałby jak taką partię rozegrać i nie dać się naciąć.
Pozdrawiam serdecznie, TF.
Czcigodny Tie Fighterze
UsuńJak słusznie zauważyłeś, w przypadku jako tako normalnie funkcjonującego państwa, sprawdzenie czy ta hipotetyczna propozycja nie jest kukułczym jajem, byłoby proste. Ale z kolei mam przeczucie graniczące z pewnością, że w takich warunkach nigdy by ona nie padła.
Natomiast w warunkach ciężkiej zapaści działania państwa, taka "zdobycz" mogłaby być ostatnim gwoździem do trumny. I stąd moja hipoteza, że "szachista" z KGB teoretycznie mógł z tym wyskoczyć.
Pozdrawiam serdecznie.
Szanowny Stary Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńTemat bardzo ważny, ale ja po tygodniu w Rzymie nadal średnio zorientowany we wszystkim, dopiero co naskrobałem artykuł o edukacji u siebie, tedy skomentuję póki co krótko.
Mianowicie jestem ciekaw czy taka propozycja w ogóle padła. Ostatnio szukamy rosyjskich szpiegów, dziennikarze doszukują się działań Putina nawet tam gdzie jest wybuch gazu, a Radek Zdradek poważnym politykiem czy dyplomatą nie jest i zapewne bardziej się słucha swojej żony Apfelbaum niż ostatnich własnych szarych komórek.
Jeśli jednak ta propozycja padła to była jedynie powtórką z rozgrywki. Polsce już oferował ZSRR Lwów i Wilno kiedy Imperium się rozpadało, ale Michnik, Kuroń i reszta ekipy skutecznie go wyperswadowały pijakom z CIA. Co niesamowicie musiało zasmucić wszystkich tych "Rosjan", którzy pracowali w pocie czoła nad tym, by z tejże Rosji nic nie zostało. Za co żal nie ich i im podobnych, a milionów porządnych i prostych ludzi, których Soros z kolegami filantropami okradł jeszcze bardziej niż nas.
Co ciekawe, wtedy de jure nie było Litwy ni Ukrainy jako takiej (choć wedle ONZ Ukrainy nie ma również dziś), zatem czy Ukraińcy mogliby mieć pretensje o Lwów skoro odzyskalibyśmy nasze ziemie nim oni zdołali wypracować niepodległość? Podobnie mogła mieć się sprawa z Litwą. Owszem, jest to nadal przejęcie sporej opcji banderowskiej, lecz wtedy nie było to zjawisko aż tak ogromne i przy odpowiednich działaniach edukacyjnych i kontrwywiadowczych zapanowalibyśmy nad tym żywiołem. Scenariusz całkowicie nierealny biorąc pod uwagę kto rządzi Polską przez te ostatnie 25 lat, ale sam fakt, że była taka okazja i to nie jedna, świadczy o tym, że Rosjanie dobrze pamiętają historię i wiedzą, że Polacy raczej z szabelkami na nich nie ruszą, z kolei niemiecka V kolumna na Ukrainie i na Litwie, czyli szowinistyczno-faszystowskie świnie, nie tylko banderowskie do spółki z oligarchami o paszportach izraelskich i niemieckich właśnie, są sto razy bardziej nieprzewidywalne. Co ciekawe, ten "sojusznik" Rosji, mianowicie Niemcy, stojąc za tymi ugrupowaniami uderza najbardziej w Rosję i tworzy ogromną atmosferę rusofobii. Także wkładam pomiędzy bajki układy między panią kanclerz i Władimirem Władimirowiczem. Nie takie, nie do takiego stopnia. Z kolei Polacy to Słowianie i po ludzku można się z nimi dogadać jeśli jest ku temu szczera wola obu stron, a Niemcy od zawsze nie byli partnerem do rozmów tylko krajem przed którym trzeba się zbroić, bo tylko czekać, aż znowu uderzy. Zresztą, jak wszyscy pretendujący do bycia imperiami... ale któż w barbarzyństwie przeciągnąć może naszych sąsiadów zza Odry, którzy dawali nam już się we znaki przed tysiącem lat?
Pozdrawiam serdecznie
Czcigodny Robercie
UsuńZgadzam się, że gdy ZSRR się rozlatywał, warunki odzyskania Lwowa były znacznie lepsze niż dzisiaj. Bo sieroty po UPA były porządnie zdołowane i jeszcze nie zdążyły okrzepnąć i podnieść łba. Inaczej ma się sprawa z Wilnem. Polska mniejszość to tereny podwileńskie, w samym mieście dominują Litwini. Szczerze Polski i Polaków nienawidzący.
Słusznie zauważyłeś, że Ukrainą aktywnie gra IV Rzesza. Więc tym bardziej odzyskanie zachodniej części jest nierealne. Bo "verboten".
Ale co się tyczy Rosji, pamiętając historię, jakoś trudno mi wykrzesać w sobie sympatię do tego narodu. Co najwyżej mogę im życzyć, aby tych Rosji było więcej, niż jedna. Najlepiej tyle, ile w czasach, gdy poszczególnych kniaziów Tatarzy krzepko trzymali za pyski.
Pozdrawiam serdecznie.
Szanowny Stary Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńTak to już jest z nauczaniem historii u nas w Polsce, że o rzezi wołyńskiej słyszeli tylko historycy i ci, którzy choć trochę historią się interesują. Pozostałym nawet nie obiło się to o uszy.
Na lekcjach historii dzieci nie uczą się nic o Stepanie Banderze, a o UPA wiedzą tyle, że zabili jednego naszego czerwonego generała, który za komuny był na 50-złotówce. Po prostu dzisiejsza oficjalna narracja państwa polskiego jest taka, że Ruscy są źli, wszyscy, którzy z Ruskimi trzymają (Serbia na ten przykład) są źli, a wszyscy, którzy z Ruskimi walczą, są dobrzy. Absolutnie brak jakiegokolwiek strategicznego myślenia. To właśnie ten sposób myślenia, czarno-biały, zarówno w polityce wewnętrznej, jaki i zewnętrznej, odziedziczyliśmy po dwustu latach (z krótką 20-letnią przerwą) okupacji. I teraz większości Polaków w głowach się nie mieści, że Ukraińcy mogą nas nie darzyć zbyt wielką sympatią.
A to, jakich pachołków mieliśmy w dyplomacji przez ostatnie 25 lat, to nawet szkoda wspominać. Lepiej o nich wzorem ministra/marszałka Radzia S. - zapomnieć.
Serdeczne pozdrowienia
Czcigodny Jarku
UsuńPodniosłeś kilka kapitalnych problemów.
Primo, brak rzetelnej nauki historii Polski.
Secundo, brak jakiejkolwiek wizji polskiej racji stanu.
Tertio, podwórkowe wręcz wielbienie każdego, kto z Rosją wojuje, z czeczeńskimi terrorystami i gangsterami włącznie.
Quarto, brak w Polsce profesjonalnej dyplomacji.
Po prostu diabli biorą, gdy się pomyśli, ile rzeczy trzeba zaczynać od zera. A ile "zaledwie" wymaga generalnego remontu.
Pozdrawiam ponuro.
Taka była moja pierwsza myśl, gdy sprawa wyszła na jaw: "Czy ten debil chodzący na amerykańsko-żydowskiej smyczy nie może zamknąć ryja?" Jak trzeba być głupim, żeby coś takiego chlapnąć publicznie, czy tam w wywiadzie dla jakiegoś pismaka. Potem jeszcze tłumaczenie w stylu "nie pamiętam co mówiłem". No brawo Jasiu, brawo...a teraz wracaj do piaskownicy bo do polityki to ty sie nie nadajesz. Ale z drugiej strony czego sie spodziewać po człowieku, który wszędzie musi jeździć dwoma limuzynami: jedna dla niego, druga dla jego EGO.
OdpowiedzUsuńDalsze konkluzje również podobne: "A na ch*j nam byłaby zachodnia Ukraina, przecież to tylko kłopot. Jakaś podpucha w wykonaniu ruskich jeśli już".
MACIEJJO
Czcigodny Maciejjo
UsuńTo tłumaczenie, że coś tam mu się "wymskło" kompromituje (zd)Radka jeszcze bardziej. I słuszna jest Twoja diagnoza. Jak mawiali w tzw. Ludowym Wojsku Polskim, ogolić jaja i do piaskownicy.
Co do zachodniej Ukrainy w jej obecnym stanie, też jesteśmy zgodni.
Pozdrawiam serdecznie.
Tu dwa tematy w jednym - sam Sikorski i problem Ukrainy. Co do drugiego -zapewne nie dowiemy się jak było naprawdę. Co do Sikorskiego - ten swawolny Dyzio naszej polityki chyba już nigdy nie dorośnie i nie rozumiem jak może istnieć w przestrzeni publicznej po wielokrotnym zademonstrowaniu swej beztroski.
OdpowiedzUsuńCzcigodna An-Ko
UsuńW przestrzeni publicznej funkcjonuje tyle gwiazd z ekipy PO (zdrowie, edukacja i co tylko chcesz), że na ich tle ten dyplomatołek aż tak bardzo się nie wyróżnia. Potencjalnej konkurencji też nie ma za co podziwiać, ale ich gafy nie były aż takimi idiotyzmami. A poza tym, z dwojga złego wolę jednak bezsensowny postój pociągu na jakiejś stacji i porcję dorsza za niecałe dziewięć złotych.
Bo niestety mamy wybór między przewlekłym katarem a syfilisem. Zdrowia nikt nie oferuje.
Pozdrawiam serdecznie
Witam szanownych Gospodarzy i Czytelników
OdpowiedzUsuńUważam, że w obecnej sytuacji rozważania nad jakąkolwiek propozycją ekspansji na wschód (czyli hipotetyczny udział w rozbiorze Ukrainy) są bezsensowne. Więcej: na "wschodzie" nie mamy żadnych interesów - poza handlowymi, dlatego za debilne uważam zarówno stanowisko PiS ("będziemy wspierać Ukrainę, Gruzję i wszystkich którzy stawiają się Rosji"), jak i PO ("będziemy wspierać Ukraine bo tak życzy sobie USA i UE"). I jedno, i drugie jest idiotyzmem, bo Polska długo walczyła z Rosją o terytoria na wschód od Bugu, ale już dawno te walkę przegrała. A Rosja chciała podporządkować sobie ziemie na zachód od Bugu, i to jej nie wyszło. Pogódźmy się z tym, i zacznijmy współpracować tam, gdzie możemy, traktując linię z paktu Ribbentrop-Mołotow jako rozgraniczenie.
A Ukraina? Gdzieś około 1650 przeszła z "zachodniej" strefy wpływów do "wschodniej", czyli tam, gdzie my nijak nie pasujemy. I tego się trzymajmy. Polska jest tam, gdzie większość stanowią Polacy, a żadne "sentymentalne kolonie" ( w tym ziemie na Litwie czy Ukrainie) nie są nam potrzebne. Niedługo nie będziemy mieli wystarczająco dużo "siły żywej" żeby porządnie zasiedlić te terytoria, które pozostają pod administracja III/IV/lub kolejnej jakiejś RP... Cóż więc należało odpowiedzieć Putinowi? "Róbta co chceta", nie będziemy przeszkadzać, dziękujemy za ofertę, ale wolelibyśmy dostać 10% rabatu na gaz.
Pozdrawiam
Jurek