Kto
jest najgłośniej krytykowanym europejskim politykiem na Zachodzie? Oczywiście
premier Węgier, czyli Victor Orban. Największą rękojmią jego klasy są obelgi miotane
pod jego adresem przez postać takiego autoramentu, jak Adam Michnik, który
skarżył się na przywódcę Fideszu w obszernym wywiadzie udzielonym dla
„Spiegla”. W tymże wywiadzie protesty, jakie przelały się przez Węgry (po tym,
jak ówczesny premier, Ferenc Gyurcsány,
przyznał się do łgania na temat stanu gospodarki i populistycznych obietnic
składanych przez swoich socjalistów) i które zostały – zgodnie z nakazem premiera
- Pinokia brutalnie stłumione (kilkuset rannych), nazywa „BRAKIEM KULTURY
KOMPROMISU”. Nie da się ukryć, że nasz demiurg Adam Michnik ma nieustanny
problem z brakiem KULTURY PRAWDY, ale to już temat na osobny wpis
*. Nasz redaktor bardzo obawia się o stan demokracji na Węgrzech, która jego
zdaniem jest FASADOWA (ale ta sama fasadowość nie przeszkadza mu już w Polsce,
w której notabene podczas najbliższych wyborów, powinni się pojawić obserwatorzy z Białorusi, Ukrainy i
Afganistanu). I widzi paralelę między Orbanem i Hitlerem: „To samo powiedział
Hitler. Specjalne dekrety i rozporządzenia rządu Rzeszy. To droga do piekła”.
Jednym z największych krytyków Orbana jest Cohn-Bendit (nazywany tu i ówdzie
Koniem Bandytą), czyli lider frakcji Zielonych (nomen omen) w Parlamencie
Europejskim; pedofil – lobbysta i człowiek, który najgłośniej grzmiał, że Polska
nie może bazować na energii pozyskanej z węgla. Jak więc widać – najwięksi
szkodnicy i najbardziej oślizgłe typy to zarazem najwięksi krytycy polityki
węgierskiego premiera, a to może oznaczać tylko jedno – że warto się temu
ostatniemu przyjrzeć co najmniej z odrobiną respektu i sympatii.
A warto choćby dlatego, że szykują mu
niestety Majdan-bis. Niedawno miały miejsce demonstracje przed budynkiem
parlamentu w Budapeszcie; oczywiście większość demonstrantów stanowiły lewackie
środowiska, ale część obywateli kraju nad Dunajem została podburzona przez
USmanów, którzy wysunęli „zarzuty korupcyjne” pod adresem urzędników Orbana. Ci
funkcjonariusze dostali zakaz wjazdu do kraju Husseina Obamy, zaś informacje o
rzekomej korupcji stały się wodą na młyn dla przeciwników premiera, którzy
teraz organizują się, żeby wywalczyć kolejny chaos pt. „demokratyzacja”. USA od
pewnego czasu naciska na Węgry w sprawie rozbudowy węgierskiej elektrowni
atomowej w Paks, bowiem to oznacza zmniejszenie zależności kraju, a
Hamerykanie, jak wiadomo, nie zrezygnują z polityki umacniania amerykańskich
stref wpływów. Co więc zrobili? Wywęszyli okazję do wywołania zarzewia
zamieszek, które później ich prezydent okrągłymi słówkami nazwie „walką o
demokrację dla ciemiężonego ludu Hitlera-bis”.
Jaki jest grzech śmiertelny Orbana? Chce,
żeby w jego kraju coś wytwarzano i przedkłada to zdecydowanie nad operacje
kapitałowe i przeksięgowania w cyberprzestrzeni. Orban przyznaje otwarcie to,
czego za Chiny nie chcą przyznać nasi okrągłostołowi mężykowie stanu – że
kopiowanie za wszelką cenę zachodniego modelu i pozwalanie na wszystko
zagranicznemu kapitałowi nie przyniesie żadnego rozwoju kraju, co najwyżej
iluzoryczny. Grzechem premiera jest prowadzona od kilku lat polityka „otwarcia
na Wschód”, a kontakty z państwami Azji nie są mile widziane przez hegemonów z
USA czy UE. Okazało się, że ten okrutny Orban długi spłaca całkiem szybko i
sprawnie – przedterminowo spłacił na przykład dług zaciągnięty wobec MFW. W
2010 rząd Węgier nie odnowił porozumienia z MFW i zamknął ich
przedstawicielstwo w Budapeszcie. Orban odrzucił możliwość skorzystania z
kolejnej linii kredytowej i powiedział Christine Legarde: bye, bye.
Uargumentował to następująco: „Nie spełniamy wygórowanych wymagań MFW. Nie
zamierzamy przeprowadzać głębokich cięć budżetowych, zwłaszcza w szkolnictwie,
opiece zdrowotnej i transporcie publicznym. Nie będziemy zmniejszać zasiłków
rodzinnych, podwyższać podatku dochodowego i podatku od nieruchomości,
zmniejszać emerytur i zwiększać wieku emerytalnego.” Amen.
A teraz następny z długiej listy
niewybaczalnych grzechów Orbana – żydowskie roszczenia majątkowe. Wstąpił
bowiem do Konferencji ds. Żydowskich Roszczeń Majątkowych o zwrot przyznanych
bez uzasadnienia gigantycznych sum pieniędzy, które otrzymali węgierscy Żydzi
mieszkający zagranicą. W New Yorku musiało zaboleć ***.
Poprzedni lewicowy rząd przeznaczył na ten cel lekką ręką miliony $, które
wpadły do kieszeni amerykańskiej fundacji. Oczywiście Victor Orban nie otrzymał
informacji, na jaki cel zostały pieniążki przeznaczone i w tej sytuacji zażądał
zwrotu. Gdyby ktoś się dziwił, dlaczego Orban tak bardzo podpadł elycie USA, to
powyżej jest gotowa odpowiedź.
No i kolejny z największych błędów przywódcy
Fideszu: ograniczył przywileje sklepów wielkopowierzchniowych. Wprowadził
podatek od obrotów uzależniony od wielkości firmy. Od tych obciążeń uwolnione są
małe węgierskie sklepiki. Mało tego! Sklepy, które od dwóch lat z rzędu
„wykazują straty”, będą zamykane ****. Dodajmy do tego podatek kryzysowy
nałożony na firmy z sektora finansowego (banki i firmy ubezpieczeniowe), na co
oczywiście zareagowała Komisja Europejska. Orban dobrał się też do niemieckiego
medialnego giganta, jakim jest RTL – grupa ta złożyła do KE skargę na
40-procentowy podatek od reklamowych przychodów. Co na to rząd Orbana? Podniósł
superpodatek z 40 do 50%.
Nie ma się co dziwić, że Adam Michnik
regularnie atakuje przywódcę Fideszu. Po pierwsze: jego działania mogą obudzić
Polaków i uświadomić im, że już dawno powinni wyjść na ulicę. Po drugie: jeśli
tacy, jak Orban zaczną rządzić w naszym kraju, to Michnikowi pozostanie zwinąć
się stąd i obszczekiwać Polskę z Paryża, wraz ze swoim „zielonym” przyjacielem.
Flavia de Luce
muszę przyznać, że z niepokojem śledzę ataki na Orbana
OdpowiedzUsuńi od jakiegoś czasu zatsnawiam się kto i kiedy urządzi mu Smoleńsk :/ bo to, ze "zachodnie elyty" go nienawidzą jest jasne, ale są to potężni ludzie (a raczej - potężne lobby), którzy do swoich celów ida po trupach... dosłownie
pozdrawiam
P.S. oczywiście mu tego nie życzę, wręcz przeciwnie, ale po prostu nie mam wiary, że on sam wygra z tą bandą
Usuńtu na ziemi, ma się rozumieć
Czcigodna Olu
UsuńNa podłość tego świata, pokroju Eurokołchozu czy The Holocaust Industry, nie mamy jako zwykli ludzie odtrutki. Ale możemy się za Victora Orbana pomodlić. Bo od czasu politycznej emerytury Vaclava Klausa, jest jedynym europejskim politykiem, za którego na pewno warto.
Pozdrawiam serdecznie.
@Olu
UsuńBarrosso co jakiś czas wysyła Orbanowi listy z pogróżkami. Dwa lata temu kazał mu się tłumaczyć z tego, dlaczego nie chroni "demokracji" i "swobód obywatelskich". Tylko zapomniał o tym, że unijni urzędnicy są niewybieralni i narzucają prawo, zaś Orbana wybrano w demokratycznych wyborach.
Szanowna Flavio.
OdpowiedzUsuńZamiast komentarza.
Jest to jedyny wywiad jakiego udzielił Orban polskiemu dziennikarzowi.Słuchałem go na żywo,naprawdę poruszy każdego.Co prawda ,trochę czasu trzeba poświecić,ale naprawdę warto.
https://www.youtube.com/watch?v=r46dLtiacoc
Pozdrawiam serdecznie.
Czcigodny Józefie
UsuńWielkie, wielkie dzięki za ten link. Otworzył się bez problemu. Ale gdy próbowałem wstawić ten film, edytor blogspotu świrował, że go nie widzi. Podejrzana sprawa.
Pozdrawiam serdecznie.
@Józefie
UsuńSerdeczne dzięki za ten link :)
Witaj Flavio.
UsuńCo prawda Stary Niedźwiedź sygnalizuje problem z wstawieniem tego filmu(nie znam się na tym),ale obejrzeć warto ponieważ doskonale ,moim zdaniem,uzupełnia Twój komentarz.
Serdecznie pozdrawiam.
Jestem przeciwnikiem ręcznego sterowania gospodarką i mnożenia podatków. Moim zdaniem długfalowo źle się to skończy. Ale plus dla Orbana za samodzielność, patriotyzm, nie uleganie dyktatowi "mędrców" z Zachodu.
OdpowiedzUsuńDrogi Dibeliusie,
UsuńTu raczej chodzi o interwencjonizm państwowy w celu ochrony własnego runku i gospodarki. Aby nie złapać grypy przyjmujemy szczepionki i tak należy rozumieć posunięcia rządu Orbana. Jeśli się przyjrzeć polityce Niemiec czy Francji w tym zakresie, to jest ona jeszcze bardziej nastawiona na ochronę własnych podmiotów i rynku. Tylko w Polsce jak widać próbuje się w iście karykaturalny sposób forsować ideę zupełnie odwrotną. Uprzywilejowane są zagraniczne podmioty, które skutecznie niszczą resztki polskiej przedsiębiorczości. Zatem ja nie widzę w protekcjonizmie nic złego, jeśli tylko odwrotnie niż Polsce chroni on własnych przedsiębiorców. A jeśli chodzi o cudowny samoregulujący się rynek, to posłużę się przykładem francuskim. Otóż jedna ze spożywczych sieci handlowych zdominowała praktycznie jeden z największych rynków lokalnych i jak tylko pozbyła się wszelkiej konkurencji, natychmiast zrzuciła maskę niskich cen i w ten oto sposób w Paryżu mamy najdroższą żywność w całej Europie. Takie korporacje kierują się bowiem chciwością, a nie uczciwym prowadzeniem biznesu. Nie masz chyba wątpliwości, że w obliczu nierównych szans na rynku polskim, taka dajmy na to Biedronka po wykoszeniu konkurencji natychmiast podniesie swoje ceny, bo i tak nie będzie alternatywy dla sieci jej sklepów. Osobiście uważam, że wszystkie sklepy o powierzchni powyżej 400m/kw powinny płacić podatek obrotowy. Mało tego, uważam, że powinny obowiązywać przepisy antykoncentracyjne, uniemożliwiające wejście w posiadanie więcej niż jakiegoś procenta rynku i tyle. Idea niczym nieskrępowanego i rzekomo wolnego rynku, w realiach współczesnego świata, oznacza dyktaturę wielkich korporacji i widać to gołym okiem na przykładzie naszego własnego kraju.
Pozdrawiam serdecznie, TF.
Drogi Tie-Fighterze,
UsuńJa widzę to zupełnie odwrotnie. Skoro polskie podmioty na ogół płacą CIT a niektóre podmioty zagraniczne nie płacą, należy znieść CIT. I tak większość wpływów do budżetu zapewnia VAT. Niewielka podwyżka VAT zrekompensuje likwidację CIT. Skoncentrować się na uproszczeniu i uszczelnieniu VAT. W zakresie obsługi podatkowej firm odpadnie połowa pracy. Zmniejszenie kosztów i zwiększenie konkurencyjności Polski dla inwestorów.
Ochroną rynku przed nadużyciami korporacji powinny zająć odpowiednie instytucje np. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Serdecznie pozdrawiam
Czcigodny Dibeliusie
Usuńgdy swego czasu michnikowi pismacy próbowali niedojdę Suchocką przedstawiać jako drugą Thatcher, mistrz Michalkiewicz wyśmiał te zabiegi, pisząc że poza płcią i zajmowanym stanowiskiem, łączy je tylko jedno. Żelazna Dama też nie kierowała się polską racją stanu. Na tej zasadzie Tuska łączy pewien detal z Angelą Merkel. Bo jak i ona, przedkłada niemiecką rację stanu nad polską.
Więc nie dziw się, że na "Antysocjalu" Victor Orban cieszy się poważaniem. Bo chyba jako jedyny polityk z naszej części Europy, przedkłada interesy węgierskie nad te "Wielkiego Brata". A raczej Wielkiej Siostry.
Pozdrawiam serdecznie.
Czcigodny Stary Niedźwiedziu,
UsuńAby znieść CIT trzeba by się ostro przeciwstawić międzynarodowym doktrynom. Doceniam to, że Orban potrafi się przeciwstawić.
Serdecznie pozdrawiam
@Dibelius,
UsuńRównie dobrze mógłbyś napisać, że Pierwszy Urząd Skarbowy w Poznaniu powinien zająć się firmami Jana Kulczyka. Zwłaszcza źródłami ich finansowania w pierwszym okresie działalności. Na papierze zabrzmi to bardzo rozsądnie - a jak będzie to wyglądać w rzeczywistości?
Oppressor.
@Opressor,
UsuńPisząc wyobrażamy sobie nieraz jakiś stan idealny.
Równie dobrze mógłbyś napisać, że powiesisz sobie na latarniach Kulczyka i jemu podobnych i będzie pięknie i dobrze.
A jak to będzie wyglądać w rzeczywistości?
Dobre!
UsuńOppressor
@Dibelius
UsuńAle czy jest państwo, które nie steruje ręcznie gospodarką? Poza Somalią.
Szanony Dibeliusie,
UsuńŻeby było jasne. Ja też jestem za zniesieniem CIT-u. Mógłby on zostać zastąpiony podwyższonym VAT-em, lub niższy VAT, uzupełniony podatkiem obrotowym od banków, zachodnich sieci handlowych itd. Nie można bowiem lekceważyć szkodliwości działania tych instytucji w imię pięknej idei wolnego rynku i równych szans. Natomiast podatek dochodowy płacony obecnie od dochodów osobistych powinien być zastąpiony nieprzesadnie wysokim podatkiem liniowym - i to traktowanym przejściowo na drodze do jego likwidacji.
Pozdrawiam serdecznie.
Szanowna Flavio,
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst, na napisanie którego nie mogłem się nijak zdobyć. Widać po działaniach Orbana wyraźnie, że z jednej strony dąży on do umocnienia swojej władzy na granicy dyktatury, ale z drugiej strony robi to wszystko w dobrze pojętym i prawidłowo zdefiniowanym interesie narodowym. Podziwiam go za odwagę, której najwyraźniej brakuje "naszym" mężykom stanu, a którzy chodzą na krótkiej smyczy instytucji finansowych, globalnych koncernów i ich sługusów z Brukseli. Orban nie dał sobie założyć żadnej smyczy. On najwyraźniej zdaje sobie sprawę z tego, jakim zagrożeniem dla rodzimej gospodarki są na wpół kryminalne praktyki lichwiarskiej międzynarodówki i zachodnich koncernów - zwłaszcza sieci handlowych, które już przestały pełnić funkcję pasożytniczą na organizmach narodowych gospodarek, a zaczęły pełnić funkcję komórek rakowych. Globalne koncerny drenują rynek z pieniądza, który bez odprowadzania podatków jest transferowany do rajów podatkowych, według sprawdzonych mechanizmów generowania fikcyjnych kosztów.
W poszczególnych latach w Polsce drenaż odbywał się według poniższego zestawienia:
2002: 1,11 mld USD
2003: 1,96 mld USD
2004: 0,42 mld USD
2005: 0,78 mld USD
2006: 0
2007: 3,3 mld USD
2008: 12,2 mld USD
2009: 10 mld USD
2010: 10,5 mld USD
2011: 9,1 mld USD
Najwięcej pieniędzy, jak podaje ten raport, wydrenowano za rządów PO-PSL (po około 10 mld USD rocznie).
Firmy te prawie niczego nie budują, nie wytwarzają, a nieliczne miejsca pracy, które tworzą są nisko płatne i stworzone na miejsce zlikwidowanych uprzednio miejsc pracy w rodzimych firmach wykończonych przez zachodnie sieci handlowe. Sieci te, nierzadko wykańczają lokalnych dostawców, kupując towar z odroczonym terminem płatności wynoszącym 60 dni i jeszcze potrafią go przeciągać. O szkodliwej działalności instytucji finansowych już przez litość nie wspomnę, bowiem te prowadzą działalność z pogranicza przestępstwa, pożyczając ludziom wirtualne i nieposiadające pokrycia w niczym wartościowym pieniądze pod zastaw zakupionych domów czy samochodów, w zasadzie piorą pieniądze, tyle ze nie brudne, a nieistniejące (skraplanie pięniądza z powietrza) Ponieważ banksterzy zdali sobie sprawę z tego, że po pęknięciu kolejnej bańki spekulacyjnej jedyne co będzie miało wartość to ziemia i bogactwa naturalne, więc zadłużają na siłę kolejne państwa, aby później za niemożliwe do spłacenia długi przejmować nad nimi faktyczną kontrolę. Dlatego własnie trwa rabunkowa eksploatacja lasów deszczowych, bowiem rządy krajów gdzie te się znajdują utraciły nad nimi władztwo i w rzeczywistości należą one do wielkich koncernów. Orban to wszystko wie, zdaje sobie sprawę z zagrożenia i mówi tym łupieżcom "nie". Zważywszy jaki los spotkał paru prezydentów krajów południowoamerykańskich, którzy też ośmielili się powiedzieć "nie", scenariusz kolejnego Smoleńska, albo węgierskiego majdanu, wydaje się być wysoce prawdopodobny.
Pozdrawiam serdecznie, TF.
"Prawidłowo zdefiniowany interes narodowy" - i to jest clou sprawy. Dla naszych liczy się tylko chwila splendoru. A dalej: po nas choćby potop.
UsuńCzcigodna Flavio
OdpowiedzUsuńDo obszernego komentarza Tie Fightera trudno coś dodać. Więc potwierdzę zasygnalizowaną przez Ciebie kwestię. Biorąc pod uwagę, jacy łajdacy tak głośno na Orbana ujadają, to na pewno nie jest zły człowiek. A już zwłaszcza zły Węgier.
Gratuluję tekstu i pozdrawiam serdecznie.
Bycie krytykowanym przez Adama Michnika to najwyższy komplement :)
UsuńObawiam się, że Victor Orban (oraz Fidesz) krytykowany jest nie tylko z lewej, ale i z prawej flanki. I nie tylko z zewnątrz, ale i wewnątrz kraju. Autorka notki nie wspomina o relacjach partii rządzącej z Jobbikiem, a temat jest - moim zdaniem - istotny i bardzo mnie ciekawi. Byłabym wdzięczna za poruszenie kwestii tych relacji, tym bardziej że widzę tu podobieństwo do relacji między pewnymi partiami/ruchami w Polsce.
OdpowiedzUsuńLosy Bratanków są mi bliskie zarówno z uwagi na historię obu narodów/państw, jak i z powodów osobistych, więc pozwoliłam sobie odezwać się na tym blogu, po latach.
Pozdrawiam serdecznie
Witam, Anno.
UsuńZ tego, co się orientuję, to Jobbik i Fidesz są raczej zantagonizowane. Łączy je przede wszystkim niechęć do międzynarodowych koncernów. Fidesz jest hegemonem dzięki zmianom zaostrzającym zasady ordynacji wyborczej. Między PiS a Ruchem Narodowym różnic jest znacznie więcej, ale nie ma między nimi takiego antagonizmu, jak między prawicowymi ugrupowaniami na Węgrzech.
@Anna,
Usuń"Przywódca węgierskiego Jobbiku Gábor Vona odniósł się do słów centroprawicowego premiera Viktora Orbana, który w zeszłym tygodniu wygłosił przemówienie w Londynie. Odniósł się on w nim do zarzutów o “tolerowanie ekstremizmu politycznego” na Węgrzech mówiąc, że centroprawica nie powinna wspierać radykalnych partii politycznych i ich delegalizować, ponieważ nie powinna się ich w ogóle bać. Orban stwierdził, że nacjonaliści mają historyczne poparcie 16% ludzi i nie są w stanie osiągnąć lepszego wyniku, a zamiast zajmować się politycznym marginesem, jest zajęty pozostałymi 84% społeczeństwa. Lider nacjonalistów stwierdził, iż węgierski premier tym samym uznaje elektorat Jobbiku za osoby drugiej kategorii w społeczeństwie.
Według Vony, centroprawicowy premier uznaje za obywateli pierwszej kategorii jedynie elektorat Fideszu, Węgierskiej Partii Socjalistycznej, Koalicji Demokratycznej czy partii Polityka Może Być Lepsza, ale wyrzuca poza nawias społeczeństwa osoby mające w 2010 roku odwagę głosować na Jobbik. Szef nacjonalistów dodaje, że gdyby wygłosił podobną opinię na temat choćby elektoratu skrajnie liberalnego Związku Wolnych Demokratów, media na Węgrzech i na świecie rozpętałyby wielką aferę. Twierdzi również, że nie wierzy w liberalną demokrację i nie jest przez to hipokrytą, tymczasem Orban wyznaje idee demokracji w której istnieją ludzie których głosy są mniej ważne od innych.
Vona w oświadczeniu napisał także, iż obecny rząd boi się Jobbiku, ponieważ partia mówi o problemach Węgier takich jak cygańska przestępczość, pogorszenie się bezpieczeństwa publicznego, kolonizacji kraju przez międzynarodowe korporacje i Unię Europejską niszczącą rodzimą gospodarkę. Przewodniczący Jobbiku pyta również czemu Orban przejął punkty programu “ekstremistów” z 2010 roku, takie jak otwarcie polityki zagranicznej na Wschód, wprowadzenie podatku bankowego czy powiększenie wolności gospodarczej. Jednocześnie Vona zaznaczył, że wszystkie te propozycje zostały wprowadzone nieudolnie i nie przynoszą przez to spodziewanych efektów."
http://xportal.pl/?p=10752
Bardzo dziękuję za odpowiedź, Flavio.
UsuńTie_ fighter, zanim napisałam powyższy komentarz, próbowałam sama znaleźć odpowiedź na swe pytania i wątpliwości i znalazłam m.in. ten zacytowany przez Ciebie tekst, także w oryginale. I właśnie pod wpływem lektury kilku takich tekstów zdecydowałam się poprosić Autorkę o wypowiedź na temat relacji Fidesz - Jobbik.
Wiele bym dała, by partie czy ruchy narodowe dogadały się z partiami, mającymi szansę poprawić byt swych rodaków w ich własnym kraju - tak w Polsce, jak i na Węgrzech. Bo przecież - uogólniając - i narodowcy, i centroprawicowcy szermują podobnymi hasłami, mają podobne cele i programy (Vona zarzuca Orbanowi przejęcie punktów ich programu!). Rywalizacja jest w takim wypadku rzeczą naturalną, tyle że w czasie pokojowych igrzysk sportowych, a nie w czasie walki o być albo nie być kraju czy narodu.
Naprawdę idzie mi o pojednanie obu stron oraz ich współdziałanie dla dobra Ojczyzny, a nie o pożarcie czy zniszczenie jednej przez drugą. Jako zdeklarowana zwolenniczka PiS-u dodam, że nigdy nie zapomnę krakowskim narodowcom tego, że obronili Najświętszy Sakrament przed planowaną przez pederastów profanacją - http://www.pch24.pl/mlodzi-katolicy-udaremnili-plan-bluznierstwa-w-lagiewnikach,14935,i.html
Pozdrawiam
Czcigodna Anno
UsuńSerdecznie dziękuję za wizytę. Wiem że Węgry i ich mieszkańcy są bliscy Twojemu sercu, ale Twój komentarz sprawił mi miłą niespodziankę. Pozostaje mi mieć nadzieję, że będą i kolejne, więc serdecznie zapraszam.
Z najlepszymi pozdrowieniami od całej redakcji.
Szanowna Anno,
UsuńO ile wzajemne relacje polskich narodowców z PiS-em nie są tak wrogie jak te na Węgrzech, to jakaś sensowna współpraca pomiędzy nimi wydaje się niemożliwa (może poza pojedynczymi przypadkami). Narodowcy nigdy nie wybaczą PiS-owi głosowania za traktatem lizbońskim czy izraelskimi emeryturami.
http://antysocjalbis.blogspot.com/2014/06/izraelskie-emerytury_13.html
Dlatego też RN odrzucił propozycję współpracy z PiS-em, bowiem narodowcy odrzucają zarówno kapitalizm, jak i socjalizm - mają swoją drogę (zasada 3-ciej pozycji). Zatem węgierscy narodowcy muszą dążyć do zdobycia i sprawowania władzy samodzielnie. Podobnie jak i polscy. Tyle, że poparcie Jobbiku to 22,5%, a RN to w porywach 2%
Serdecznie pozdrawiam.
Drogi Stary Niedźwiedziu, dziękuję za miłe przyjęcie. Nie ukrywam, że stęskniłam się za naszymi rozmowami, za Twoimi anegdotkami. Być może dzięki tej notce Flavii - a pośrednio dzięki Bratankom - przynajmniej jedna relacja w blogosferze zostanie przywrócona. Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy...
UsuńSzanowny Tie_ fighterze, mam wrażenie, że dajemy się rozgrywać jak dzieci. Nie wątpię, że większości skłóconych politycznie Polaków naprawdę zależy na Polsce, ale - wyraźnie to widać - dajemy się wpuszczać (komu?) we wzajemne kłótnie o przysłowiową łopatkę, podczas gdy czołgi rozgrywającego nas agresora są już bardzo blisko piaskownicy. Gdyby łopatkowicze dostrzegli owe czołgi, natychmiast zapomnieliby o swych idiotycznych kłótniach i zrobiliby to, co w danej chwili nakazuje zrobić rozsądek lub przynajmniej instynkt samozachowawczy.
Nie chcę wchodzić w dyskusję na wrzucone przez Ciebie tematy, bo uważam, że w dzisiejszej sytuacji trzeba się nad nimi prze-rzucić. Gramy o wszystko - o Polskę.
Niemniej nadmienię, że - owszem - miałam za złe prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu podpisanie TL i że głosowałam przeciw wstąpieniu naszego kraju do UE (wtedy nie rozumiałam także "polityki" JPII), ale dziś widzę, że gdybyśmy nie byli w Unii, bylibyśmy w ZSRR-bis - to oczywiste.
Niestety tu, na ziemi, nie ma czystego dobra i w każdym człowieku, w każdej partii da się znaleźć skazę - więc trzeba wybierać mniejsze zło. Tak! Bo jest, co jest.
Szukanie rozwiązań idealnych oznacza szukanie rozwiązań nierealnych, czyli wpuszczanie się w chaszcze utopii. Podatni na idee utopijne są przede wszystkim ludzie młodzi i po tej linii są rozgrywani. I mamy, co mamy.
Sam piszesz, że RN ma w porywach 2%, ale "odrzucił propozycję współpracy z PiS-em, bowiem narodowcy odrzucają zarówno kapitalizm, jak i socjalizm".
Narodowcy, czyli kto konkretnie? Rozmawialiśmy już na ten temat na innym blogu, więc i tego tematu nie chcę tu rozwijać, ale nie byłabym sobą, gdybym nie przypomniała, że dwa razy dwa jest cztery, i gdybym nie postawiła pytania: "Cui bono?".
Mam wrażenie, że inspiracją działań Viktora Orbana jest właśnie to pytanie: CUI BONO?
@Anno
UsuńCałkowicie zgadzam się z tym, że w czasie wojny nie można wybrzydzać na sojuszników. Niemniej wiem, skąd się bierze niechęć do J. Kaczyńskiego wśród reprezentantów klasy średniej - prezes często podkreśla konieczność walki o pracowników i majstrowania przy stosunkach pracy; często też niezbyt pochlebnie wypowiada się o ludziach prowadzących udane biznesy (nie mówię tu o byznesmenach "jadących" na kantach), co rodzi wrogość wśród przedsiębiorców. No i wśród samych pracowników, bo im mniej firm, tym gorzej na rynku pracy, a prezes zapowiada "selekcję". Co ciekawe, w przeciwieństwie do Orbana, dużo mniej uwagi poświęca wielkim korporacjom.
Czcigodna Anno
UsuńPełna zgoda co do tego, że już nie czas okładać się łopatkami i kubełkami do piasku po głowach. Zwłaszcza że wróg poza sferą gospodarki, czyli popieraną przez neotargowiczan bezpardonową walką z polską przedsiębiorczością i własnością, atakuje również i tradycyjny system wartości. Nie bez sukcesów, czego najlepszym dowodem są mieszkańcy Słupska, którzy stali się pośmiewiskiem całej Polski.
W politycznej retoryce PiS bardzo brakuje mi właśnie akcentów gospodarczych. Za mało jest nieustannego przypominania ludziom koszmarnego złodziejstwa i marnotrawstwa Popaprańców. Ale jeszcze bardziej propozycji ratowania polskiej przedsiębiorczości przed zgonem, czyli propozycji w stylu właśnie Orbana czy choćby polskich narodowców. Tylko taki program byłby sygnałem do przynajmniej odłożenia na bok starych animozji (traktat "lesboński") i może nie od razu sojuszu, ale przynajmniej uczciwego współdziałania w kilku konkretnych sprawach.
Oczyszczenia przedpola wymagają też kwestie "ideologiczne". Jak długo obóz patriotyczny będzie dawał wciągać się w bezsensowne dysputy o antykoncepcji i dawał zakładać sobie na twarz błazeńską maskę ludzi gotowych chodzić od apteki do stacji benzynowej po to, by dziurawić sprzedawane tam prezerwatywy, w ręce lewaków i jurgieltników będzie się wpychać uczciwych agnostyków. Stanowiących w mojej ocenie drugą pod względem liczebności "grupę wyznaniową" w Polsce, szacuję ją na kilkanaście procent ludności Polski. I stąd wzięła się lansowana u nas idea "Septalogu" jako kryterium elementarnej przyzwoitości. Tak wyszydzana przez proaborcjonistów, narkomanów, pedałów, paskudne dziewki (nie mylić z prostytutkami) i inny ludzki pomiot.
Pozdrawiam serdecznie.
Szanowna Flavio,
OdpowiedzUsuńTekst interesujący, dobrze ukazujący kolejne ruchy Orbána oraz powody jego złego PR-u w krajach Unii Europejskiej oraz wśród elyt prounijnych. Jednak jak dla mnie na blogu, którego nazwa brzmi wciąż "Antysocjal", tekst jest zbyt dużą laurką dla tego polityka. Sam fakt, że wykonuje ruchy, które nie podobają się Antyeuropejczykom z Brukseli, nie oznacza, że te ruchy są dobre dla obywateli. Myślę, że mafia pruszkowska nie lubi ruchów wykonywanych przez mafię wołomińską, co nie oznacze, że mieszkańcy Warszawy mają którąś z nich wspierać.
Viktor Orbán prowdzi politykę pod hasłem "urzędnik jednak wie lepiej", z tym, że on steruje w inną stronę (jak sama napisałaś - wschodnią) niż pozostali politycy naszego nieszczęsnego kontynentu. Jednakowoż podkreślam, że steruje. Szczególnie gospodarką. A sterowanie gospodarką przez rząd w żaden sposób nie powinno być na Antysocjalu chwalone. Antysocjal to antysocjal, a nie inny socjal.
A co do ostatnich protestów, były one spowodowane chęcią opodatkowania danych ściąganych z internetu. Zresztą, rządy Orbána jeśli chodzi o podatki też są specyficczne. Z jednej strony zmniejszył PIT do 16%, a z drugiej zwiększył VAT z 25% do 27%. No i te specpodatki od reklam - prawdziwej duszy antysocjalistycznej nie mogą się podobać.
Pozdrawiam serdecznie
Szanowny Jarku,
UsuńCo by nie powiedzieć o Orbanie, to jednak najwyraźniej samym Węgrom styl jego rządów odpowiada, skoro w ostatnich wyborach zdobył 133 mandaty na 199 możliwych - nawet jeśli uwzględnić wprowadzenie przez jego rząd korzystnej dla siebie ordynacji wyborczej.
Pozdrawiam serdecznie, TF
@Tie_Fighter,
UsuńSzanowny Tie Fighterze,
Jakiś miesiąc temu oglądałem program "Wolne Głosy" z Wojciechem Cejrowskim. Szanowny WC zapytany, dlaczego ludzie nie głosują za wolnym rynkiem, wyraził to najjaśniej i najprościej, jak tylko się da. Ano dlatego, że większość ludzi nie chce być wolna. Większość ludzi chce mieć dobrego pana i pełną michę żarcia. Dlatego większość głosuje za socjalizmem.
Z tym, że w tym systemie nie podoba mi się to, iż mnie też zmuszają do życia w socjalizmie. Nie pozwalają mi być wolnym. A gdybyśmy wprowadzili mój ulubiony ustrój wolnościowy, to ja bym tych ludzi do wolności nie zmuszał. Mogliby się tej wolności zrzec na rzecz jakiegoś pana - dobrego lub złego, to już nie moja sprawa. Wszak dziś lud myśli, że wybiera pana dobrego, a on się później i tak okazuje zły.
Zatem ja nie miałbym nic przeciwko takiemu dobrowolnemu zniewoleniu. Chcę tylko, by ci budowniczowie systemu niewolniczego nie zmuszali mnie, bym też niewolnikiem był.
Pozdrawiam
Czcigodny Jarku
UsuńPełna wolność gospodarowania ma niezliczone zalety i tylko jedna wadę. W żadnym znanym mi kraju nie jest realizowana, wszędzie rządy w mniej lub bardziej udolny sposób wspierają swoich przedsiębiorców a utrudniają działalność obcym. Wyjątkiem od tej reguły jest Tusklandia, w której o wolności gospodarowania trudno mówić, ale POpaprańcy popierają firmy zagraniczne (praktycznie nie płacące CIT hipermarkety klinicznym przykładem) w ich walce z polskim handlem.
Dlatego darzymy sympatią Victora Orbana, który postępuje dokładnie odwrotnie, niż polska "partia zagranicy". A jednostronna całkowita rezygnacja z jakiegokolwiek sterowania, przypomina mi stary dowcip. Jak twierdzi lud, poplucie w dłonie, pozwala pewniej coś w nie chwycić. Ale poplucie w dłonie przez alpinistę, wiszącego na linie nad przepaścią, nie jest dobrym pomysłem.
Pozdrawiam serdecznie.
@Jarek Dziubek
UsuńDziękuję za komentarz. Zadaję sobie jednak pytanie: czy można uniknąć sterowania gospodarką i czy istnieje państwo, w którym sprawdził się model absolutnej wolnej amerykanki? Piszesz z pogardą o ludziach, którzy chcą mieć "pełną michę żarcia", ale trudno zachwycać się ideą wolności, kiedy nie ma się zaspokojonych podstawowych potrzeb. a mam przeczucie, że całkowita "wolna amerykanka", zwłaszcza w Polsce, doprowadziłaby do tego, że masa ludzi znalazłaby się na marginesie.
Szanowni Autorzy,
UsuńTo, że wada wolności gospodarowania polega na tym, iż ta wolność nie jest w tej chwili realizowana w żadnym znanym kraju na świecie, to nie znaczy, że nie należy o nią walczyć. A co do tych żadnych krajów, to też bym był ostrożny, gdyż taka Australia w tym roku jednym ruchem zlikwidowała 10 500 szkodzących wolnej gospodarce ustaw, a także oświadczyła, że przestaje walczyć z globalnym ociepleniem. Oczywiście do 100% wolności gospodarczej jeszcze im daleko, ale wg naukowców (http://en.wikipedia.org/wiki/Index_of_Economic_Freedom) w zeszłym roku mieli już 82%, więc w 2014 zapewne im podskoczy. Polska jednak jedynie 66%, a Węgry o 1 procencik wiecej. Innym znanym mi krajem na świecie, w którym byłem, a jest tam naprawdę bardzo sympatycznie pod względem wolnego gospodarowania jest Hongkong. Prowadzi zresztą w tym rankingu, choć w tym przypadku obawiam się, że tendencja może być odwrotna niż w Australii, dlatego wolałem najpierw podać tamten przykład.
O ludziach, którzy chcą mieć dobrego pana i pełną michę żarcia, nie pisałem z pogardą, tylko napisałem, że nie są ludźmi wolnymi i chcą to niewolnictwo narzucić wszystkim, co mi się nie podoba. Jednak przecież napisałem, że w moim ulubionym systemie mieliby oni prawo do dobrowolnego poddania się niewoli. Co oznacza, że ich szanuję, a nie pogardzam nimi. Jeśli już, to oni raczej mną gardzą, bo zmuszają mnie do niewolnictwa wbrew mej woli.
Co by nie pisać o Viktorze Orbánie, jest on niewątpliwie narodowym socjalistą, podobnie jak u nas Jarosław Kaczyński i większość PiSu. Dlatego dziwi mnie, że na Antysocjalu wychwalany jest narodowy socjalizm. Wszak blog ten od zarania był antysocjalistyczny. Po prostu zaczynam się coraz bardziej dziwić.
Oczywiście jako autorzy macie święte prawo pisać, co chcecie. Rozumiem też, że od pewnego czasu większość tekstów piszecie w opozycji do JKM. Ale nie popadajcie w PiSowską skrajność. Jednakowoż 80-90 % tego, co mówi Miki, trzyma się kupy. Szczególnie jeśli chodzi o kwestie gospodarcze. Zatem jeśli tak bardzo chcecie pisać, o czymś, co Wam się u niego nie podoba, to jest jeszcze te 10-20 % jego wypowiedzi, które nie dotyczą gospodarki.
Przepraszam za zbyt długą wypowiedź, ale mam wrażenie, że Antysocjal zmienia się w Narodowy Socjal. Cytując klasyka: "nie idźcie tą drogą"!
Pozdrawiam serdecznie
Drogi Jarku,
UsuńNie wiem gdzieś Ty się dopatrzył w tekście Flavii pochwały narodowego socjalizmu? Wszak Flavia opisała cztery przyczyny, z powodu których Orban jest tak znienawidzony przez lichwiarską międzynarodówkę, wielkie korporacje i komunistów z Brukseli. Nie było tu zachwytu nad całością rządów Orbana, a jedynie pochwała konkretnych działań, które z punktu widzenia węgierskiego interesu narodowego są konieczne. Ba, one są konieczne z punktu widzenia Polski i jej interesu narodowego, choć odważnych do ukrócenia dyktatu banków i zachodnich korporacji jakoś na horyzoncie nie widać. Dziwi mnie to, że zwolennicy skrajnie liberalnych poglądów na gospodarkę, zdają się w ogóle nie dostrzegać zagrożeń płynących z działalności wielkich koncernów i ich zewnętrznych manifestacji w postaci wielkich sieci handlowych. Ślepa wiara w cudowne, samoregulujące mechanizmy gospodarcze wydaje się być nieco naiwna we współczesnych realiach rynków globalnych. Ta wiara w prostej linii doprowadzi do całkowitej hegemonii wielkich korporacji, a tubylców sprowadzi do roli taniej siły roboczej lub co najwyżej pozbawionych autonomii kooperantów owych korporacji. Czy tak ma wyglądać wolny rynek? Bo jeśli tak, to lepszy jest rozsądny interwencjonizm państwowy dający impuls rozwojowy dla własnego rynku i przedsiębiorców.
Serdecznie pozdrawiam, TF.
Czcigodny Jarku
UsuńObejrzałem linkowany przez Ciebie ranking Index of Economic Freedom. Istotnie „na pudle” są Hong Kong, Singapur i Australia. Ale z kolei miejsce 27 zajmuje Szwecja, zaś Brazylia, Indie i Chiny są odpowiednio na miejscach 100 , 119 i 136. A tak się składa, że inwestorzy nie uciekają z tych trzech ostatnich państw do Skandynawii, jest dokładnie odwrotnie. Bo inwestorzy potrzebują niewygórowanych podatków, siły roboczej z dostatecznymi kwalifikacjami oraz przyjaznej im polityki rządu. Jak zatem widzisz, pomiędzy wartością tego indeksu a rzeczywistą atrakcyjnością danego kraju dla potencjalnych inwestorów, korelacja jest bardzo luźna, najdelikatniej to nazywając. Zaś w przypadku Sibgapuru i Hong Kongu. Wielką przeszkoda jest prozaiczny brak metrów kwadratowych, na których można by coś produkować. Pozostaja ruchy pozorne. W stylu centrala wielkiej firmy mieszcząca się w jednym z tych dwóch państw w pojedynczym pokoju hotelowym. Numer znany od dawna i przerabiany na różnych Kajmanach.
W tej „wolnościowej” Szwecji dobrze zarabiający obywatele płaca wysokie podatki, żeby było z czego utrzymywać hordy rodzimych, a ostatnio i kolorowych nierobów, sprowadzanych wyłącznie po to, aby głosowali na swoich socjaldemokratycznych dobrodziei, zapewniając im władze ad mortem usrandum. Czyli tak naprawdę do czasu, gdy bomba demograficzna wybuchnie, a islamiści wezmą Wikingów krzepko za mordę. Do historii przeszedł wyczyn szwedzkiego fiskusa. Gdy Astrid Lindgren zarobiła duże pieniądze za wydanie swojej kolejnej książki na wielkim rynku amerykańskim, wyliczono jej od tego podatek wynoszący ponad 101% przychodu. Taką „wolność” i taki błazeński indeks, to można o kant tyłka potłuc.
A szlachetna idea wolnego rynku, który wszystko wyreguluje, zmarła śmiercią tragiczną pod koniec XIX wieku, z czym niestety liberałowie do dzisiaj nie potrafią się pogodzić. Natura nie znosi próżni. Jeśli państwo całkowicie odżegna się od rynku, nieformalną władzę przejmą najsilniejsze podmioty, które bez litości wytną słabeuszy. Co dzisiaj doskonale widzisz na polskim rynku, gdzie ostatnie małe i średnie sklepy padają w walce z supermarketami, realnie znacznie niżej opodatkowanymi (w ich przypadku CIT jest praktycznie fikcją).
Dla mnie granice wolności gospodarowania wyznaczyła wielka Margaret Thatcher. A za tą granicą ginie racja stanu i zaczyna się anarchia. Słowa „człowiek niczym, idea wszystkim” wypowiedział niejaki Lenin. A dla mnie, jako dla thatcherysty, jest dokładnie odwrotnie. Jeśli jakaś idea szkodzi większości obywateli danego państwa, to nie ludzie są mało warci, a jedynie taka idea jest do dupy. Jeśli nazwiesz to socjalizmem, będę musiał nauczyć się z tym żyć.
Pozdrawiam serdecznie.
@Jarek Dziubek
Usuń"Jednakowoż 80-90 % tego, co mówi Miki, trzyma się kupy. Szczególnie jeśli chodzi o kwestie gospodarcze."
Na papierze Jarku i tylko na papierze. W praktyce nikt tego nie sprawdził i zwykłe "przepraszam" kiedy eksperyment nie wypali, raczej nie wystarczy.
Oppressor